|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Dotyk rzeczywistości
Barney Zwartz o problemie zła Autor tekstu: Russell Blackford
Tłumaczenie: Krzysztof Achinger
Niedawno Barney Zwartz, redaktor działu religijnego gazety „The Age",
opublikował
przemówienie, które wcześniej wygłosił na forum „Problem zła" na Uniwersytecie w Melbourne.
Główne założenia Barneya nie odpowiadają na pytanie, dlaczego dobry (w sensie
miłości, życzliwości, itp.) Bóg miałby chcieć zezwolić na zło w postaci
cierpienia, czy dlaczego wszechmocny Bóg miałby być niezdolny do
przeciwdziałania złu. W swoim przemówieniu, twierdzi on, że nikt tak naprawdę
nie wierzy w Boga posiadającego atrybuty wszechmocności i wszechdobrości, ale to
jest czysty nonsens. Oczywiście Biblia nie jest napisana takim abstrakcyjnym
językiem; jednakże większość chrześcijan (prawdopodobnie również większość
muzułmanów i Żydów) rzeczywiście wierzy w Boga posiadającego te doskonałe cechy.
Zapytaj tradycyjnego chrześcijanina, czy na przykład wierzy, że moc boska jest
ograniczona, a on z pewnością nie będzie chciał przyznać, że „tak". Wielu ludzi w różnych stuleciach, których trapiła ogromna niepewność lub nawet stracili religijną wiarę, przez lata dręczyło pytanie dlaczego Bóg, który posiada moc
przeciwdziałania cierpieniu, najwyraźniej nie widzi powodu, aby jej używać.
Sedno sprawy tkwi w pytaniu — jak Bóg, który nie chce zapobiec cierpieniu,
któremu mógłby zapobiec bez większego wysiłku, może być uważany za wcielenie
dobra, w tym rozumieniu dobra, w jakim się o nim naucza? Czy to jest dobro
nieskończenie miłosiernej istoty?
Oczywiście
jest to pytanie filozoficzne; przedmiot rozważań filozofów. Ale jest to pytanie
odnoszące się do Boga, w którego wierzy wielu ludzi, którzy nie są
profesjonalnymi myślicielami.
Barney Zwartz przyznaje uczciwie, że nie potrafi odpowiedzieć na to pytanie i że
wcześniejsze próby odpowiedzi są dość wykrętne. Nie ma sensu wznoszenie rąk i mówienie, że nie rozumiemy tego, bo jesteśmy ograniczeni doczesnością. Bez
wątpienia jesteśmy… ale skąd się bierze tak trudna do zrozumienia sprawa? Nie
jest tak, że Pan Bóg musi pracować z mnóstwem złożonych, ograniczających go
problemów, jak reżyser filmowy pracujący z zarozumiałymi aktorami i mający
ograniczony budżet; Bóg podobno jest wszechmocny. Gdybyśmy posiadali
jakiś przytłaczający powód, by wierzyć, że ten Bóg istnieje, ale na to pytanie
nie możemy odpowiedzieć, wówczas usprawiedliwione by było wzniesienie rąk i stwierdzenie, że „nie znamy odpowiedzi, ale z pewnością musi ona istnieć". Z chwilą
jednak, kiedy pojawiają się wątpliwości czy Bóg w ogóle istnieje, taka odpowiedź
już nie zadawala. Jeżeli uczciwie się nad tym zastanowimy, dystansując się od
naszego religijnego punktu wyjścia (jeżeli to był nasz punkt wyjściowy),
uczciwym jest przyznanie, że (1) nie ma przekonującej odpowiedzi, (2) nie ma
nadziei na przekonująca odpowiedź oraz (3) nie ma uzasadnienia dla
przekonania, że taka odpowiedź „po prostu" musi istnieć.
Jeśli idzie o twierdzenia, że chrześcijanie (i nie tylko oni) mają „infantylną"
religię, myśląc, że wszystko kręci się wokół nich, jako poszczególnych
jednostek, to rzeczywiście dziwaczne jest mówienie o religii oferującej każdej
jednostce osobiste zbawienie, ale to nadal niczego nie wyjaśnia. Nie jest
istotne czy ja, Russell (na przykład), jestem centrum wszechświata, pojedynczym
obiektem, na którym Bóg skupia całą uwagę i w związku z tym powinienem mieć
beztroskie życie wypełnione szczęściem. Wydaje się, że Bóg powinien troszczyć
się w swej nieskończonej miłości o każdą jednostkę. Nie pytamy zatem:
„Dlaczego ta straszna rzecz przytrafiła się właśnie mnie?" ale: "Dlaczego
nieskończenie kochający Bóg pozwolił, żeby straszne cierpienie w ogóle
miało miejsce wobec jakiejkolwiek ludzkiej jednostki i innych czujących
stworzeń"?
Żyjemy w świecie, w którym wiele stworzeń, ogromna liczba — ludzi i innych
stworzeń — straszliwie cierpi. Dzieje się tak od milionów lat. Nie jest to
efektem działania ludzkiej wolnej woli przed sześcioma tysiącami — lub stu czy
dwustu tysiącami lat — i nie ma żadnego przekonującego powodu, żeby
twierdzić, że wszystkie przypadki cierpienia przyczyniają się do powstania
jakiegoś wyższego dobra (jakby to mogłodziałać?). To jest
problem, z którym musimy się zmierzyć. Nie ma on nic wspólnego z jednostkami
wierzącymi w „infantylną" religię.
