|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Społeczeństwo » Socjologia
James Burnham i upadek Zachodu Autor tekstu: Jarosław Balinka
Gustaw
Herling-Grudziński w rozmowie z Włodzimierzem Boleckim o lekturze „Innego
świata" powiedział, że gdy po raz pierwszy jego książka ukazała się na zachodzie
pewien angielski recenzent napisał, że nie wiadomo czy można uwierzyć jej
autorowi bowiem Polacy słyną z tego, że bardzo nie lubią Rosjan. Pisarz, były
więzień Gułagu, powiedział, że już wtedy zdał sobie sprawę, że tak długo jak o zbrodniach komunizmu nie napisze Rosjanin tak długo zachodnia inteligencja w to
nie uwierzy. Po kilkudziesięciu latach jego oczekiwanie i nadzieja przybrały
dokładnie taki tok jaki sobie wyobrażał. Sołżenicyn nie napisał niczego o czym
wcześniej nie powiedziałby Gustaw Herling-Grudziński, ale to właśnie jego
książka stała się katalizatorem innego spojrzenia na ZSRR.
George Orwell w wielu swoich komentarzach na temat kondycji zachodniej inteligencji
przypominał czytelnikowi o przepełnionych naiwnością uwagach bardzo znanego
pisarza H.G. Wellsa, który kpił z Hitlera i snuł wizję pokojowej Europy bez
granic w której ludzie będą równi i szczęśliwi. Orwell wiedział co mówił bo jako
uczestnik wojny domowej w Hiszpanii miał okazję poznać ideologię komunizmu na
tyle blisko, że bezpośrednie jej oblicze bardzo istotnie wpłynęło na jego dalszą
twórczość. Nie wierzył, tak jak wielu intelektualistów zachodnich, w kłamstwa
Sowietów o budowie państwa klasy robotniczej, gdzie walczy się z wyzyskiem i niesprawiedliwością. Wkrótce porzucił dawne przekonania i jak pisał w jednym ze
swoich artykułów „dokładnie wiem w którym miejscu się znalazłem (..) każda
linijka mojej poważnej pracy napisana począwszy od roku 1936 była, bezpośrednio
bądź pośrednio, wymierzona w totalitaryzm i stanowiła jednocześnie obronę sensu
socjaldemokracji, tak jak ja to zrozumiałem". Orwell w odróżnieniu od
ortodoksyjnych marksistów wymagał od socjalizmu jednej rzeczy, która w dobie
wojny była dla niego fundamentalną — by dzięki tej wierze człowiek był w stanie
zwalczyć tyranię. Sądząc po niektórych komentarzach i Wells po pewnym czasie
stracił część dawnej sympatii jaką darzył ZSRR, ale jednak cały czas z sympatią
skłaniał się ku mistyce lepszego świata, który już do końca kariery pisarskiej
opisywał w swoich książkach.
Kiedyś pewien
katolicki duchowny napisał, że o ile dawniej pisarze kreśląc wizję utopii
wyrażali autentyczne marzenia ludzkości o lepszym świecie, o tyle w XX wieku
zaczęto się poważnie zastanawiać co zrobić, aby ludzkość uratować przed
rzeczywistym wcieleniem w życie utopii. Bo czy tak naprawdę chcemy żyć w świecie, w którym niczym się od siebie nie różnimy, o nic nie wykłócamy, czy nie
wychwalamy piękna jednego nad brzydotę drugiego ?
Przypominam
ten urywek historii bo myślę, że warto zwrócić uwagę na tych, którzy kiedyś
bronili intelektualnej podstawy popularnego wówczas w polityce socjalizmu i towarzyszącej tej ideologii budowy ZSRR, ale byli jednocześnie na tyle dobrymi
obserwatorami, że zrozumieli swój błąd i przeszli na drugą stronę. Ilu takich
wojowników o prawdę zna historia ? Ilu zna polski czytelnik ? Myślę, że sylwetkę
jeszcze jednego takiego wojownika warto przypomnieć, bo polski czytelnik zapewne
zapomniał, albo i nigdy nie słyszał o Jamesie Burnhamie.
