|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Dotyk rzeczywistości
Wzburzenie klerykałów Autor tekstu: Radosław S. Czarnecki
Na froncie ateistycznym
poruszenie.
Adam Szostkiewicz
Bilbordowa akcja środowisk laickich i ateistyczno-agnostycznych musiała
mocno zaboleć różnej maści — jawnych, ukrytych i nieświadomych -
klerykałów nad Wisłą, gdyż przystąpili do zdecydowanej kontrakcji.
Hasło "Nie zabijam, nie kradnę,
nie wierzę" jak widać, słychać i czuć, wywołało
zarazem wściekłość fundamentalistów katolickich — jak to możliwe, że w kraju mającym być ich zdaniem przedmurzem rzymskiego chrześcijaństwa ktoś
śmiał publicznie dokonać takiego coming
out-jak i zdenerwowanie „katolików liberalnych", otwartych i nowoczesnych. Jak pisze m.in. red. A.Szostkiewicz, liberalny intelektualista,
sztandarowy współpracownik tygodnika „Polityka" — odwołując się do
autorytetu teologiczno-filozoficznego ks. dr. hab. Andrzej Draguły pisującego w „Więzi", „Rzeczpospolitej" i „Tygodniku Powszechnym" — na swoim
blogu z hasłami trzeba uważać. ,,Nie zabijam, nie kradnę, nie wierzę" można jego zdaniem
interpretować jako insynuację, że wierzący zabijają i kradną. Bądź, iż
niewiara jest gwarancją zdrowia moralnego, a wiara zbrodnią, jak zabójstwo
czy kradzież. Naprawdę iście kazuistyczna to konstrukcja myślowa mająca jak
sądzę, deprecjację tej mniejszości — naszej mniejszości — która śmiała
zasygnalizować w tak arogancki i jawny sposób swoje istnienie.
I na koniec cytatów z A.Szostkiewicza — liberalnego i otwartego człowieka
polskiego mainstreamu — warto przytoczyć zakończenie jego blogowego
felietonu, jakże charakterystycznego dla dysputy nad obecnością ateistów i niewierzących w polskim życiu publicznym: "Kampanie
ateistyczne są jednak wartościowe: każą wierzącym myśleć o wierze. Ale byłby
jeszcze bardziej wartościowe, gdyby zmusiły i ateistów/racjonalistów do
podobnej autorefleksji. Jak na razie, to chyba, pardon, pobożne życzenie"
[ 1 ].
Ten nasz ateistyczno-agnostyczny coming
out (drugi po pominiętej milczeniem liście ateistów, niewierzących i agnostyków [ 2 ])
uświadamia Polsce klerykalnej kres ideowo-religijno-symbolicznej jedności
Polski. Polak-katolik to symbol przebrzmiały, ostatecznie i nieodwołalnie.
Jest XXI wiek i ludzie (zresztą jak zawsze) muszą — z tytułu bycia osobą — prezentować swoją inność: nie tylko tą widoczną wprost — język,
rasa, wzrost, kolor włosów, kształt twarzy itd. I stąd pewnie ten przypływ
agresji słownej, posądzenia o niecne zamiary, reinterpretacja (na własną
korzyść) podstawowej idei niesionej przez owe bilbordy i hasła na nich
umieszczone.
W Polsce opresja wiary katolickiej (i wszystkiego co z tym formalnie i nie formalnie się wiąże) jest tym dokuczliwsza, że instytucja religijna będąca
emanacją tej wiary jest wszechobecna. Kościół rzymski nad Wisłą jest dziś — jak ktoś celnie zauważył — jak w PRL-u Polska Zjednoczona Partia
Robotnicza; rząd rządzi, Partia (Kościół) kieruje, sprawuje wszechwładną
(jurydyczną i poza ustrojową) pieczę, inspiruje i nadaje ideowy wyraz. Ta
wszechobecność jest dla osób niewierzących opresyjna, zniewalająca,
napastliwa i poniżająca zarazem. Widać, że środowiska
związane z Kościołem tego nie rozumieją, albo — nie chcą zrozumieć.
