|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
| |
Złota myśl Racjonalisty: "Mity religijne ze względów zasadniczych nie mają dla mnie znaczenia, choćby dlatego, że mity różnych religii przeczą sobie wzajemnie. Jest przecież czystym przypadkiem, że urodziłem się tutaj, w Europie, a nie w Azji, a od tego przecież nie powinno zależeć, co jest prawdą, a więc i to, w co mam wierzyć. Mogę przecież wierzyć tylko w to, co jest prawdziwe." | |
| |
|
|
|
|
Felietony i eseje » Mózg zdumiony!
Załgiwanie przestrzeni publicznej Autor tekstu: Anatol Ulman
Nowy
Sekretarz Generalny Konferencji Episkopatu
Polski biskup Wojciech Polak (Boże, jakie to wszystko arcypolskie!)
ostatnio powiedział pięknie, wzruszająco wprost, a stanowczo:
w Polsce istnieje autonomia państwa i Kościoła, nie jesteśmy państwem wyznaniowym a religia nie jest fundamentem życia
państwowego.
Biskup nie kłamie, nie mija się z prawdą, nie łże, nie buja,
nie kiwa, nie kołuje, nie wykolegowuje,
nie roluje, nie dudkuje nas na strychu, nie przerabia, nie robi w konia, na
szaro, nie nabija w butlę, nie zmyśla, nie chytrzy, nie wywodzi w pole, nie ssie z palucha (wytwornego swego, z rubinem), nie bierze z sufitu, nie konfabuluje,
nie opowiada koszałek z opałkami, nie oszukuje, nie przekręca.
Nic z tych rzeczy, bowiem albowiem
zaprawdę biskup powiada o teorii. Między
innymi o tej, jaka jest (martwo) zapisana w
Konstytucji Rp, według której
mamy prawa wszelkie, do roboty,
chleba, zdrowia (w okresach braku chorób), wykształcenia oraz
szczęścia wszelkiego
(zwłaszcza z okazji świąt kościelnych a także indywidualnych), więc jest i rozdział gwarantowany państwa od
Kościoła.
Niestety nie Kościoła od państwa. Bo co
jest zapisane, to jest tylko napisane i często nic nie znaczy. Taki właśnie
zachodzi przypadek.
Czyżby pan biskup, poświęcając się
namiętnie pucowaniu teoretycznych oświadczeń, nie
słyszał jak skrzeczy rzeczywistość, jaka jest praktyka? Pan bp nie wie, że
katecheza prowadzona w całym polskim szkolnictwie podstawowym i średnim jest
całkowicie opłacana przez państwo? Że zwani katechetami żeńscy i męscy opowiadacze mitologicznych baśni oraz szerzyciele ciemnych
zabobonów, zrównani są w dochodach i prawach z nauczycielami wykładającymi wiedzę naukową?
Pan bp nie wie, że mnie, emerytowi
potrąca się podatek między innymi
na tych tam katechetów, i dostaję na
łapę tysiąc trzysta pięćdziesiąt! Tymczasem tłuściutki księżulo, co sami pana
biskupa kumple przyznali, zarabia średnio ponad
pięć i pół patyka. Nie jest on
lepiej ode mnie wykształcony i nie posiada podobnej polszczyzny, a i chyba
łaciny! Podatek zaś płaci symboliczno-komiczny.
Pan bp nie wie, choć wyświęca
darmozjadów, że obleźli oni prawie wszystkie państwowe instytucje? Że przymusowe
kaplice znajdują się w wojskowych
jednostkach a kapelani otrzymują wysokie stopnie oficerskie do generała
włącznie, zatem również kolosalne uposażenie. Podobnie jest w policji oraz
straży granicznej. Kaplice
zakładane są na dworcach kolejowych (brak jedynie kaplicowych wagonów w pociągach), szpitalach, w więzieniach.
Czy pan bp nie zauważył, siedząc w wysadzanym brylantami pałacu i spożywając pozłacany
kawior, że Kościół stał się największym obszarnikiem, posiadaczem ziemi, dzięki
między innymi owocnej współpracy z byłym esbekiem w państwowo-kościelnej Komisji
Majątkowej.
Że nie rozlicza z nikim, więc i z
państwem swych niewyobrażalnych dochodów.
Byle kiosk z badziewiem czy kapustą
kiszoną musi prowadzić kasę fiskalną, natomiast największy niczego nie
produkujący wyzyskiwacz nie.
Co ja tu za pierdoły wypisuję,
oczywistości znane powszechnie wyliczając. Przecież rozumniej jest spytać:
dlaczego w czasach szczęśliwie minionych nikt (poza jednostkami, którym chwała)
ryja nie wydarł, że Ruscy zabierają nam za darmo połowę narodowego dochodu, że
faktycznie Polską rządzą? Ano, bo wszyscy robili przed nimi ze strachu w gacie:
poddańcza partia, poddańczy parlament, poddańczy rząd i takież media. Dlaczego
obecnie (poza znieważaną grupą Palikota) nikt przeciw czarnym okupantom?
Ano dla tego samego.