Zwróćmy uwagę, że wyjaśnienia odwołujące się do wolnej woli nie mają sensu, a Barney Zwartz nie próbował nawet tłumaczyć, jaki jest tu związek. Na przykład ,
moglibyśmy być stworzeni w taki sposób, by nigdy nie popełniać okrucieństw. Wolna
wola nie polega na zachowywaniu się w przypadkowy sposób, który nie
odzwierciedla naszego charakteru. Chodzi o zachowania, które odzwierciedlają
nasz charakter. Gdy działamy w sposób wolny, działamy w oparciu o nasz
rzeczywisty system wartości, po namyśle na temat tego, co chcemy zrobić. Chcemy to
rozstrzygnąć bez pomocy kogoś mierzącego do nas z broni palnej (na przykład).
Jednak nie chcemy działać w sposób sprzeczny z naszymi prawdziwymi wartościami,
tak jakby nasze decyzje były podejmowane w naszych mózgach przez przypadkowe
czynniki na poziomie kwantowym.
(Wyobraźmy sobie świat, w którym wszystko w danej sytuacji, w tym
wszystko związane ze mną — moje zasady podejmowania decyzji, wartości itp. -
jest dokładnie takie samo,jak na tym świecie, a ja ciągle
podejmuję inną decyzję. Mógłbym być miłą osobą, która podejmuje dobre decyzje w tym świecie, ale w innym świecie podejmuje decyzje okrutne. Lub vice
versa. To nie jest wolna wola. Podjęcie mojej decyzji zostało zdeterminowane
przez przypadkowość poza moją kontrolą, tak więc moja decyzja nie odzwierciedla
kim naprawdę jestem, okrutnym czy dobrym. W tym scenariuszu nie ma
gwarancji, że moje decyzje odzwierciedlają moje prawdziwe ja, jak więc mogę
kiedykolwiek być za nie pociągany do odpowiedzialności lub nagradzany? Mogę
postępować okrutnie nie dlatego, że jestem okrutną osobą, ale z powodu mojego
kwantowego dyspozytora. To jest nonsens. Dlaczego miałoby to mieć cokolwiek
wspólnego z wolną wolą i dlaczego nieskończenie miłosierny Bóg tak wszystko
poukładał, że okrutne decyzje mogą pochodzić od dobrych ludzi? Gdzie jest
tego wartość?)
W każdym przypadku, większość wyjaśnień zła ma sens tylko w przed-naukowym
świecie. Są dziś uderzająco nieprzekonujące. Pamiętajmy, że większość
cierpienia na tej planecie miała miejsce na długo przed tym, zanim pojawił się
człowiek. Wszechmocny Bóg nie potrzebował tego cierpienia. Mógł stworzyć świat w pożądanej formie bez tego cierpienia — myśląc po prostu: „Niech się stanie!" To
przecież jest istotą wszechmocności, jeśli traktujemy ją poważnie.
Barney Zwartz próbował rozbroić tę minę i tańczył wokół niej na różne sposoby,
ale w końcu przyznał, że nie posiada zadawalającego wyjaśnienia. Przynajmniej
jest uczciwy. Ktoś inny mógłby bardziej rozwijać obronę wolnej woli, obronę
wyższego dobra lub jakieś inne kulejące tłumaczenia. Te tłumaczenia są wykrętne,
przyznaje Barney. W rzeczywistości brzmią desperacko lub nawet są intelektualnie
nieszczerze. Niektóre z nich są z moralnego punktu widzenia obrzydliwe. Są
schronieniem dla tych, którzy chcą trzymać się wiary religijnej za wszelką cenę.
Pozostaje fakt, iż problem zła jest prawdziwym problemem dla ludzi z tradycyjnym
pojęciem Boga. Problem ten słusznie powoduje głęboki niepokój wielu uczciwych
ludzi. Z całą pewnością nie angażuje jakiegoś boga, w którego nikt nie wierzy,
ale Boga, którego większość monoteistów czci, i problem ten nie został nigdy w zadawalający sposób rozwiązany. Oczywiście, jeżeli nie zaczynasz od wiary w bogów,
albo wierzysz w bogów, którzy nie są wszechmocni lub metaforyczni, problem w ogóle się
nie pojawi lub pojawi się jako pewien scenariusz hipotetyczny. Jednak dla ludzi,
zakładających istnienie tradycyjnego Boga z czasów Abrahama, problem z pewnością będzie istniał i nie ma tu zadawalającej odpowiedzi.
Intelektualnie uczciwą odpowiedzią, może bolesną, jest rezygnacja z wiary w Boga. Nic innego nie pomoże.
Tekst oryginału
Metamagician and the Hellfire Club
17 września, 2009r.
« Dotyk rzeczywistości (Publikacja: 04-10-2009 )
Russell BlackfordAustralijski pisarz,
filozof i krytyk. Redaktor naczelny internetowego dziennika
The Journal of Evolution and Technology. Twórca internetowego blogu
Metamagician and the Hellfire Club. Publikował miedzy innymi w Quadrant and
Meanjin. Jego kolejna książka pt. „50 Voices of Disbelief:
Why We Are Atheists” ukaże się 10.09.2009. Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 4 Pokaż inne teksty autora Poprzedni tekst autora: Nigdy więcej NOMA – wielka debata o akomodacjonizmie | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 6835 |
|