|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Biologia » Antropologia » Nauki o zachowaniu i mózgu » Psychologia społeczna
Relacje między jednostką, społeczeństwem i kulturą w ujęciu Sigmunda Freuda Autor tekstu: Marcin Łętowski
Dzieło Sigmunda Freuda można
podzielić z grubsza na trzy kategorie. Pierwszy i najważniejszy nurt
reprezentują pisma traktujące o psychoterapii nerwic, mechanizmach
odpowiedzialnych za ich powstawanie i funkcjonowaniu ludzkiego aparatu
psychicznego. Drugi to refleksje dotyczące twórczości artystycznej i literackiej. W końcu trzeci dział to przeróżne prace, w których twórca
psychoanalizy rozwijał swe poglądy na funkcjonowanie społeczeństwa,
kultury/cywilizacji czy religii. W swym artykule skupię się na tym ostatnim
nurcie, a dokładniej „socjologicznych" artykułach Freuda. Pierwsze co rzuca się w oczy to
zacieranie przez Freuda opozycji pomiędzy psychologią indywidualną, a psychologią zbiorowości. Psychologia konkretnego człowieka ma nierozerwalny
związek z jego relacjami, stosunkiem do innych osób. Zawsze pojawia się inny
człowiek; początkowo ojciec, matka, rodzeństwo, później choćby nauczyciele, szef w pracy, kochanka — funkcjonują oni jako pewne obiekty, z którymi się
identyfikujemy, nakierowujemy na nich swe erotyczne bądź agresywne popędy itp.
Mówiąc w skrócie: nikt nie żyje w próżni. Pisał Freud: „Psychologia indywiduum
jest co prawda nastawiona na indywidualnego człowieka i bada, w jaki sposób
próbuje on osiągnąć zaspokojenie swych pobudek popędowych, atoli jedynie rzadko,
tylko w pewnych wyjątkowych sytuacjach może ona abstrahować od stosunku
indywiduum do innych. W życiu psychicznym jednostki regularnie pojawia się inny
człowiek jako wzór, obiekt, pomocnik czy przeciwnik, psychologia indywiduum jest
przeto już od początku psychologią społeczności w tym poszerzonym, lecz jako
żywo usprawiedliwionym znaczeniu". [ 1 ]
Kluczowe dla freudowskiej psychoanalizy pojęcie kompleksu Edypa dotyczy w końcu
„dramatu" rozgrywającego się między dzieckiem, a osobami pełniącymi rolę matki i ojca.
W swej analizie zbiorowości
społecznych Freud dużo miejsca poświęcił instytucjom Kościoła katolickiego i armii. [ 2 ]
Podkreślał on fakt, że są to zbiorowości sztuczne. Bez pewnego przymusu
zewnętrznego musiałyby się rozpaść albo przynajmniej zmienić swą strukturę.
Wydaje się jednak, że z jego koncepcji wynika, iż każda większa czy mniejsza
grupa w jakiej żyje jednostka cechuje się sztucznością. Żadna nie istnieje w sposób samoistny, naturalny; funkcjonowanie w nich zostaje nam narzucone. Z drugiej strony jednak niemożliwe jest bycie poza nimi.
W Kościele tak jak w armii
panuje złudzenie, że ich przywódca kocha wszystkich członków zbiorowości
jednakową miłością. Gdy pozwolimy na odrzucenie tego złudzenia to obie
zbiorowości się rozpadną. Chrystus kocha wszystkich, poprzez to katolicy są
braćmi w Chrystusie. Dowódca jest „ojcem" żołnierzy (a ci jak wiadomo często
nazywani są „chłopcami" chociaż to dorośli mężczyźni), a oni sami to towarzysze
broni. Czy Kościół katolicki trwa rzeczywiście dzięki poczuciu jego członków o obejmującej ich miłości Chrystusa? Co ze zwykłą tradycją, przyzwyczajeniem,
konformizmem, wychowaniem albo po prostu szczerą wiarą? W przeszłości bywało, że
podkreślano raczej „surowy" wymiar postaci Chrystusa: gniew i ukaranie
grzeszników podczas Sądu Ostatecznego. Kościół jakoś się wtedy nie rozpadł. Nie
wiadomo też za bardzo jak rozumieć to poczucie „obejmującej miłości Chrystusa".
Z istnieniem ludzkiego
społeczeństwa nierozerwalnie związana jest kultura. W książkach socjologicznych,
kulturoznawczych, antropologicznych i innych roi się od najróżniejszych
definicji tego pojęcia. W tej chwili jednak ograniczę się tylko do freudowskiego
rozumienia kultury.