Jeszcze jedno: w sprawie głośnego
obecnie przedmiotu sporu biskup z widoczną przyjemnością
powołał się na orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości w Strasburgu, który
orzekł, że krzyż w przestrzeni publicznej
nie narusza zasad świeckości państwa. Mogłoby to oznaczać, iż bp uznaje
autorytet tego trybunału. Otóż nie
jest jasne, czy uznaje całkowicie, więc
także np. w sprawach aborcji, praw kobiet, eutanazji oraz podobnych, czy tylko
częściowo, w kwestii rzeczonej? Jeżeli, a zdaje się , że właśnie zachodzi ten
ostatni przypadek, uznaje wybiórczo,
czyli częściowo, bo mu tak akurat pasuje, to zmuszony jestem orzec, iż
autorytet częściowy nie jest autorytetem z tej przyczyny prostej , iż nie
wiadomo, w której części jest autorytetem, a w której nie, zatem nie jest w ogóle. Ponadto autorytetów jako wartości żywych kawałkować
nie wolno; to jest chyba nawet karalne.
Po wtóre zupełnie nie jest oczywiste
pojęcie przestrzeni publicznej.
Czymże ona? Słownik frazeologiczny j.
polskiego Skorupki nie wymienia takiego zestawienia. Pozostaje więc
pokombinować. No to do roboty!
Wedle definicji
przestrzeń jest
trójwymiarową rozciągłością, nieokreśloną i nieograniczoną, w której zachodzą wszystkie zjawiska fizyczne. Jeśli tak,
to zawieszenie przedmiotu sporu w takiej przestrzeni
byłoby mi całkowicie obojętne, nawet jeśli odbywałoby się ukradkiem.
Miałbym nawet ubaw z kłopotów (to znaczy kłopotków) zawieszającego, bo niby na
czym miałby zawiesić? Na jakimś kwancie światła czy na neutrino, bo gwoździ w przestrzeni takiej nie uświadczysz.
Czy szczęście dla bezprawnie
zawieszającego stanowi fakt, że
przestrzeń to także
część takiej rozciągłości objęta jakimiś
granicami, miejsce zajmowane przez przedmiot materialny? Nie, gdyż Najjaśniejszy Sejm Najjaśniejszej nie jest przedmiotem zajmującym jakieś
miejsce? To brzmiałoby co najmniej jak obraza dla przesiadujących tam za ciężką
forsę, nawet jeśli za karę wysłuchiwać muszą Macierewicza i recytacji
jego mgielnych utworów horror-science-mental-fiction
(trzeba przyznać, że ładną polszczyzną). Trzecie znaczenie wyrazu przestrzeń to
rozległy, pusty obszar; rozległa, pusta
powierzchnia. Jeśli tak, to wieszajcie sobie w takiej, nawet po ciemku. I wreszcie jest to również odległość,
odstęp między czymś a czymś. Bynajmniej jednak nie między prawem a bezprawiem.
I teraz musimy do tych niejasności
dodać epitet: publiczna.
Publiczny to:
dotyczący ogółu ludzi, ogólny,
powszechny. Spróbujmy połączyć analizowane wyrazy. Wyjdzie, że
Przestrzeń jest
dotyczącą ogółu ludzi trójwymiarową
rozciągłością, nieokreśloną i nieograniczoną, w której zachodzą wszystkie
zjawiska fizyczne. Zatem zachodzi tam również wieszanie różnych przedmiotów.
Czyli jakby stanęło na racji pana biskupa.
Tyle że Trybunał Sprawiedliwości w Strasburgu, proszę pana biskupa, nie stwierdził, że
może to dziać się tajnie, bez rozgłosu, konspiracyjnie, bez wiedzy, za
plecami, potajemnie, niejawnie, na osobności, na stronie, na boku, dyskretnie,
milcząco, niemo, w milczeniu, w cichości, podstępnie, podstępem, sposobem,
fortelem, chytrze, przebiegle, przewrotnie, makiawelicznie.
Bezprawie tego typu nie mogłoby
się stać w państwie prawa, w państwie niezależnym od kogokolwiek. Skoro jednak
miejsce miało i zakazany czyn jest teraz z najwyższą butą oraz bezczelnością
broniony, to Polska jest państwem
zależnym, wyznaniowym, nieautonomicznym, a religia fundamentem życia
państwowego.
Sam pan biskup widzi. To
jest oczywiste. Więc po co łgać i to w przestrzeni publicznej?
« Mózg zdumiony! (Publikacja: 04-11-2011 Ostatnia zmiana: 05-11-2011)
Anatol Ulman Urodzony w 1931 roku pisarz, dziennikarz i krytyk literacki. Publikacje książkowe: Cigi de Montbazon (1979), Godziny błaznów w składnicy złomu. Komedia współczesna (1980), Obsesyjne opowiadania bez motywacji (1981), Szef i takie różne sprawy (1982), Potworne poglądy cynicznych krasnoludków (1985), Polujący z brzytwą (seria Ewa wzywa 07, 1988), Ojciec nasz Faust Mefistofelewicz (1991), Zabawne zbrodnie (1998), Pan Tatol czyli nieostatni zajazd na dziczy. Historia burżuazyjna z końca (2000), Transakcja z amnezją. Komedia wirtualna (2000), Dzyndzylyndzy czyli postmortuizm (Wydawnictwo Alta Press-2007), " Drzazgi. Powabność bytu" (2008). W listopadzie 2010 roku zadebiutował jako poeta tomikiem wierszy "Miąższ". Liczba tekstów na portalu: 25 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Babok Krwiożerczy (nieśmieszny) | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7508 |
|