James Burnham
urodził się w Stanach Zjednoczonych w roku 1905 jako syn późniejszego magnata
kolejowego. Wychował się w domu chrześcijańskim inajmłodsze lata edukacji
spędził w małej szkole katolickiej, w której uzyskując najlepsze oceny i dobre
wyniki sportowe był wyróżniającym się uczniem. W roku 1920 trafił do prestiżowej
szkoły Princeton, którą ukończył z wyróżnieniem. Oczytany w łacinie, historii i zainteresowany literaturą postanowił kontynuować naukę w Oxfordzie na wydziale
literatury. Tam poznał angielskiego duchownego Martina D'Arcy, który wykładał
filozofię średniowieczną i zainteresował młodego studenta teologią. Pomimo
swoich religijnych korzeni, Burnham wkrótce porzucił katolicyzm i wystąpił z Kościoła. Edukację ukończył w roku 1929 ze stopniem licencjata, który cztery
lata później na wniosek dziekana wydziału podniesiono do tytułu magistra.
Przygodę z edukacją kontynuował już jako wykładowca na wydziale filozofii na New
York University.
Jak pisze
Kevin Smat w „How Great the Triumph" („Wielki sukces") poważny flirt Burnhama z ideologią komunistyczną zdaje się mieć początek w roku 1932, kiedy to napisał
pozytywną recenzję książki Trockiego „Historia rosyjskiej rewolucji". Drugim
ważnym wydarzeniem w tym kontekście była podróż Burnhama po USA, w której po raz
pierwszy zetknął się z biedą klasy robotniczej oraz biedą bezrobotnych, co
interpretował wówczas jako zaczątki „walki klasowej". Krytykował politykę
„Nowego Ładu" za próbę przywrócenia porządku kapitalistycznego oraz zarzucał
Roosveltowi dążenie do uczynienia z Ameryki państwa faszystowskiego. Upatrywał w socjalizmie nadziei na poprawę gospodarczą i dlatego próbował znaleźć miejsce w szeregach różnych partii oraz ugrupowań komunistycznych w USA. Burnham wkrótce
stał się ważną postacią w środowisku amerykańskich komunistów.
Pierwsze
wątpliwości pojawiły się u Burnhama w roku 1936, kiedy to zaczął kwestionować
przekonanie jakoby Związek Radziecki rzeczywiście był państwem robotników.
Jednak nie zdecydował się jeszcze wtedy publicznie skrytykować Trockiego.
Dopiero w roku 1939 po inwazji ZSRR na Polskę i Finlandię, którą Trocki
wytłumaczył „koniecznością dziejową", James Burnham zerwał wszelkie kontakty z trockizmem i od tego momentu zaczęła się jego walka z wszelkimi totalitaryzmami.
Ostatecznie po ostrym sporze z Trockim wraz z Maxem Shachtmanem i innymi
członkami frakcji wewnątrz opozycyjnej został wyrzucony z Socjalistycznej Partii
Robotniczej.
Świat po raz
pierwszy usłyszał o Burnhamie w roku 1941 kiedy to opublikował on głośną książkę
„Rewolucja menadżerska". Autor głosił w niej tezę nadchodzącej rewolucji, która
doprowadzi do nastania globalnej politycznej ery super-państw, które stłamszą
dawne mniejsze państwa narodowe i skupią wokół siebie większość władzy.
Wymieniał tutaj trzy regiony świata umiejscowione wokół najbardziej
uprzemysłowionych centrów w Europie, Azji oraz Ameryce. Nowe organizmy
polityczne nie będą jednak kapitalistyczne ani socjalistyczne, jak i nie będzie w nich panowała demokracja, tak jak ją rozumiano jeszcze na początku ubiegłego
wieku. Doprowadzi to epokę suwerennych państw do ostatecznego końca. Wyłoni się
zupełnie nowa klasa panujących, tzw. menadżerów, którzy nie będą właścicielami
środków produkcji, ale będą nadzorować oraz kontrolować ich użytkowanie. Klasa
menadżerów ma się rekrutować z biurokratów, żołnierzy, finansistów, inżynierów.
Menadżerowie, a nie kapitaliści, będą nowym kołem zamachowym korporacji.
