W latach
XX, w Europie, przelotnie zapanował celowo nonsensowny styl artystyczny, zwany
dadaizmem. Zaangażowani w niego twórcy robili wszystko, aby zaszokować
odbiorcę i pokazać mu coś, co można by nazwać „sztuką niemyślenia".
Czołowym arcydziełem dadaizmu, z cyklu tzw. "ready
mades" była "Fontanna"
Marcela Duchampa , którą był zwykły pisuar wystawiony w sali muzealnej.
Niestety,
okazało się, że dadaiści mylili się w dwójnasób. Po pierwsze, ich sztuka
wcale nie była aż tak niedorzeczna, jak chcieliby wierzyć. Na przykład
poezja Paula Eluarda zawierała w sobie całkiem istotne i ciekawe treści, co
odnosi się też do wielu dzieł Duchampa. Po drugie zaś i najważniejsze,
„sztuka niemyślenia" miała się całkiem dobrze bez nich i to już
od bardzo dawna.
Nie da
się bowiem ukryć faktu, że już co najmniej od dwustu lat wielu wykształconych
ludzi ignoruje odkrycia nauki, aby nadal wierzyć w cuda zapisane w religijnych
księgach powstałych przed tysiącleciami. Mamy profesorów i doktorów nauk ścisłych i przyrodniczych, którzy mimo zajmowania się rozwojem wiedzy o świecie w XXI
wieku, nadal wierzą w historie o ukrzyżowanym bogu, jego matce — dziewicy, czy
nawet w cud „tańczącego słońca" w Lourdes itp. itd. Przy tym
fenomenie "Fontanna"
Duchampa wydaje się dziełem wtórnym i zgoła mało odkrywczym. Sztuka
niemyślenia jest znacznie bardziej powszechna i intuicyjna, niż wydawało się
to kiedykolwiek poczciwym dadaistom.
Dadaizm
był protestem przeciwko ideologiom, które doprowadziły do wybuchu Pierwszej
Wojny Światowej. Co jednak ciekawe, nawet po Drugiej Wojnie Światowej,
cywilizacja Zachodnia nie wyrzekła się najważniejszej ideologii, związanej z istniejącą już od 2000 powszechną religią chrześcijańską. Inspiracje
chrześcijańskie, stanowiące jedną z podstaw ludobójczego antysemityzmu
Hitlera, nie przestały obowiązywać. Inne ideologie, takie jak na przykład
niemiecki idealizm, odrzucono. Wymagało to ogromnej dozy sztuki niemyślenia.
Podobnie zresztą jak uznanie przez chrześcijan autorów Starego Testamentu za
„wcielone diabły" i stałe urządzanie im pogromów. Nic nie szkodziło
przy tym, że w kościołach śpiewano psalmy głoszące chwałę ludu Izraela.
Religijna
sztuka niemyślenia pozwala też elitom uznawać wyższość własnej religii
nad innymi, „zmyślonymi". O ile ofiara z chomika na ołtarzu dawnych
bogów w Peru jest dla owych elit śmiesznym barbarzyństwem, a dla osób wrażliwszych
czymś okrutnym, o tyle ofiary z ludzi i ze zwierząt zawarte w Biblii nie psują
pobożności wykształconych Amerykanów i Europejczyków w XXI wieku. Katolikom
nie przeszkadza nawet fakt, iż na każdej mszy dokonują aktu kanibalizmu,
bowiem ich wiara głosi, iż Hostia staje się rzeczywistym ciałem Jezusa. O to, że to ciało jest rzeczywiste wiele w historii Europy wojowano, torturowano i palono na stosach. Niejeden też Żyd zginął oskarżony o to
iż „dręczył Hostię". Mimo
to mamy dziś profesorów i doktorów, którzy bez mrugnięcia okiem bronią
„wartości katolickich", w które wierzą.
Wielu
współczesnych humanistów to z kolei postmoderniści, dla których każda
narracja kulturowa ma ogromną wartość. Pisząc swoje prace na laptopach bronią
wszelkich wierzeń, uważając, iż racjonalni moderniści nie mają prawa
szantażować ich „dogmatem rzeczywistości". Ci wirtuozi sztuki niemyślenia
uważają, iż świat jest kwestią względną, znacznie zaś istotniejsze są
plemienne, bądź kościelne bajania na temat rzeczywistości, powtarzane od wieków
przez pokolenia bezmyśłnych ludzi . Wprawdzie sztuka niemyślenia
nie doprowadziłaby do laptopów, samolotów i bezpiecznego świata, w którym
można parać się postmodernizmem, ale być może zwykła wdzięczność nie
jest dostatecznie atrakcyjną narracją kulturową.
