|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Organizacja i władza » Watykan i papiestwo
Dymisja Benedykta XVI Autor tekstu: Radosław S. Czarnecki
Świeccy
wrogo odnoszą się do duchownych.
Z
pewnością potwierdzają to nasze czasy.
encyklika
„Clerici laicos", papież Bonifacy VIII (1294-1303)
Decyzja o ustąpieniu podjęta przez Benedykta XVI wywołała konsternację i zaskoczenie w świecie mediów, specjalistów-watykanologów, duchowieństwa,
wiernych — tak przedstawiają tę sytuację polskie media. Uderza po raz któryś z rzędu serwilizm, nieautentyczność komentarzy, nie-obiektywizm i „chciejstwo" komentujących ten fakt dziennikarzy i publicystów. Większość
wskazuje na wymiar personalny i moralny decyzji Benedykta — mało kto (nawet
duchowni polscy, których uważa sie w mainstreamowych mediach za „Pytie" — zwłaszcza w sferze religii i to nie tylko katolickiej) mówi o wydźwięku
religijnym, dogmatycznym eklezjalno-jurydycznym i politycznym tej deklaracji.
Serwilistyczni — jak zawsze w tych sprawach — polscy komentatorzy od
razu poczęli porównywać dymisję Benedykta, niespotykaną w dziejach
papiestwa od 700 lat, do podobnego czynu Celestyna V (1294). Nikt jednak nie
rozważa kontekstu i sytuacji Kościoła katolickiego w obu wspomnianych
przypadkach. Nikt nie wskazuje na polityczny (Watykan był, jest i będzie
jednym z centrów gdzie zbiegają się interesy wielu światowych graczy
politycznych), a także prawny
format tej decyzji. Prawny — w świetle obowiązujących od Vaticanum I procedur, ich jurydyczno-teologicznych uzasadnień oraz
przyjętych zwyczajów (co w strukturze hierarchicznego i niezwykle
konserwatywnego Kościoła jest nie bez znaczenia).
Katarzyna Guczalska w tekście pt
„Co oznacza abdykacja
papieża ?"
zwraca właśnie w sposób refleksyjny i racjonalny na strony
teologiczno-filozoficzne, jak również na wymiar religijny, decyzji Benedykta
XVI. Podkreśla — i to jest też
istotny rys tego materiału — ważkość negacji (po raz kolejny) tzw.
sukcesji apostolskiej papieży.
Ponieważ od ponad 700 lat nie było takiego precedensu, aby urzędujący
Następca św. Piotra, biskup Rzymu, dobrowolnie ustępował z zajmowanego
stanowiska większość komentatorów właśnie w tym fakcie widzi fenomen
„decyzji Benedykta", bezrefleksyjnie porównując oba te wydarzenia. Nic
bardziej mylnego. W końcu XIII
wieku kiedy to podobne zdarzenie miało miejsce (uczynił tak po niespełna
dziewięciomiesięcznym pontyfikacie Celestyn V w 1294 r.) sytuacja była jednak
diametralnie różna i nie sposób czynić porównań w stanowiskach Celestyna V i Benedykta XVI
(jedynie w warstwie symbolicznej i religijno-eschatologicznej można widzieć
jakieś przesłanki dla takiej paraboli).
Piotr z Murone (Celestyn V), mąż święty — jak go określali współcześni,
eremita do którego podążały pielgrzymki wiernych, żyjący w rozpadlinach i jaskiniach Abruzzów, został wybrany na papieża przez kardynałów
zgromadzonych na konklawe w Perugii po dwuletnich targach, jako "odnowiciel i nadzieja" Kościoła. Piotr (Celestyn V został błogosławiony przez
Klemensa V już w 1313) uosabiał wiarę w odmianę stylu i modelu
funkcjonowania Kościoła: był żywą reklamą i egzemplifikacją potężnego
ruchu mendykancko-jałmużniczego (tak wpływowego w społeczności schyłkowego
Średniowiecza). 80-letni starzec siłą wciągnięty w kulisy polityki światowej
zrzekł się urzędu przerażony i zgorszony przepychem, luksusami, zbytkownym
życiem hierarchii, wszechobecną symonią i nepotyzmem, kulisami wielkiej
polityki. Pozostający w tradycji radykalnych spirytuałów franciszkańskich — walczących z Kościołem jako wydatną częścią władzy feudalnej (w tych
dążeniach zbiegały się idee Joachima z Fiore, rewolucyjny anarchizm dający
początek działalności Cola di Rienzi, idee Marsyliusza z Padwy czy Piotra de
Olivii, opozycja wobec Rzymu zbiegła pod opiekę króla Ludwika Bawarskiego) — Celestyn nie był przygotowany, ani nie mógł być utożsamiany, z formami i modelem funkcjonowania ówczesnego Kościoła, którego był częścią
(irracjonalnym, idealistycznym, nie rzeczywistym — ale ważkim fragmentem tej
struktury). Jego następca (i osobisty sekretarz) Benedykt Gaetani panujący
jako Bonifacy VIII dał się poznać jako zdecydowany Namiestnik Piotrowy.
