|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Felietony i eseje » Felietony, bieżące komentarze
Ataków na Oświecenie ciąg dalszy Autor tekstu: Radosław S. Czarnecki
W
wolności najcenniejsza jest
świadomość.
prof.
dr hab. Tadeusz
Kotarbiński
W dn. 25.03.2013 na Uniwersytecie Wrocławskim (Instytut Fizyki
Teoretycznej — Wydział Fizyki i Astronomii), odbyła się publiczna debata (z
inicjatywy kierownictwa tegoż instytutu) zatytułowana „W co wierzy fizyk
?". Moderatorem dysputy panelistów i dyskusji jaka
się po niej wywiązała był prof. dr hab. Robert Olkiewicz zaś
aktorami panelu — o. dr Maciej Zięba (OP), były prowincjał dominikanów w Polsce, fizyk (z wykształcenia) i teolog oraz prof. dr hab. Jan Sobczyk (znany
naukowiec o międzynarodowym autorytecie).
Spotkanie, przy nadzwyczajnej frekwencji (co świadczy o zainteresowaniu
jakie budzi owa problematyka zarówno ze strony studentów jak i postronnych słuchaczy),
trwało ponad 2 godziny. Obaj paneliści (co w przypadku dominikanina nie dziwi) to
zdeklarowane osoby wierzące. Prof.
dr hab. Jan Sobczyk jednak w trakcie wstępnej dyskusji deklarujący się jako
osoba wierząca, podkreślił, iż jego przekonania religijne nie mają
zbytniego wpływu — z tytułu charakteru profesji i zainteresowań: fizyk
teoretyczny — na przedmiot i wyniki badań naukowych. Można jednak zauważyć,
że w zasadzie panel ograniczył się do wzajemnych uzupełnień
subiektywnych religijnych mniemań i sądów, bo kontrowersji w tej
mierze być nie mogło; obaj dyskutanci to osoby o analogicznym światopoglądzie i takiej samej perspektywie spojrzenia na rolę i miejsce religii w dzisiejszej
przestrzeni publicznej (czyli i w nauce). Wypaczyło to sens debaty i rzuciło
się cieniem na zasady uniwersyteckie tego typu dyskusji . Można odnieść wrażenie, że w założeniu
nie miał być to spór światopoglądowo-naukowy lecz potwierdzenie
teistycznego sposobu interpretacji rzeczywistości oraz mocno zakorzenionego w nauce Kościoła rzymskiego jego ewangelizacyjno-inkulturacyjnego sposobu
funkcjonowania.
Podczas zadawania pytań z sali na ten właśnie aspekt zwrócił uwagę
Przewodniczący PSR-u Jacek Tabisz. Odpowiedź jaka padła w tej mierze była
wymijająca i pobieżna, podkreślająca "prywatność i wzajemne, osobiste relacje dyskutujących", a nie
determinizm miejsca spotkania i akademicki charakter dyskusji.
Na sali zasiadło też szacowne grono akademików, pracowników naukowych
Uniwersytetu. Z ich strony nie było zbyt wielu pytań czy głosów w dyskusji.
Mocne stanowisko, będące w zdecydowanej opozycji do prezentowanych
teistycznych poglądów panelistów (i większości uczestników późniejszej
dyskusji), zajął prof. dr hab. Jerzy Lukierski ("chwała
Bogu, że jestem ateistą" ), wybitny fizyk i członek PAN. On właśnie
podczas jednego z wystąpień podał prywatne quasi-socjologiczne wyniki swoich
badań wśród fizyków PAN: na 34 osoby poddane tej próbie 17 nie wierzy w cuda jako sprzeczne z podstawowymi zasadami nowoczesnej fizyki, 14 osób jest
przeciwnego zdania, reszta — nie umie się na ten temat wypowiedzieć. Jest to
znamienny rys świadomości naukowców; tu — fizyków, czego przedmiotem był
m.in. ów panel dyskusyjny.
Warto o tym wspomnieć, gdyż z grona akademików zgromadzonych w pierwszych rzędach Sali im. Jana Rzewuskiego padło podczas dyskusji pytanie — prośba do o. Macieja Zięby, aby cokolwiek wspomnieć przy okazji „wiary
fizyków" o "cudach związanych z osobą
św. Faustyny". Już zabrakło czasu na te rozważania ......
Ale nie to ma stanowić tę garść refleksji po owym panelu. Skupię się
głównie na fragmencie wystąpień dominikanina , który mimo tradycji św.
Tomasza z Akwinu (również członka zakonu kaznodziejskiego) rozdzielającej w zasadzie naukę i wiarę religijną, główną winą za ów skandal obarczył Oświecenie i wyprowadzony z niego bezpośrednio — scjentyzm. Pomijając, iż Akwinata
dokonał jedynie transpozycji myśli Arystotelesa w tej mierze, zupełnie błędnym
(i tendencyjnym) jest stwierdzenie o negatywnej roli Oświecenia w "poszufladkowaniu"
nauki i oddzielenia jej od "pierwiastka duchowego, para-naukowego, ezoteryczno-mistycznego".