Aby
doprowadzić codzienny dadaizm do iście epickich rozmiarów, w wielu rozwiniętych
krajach świata istnieją prawa o obrazie „uczuć religijnych". Sztuka
niemyślenia jest dzięki nim chroniona, niczym prawdziwy społeczny i kulturowy
skarb. Jakakolwiek krytyka wobec uznawanych za największy sens życia
religijnych baśni może być ukarana. W wielu rozwiniętych państwach dzieci
muszą obowiązkowo uczęszczać na zajęcia ze sztuki niemyślenia, zwane
lekcjami religii. Piszę to wszakże bez złośliwości — w końcu każda
religia podkreśla, że wiara jest ważniejsza od rozumu. Skoro zatem
stwierdzam, że na religii w szkole uczy się niemyślenia, osoba religijna
powinna potraktować tę moją spontaniczną refleksję teologiczną z uznaniem.
Wiara
jest oczywiście piękna tylko wtedy, kiedy wiąże się z tradycją i odpowiednio wzniosłymi obietnicami wiecznej egzystencji i bycia ponad żałosną
kurtyną świata. Ludzie wierzący piszą słowo „Człowiek" z wielkiej litery, bo są przekonani, iż cała reszta rzeczywistości to tylko
kurtyna w teatrze zbawienia, tudzież reinkarnacji. Im większe obietnice, tym
większa wiara. Oczywiście sztuka niemyślenia ucina nieco łeb wyobraźni i największą obietnicą staje się dla wszystkich wieczne życie w niekreślonym,
ale z pewnością bardzo miłym miejscem.
Obietnica
stanowi zapewne klucz do zrozumienia dlaczego również liczni profesorowie i doktorzy uprawiają namiętnie sztukę niemyślenia. Tylko nie analizując faktów i własnych intencji można zachować nadzieję na obietnice zapisane w naiwnych, religijnych księgach. Jeśli zaś ktoś nie może uspokoić swoich
zdrowo sceptycznych myśli, musi narkotyzować swój umysł teologią, lub
modniejszym obecnie postmodernizmem. Wtedy łatwo stwierdzamy, iż
„wszystko może się zdarzyć, czyli Jezus".
Aby
pisuar wystawiony przez Duchampa stał się przełomową dla dziejów sztuki
europejskiej fontanną, trzeba mu było muzeum i licznych zwiedzających. Gdyby
Duchamp trzymał swoją "Fontannę"
na strychu, mógłby ją nazywać dowolnie, ale i tak by się nic nie stało.
Wirtuozom sztuki niemyślenia też potrzebna jest publiczność. Dlatego spora
część elit cywilizacji Zachodniej napędza maszynę wiary jeszcze w XXI
wieku. Nawet jeśli mamy kraj, gdzie większość ludzi deklaruje się jako
niewierzący, elity bywają w nim tak chrześcijańskie, że nie powstydziłyby
się ich czasy kontrreformacji. Weźmy choćby Estonię — jedną z największych
artystycznych wizytówek tego laickiego kraju jest ultrachrześcijański
kompozytor Ervo Pӓrt.
Co
ciekawe, sztuka niemyślenia jest tak porywająca dzięki temu, że uprawia ją
spora część nieco schizofrenicznych elit, iż nie brak ateistów, którzy mówią o „pięknie wiary", „braku łaski" i nie ma niczego, obok
czego chodziliby tak bardzo na palcach, jak wiara religijna. Sztuki niemyślenia
ich zdaniem nie wypada atakować, wyśmiewać, „poniżać", bo
„ludzie tego potrzebują", „bo to tradycja", „bo trzeba
być tolerancyjnym". Oczywiście, że trzeba być tolerancyjnym, ale
tolerancja nie powinna polegać na podziwianiu sztuki niemyślenia, zwłaszcza,
gdy ta odbywa się na państwowych uniwersytetach, za pieniądze podatników i służy
przekazywaniu tych, lub innych "Fontann"
zwykłym ludziom. Może nie żyjemy w epoce autorytetów, ale jednak specjaliści w swoich dziedzinach dla osób chcących się czegoś dowiedzieć stanowią
istotny punkt odniesienia. Jeśli ów punkt odniesienia kreowany jest przez
wirtuozów niemyślenia, wiedzie on na manowce.
Zanim
zaproszę Was wszystkich do kolejnego filmiku z cyklu „Bezbożna
pogadanka" chciałbym zaznaczyć, iż nie chciałem w moim powyższym eseju
podważać pozycji artystycznej Duchampa. On bywał robił to celowo i raczej
nie twierdził, że wie coś więcej, niż daje nam rzeczywistość. A teraz
film, w dwóch częściach:
Prezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. Historyk sztuki, poeta i muzyk, nieco samozwańczy indolog, muzykolog i orientalista. Publikuje w gazetach „Akant”, „Duniya” etc., współtworzy portal studiów indyjskich Hanuman, jest zaangażowany w organizowanie takich wydarzeń, jak Dni Indyjskie we Wrocławiu.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.