Freud definiuje zatem kulturę
jako "(...) wszystko, w czym życie ludzkie wzbiło się ponad swe zwierzęce
uwarunkowania i w czym różni się ono od życia zwierząt (...)"
[ 3 ]
Ogarnia kultura całą wiedzę oraz zdolności, zdobyte przez ludzi dzięki
zapanowaniu nad naturą. Oprócz tego obejmuje instytucje potrzebne do regulowania
stosunków międzyludzkich, przede wszystkim podziału osiągalnych dóbr.
[ 4 ]
Słowo „kultura" określa „całą
sumę dokonań i instytucji, za sprawą, których nasze życie oddaliło się od życia
naszych zwierzęcych przodków i które służą dwóm celom: ochronie człowieka przed
naturą i regulacji stosunków międzyludzkich"
[ 5 ].
Freud widział człowieka jako egoistę nastawionego tylko na zaspokojenie własnych
popędów i niejako zmuszonego do życia w społeczeństwie, w ramach kultury. Jest
ona czymś w stosunku do niego obcym, zewnętrznym. Instytucje i nakazy kultury
tworzą formę dystrybucji dóbr i również chronią przed wrogimi pobudkami ludzkimi
wszystko co służy poskramianiu natury i produkcji tychże dóbr.
Ludzkość uczyniła niesamowity
postęp w opanowywaniu natury (rozwój nauki, techniki), ale nie widać tego
rozwoju w relacjach międzyludzkich. Nie można doprowadzić do stanu, w którym nie
będzie przymusu i tłumienia popędów. Raczej odwrotnie: zdaniem Freuda każda
kultura musi budować na przymusie i wyrzeczeniu się popędów. Wywołuje tym samym
sprzeciw wśród ludzi. Wszyscy ludzie przejawiają skłonności destruktywne,
wymierzone w społeczeństwo i kulturę. [ 6 ]
Kultura została stworzona przez człowieka w celu ujarzmienia i obrony przed
naturą. Człowiek chce pocieszenia, pragnie pozbawić świat i życie wszelkich
zagrożeń. Zaś ludzka żądza wiedzy chce zna odpowiedź na wszystkie pytania.
Bezosobową naturę „uczłowieczamy", nie są to już przypadkowe zjawiska
przyrodnicze ale kryje się za nimi np. wola bogów, działanie sił
nadprzyrodzonych. [ 7 ]
Można próbować wywrzeć jakiś wpływ na te siły poprzez magię czy zaklęcia.
Bezradność wobec natury porównać można do bezradności małego dziecka. Siły
natury nabierają cech ojcowskich. Kultura na psychologicznym poziomie broni
człowieka przed nim samym — jego popędami, religia zaś chroni, broni przed wrogą
naturą, śmiercią.
Kultura zdaniem Freuda pełni
dwojaką rolę: z jednej strony pozwala na „legalną" realizację pierwotnych
popędów poprzez ich sublimację, z drugiej zaś stanowi zbiór najróżniejszych
zasad, nakazów moralnych, które blokują realizację egoistycznych i destrukcyjnych pragnień. Te pozostają niezmienne i wciąż niezaspokojone. Natura
ludzka w swym najbardziej podstawowym wymiarze nigdy się nie zmienia. Tym samym
wszelki postęp cywilizacyjny na dłuższą metę okazuje się być tylko mrzonką i pobożnym życzeniem. Można co najwyżej powstrzymywać egoistyczne popędy jednostki
ale nigdy nie da się ich raz na zawsze usunąć. Jak pisał Erich Fromm: "Freud
zaakceptował tradycyjny pogląd na dychotomię człowieka i społeczeństwa oraz
tradycyjną doktrynę zła ludzkiej natury. W jego ujęciu człowiek jest z zasady
antyspołeczny. Społeczeństwo musi go oswoić, musi mu zezwolić w pewnym stopniu
na bezpośrednie zaspokojenie biologicznych — a zatem nie dających się wykorzenić — popędów; lecz społeczeństwo musi w dużej mierze ogładzić i umiejętnie
pohamować podstawowe ludzkie impulsy. (...) W teorii Freuda stosunek jednostki
do społeczeństwa jest statyczny: jednostka pozostaje w swej istocie zawsze taka
sama i zmienia się tylko na tyle, na ile społeczeństwo wywiera większy nacisk na
jej naturalne popędy (...) albo też zezwala na więcej swobody(...).