To taki — nawet zawoalowany acz wyraźnie widoczny u cytowanego red.
Szostkiewicza (trudno posądzać tego intelektualistę znając jego dorobek o fundamentalizm religijny) czy przywoływanego współpracownika „Tygodnika
Powszechnego" ks. A.Draguły-
katolicko-kościelny, władczy i pański paternalizm. A paternalizm to przecież
najgorszy rodzaj niewoli, bo niewoli intelektualnej, mentalnej, psychologicznej
(I.Berlin).
Mniej subtelni, są twardzi, ortodoksyjni, fanatyczni religianci. Niech
za przykład posłuży blog rzeszowskiego senatora Kazimierza Jaworskiego:
"Reagujemy
na akcje publicznego propagowania ateizmu nie z tego powodu, iż żądamy zamknięcia
ust inaczej myślących. Deklaracja nie zabijam, nie kradnę, nie wierzę budzi
zainteresowania katolika. Zawiera myśl: chcę być dobrym człowiekiem, ale bez
Pana Boga. To paradoks, bo o ile ktoś jest świadom, że natura ludzka jest ułomna,
to wie, że jeśli Pana Boga nie ma, człowiek po prostu nie jest w stanie być
dobry. Za osoby, które znalazły się w paradoksalnej sytuacji poszukiwania
prawdy i dobra bez Boga należy się modlić, co właśnie będziemy czynić 5
października. Tym bardziej, że w polskich realiach chodzi zapewne o osoby
ochrzczone, naszych współbraci w Wierze, którzy z rożnych powodów ją
utracili. Po drugie, jeżeli ta interakcja człowieka i Boga w poszukiwaniu
prawdy i dobra zachodzi, jak wierzymy, społeczność która wygraża Panu Bogu
pięścią deklaracjami, iż poradzi sobie bez Niego, po prostu Pana Boga obraża.
Tu nie Pan Bóg potrzebuje czegoś w tej sprawie od nas. To my jako stworzenie
nie jesteśmy w stanie w miarę normalnie funkcjonować, również w wymiarze
społecznym, bez pomocy Pana Boga. Stąd ekspiacyjny wymiar naszej modlitwy"
[ 3 ].
Odpowiedzieć
Panu Senatorowi (i jemu podobnym) wypada jedynie słowami największego chyba
filozofa-liberała XX wieku: "Zrozumieć
to znaczy wyjaśnić, a wyjaśnić to znaczy uzasadnić. Pojęcie wolności
indywidualnej jest złudzeniem. Im odleglejsi jesteśmy od ideału wszechwiedzy,
tym szersze jest nasze pojęcie własnej wolności i odpowiedzialności"
[ 4 ].
Panu Senatorowi (i jemu podobnym) warto jeszcze przypomnieć, iż funkcja
publiczna na jaką został wybrany w demokratycznych wyborach, w państwie prawa
jest mandatem społecznym i reprezentuje On tam nie tylko swoją (i swych
komilitonów wyznaniowych) denominację religijną. Chyba, że Senat i mandat
traktuje się jako kolejne pole do szerzenia jedynie słusznych jego zdaniem
poglądów religijnych. Czyli — pole misji, nawróceń „Innego", glajchszaltyzacji
umysłów Polaków nie mieszczących się w pojęciu wspólnota itd. Wspólnota
Polaków to wg tej opinii jedynie katolicy ......
A nasz kraj jest przecież pluralistyczny, demokratyczny, konstytucyjnie
zapewniający wolność sumienia. Choć jak widać nie do końca wszyscy to
rozumieją.
Właśnie dlatego warto było dokonać tego coming
outu. Bo jeśli w parlamencie polskim zasiadają osoby o takiej mentalności i znajomości podstawowych zdawało by się zasad demokracji i wolności
obywatelskich to co mówić o gminie? I jeszcze jedno z prezentowanych bilbordów
wynika — tak naprawdę ta dyskusja i oburzenie środowisk religijnych uświadamia
ostatecznie, że różnice między kościołami tzw. „toruńskim" a „łagiewnickim"
są kosmetyczne. Inne opakowania, inne retoryki, inne uzasadnienia — ale
zadania cele i mentalność te same.