Menadżerom nie będzie zależało na dalszym utrzymywaniu kapitalistycznych
stosunków produkcji — będą woleli scentralizować gospodarkę i zwiększyć nad nią
kontrolę rządu. Jak komentuje Kevin Smat: „nie było zatem niczym dziwnym, że
wkrótce menadżerowie znaleźli się na stanowiskach kierowniczych na szczeblach
władzy państwowej, forsując przekonanie, że tylko wzmożona kontrola państwowa
może sprostać nadchodzącym problemom świata". Podobnie jak w Średniowieczu
władza feudalna załamała się pod naporem kapitalizmu, tak i społeczeństwo
kapitalistyczne musiało teraz ustąpić miejsca nowej formie organizacji
polityczno-społecznej.
Zarówno
amerykański „New Deal", niemiecki nazizm i sowiecki komunizm mimo różnic
ideologicznych tak naprawdę szły w ostateczności jednym nurtem: „Nowy Ład to nie
jest stalinizm ani nazizm. To nawet nie jest ich amerykański odpowiednik (...)
Jednakże żaden obserwator będący sympatykiem bądź wrogiem tej polityki nie może
zaprzeczyć, że Nowy Ład od strony ekonomicznej, politycznej, społecznej oraz
ideologicznej jest różny od kapitalizmu i w istocie podąża w tym samym kierunku
co nazizm i stalinizm." Menadżerowie chcą dążyć to stworzenia jednego globalnego
państwa, jednakże problemy organizacyjne w zarządzaniu takim tworem oraz różnice
etniczne i kulturowe poszczególnych regionów zdają się być przeszkodą, której na
dzisiaj nie da się pokonać. Jak już regiony super-państw okrzepną, to walczyć
będą między sobą o panowanie nad mniejszym regionami. Jednak super-państwa będą
na tyle silne, że żadna ze stron nie zdoła podbić przeciwnej i walka ograniczy
się do panowania nad pozostałymi pomniejszymi regionami globu, które to będą
przechodziły z rąk do rąk.
Apokaliptyczne prognozy Burnhama można lepiej zrozumieć po przeczytaniu kolejnej
jego książki z 1943 roku „Machiavelliści: obrońcy wolności". Dlaczego autor
wyszedł z założenia, że makiawelizm pomoże nam lepiej zrozumieć świat ?
Odpowiedź znajdziemy w jednym z listów Machiavellego w którym pisze: „nie jest
moim zamiarem zalecanie takiego rządu, czy takich ludzi, jacy są tam dla świata
opisani, tym mniej uczenie jak pognębiać poczciwych ludzi. Jeżeli byłem zbyt
dokładny w opisaniu tych potworów w pełnych ich zarysach i barwach, to w nadziei, że przez to ludzkość będzie ich znać lepiej aby ich unikać". W ocenie
Burnhama prawdziwa polityka nie jest odzwierciedleniem ideałów jakimi politycy
mamią swoich wyborców, a skupia się wyłącznie na walce o władzę. W końcu naród
tak naprawdę nigdy nie sprawuje władzy. Nawet z demokracji można uczynić pseudo
demokrację w której faktyczną władzę sprawują nieliczni. Działa tutaj „żelazne
prawo oligarchii". Demokracja rozumiana jako suwerenność ludu w opinii Burnhama
nie jest możliwa do zrealizowania i to nie tylko z powodu manipulowania emocjami
wyborców. Wiek XX będzie w okresem, w którym elity wykorzystają naiwność
towarzyszącą w ideały tego systemu i rozciągną swoją władzę dalej czyniąc z niej
dyktaturę.
W swojej
ostatniej książce „Suicide of the West" („Samobójstwo świata zachodniego"),
która nie doczekała się polskiego przekładu, Burnham wciąż podtrzymywał swoje
obawy o przyszłość cywilizacji zachodniej. Zasadniczą tezę budował na
przekonaniu, że cywilizacja zachodu od początków XX wieku zaczęła ulegać
gwałtownemu kurczeniu się. Dostrzegał to w ideologii bolszewickiej i Związku
Radzieckim, który połykał kraje Europy Wschodniej jeden po drugim. Te same
tendencje zauważył w procesie dekolonizacji oraz rosnących nastrojach
antyzachodnich w częściach Azji oraz na kontynencie afrykańskim. Te straty Burnham określał jako świadczące o „wielkim historycznym zwrocie". Oskarżał
zwolenników nowoczesnego liberalizmu amerykańskiego o naiwność i zarzucał im
nieumiejętność korzystania z sił jakie drzemią w Stanach Zjednoczonych i uleganie tyranii tego świata. Kwestionował sens dekolonizacji bowiem nie zawsze
nowo powstałe państwa Trzeciego Świata gwarantowały te wolności, o których
zachód w istocie mówił. Zwracał uwagę na hipokryzję w działaniach władz, które
decydowały się potępiać reżymy prawicowe, ale nigdy nie czyniły tego samego w stosunku do reżymów lewicowych. Skąd w świecie zachodnim te podwójne standardy?