[ 8 ]
Dążenie do szczęścia posiada w rozumieniu freudowskim dwa aspekty: pożąda niewystępowania bólu, z drugiej
strony domaga się intensywnych uczuć rozkosznych. Zasada przyjemności ustanawia
cel życia. [ 9 ]
Freud zapomina tu jednak, że samo dążenie do przyjemności, rozkoszy, szczęścia -
obojętnie jak to nazwać i rozumieć — jest już faktem kulturowym. W dzisiejszej
hedonistycznej rzeczywistości wiele tzw. przyjemności narzucanych jest przez
dominującą kulturę, ideologię.
Zasada przyjemności okazuje się i tak niemożliwa do spełnienia. Ciało odczuwa ból, czeka go w końcu rozkład.
Przeciwko człowiekowi kieruje się również świat zewnętrzny: natura z jej
potężnymi żywiołami. Na dodatek cierpienie grozi nam ze strony innych ludzi.
Należy zatem powstrzymać się, umiarkować w swych pretensjach do szczęścia.
Pojawia się zasada rzeczywistości. Unikanie cierpienia należy uznać za
ważniejsze od osiągania przyjemności.
Nie oznacza to wcale, iż nie
podejmuje się prób osiągnięcia rozkoszy czy maksymalnej przyjemności. Wspomnieć
można nieograniczony hedonizm. Freud poruszył też temat metod chemicznych,
intoksykacji. [ 10 ]
Inny przykład to modne dziś sporty ekstremalne. Źródłem rozkoszy jest tu
możliwość przekroczenia granic narzuconych przez naturę, chwilowego zapanowania
nad nią, co może się wiązać z ryzykiem cięższych bądź lżejszych obrażeń,
kalectwa, a niekiedy śmierci.
Czytając Kulturę jako źródło
cierpień nietrudno zauważyć pewną analogię z twórczością Tomasza Hobbesa i jego wizją społeczeństwa, a dokładniej stanu, który zdaniem tego filozofa
panowałby, gdyby społeczeństwo i wszystko, co z nim związane nie zaistniałoby.
Hobbes opisywał stan naturalny jako walkę wszystkich ze wszystkimi. Panuje
przemoc, a powstrzymywać może najwyżej strach przed śmiercią z ręki
silniejszego. Cywilizowane stosunki między ludźmi umożliwiła zawarta pomiędzy
nimi umowa. Zakończyć to może tylko silna władza zwierzchnia. W zamian za
bezwzględne posłuszeństwo potrafi zapewnić bezpieczeństwo życia i własności.
[ 11 ]
Podobnie myślał Freud: skoro człowiek człowiekowi wilkiem to potrzeba instytucji
aby było dobrze i ludzkość przetrwała nie wyniszczając się. Kultura może się
rozwijać, trwać jedynie w przypadku, gdy władzę przejmuje wspólnota (u Hobbesa
suweren), a jednostka zrzeka się prawa do samodzielnego stosowania przemocy.
„Każde indywiduum jest
potencjalnym wrogiem kultury" [ 12 ],
przymus jest nieodzowny. Wszyscy przejawiają skłonności destruktywne, przeciwko
społeczeństwu i kulturze. Życie w społeczeństwie to narzucony kompromis. Zatem
człowiek nie jest arystotelesowską politikon zoon, istotą społeczną. Jego
funkcjonowanie w społeczeństwie naznaczone jest konfliktem: z jednej strony
sprzeciwia się mu, z drugiej świadom jest, że musi w nim żyć dla własnego dobra.
Każdy, kto wyłamuje się z procesu tłumienia popędów, ten klasyfikuje się jako
przestępca czy dewiant, szaleniec. Wyjątkiem bywa sytuacja, gdy jego pozycja i wybitne zdolności pozwolą mu na zajęcie pozycji „bohatera", wielkiego człowieka
czy też „ekscentryka".
Gdyby Freud miał możliwość
przeniesienia się w nasze czasy, naniósłby do Kultury jako źródła cierpień
sporo znacznych poprawek. Jego wizja kultury jako strażniczki moralności
przestała być aktualna. Surowe, wiktoriańskie czasy odeszły w niepamięć (może
właśnie m.in. dzięki odkryciom psychoanalizy). Ich miejsce zajął ogólny
permisywizm, zezwolenie, a czasem nawet przymus osiągania przyjemności,
realizacji egoistycznych pragnień. Niepożądane stało się raczej wyłamywanie się z procesu realizacji popędów: ktoś tak czyniący zostaje zaklasyfikowany jako
nudziarz czy szara myszka. Superego każe nam się rozkoszować. Obecnie problemem
jest nie zakaz, ale nakaz odczuwania przyjemności, samorealizacji, osiągnięcia
sukcesu, bycia wciąż szczęśliwym i zadowolonym (przypomina się tu stereotyp
zadowolonego z siebie, uśmiechniętego od ucha do ucha Amerykanina).
