Złota myśl Racjonalisty: "Mnie Bóg, w życiu moim, nigdy nie był potrzebny - od najwcześniejszego dzieciństwa, ani przez pięć minut - byłem zawsze samowystarczalny."
Ostatnio podejmowane są rozmaite akcje, mające na celu
ukazanie Polakom, że istniejemy w przestrzeni publicznej i nie zgadzamy się na
jej klerykalizację, która odbywa się na szeroką skalę. Polskie
Stowarzyszenie Racjonalistów współuczestniczy w wielu tych działaniach lub
jest ich inicjatorem.
Cóż z tego, skoro na przykład Dni Świeckości, a wcześniej
Marsz Ateistów i Agnostyków zostały najmocniej zaatakowane nie przez klerykałów
spod znaku Terlikowskiego i ojca Rydzyka, ale przez innych ateistów? W prasie
pojawiały się artykuły typu „Ja nie maszeruję", wokół działaczy
PSR zaangażowanych w Dni Świeckości i MAIA natychmiast pojawiły się osoby
uważające marsze na rzecz świeckości i ateistów za „brutalny, chamski
ateizm", za „ateizm ludyczny, który nie przystoi" etc. Wielu
ateistów dokładało wszelkich starań aby utrudnić możliwość zaistnienia
ateizmu w formie demonstracji na ulicach Krakowa. I choć cała impreza miała
charakter ogólnopolski i była całkiem dobrze reklamowana, MAIA nigdy nie
przyciągnęła więcej niż 500 osób z całej Polski, choć wielu ateistów
uważa, iż dane mówiące o 5% osób niewierzących w Polsce są w dużej
mierze zaniżone. Cóż — 5% wszystkich Polaków to około dwa miliony ludzi.
500 osób z dwóch milionów to 0,025%!
Tymczasem jak wynika z podanych przez Andrzeja Bogusławskiego
na forum Racjonalisty danych, mit o niskiej aktywności katolików w Polsce jest
tylko pogłoską mającą krzepić serca polskich ateistów, którym nie chce się
walczyć o swoje. Oto okazuje się, że od 5% do 7% polskich katolików to
ludzie, których wiara nie ogranicza się tylko do samej deklaracji katolicyzmu i uczestnictwa w mszach. Należą oni do różnych organizacji typu Opus Dei,
Legion Chrystusa, Ruch Odnowy w Duchu Świętym, etc. To zaskakujące, że
przekraczająca 90% Polaków większość katolików jest znacznie bardziej
aktywna od dyskryminowanej mniejszości ateistów. „Znacznie" to
eufemizm — katolicy są setki razy bardziej aktywni od nas według wartości
bezwzględnych.
Ateistyczna akcja bilbordowa tworzona przez FWOR we współpracy z PSR to pierwszy tego typu projekt w Polsce. Ateistyczne bilbordy pokazują
skrajną bigoterię i nietolerancję polskich katolików, ale też mają na celu
pokrzepienie serc ateistów. Ludzie z różnych miast mają dzięki nim szansę
zobaczyć, iż nie są sami. To pokazanie im, że gdzieś indziej działają ich
koleżanki i koledzy ma ogromną wartość, zważywszy na znikomą, wręcz
komiczną aktywność naszego środowiska (0,025% to maksymalna ilość w różnych
akcjach). Do akcji fundowania bilbordów włączyło się kilka setek osób. Ku
naszemu zaskoczeniu, wraz z umieszczeniem bilbordów w wielu miastach poza
Lublinem nie nastąpiła intensyfikacja datków na bilbordy, ale wręcz
przeciwnie. Te 0,02% aktywnych ateistów zareagowało dość szybko, po czym
nastała cisza w datkach, które płyną teraz skąpą stróżką. Nie ma
znaczenia, że teraz bilbordy widać nie tylko w Lublinie, ale w innych polskich
miastach.
Obok obojętności ponad 99,98% ateistów, pojawiły się
oczywiście głosy niezadowolenia. Na mój wywiad z osobą, która dała na akcję
bilbordową 3/4 swojej pensji odpowiedziało wielu zawistników. Lider i do
niedawna prezes pewnej organizacji, której logo pojawiły się również na
bilbordach, umieścił artykuł na swojej stronie, aby wyśmiewać i krytykować
tego najhojniejszego fundatora i to, że został on obdarzony przez innych zasłużonym
uznaniem. Wielu ateistów tak się obraziło na hasła zamieszczone na
bilbordach, że wolało je raczej krytykować wraz z Terlikowskim i Rydzykiem,
niż choć pozwolić działać tym, co działają. Kiedy doszło do tego, że
oddział wrocławski PSR postanowił się spotkać dwukrotnie pod bilbordami,
natychmiast pojawiły się złośliwe i agresywne komentarze niektórych ateistów, a większość (znów ponad 99,98%) zachowała całkowitą obojętność. Tylko
niektórzy tłumaczyli się strachem przez prześladowaniem w pracy z uwagi na
ujawnienie własnego ateizmu.