Egzemplifikacja tamtych czasów i dążeń kleru. Stał się też reformatorem
Kościoła, ale zdążającym ze swoją wizją reformy w zupełnie innym
kierunku niźli zamierzał Celestyn i jego zwolennicy Kościoła ubogiego,
prostego, mendykanci różnych opcji, spirytuałowie franciszkańscy, bracia
„wolnego ducha", wędrowni kaznodzieje. Bonifacy jest po dziś dzień
uosobieniem schyłkowego Średniowiecza, kopią papieży — absolutnych władców
Europy (kopią tragiczną i nieudaną). Chciał zatrzymać czas, cofnąć Stary
Kontynent do epoki kiedy to papieże decydowali o losach Europy i świata, gdy
rzucali klątwy, zdejmowali z tronów królów i cesarzy, obdarzali łaską lud i decydowali o losach państw. I zderzył się dramatycznie z podobną osobowością, podobnym człowiekiem pod
względem spojrzenia na kulisy i formy sprawowania władzy — królem Francji
Filipem IV Pięknym.
Nadzieje i żądania ubogiego stylu sprawowania posługi kapłańskiej,
przybliżenia katolicyzmu prostemu ludowi (coś na kształt pojęcia współczesnego
„Ludu Bożego") było na tyle powszechne co niezwykle pożądane. Krytyka
bogatego, wyalienowanego od potrzeb wiernych duchowieństwa, pogrążonego w skandalach (różnego typu) i dążącego do władania życiem doczesnym wspólnoty
wiernych Kościoła były wówczas równie powszechne jak .… dziś. I to są
jawne, widoczne gołym okiem analogie tych dwóch sytuacji, choć dzieli je
ponad siedem wieków historii. O nich jednak polscy komentatorzy nie wspominają.
Nie wspominają, gdyż efektem konfliktu na linii Celestyn — Bonifacy
był zupełny upadek Kościoła, sprowadzenie papieża rzymskiego do roli podwładnego
króla Francji, skrajny nepotyzm i symonia, zupełny upadek moralności i znaczenia kleru oraz super-merkantylizacja działalności kurii papieskiej,
hierarchii kościelnej oraz duchowieństwa. Próby Bonifacego powrotu do czasów
Grzegorza VII, Aleksandra III czy Innocentego III — czyli papieży — herosów
historii chrześcijaństwa — były nieudane (bo inne być nie mogły). Uzurpatorski,
dyktatorski, autorytarny styl sprawowania urzędu rzymskiego biskupa przez następcę
ustępującego Celestyna (dokumenty — powszechnie znane jako panowanie
„miecza duchowego" nad światem-
Bonifacego VIII takie jak Clerici
laicos -1296, Ausculta
filii -1301 i najsłynniejszego jakim jest bulla Unam sanctam — 1302) to wypisz wymaluj nieśmiałe, bo i czasy są
inne, wizje bądź próby odzyskiwania władzy przez
konserwatywno-tradycjonalistyczne skrzydło w katolickiej hierarchii
reprezentowane właśnie przez Benedykta XVI i jego poprzednika, Jana Pawła II.
To wszystko spowodowało zupełny upadek autorytetu papiestwa.
Należy wspomnieć, że w wyniku tych „zawirowań" papieże przenieśli
się na dekady do Avignonu (niewolę awignońska rozpoczyna pontyfikat Klemensa
V — 1305-1314, a kończy — Urbana V w 1367). Tu widać także pewną dozę
podobieństwa w przedstawianych sytuacjach — z oczywistą perspektywą
historyczną, społeczną, kulturową: widomy kryzys Kościoła — zwłaszcza w wymiarze moralnym, upadek autorytetu, merkantylizacja religii i fasadowość
obrządków, wzrost poziomu dewocji, bezrefleksyjność kultu.