Freud wyróżnił trzy stadia
kultury. Pierwsze ma miejsce kiedy uaktywnienie popędu seksualnego jest
swobodne, również gdy chodzi o cele rozmnażania się. Możemy robić „to" dla
przyjemności, jak chcemy, z kim chcemy, a także płodzić dzieci ile nam się
podoba. Drugie stadium polega na tłumieniu wszystkiego, co składa się na popęd
seksualny, razem z tym, co służy rozmnażaniu. Wreszcie trzecie dopuszcza jako
cel seksu tylko prawe rozmnażanie. Robimy „to" w małżeństwie tylko po to aby
urodziło się dziecko. Trzeciemu stadium odpowiada obecna (w czasach Freuda)
„kulturowa" moralność seksualna. [ 13 ]
Kulturowa moralność seksualna ogranicza seks nawet w samym małżeństwie. Narzuca
małżonkom zadowolenie się niewielką liczbą potomstwa. Współżycie seksualne
wykroczyło poza biologię i stało się czymś regulowanym kulturowo. Realizacja
popędu seksualnego ogranicza się do robienia tego albo w małżeństwie
(przynajmniej powinna) albo poprzez sublimację. Nigdy nie da się go w pełni
zaspokoić.
Można powiedzieć, że czwartą
fazę kultury zapoczątkowało wynalezienie pigułki antykoncepcyjnej i rewolucja
seksualna. Tym razem seks służy przede wszystkim przyjemności, a pigułka czy
inne środki antykoncepcyjne jeśli nie w stu procentach to ograniczają ryzyko
zajścia w ciążę do minimum. Do tego dochodzą porady seksualne w czasopismach w rodzaju „Cosmopolitan" (jak go najlepiej zadowolić, odkryj swój punkt G, sposób
na osiągnięcie „megaorgazmu" itd.) a także viagra „lecząca" nawet największego
impotenta. O ile kiedyś należało się kochać w jednej pozycji, po „bożemu", bez
jakichś wyuzdanych fantazji, to dziś jest odwrotnie. Im oryginalniej tym lepiej.
Freud uważał przeróżne utopie,
na czele z komunistyczną za z gruntu niemożliwe do realizacji. Nie da się
osiągnąć trwałej harmonii społecznej. Ciekawe jednak, że ojciec psychoanalizy
nie pozostawał konsekwentny w swych ponurych wizjach. W Przyszłości pewnego
złudzenia opowiadał się w mniej lub bardziej zawoalowany sposób za
porzuceniem przez ludzkość religijnych iluzji i rozpoczęciem kierowania się
zasadą rzeczywistości ucieleśnianą przez naukę. Wierzył więc w jakiś, choćby
najmniejszy postęp.
Literatura
-
S. Freud, Pisma społeczne,
Warszawa 1998
-
E. Fromm, Ucieczka od
wolności, Warszawa 1970
-
P. Gay, Freud. Życie na miarę epoki, Poznań 2003
-
T. Hobbes, Lewiatan, czyli
materia, forma i władza państwa kościelnego i świeckiego, Warszawa 1954
Przypisy: [ 1 ] S.
Freud, Psychologia zbiorowości i analiza "ja", [w:] tegoż,
Pisma społeczne, Warszawa 1998, s. 53. [ 3 ] S. Freud, Przyszłość pewnego złudzenia,
op. cit., s. 123. [ 5 ] S. Freud, Kultura jako źródło cierpień,
op. cit., s. 185. [ 6 ] S. Freud, Przyszłość pewnego złudzenia,
op. cit., s. 124. [ 8 ] E. Fromm, Ucieczka od wolności, Warszawa 1970,
s. 29-30. [ 9 ] S. Freud, Kultura jako źródło cierpień,
op. cit., s. 174. [ 11 ] T. Hobbes, Lewiatan , czyli materia, forma i władza
państwa kościelnego i świeckiego, Warszawa 1954, s. 5-6. [ 12 ] S. Freud, Przyszłość pewnego złudzenia ,
op. cit., s. 124. [ 13 ] S. Freud, "Kulturowa" moralność seksualna a współczesna nerwowość, op. cit., s. 13. « Psychologia społeczna (Publikacja: 11-08-2009 )
Marcin ŁętowskiUr. 1978. Absolwent socjologii na Uniwersytecie im. A. Mickiewicza w Poznaniu. Interesuje się m.in. socjologią kultury popularnej oraz mediów, psychoanalizą, muzyką. Mieszka w Gruszczynie k. Poznania. Liczba tekstów na portalu: 17 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Filmowi podglądacze | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 6727 |
|