Złota myśl Racjonalisty: "Wiara" nie jest tak naprawdę odrzuceniem rozumu, ale leniwą akceptacją złego rozumowania. „Wiara" jest pseudo-uzasadnieniem, które pewni ludzie powtarzają, kiedy chcą o czymś twierdzić bez niezbędnych dowodów.
Ponownie, z uwagi na niewinną rzecz, taką jak filmik, czy rysunek, w państwach
muzułmańskich zabija się ludzi. Ponownie, zamiast potępić morderców, część
intelektualistów zachodnich atakuje twórców satyry. Tego typu sytuacje stają
się coraz bardziej niepokojące i nie najlepiej wróżą nam na przyszłość.
Oczywiście, dla rodzin osób, które zginęły z uwagi na to, że ktoś nie mógł
znieść „bluźnierczego rysunku" tragedia ma miejsce już teraz. Czy
intelektualiści im współczują? Czy żądają ukarania sprawców?
Reakcje niektórych intelektualistów biorą się stąd, że i u nas, na
mniejszą skalę, prześladuje się za satyrę. W Polsce, za obrazę uczuć
religijnych, grozi do dwóch lat więzienia! Nie różnimy się zatem aż tak
bardzo od tłumu muzułmanów linczującego za rysunki. Nie można wykluczyć,
że dojdziemy do ich rozwiązań. Na razie rozmodleni, nieobiektywni prawodawcy,
oraz większościowa część polskich polityków, dziennikarzy i elit prowadzi
nas w taką stronę.
Kolejnym sprzymierzeńcem na drodze do pochwały społeczeństwa, ktorym
pali się na stosach za karykatury mitycznych (lub na poły mitycznych) postaci,
takich jak Jezus, Allach, Jahwe, Sziwa, Budda czy ubóstwiony Jan Paweł II, są
postmoderniści społeczni, dla których każda kultura ma swoją „narrację" i nauka, jak i światłe prawa są tylko jedną z wielu możliwych
„narracji". Ocenianie obcej
„narracji" przez pryzmat swojej „narracji" jest dla postmodernistycznych
publicystów
neokolonialnym narzucaniem wzorców. Skoro elementem „narracji kulturowej"
wielu muzułmanów jest mordowanie za rysunki satyryczne, to widać jest to jej
spójny element i wara nam, neokolonialistom, od tego. Skoro elementem
„narracji" niektórych muzułmanów jest obrzezywanie młodych kobiet, widać
jest to dla tej narracji dobre i tylko głupi, napuszony „biały" może to
bezczelnie, neokolonialnie krytykować.
Kolonializm był smutnym elementem historii ludzkości. Ale zdobywanie
Persji przez muzułmanów też nie było wesołe, a jakoś nie zauważyłem, aby
postmoderniści społeczni roztkliwiali się nad żyjącymi obecnie głównie w Mumbaju zoroastrianami (parsami), będącymi niedobitkami ludzi żyjących w Persji przed wyjątkowo okrutną i fanatyczną islamizacją. Postmoderniści jak
ognia unikają krytyki religii, nie zwracając uwagi, że wiele religii niszczy
owe umiłowane przez nich „narracje". Nie zauważają, bo przeważnie sami
wierzą. W każdym bądź razie nawet najbardziej brutalne ekscesy kolonialistów w XIX wieku w żaden sposób nie usprawiedliwiają zabójstw honorowych w świecie
islamu, czy mordowania ludzi z uwagi na satyryczne przedstawienie Mahometa.
Pozostaje oczywiście kwestia tego, co możemy zrobić z zewnątrz, nie będąc
(post)muzułmanami, z barbarzyństwem szerzącym się w państwach muzułmańskich.
Czy mamy prawo wytoczyć wojnę z uwagi na to, że w danym państwie łamie się z zamiłowaniem prawa człowieka? Uważam, że wojna nie ma tu większego sensu.
Po prostu, jeśli nie jesteśmy barbarzyńcami, powinniśmy oczyścić się z tego, co do barbarzyństwa prowadzi. Jak widzimy po muzułmanach i po naszej
historii, a także po ludobójstwach na tle religijnym, które nie tak jeszcze
dawno miały miejsce tuż obok nas, w byłej Jugosławii, elementem, z którego
powinniśmy zrezygnować, aby być bardziej moralnymi jest religia. Ona jest
jednym z głównych źródeł przemocy. Jest też źródłem naszej niejasnej
postawy wobec fundamentalistów muzułmańskich.
Tymczasem widzimy odwrotne rzeczy — akcja bilbordowa, prowadzona przez
Fundację Wolność od Religii we współpracy z Polskim Stowarzyszeniem
Racjonalistów, wzbudza reakcje prasy i lokalnych gremiów politycznych. Te
reakcje pokazują, że i nas, Polaków, nie dzieli tak wiele od morderców
satyryków z państw muzułmańskich. Sam fakt istnienia osób nie podzielających
narracji katolickiej wzbudza u wielu z naszych rodaków ogromne pokłady lęku i agresji. Jest to ogromnie niepokojące.
Reakcja samych mieszkańców na mordowanie satyryków w państwach muzułmańskich
pokazuje, że żyją tam też normalni ludzie, którym to się nie podoba. Tylko z takimi ludźmi powinniśmy rozmawiać i tylko takich ludzi tam wspierać. A wtedy będzie ich więcej. Osoby odżegnujące się od mordowania za karykaturę
(filmową, czy rysunkową) Mahometa ze strachem deklarują oczywiście same
przywiązanie do swojej religii. Trudno się dziwić ich lękowi, bo ryzykują
życie. My, wysłuchując nie tych muzułmanów co trzeba, też jesteśmy
autorami tego strachu, bo normalni ludzie w państwach muzułmańskich nie mogą
za bardzo na nas liczyć.
Owa normalność, w przeciwieństwie do religijnego szaleństwa, polega
na tym, iż uważa się życia ludzkie za cenniejsze od baśni, w które się
wierzy. Nikt nie powinien popierać i szanować ludzi, którzy uważają
odwrotnie. Już za parę dni obchodzimy „Dzień Bluźnierstwa". Im więcej będzie w nas odwagi, aby „bluźnić" (czyli mówić prawdę) o urojonych bogach
(Jahwe, Jezusie, Allachu, Sziwie, Krisznie etc.), tym większą szansę będziemy
mieli, aby wygrać z religijnym obłędem. Nikt nie zabije milionów bluźnierców
Zachodu, jeśli tylko będą mieli odwagę, aby bluźnić.
Nie chcę byś niemiły dla osób wierzących, które też to czytają,
ale moim zdaniem to, jak wyglądają reakcje na bilbord ateistyczny katolików,
oraz reakcje muzułmanów na karykaturalne ukazane Mahometa, przekonuje mnie do
opinii, iż każdy uczciwy i w miarę etyczny człowiek powinien dążyć do
tego, aby religie traktowane były w najlepszym razie jako szkodliwy nałóg,
taki, jak palenie papierosów. Nie można zabronić osobie dorosłej nałogu,
ale należy chronić innych, w tym dzieci, przed zjawiskiem „biernego
palenia".
Zapraszam do kolejnego filmiku z cyklu „Bezbożna pogadanka", gdzie znajdziecie dalszą część moich rozważań:
Prezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. Historyk sztuki, poeta i muzyk, nieco samozwańczy indolog, muzykolog i orientalista. Publikuje w gazetach „Akant”, „Duniya” etc., współtworzy portal studiów indyjskich Hanuman, jest zaangażowany w organizowanie takich wydarzeń, jak Dni Indyjskie we Wrocławiu.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.