I tak dzieje się nieustannie. Czasem mam wrażenie, że
największymi wrogami ateizmu w Polsce są niektórzy ateiści, a nie ludzie
pokroju Terlikowskiego, Nowaka, czy Rydzyka. Wielu z nas woli wytykać
organizatorom jakiejś akcji nie dopasowanie się do ich prywatnych gustów, niż
działać razem. Niemal nikt nie dba o to, aby za krytyką szła chęć działania — „mam lepszy pomysł od was, znaczy się — będę go realizował"...
Być może część ateistów w Polsce to po prostu ludzie
aspołeczni. Gdyby w Polsce dominował ateizm, byliby wtedy oni zaangażowani w działalność „głęboko wierzących" grup religijnych, aby móc z pozycji mniejszości patrzeć krytycznie na resztę społeczeństwa. Takich aspołeczników,
którzy tylko przypadkiem są ateistami, drażni każda forma zorganizowanego
działania i każda grupa osób, która takie działania koordynuje. Mamy tu
zatem do czynienia raczej z anarchistami, a nie z ateistami. Albo raczej
ultraanarchistami, bowiem prawdziwi anarchiści potrafią się całkiem nieźle
zorganizować do podejmowania różnych działań i z tego co wiem, szanują
tych wśród siebie, którzy wkładają wiele pracy w realizację wspólnych celów i projektów. Prawdziwi anarchiści są też sceptyczni wobec zjawisk z codziennego życie, są anarchistami wobec kultury mieszczańskiej. Aspołeczni
pseudoateiści są anarchistami w wygodnym, bezpiecznym stylu — ograniczają się
do krytykowania innych, sami, ukrywając czasem swoje poglądy, żeniąc się w kościołach, śląc ochrzczone uprzednio dzieci na religię, orzą swoją pańszczyznę
aż wióry lecą.
Wielu bardziej normalnych ateistów uważa z kolei, iż
ateizm to za mało, aby łączyć ludzi we wspólnym działaniu. Nie zgadzam się z tym. Uważam, że jednym z największych zagrożeń we współczesnym świecie
jest wiara religijna. Ona coraz mniej przystaje do tego, co wiemy o rzeczywistości i rodzi coraz większe napięcia. Dzięki temu, że wciąż 90% ludzi na
planecie Ziemia wierzy religijnie, możliwe jest nadejście nowego średniowiecza i kolaps cywilizacyjny. Zatem bycie ateistą i działanie wspólnie z ateistami
ma być może dużo większe znaczenie, niż bycie lewicowcem, liberałem,
ekologiem, lekarzem bez granic etc.
Sytuacja w Europie sprawia, że wielu z nas ma wrażenie, iż
laicyzacja społeczeństwa „dzieje się sama" i głupotą jest wspierać
ten naturalny proces własnym działaniem. Moim zdaniem warto działać również
dla przyspieszenia laicyzacji. A czy laicyzacja dzieje się sama? Wiele wskazuje na to, że stare formy
religijności są po prostu wypieranie przez nowe. Na miejsce chrześcijaństwa
wkraczają religijne inspiracje wschodnie, new age i parapsychologia. Nie
wygrywa racjonalne myślenie, które propagować mogą jedynie racjonalni ateiści.
Nie wykluczone, że na bazie różnych neohinduizmów, neobuddyzmów, new age i wiary w postaci z serialów i filmów wykluje się w świecie zachodnim nowa
religia. I nie będzie ona wcale lepsza i bardziej tolerancyjna od tej starej.
Zdecydowanie laickość „nie dzieje się sama"...
Ateiści, działajmy zatem razem! Nie krytykujmy tych z nas, którzy pomimo irracjonalnej obojętności naszego środowiska podejmują
działania. Jeśli umiemy działać jeszcze lepiej od nich — to pokażmy, że to
nie jest tylko teoria. Własne teorie, snute w miękkim fotelu, wydają się
oczywiście najgenialniejsze na świecie. Wielu z nas zna lepsze hasła od tych,
które są na bilbordach ateistycznych. Wielu z nas w miękkim fotelu zaprosiło
już dawno do siebie Dawkinsa i Harrisa. Wielu wie lepiej i nie waha się ostro
krytykować tych, którzy działają. Wielu wie, że trzeba zmienić edukację
ale wiesza psy na tych, którzy rzeczywiście starają się ją poprawić.
Prawdziwa wiedza o zmianach przychodzi dopiera z działaniem.
Wtedy nagle okazuje się, że ci co działają nie są wcale aż tacy głupi.
Wtedy nagle znika krytyka i pojawia się szacunek. Tak — wstanie z fotela
sprawia, że przyjemne samozadowolenie pęka jak balon bufona. Jeśli chcemy rzeczywiście żyć w społeczeństwie, w którym
słychać nasz głos i gdzie politycy liczą się nie tylko z tym czy innym
biskupem, musimy wstać z foteli. Musimy porzucić bezwartościową krytykę, za
którą nie idą żadne działania.
Na resztę moich rozważań zapraszam jak zwykle do filmiku z cyklu „Bezbożna pogadanka":
Prezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. Historyk sztuki, poeta i muzyk, nieco samozwańczy indolog, muzykolog i orientalista. Publikuje w gazetach „Akant”, „Duniya” etc., współtworzy portal studiów indyjskich Hanuman, jest zaangażowany w organizowanie takich wydarzeń, jak Dni Indyjskie we Wrocławiu.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.