Zdaniem Burnhama ideolodzy Zachodu po części widzieli w tyranii lewicowej to, w co oni sami wierzyli. Łączyła ich w istocie wiara w sekularyzm, egalitaryzm oraz
wiara w to, że człowiek jest z natury dobry i powinien żyć w systemie, gdzie
panuje gospodarka redystrybucyjna.
Daniel Kelly w książce poświęconej biografii Jamesa Burnhama napisał, że niewiele brakowało a „Rewolucja menadżerska" nigdy by się nie ukazała, a sama kariera pisarska mogła
potoczyć się zupełnie inaczej: „Gdy Burnham zaczął szukać wydawcy tuzin domów
wydawniczych odrzuciło jego ofertę. Lewis Corey, Max Nomad, Knopf i Vanguard, po
zapoznaniu się z manuskryptem nawet zarzucili Burnhamowi plagiat. Wątpiąc że
kiedykolwiek uda mu się wydać książkę gotów był wyrzucić manuskrypt do kosza na
śmieci. Na ratunek przyszedł jego dawny przyjaciel Hook, który zaproponował
własnego wydawcę Richarda Fleminga. Fleming wątpił w sukces wydawniczy, nie
licząc na sprzedaż więcej aniżeli 1000 egzemplarzy". Książka okazała się wielkim
sukcesem i znalazła się wśródnajchętniej kupowanych pozycji oraz została
przetłumaczona na wiele języków.
James Burnham
odegrał wielką intelektualną rolę w zwalczaniu tyranii. Dlaczego więc nie jest
powszechnie znany? Myślę, że wiele mówiącej odpowiedzi na to pytanie udzielił
Samuel T. Francis: „ruch prawicowy miał już von Misesa, Hayeka, Kendalla,
Meyera, Weavera, Straussa, Voegelina". Francis dalej dodaje, że tak naprawdę
Burnham nigdy nie starał się być prawicowym komentatorem. Burnham był mniej
konserwatywny od nowoczesnych kontrrewolucjonistów; polityczną myśl czerpał z takich europejskich myślicieli jak Mosca, Pareto, Michels, Sorel. W efekcie
posiadając już tak wypracowany warsztat analityczny posługiwał się brutalnie
szczerymi opisami władzy, ideologii i ludzkiej głupoty, która nie zawsze
dotyczyła wyłącznie lewicy. Zasadniczo był persona non grata w obu obozach.
Czy Burnham
może nas czegoś nauczyć o dzisiejszym świecie? Myślę, że przestroga tego
filozofa polityki przed umierającym potencjałem władzy cywilizacji zachodniej
akurat w dobie problemów demograficznych, zamachów terrorystycznych i rosnącego
europejskiego antysemityzmu bardzo dokładnie wpasowuje się w kontekst aktualnych
wydarzeń. Trudno również odmówić mu racji co do śmierci kapitalizmu i rozwiania
ideałów socjalistycznych, w miejsce czego pojawili się wszędobylscy urzędnicy,
biurokraci i inni zarządcy, których głównym zadaniem, jest kontrola i nadzór.
Nie raz przecież słyszeliśmy o gigantycznych subwencjach dla korporacji
finansowych, które poprzez nieudolne zarządzanie powinny de facto zbankrutować,
ale za wstawiennictwem władzy funkcjonują nadal. Natomiast pracownikom upadłych
korporacji niebotyczne odszkodowania zapewniły „miękkie lądowanie".
« Socjologia (Publikacja: 03-02-2011 )
Jarosław Balinka Ukończył filologię angielską na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza oraz na Uniwersytecie Wrocławskim. Pracuje jako nauczyciel. Interesuje się literaturą, socjologią, historią liberalizmu, marksizmu i Stanów Zjednoczonych. | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 882 |
|