|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Organizacja i władza » Watykan i papiestwo
Karol Wojtyła – Jan Paweł II [2] Autor tekstu: Stanisław Obirek
Refleksje Andrzeja Romanowskiego związane są z kultem Jana Pawła II, który przybiera formy wręcz niepokojące, przypominające nie tak dawne znowu czasy: “Znam tę gigantomanię z dawnych lat. Pamiętam TAMTE pomniki. Pamiętam kpiny, jakie budziły. Takie skojarzenia są dziś nieuchronne, więc tym bardziej to, co się dzieje, gorszy mnie i oburza. A przy tym gigantomania i pretensjonalność nie mają — jak zwykle – granic” (“Papież z brązu”, GW 24.10.2008). Romanowski zwraca uwagę na istotny problem związany ze swoistą pomnikomanią. Ona jest, jego zdaniem, sprzczna z historyczna prawdą o Polsce, redukuje ją tylko to jednego wyznia: “Te pomniki nie mogą być świadectwem naszej wiary. One świadczą raczej o naszym pogaństwie. Jest jeszcze jeden aspekt. Zawiera się on w pytaniu: czym właściwie jest Polska. Dla piszącego te słowa jest ona tym miejscem w Europie, w którym harmonijnie (co nie znaczy: bezkonfliktowo) stykają się Zachód i Wschód. Historyczna Polska — to przestrzeń, w której sąsiadowały prawosławna czy unicka cerkiew oraz rzymskokatolicki kościół. A także luterańska kircha, muzułmański meczet, karaimska kenasa Nie mówiąc już o żydowskich synagogach. W XVI wieku katolicy w polskim sejmie byli mniejszością, a ojciec literatury polskiej Mikołaj Rej nieprzypadkowo wyznawał kalwinizm. Dziś setki pomników papieża pokrywających polską ziemię zdają się mówić "won" tej tradycji. Tworzą mit Polski Zawsze Wiernej, Polski Odwiecznie Katolickiej”. Ale to nie wszystko. Ten rodzaj kultu jest obraźliwy nie tylko dla historycznej pamięci tego kraju, jest on obraźliwy również dla samego papieża: “Ale takie manipulacje obrażają poczucie prawdy i przyzwoitości. Obrażają nasz katolicyzm i nasz patriotyzm. Czy przypadkiem nie obrażają też pamięci Karola Wojtyły? Rzecz jasna: jako biskup i Głowa Kościoła spełniał się on całkowicie w tradycji katolickiej. Ale — i to jest bodaj istota sprawy — był on zanadto Polakiem, by nie odczuwać ciśnienia naszego wielobarwnego dziedzictwa. Wszak poświęcił swój pontyfikat sprawie porozumienia katolików z Żydami, mówił o "dwóch płucach Europy" — dwóch Kościołach Zachodu i Wschodu, błogosławił nie tylko unickiej, lecz i prawosławnej tradycji Ukraińców. Tę swą postawę mógł wysnuć z uniwersalistycznej misji Kościoła, ale mógł ją wziąć także z tradycji Rzeczypospolitej Jagiellońskiej. Wzywając do wzięcia na barki "całego olbrzymiego dziedzictwa, które nazywa się Polska", raz za razem dawał przykład, że różnorodność nie musi się kłócić z katolickością”. A same pomniki: “Przez długie lata będą świadczyć o infantylizmie, w który popadliśmy. Bo dziś, za rządów prawicy, zmęczeni wyżynami "Solidarności", tacy właśnie jesteśmy. Małe dzieci potrzebujące maskotek, naiwni poganie czczący złotego cielca”. Nic dodać nic ująć. Dla mnie osobiście marna to satysfakcja, iż już za życia Jana Pawła II użyłem tej biblijnej figury w 2003 roku na określenie stusunku Polaków do papieża. Tak więc pisanie o Janie Pawle II jako teologu jest czymś oczywistym, a podkreślenie jego politycznej działalności wydaje się wręcz nietaktem. Jednak bliższe spojrzenie na pontyfikat polskiego papieża ukazuje jego paradoksalny charakter. Teologiczna wartość jego pism okazuje się wątpliwa, a polityczny wydźwięk jego wystąpień jak najbardziej oczywisty. Jak wytłumaczyć ten paradoks? Twórcza refleksja teologiczna zakłada konieczność całkowitej otwartości i nieskrępowania myśli. Oznacza to również możliwość, a niekiedy konieczność zakwestionowania istniejących rozwiązań. Tak działo się w przeszłości. Wystarczy wspomnieć wielkiego teologa Pawła z Tarsu, który odrzucił całą tradycję żydowską z chwilą, gdy uznał, że Jezus z Nazaretu jest oczekiwanym przez Żydów Mesjaszem, czy Marcina Lutra, który uznał, że papiestwo jest więzieniem dla prawdziwej nauki Jezusa Chrystusa i należy je całkowicie odrzucić. Tylko bezkompromisowość w podejściu do tradycji umożliwiła twórcze rozwinięcie zastanej tradycji.