Hałas i zamieszanie jakie powstało i nadal trwa wokoło tych bilbordów
jest także tym bardziej ożywcze dla klimatu intelektualnego w naszym kraju, że
pokazuje tę „Inność" w niezwykle plastyczny i współczesny sposób.
Bilbord to bowiem współcześnie reklama, informacja i komunikat zarazem. To
przekaz, anons, transmisja. Jesteśmy tu, tacy sami jak Wy, którzy zawłaszczacie
totalnie przestrzeń publiczną swoimi symbolami, swoimi obrzędami, rytuałami.
Jak Wy, którzy uważacie polskość za tożsame z wiarą religijną jedynie w Waszego boga. Bo jak pisał celnie i plastycznie (zwłaszcza jest to widoczne w opisywanym kontekście) F.Nietzsche "Wiara obdarza niekiedy błogością; błogość z żadnej idee fixe nie
czyni prawdziwej idei; wiara nie przenosi gór; z pewnością wznosi je tam,
gdzie ich dotąd nie było".
Gdy obserwuje się reakcję funkcjonariuszy Kościoła i wiernych katolików
(różnych opcji) na naszą racjonalistyczną i ateistyczną akcję bilbordową,
argumentację stosowaną przy tej okazji oraz częste inwektywy i zarzucanie
autorom złej woli (to najdelikatniejszy zarzut kierowany z ich strony) na myśl
przychodzi tekst Czesława Miłosza Zniewolony umysł. Tam — ukąszenie
dogmatycznego marksizmu, tu — aksjomat i pieczęć Kościoła. Reszta jest
podobna, wręcz analogiczna.
Ze swej strony chciałbym dodać, że nie życzę sobie aby publicznie
ktoś wyrażał chęć modlitw „za mnie" (zwłaszcza osoba publiczna, pełniąca
np. funkcje poselsko-senatorskie) bo podejrzewać mogę, iż ktoś wznosząc
„za mnie coś-tam-coś-tam" do jakiejś irracjonalnej, transcendentnej siły,
uważa mnie za ułomnego, chromego, ślepego i tego
co to jeszcze nie przejrzał na oczy. Czyli nie odkryłem jego prawdy ! Czyli a
priori uważa się mnie za gorszego !
Na takiej
zasadzie nagminnie w Polsce — nawet z ust Wielkich Autorytetów — pada
sformułowanie o „braku łaski wiary" u takich jak my: racjonaliści,
niewierzący, agnostycy, ateiści. I ma to być jakaś forma pobłażliwego
paternalizmu; ot, biedny, słaby, zagubiony osobnik, nie ma łaski wiary, ale
„Bozia jest litościwa i go ..… itd.itd.itd.".
Na koniec warto jeszcze przytoczyć słowa Dietricha Bonhoeffera,
(ewangelickiego pastora zamordowanego przez hitlerowców w obozie
koncentracyjnym we Flossenbuergu w kwietniu 1945) jakże adekwatne do opisywanej
tu sytuacji: "Prawo do potwierdzenia
swej osobowości oznacza prawo do życia".
Te bilbordy są właśnie potwierdzeniem naszego prawa do życia.
Identycznego, jak wszyscy inni Polacy.
Przypisy: [ 1 ] A.Szostkiewicz, Blog: Gra w klasy; Felieton: Nie wierzysz w Boga ? [ 3 ] K.Jaworski, strona internetowa Senatora RP: Kazimierz Jaworski [ 4 ] I.Berlin, Dwie koncepcja wolności, Warszawa 1991, s. 112 « Dotyk rzeczywistości (Publikacja: 15-10-2012 )
Radosław S. CzarneckiDoktor religioznawstwa. Publikował m.in. w "Przeglądzie Religioznawczym", "Res Humanie", "Dziś", ma na koncie ponad 130 publikacji. Wykształcenie - przyroda/geografia, filozofia/religioznawstwo, studium podyplomowe z etyki i religioznawstwa. Wieloletni członek Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Mieszka we Wrocławiu. Liczba tekstów na portalu: 129 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Return Pana Boga | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8429 |
|