Złota myśl Racjonalisty: Drugą część życia człowieka mądrego absorbuje uwalnianie się od głupot, przesądów i mylnych opinii nabytych w części pierwszej.
Pojawia się w dzisiejszych czasach niezwykłe zjawisko. Oto pisarz, lub autor komiksu stają się osobami ściganymi przez zagrażających ich życiu bandytów. W pierwszym wypadku chodzi oczywiście o Salmana Rushdiego, w drugim o komiks Jesus and Mo. A także o wielu innych artystów postawionych w podobnej sytuacji, do których można dodać osoby wydające, sprzedające i dystrybuujące ich wysokiej artystycznej klasy dzieła. Kogo ma chronić prawo cywilizowanego świata? Czy zagrożonych twórców, czy też zbirów, którzy chcą ich pobić lub zabić? Okazuje się, że odpowiedź nie jest dla współczesnych prawodawców cywilizacji zachodniej oczywista i coraz częściej obronie podlegają prymitywni, zdecydowani na wszystko religijni fundamentaliści. Bowiem, dla wielu stanowiących prawo intelektualistów zranione uczucia religijne są cenniejsze od twórców korzystających inteligentnie i z klasą z zasady wolności słowa.
Czy chodzi tylko o wolność słowa? Ależ skąd… Religijne fantasmagorie zniknęłyby, gdyby poddać je otwartej debacie. Dlatego część osób wierzących gorliwie knebluje usta, z których mógłby paść choć cień niechcianej i niewygodnej prawdy. Ale prawda to prawda. Wszystko wskazuje na to, że boga nie ma. I nie ma żadnych powodów, aby o tym nie mówić i nie krytykować ingerencji w ludzkie życie podejmowanych w imię urojonych bóstw. Wręcz przeciwnie — krytyka jest potrzebna. Gdyby bogowie naprawdę istnieli, krytyka byłaby oczywiście niegroźna i nikomu nie trzeba by było kneblować ust. Będąc bogami dowiedliby prawdy czy to piorunem, czy to za sprawą cudu, jaki nigdy nie miał miejsca, czyli poprzez anielską cierpliwość swoich wiernych wybrańców (nieistnienie tej cierpliwości na szeroką skalę jest jednym z dobrych, nienaukowych dowodów na nieistnienie żadnych bogów). Zostawmy jednak kwestię istnienia bogów. Spytajmy o co innego. Czy zabijanie ludzi myślących inaczej jest etycznie uzasadnione? I tu pojawiają się niezwykłe wątpliwości. Coraz częściej mówienie o każe śmierci dla islamskich apostatów okazuje się być urażaniem uczuć religijnych. Uczucia uczuciami, ale co z ludzkim życiem...?
Istnieje tylko jedno wyjaśnienie tego typu zjawisk. Otóż większość intelektualistów i prawników cywilizacji zachodniej nadal liczy się z „prawdami" zaczerpniętymi z pożółkłych ksiąg, w „które trzeba wierzyć, bo inaczej nie ma zbawienia, czyli (bardziej dokładnie "zbawienie" ujmując) nie ma życia po własnej śmierci"… Choć te osoby zazwyczaj nie posunęłyby się do zamordowania lub pobicia osoby inaczej myślącej, nie są one najwidoczniej w stanie zaprotestować, gdy robi to ktoś inny, najczęściej muzułmanin, lub chrześcijanin fundamentalista (ale i innym się zdarza). Wręcz przeciwnie — przyklaskują uniesionemu religijnym szałem oprawcy kneblując usta ofiary. Czy można to nazwać odpowiedzialnym i obiektywnym stanowieniem prawa? Czy można nie protestować, kiedy życie ludzkie staje się mniej istotne od baśni zawartych w tej, czy innej świętej księdze, dawno i po tysiąc razy obalonej na każdym polu — nie tylko nauki, ale również etyki?
Czy prawnik przedkładający wierzenia nad życiem ludzkim zasługuje na funkcję, którą pełni? Czy można mu zaufać i powierzyć mu tak odpowiedzialne zadanie? Oczywiście, że nie. Czy intelektualista, który zna różne opowieści o duszach i duchach i przyjmuje je jako element rzeczywistości, nie zna za to nawet podstaw neurobiologii, z których jedynie można czerpać podstawowe wiadomości o genezie ludzkiej świadomości zasługuje na miano „intelektualisty"? Moim zdaniem nie. Nawet jeśli zajmuje się rzeczami jak najdalszymi od nauk medycznych i przyrodniczych powinien albo znać podstawowe dane dotyczące budowy i funkcjonowania ludzkiego mózgu, albo przynajmniej milczeć, nie zaś propagować poglądy o „duszach" rodem ze średniowiecza. Niedopuszczalne jest pozwolenie takiej osobie na kreowanie prawa preferującego morderców kosztem pisarzy i poetów. A jednak tak się dzieje. Dlatego warto przyłączyć się do londyńczyków w ramach akcji Rally for Free Expression dnia 11 lutego, o czym mówię też w moim filmiku i o czym można przeczytać na stronie richarddawkins.net należącej do The Richard Dawkins Fundation for Reason and Science.
Prezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. Historyk sztuki, poeta i muzyk, nieco samozwańczy indolog, muzykolog i orientalista. Publikuje w gazetach „Akant”, „Duniya” etc., współtworzy portal studiów indyjskich Hanuman, jest zaangażowany w organizowanie takich wydarzeń, jak Dni Indyjskie we Wrocławiu.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.