Zgoda, takie podejście do przeszłości owocowało rozłamem istniejących systemów religijnych. A przecież liderzy istniejących instytucji mają inne cele — chcą przede wszystkim utrzymać, a nawet powiększyć stan posiadania. Ich cały geniusz religijny i organizacyjny spełnia się właśnie w tym wysiłku utrzymania wiary u swych zwolenników, a nawet przekonania ich, że tylko ich religia gwarantuje szczęśliwość tu na ziemi i w przyszłym życiu. I właśnie do tej drugiej grupy religijnych działaczy należy Jan Paweł II. Trzeba przyznać że w swoich działaniach odniósł spektakularny sukces, zwłaszcza w Polsce. W moim przekonaniu złożyło się na to wiele przyczyn, z których najważniejsze są przyczyny natury politycznej, a nie religijnej.
Teologicznie dzieło Jana Pawła II jest historycznie bez znaczenia. Nie znajduję w jego pismach oryginalnych myśli. To, co po sobie pozostawił stanowi rozwinięcie idei pozostawionych przez dokumenty Soboru Watykańskiego II. A nawet jestem skłonny twierdzić, iż najodważniejsze intuicje tego soboru zostały przez polskiego papieża stonowane i wkomponowane w jego własny, wcale nie tak rewolucyjny obraz Kościoła. Wprost przeciwnie. Był to Kościół tradycyjny, o strukturze wręcz feudalnej. A coraz bardziej centralistyczny sposób zarządzania tą instytucją czynią ją nie tylko wyalienowaną ze współczesnych i demokratycznych społeczeństw, ale wręcz anachroniczną i nagminnie łamiącą prawa człowieka. Krótko mówiąc w przypadku Jana Pawła II teologa mamy do czynienia z duszpasterzem i działaczem na globalną skalę, a nie z oryginalnym myślicielem religijnym. Poza tym utrwalając zastane struktury i nadając im status świętości utrudnia, jeśli wręcz nie paraliżuje jakąkolwiek krytyczną refleksję na temat samego Kościoła.
W tym kontekście nader użyteczną może się okazać lektura książki Stanisław Filipowicza z 1988 roku Mit i spektakl władzy . Filipowicz analizował głownie przenikanie elementow sacrum do polityki, jednak jego spostrzeżenia znakomicie opisują procesy zachodzące aktualnie w Kościele katolickim: “W społeczeństwach opartych bezpośrednio na autorytecie sacrum rytualizacja jest związana z oddziaływaniem religii na życie społeczne. Rytuały polityczne nawiązuja wtedy wprost do rytuałów religijnych” (s. 61). Władza obdarzona sankcją religijną potrzebuje mitu, który z kolei przydaje jej siły naturalnego faktu: “Obecność mitu staje się czymś oczywistym dopiero es post . Rodzący się mit aspiruje zawsze do rangi mądrości naturalnej, zakorzenionej zawsze w prawdach bezdyskusyjnych. Jednocześnie zaś zaciera swe związki z historycznym konkretem, mistyfikuje swój status. Mit oddala się zawsze od historii, nawet jeśli w momencie narodzin był z nią wyraźnie związany, nawet jeśli wartości, które konkretyzuje, mają wyraźny sens partykularny” (s. 103). Powyższe uwagi nabierają nowej aktualności, jeśli je zestawić z politycznym wymiarem pontyfikatu Jana Pawła II.