Benedykt XVI będzie więc zapamiętany w dziejach Kościoła, chrześcijaństwa
i .… Świata, właśnie z tego tytułu: pozostanie w pamięci jako ten papież,
który dobrowolnie ustąpił z zajmowanego stanowiska. Ze względu na stan
zdrowia. Choć można (i na pewno będą trwały na ten temat dyskusje) w tej
kwestii polemizować z rozpowszechnianymi oficjalnie
uzasadnieniami. Nie ważne jest dziś jego dorobek — oceniany przeważnie
krytycznie jako, iż Benedykt zdaniem wielu komentatorów, teologów i hierarchów
(m.in. zmarły w 2012 r. arcybiskup Mediolanu kard. Carlo Maria Martini) miał
cofnąć Kościół w swym konserwatyzmie i przywiązaniu do tradycji o dalszy
etap (kontynuując w tym względzie proces zapoczątkowany przez Jana Pawła
II). Najlepiej ów stan oddają słowa jego przyjaciela i współpracownika z okresu tworzenia teologicznego periodyku „Concilium" (okres tuż po Vaticanum
II) teologa szwajcarskiego, znanego dysydenta kościelnego i krytyka
doktryny dzisiejszego Kościoła Hansa
Kuenga: "… Ten
krok jest z wielu powodów zrozumiały. Mam nadzieję, że Ratzinger nie będzie
miał wpływu na wybór następcy. Za swego pontyfikatu powołał tylu
konserwatywnych kardynałów, iż nie ma pośród nich osoby, która byłaby w stanie wyciągnąć Kościół z kryzysu".
I tu dochodzimy do problemów jakie stwarza ta sytuacja. Problemów -
dla katolicyzmu i Kościoła (o których najmniej się mówi, a w naszym mocno
klerykalnym kraju — w ogóle). Mimo zapewnień wielu hierarchów kurialnych i samego Benedykta, że Kościół jest przygotowany na sytuację gdy urzędujący
Papież składa urząd który piastuje sytuacja nie jest do końca wyjaśniona:
pozostaje bowiem przy życiu nawet w odosobnieniu (co Józef Ratzinger
zapowiada) a prawo kanoniczne (Vaticanum
I) jest tu nieubłagane: "Romani
Pontifici definitiones esse ex sese irreformabiles non autem ex consensus
Ecclesiae" *. Żyjący papież-emeryt (nawet w klauzurowym klasztorze,
nawet milczący i jakby nie-były w przestrzeni publicznej) w dobie globalnych
mediów i wszechobecnego newsa będzie
zawsze traktowany jako swoiste alter ego
oficjalnie urzędującego Namiestnika św. Piotra. No i te funkcjonujące,
stale, przepotężne lobbies wśród
hierarchów i urzędników kurialnych .… Czy one w tej materii nie będą
wykorzystywały, tej wygodnej dla zakulisowych gier i nieformalnych nacisków,
owej sytuacji?
Ta decyzja również świadczy o zmianie jakościowej — drobnej ale
zawsze — jaka mimo wszystko następuje w mentalności i zachowaniach najwyższych
hierarchów kościelnych episkopatu światowego. To drobny, choć kosmetyczny
według mnie, krok ku demokratyzacji stosunków wewnątrz kościelnych. „Duch
świata" (za Heglem) i „znaki czasu" (to za Janem XXIII) jednak powoli,
powoli też wchodzą na watykańskie pokoje. To moim zdaniem drobny promyczek w tej otchłani i synonimie konserwatyzmu, zasklepienia i bezruchu. Chce się
zapytać: kiedy demokratyzacja i nieśmiałe choćby otwarcie na
rzeczywistość „zawitają" do
polskiego Kościoła?
Trzeba jeszcze na koniec tych rozważań dodać przy okazji komentarzy
dotyczących decyzji Benedykta XVI, iż jego osobowość i zainteresowania -
bliższe ciszy bibliotek i uniwersyteckiej atmosfery niźli scenie i tłumom
widzów, szumowi medialnemu oraz celebryctwu (o co ocierał się na pewno
aktorsko usposobiony Jan Paweł II) — od początku nie korespondowały z rolą
jaką papiestwu narzucił jego poprzednik. Benedykt był typem introwertyka,
spokojnego urzędnika i administratywisty (dlatego doskonale sprawdzał się w roli szefa Kongregacji Doktryny Wiary).
Ustąpienie Benedykta z urzędu jest więc doniosłą decyzją, jej
znaczenie oceni się dopiero po latach, ale nie w tej perspektywie jak ją chcą
widzieć rodzimi komentatorzy znad Wisły.
*- Definicje
papieża rzymskiego są same z siebie niezmienne, a nie wypływają ze zgody Kościoła.
(Jest to kanon I Soboru Watykańskiego zapewniający papieżowi dożywotnią — i pośmiertną także — prawdziwość i nieomylność jego wypowiedzi, decyzji,
komentarzy oraz napisanych przezeń dokumentów).
« Watykan i papiestwo (Publikacja: 18-02-2013 )
Radosław S. CzarneckiDoktor religioznawstwa. Publikował m.in. w "Przeglądzie Religioznawczym", "Res Humanie", "Dziś", ma na koncie ponad 130 publikacji. Wykształcenie - przyroda/geografia, filozofia/religioznawstwo, studium podyplomowe z etyki i religioznawstwa. Wieloletni członek Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Mieszka we Wrocławiu. Liczba tekstów na portalu: 129 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Return Pana Boga | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8757 |
|