W odróżnieniu od mało oryginalnej myśli teologicznej polskiego Papieża, inaczej przedstawia się sprawa z wymiarem politycznym jego działalności. Tutaj polski Papież wykazał się niezwykłym wprost wyczuciem politycznych potrzeb kierowanej przez siebie instytucji. W Polsce popierał i umiejętnie wzmacniał ruch wyzwoleńczy, dodając sił samemu Kościołowi. W Ameryce Południowej, gdzie najbardziej zaangażowani teologowie stworzyli twórczy nurt teologii wyzwolenia, umiejętnie potrafił go wygasić popierając konserwatywnych hierarchów i zachowawcze organizacje kościelne, których najbardziej wymownym przykładem jest Opus Dei. Zarówno w jednym jak i w drugim przypadku odniósł Jan Paweł II polityczny sukces. W Polsce Kościół katolicki należy do najbardziej wpływowych organizacji, a w Paragwaju biskup Fernando Lugo, popierający ubogich, zrezygnował ze swej funkcji, by zostać prezydentem. Takie to dziwne sploty polityki z teologią socjologowie religii nazywają polityzacją religii i mówią o ureligijnieniu polityki. W Polsce zarówno polityka, jak i religia są ucieleśnieniem tego procesu. Jubileuszowe obchody mówią jednak o czymś więcej, o polskiej specyfice, która nie tylko ureligijnia politykę i polityzuje religię. W Polsce dochodzi do sakralizacji lidera religijnego, który staje się niekwestionowalnym autorytetem nie tylko religijnym, ale i politycznym (takie zlanie było znane tylko w pogańskim Rzymie). O jej przejawach mówił Andrzej Romanowski, choć przykładów można mnożyć. Odwołajmy się jeszcze raz do ustaleń Stanisława Filipowicza, który tak mówi o potrzebie świętości: “Świętość jest jednym z najoczywistszych, rzec można rodowodowych atrybutów władzy. Zgodnie z najdawniejszymi wyobrażeniami ci, którzy sprawują władzę, kontynuują dzieło stworzenia, są bogami lub ich wysłannikami chroniącymi świat przed rozpadem” (s. 139). Przy czym należy pamiętać, iż nie jest to tylko przywilej społeczeństw archaicznych, żyjących w zaczarowanym świecie mitu. Władzy uświęconej potrzebuje każde społeczeństwo, również społeczeństwo nowożytne: “Świętość władzy nie należy kojarzyć z prozaicznie rozumianą charyzmą czy też z pozbawioną głębszych treści ‘wiarą w cuda’ i naiwną adoracją majestatu. Świętość ta ma raczej sens ontologiczny; w pragnieniu świętości i w odczuciu świętości przejawia się dążenie do zaspokojenia głodu istnienia. Świętość to po prostu miara pełni, rzeczywistości niezmąconej i niezagrożonej, świętość to gwarancja ładu” (s. 139).
Skoro tak, to łatwo pojąć uległość polskiego społeczeństwa mocy mitu, któremu na imię Jan Paweł II. Pozostaje jednak pytanie na ile ten mit jest mitem chrześcijańskim zbliżającym nas do Królestwa Bożego jakie głosił Mistrz z Nazaretu, a na ile jest mitem narodowym, zaspokajającym odwieczne marzenia małych narodów o wielkości. Wydaje się, że Jan Paweł II jest spełnieniem tego drugiego mitu.
Tekst publikowany wcześniej w "Res Humana"
1 2
« Watykan i papiestwo (Publikacja: 17-04-2009 )
Stanisław ObirekUr. 1956 r. Jeden z najbardziej znanych jezuitów polskich, znany m.in. ze swego zaangażowania w dialog międzyreligijny i z niewierzącymi. Studiował filologię polską, filozofię i teologię na uczelniach Krakowa, Neapolu i Rzymu. W 1997 roku habilitował się na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. W 1976 roku wstąpił do zakonu jezuitów; w 1983 roku otrzymał święcenia kapłańskie. Był profesorem w Wyższej Szkole Filozoficzno-Pedagogicznej Ignatianum w Krakowie. Pełnił tam także funkcje kierownika Katedry Historii i Filozofii Kultury oraz prorektora. Przez cztery lata był rektorem Kolegium Jezuitów w Krakowie. Był także wieloletnim redaktorem naczelnym "Życia Duchowego" oraz twórcą oraz dyrektorem Centrum Kultury i Dialogu. Jest autorem książki "Co nas łączy? Dialog z niewierzącymi" (2002). Interesuje się miejscem religii we współczesnej kulturze, dialogiem międzyreligijnym i możliwościami przezwyciężenia konfliktów cywilizacyjnych i kulturowych. We wrześniu 2005 roku opuścił zakon jezuitów. Obecnie jest wykładowcą Uniwersytetu Łódzkiego. Więcej informacji o autorze Liczba tekstów na portalu: 14 Pokaż inne teksty autora Poprzedni tekst autora: Moralność świata | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 6487 |
|