Zdaniem o. Zięby Kościół i jego tradycja — czego egzemplifikacją
mają być właśnie idee tomizmu — świadczą stale o kompatybilności rozumu i wiary religijnej, ich uzupełnianiu się i służbie prawdzie. A to właśnie oświeceniowa
tradycja dokonująca ostrego rozdziału — słusznego i uzasadnionego (nie
tylko z racji historycznych doświadczeń, ale i z tytułu zakresu niezależnego,
obiektywnego poznania) — jest rudymentem nowoczesnej nauki, postępu i rozwoju
ludzkości.
Pytania w tej mierze zadane przez Jacka Tabisza, jak i „szefową"
wrocławskiego oddziału PSR Kaję Bryx nie znalazły jednoznacznej i pełnej
odpowiedzi. Zarówno dominikanin jak i prof. Jan Sobczyk przemknęli się po
temacie, pokazując jedynie negatywne — ich zdaniem — efekty takiego rozdziału
religii i nauki. Jedynym argumentem, jaki moim zdaniem jest godny zapamiętania z tych odpowiedzi — to pojęcie miłości (co zdecydowanie podkreślał
zakonnik w swych wszystkich wystąpieniach). Używanie jednak tego pojęcia w wymiarze zupełnie niekoherentnymi
nie mającym absolutnie wymiernej wartości w jakości badań naukowych,
poznania oraz ich efektów, jak to czyni w swej nauce Kościoła ma wymiar jak
najbardziej transcendentny i w zamiarze nie jest miłością wynikającą z ludzkiej potrzeby uczucia do ziemskiej rzeczywistości, ale jest relacją
uczuciową na linii człowiek- Bóg / Bóg — człowiek. Czyli jest to wymiar
wertykalny, podczas gdy nauce jest potrzebny wymiar horyzontalny miłości.
Wertykalny wymiar miłości to zakamuflowana, przetransponowana -
podobnie jak uczynił to Akwinata z naukami Arystotelesa — do współczesnej
narracji, postfeudalna struktura próbująca podporządkować wszelkie doczesne
działania człowieka teistycznej wizji świata (i tym samym — Kościoła, który
jawi się jako "mistyczne ciało Chrystusa"', czyli boga).
Autor piszący te refleksje postawił
dominikaninowi pod koniec debaty dylemat, jaki kłóci się jawnie z tezą o "nieustannej i historycznie uwarunkowanej" symbiozie nauki i religii. Jak wiadomo w tradycji katolicyzmu niezwykle mocnym, prężnym i szeroko rozpowszechnionym -
także doktrynalnie i praktycznie — był (i jest nadal) trend wynikający ze słów
Tertuliana, wczesnochrześcijańskiego apologety chrystianizmu (żyjącego na
przełomie II/III w n.e.) stwierdzających, że "wierzę,
ponieważ to absurd" (credo,
quia absurdum). Naprawdę trudno w tej sentencji, oddającej clou
relacji znacznej części Kościoła do nauki (szerzej patrząc — do towarzyszącej
mu realnie rzeczywistości), znaleźć ziarna szacunku, powagi czy sympatii.
Tradycja Tertuliana utożsamia
pogardę dla dorobku Antyku, co również
wiąże się ze spuścizną nauk epoki starożytnej.
Wraz z nauką Tertulian potępiał umysł ludzki, który ją stworzył.
Na całą naturę ludzką miał zresztą pogląd ujemny
(to w jakimś sensie jest egzemplifikacja modnego wówczas manicheizmu): odmawiał
człowiekowi wszelkich wyższych zdolności, tak samo zdolności czynienia dobra
jak poznawania prawdy, zostawiając mu jedynie zdolności niższe, cielesne i zmysłowe. Jego umysłowość kazała mu się przeciwstawić spekulatywnej
fantazji epoki hellenistycznej i czasów Pax
Romana, która nie znając granic w przypisywaniu władz i zdolności umysłowi
ludzkiemu przeczyła sama w sobie naukom chrześcijaństwa. Tertulian to
podglebie i punkt wyjścia dla myśli św. Augustyna i całej spuścizny
augustynizmu.
O. Zięba nie odpowiedział na to pytanie — powiem więcej: było ono
dla niego zaskoczeniem i dlatego nie znalazł zadowalającej na nie odpowiedzi.
Burzyło ono bowiem całą strukturę dyskusji i udowodnienie określonych założeń.
Wiedza historyczno-poznawcza nie jest bowiem tożsama z ideologicznie podyktowaną
misją szerzenia wiary i udowadnianie tez nie do udowodnienia.
Zresztą jak stwierdził w 1965 znakomity teolog katolicki Karl Rahner
"Kościół rzymsko-katolicki jest Kościołem
który często przeszłość gloryfikuje, a na teraźniejszość — ponieważ
nie on ją kształtował — patrzy niechętnie i potępia ją zbyt łatwo"
(O możliwości wiary dzisiaj, s.
31-32). Oświecenie (zwłaszcza to francuskie, bardziej ateistyczne niźli
deistyczny wariant anglosaski), jako ten okres w historii Zachodu, którego umysłowość i podstawowe idee nie poddały się absolutnie władzy Rzymu, a były nawet wobec
niego wrogimi i krytycznymi, egzemplifikuje w zupełności wydźwięk sensacji
Rahnera.
Oświecenie, które dało podwaliny pod strukturę i charakter
dzisiejszej nauki jest przez przedstawicieli tej nauki w naszym kraju dogłębnie i niezwykle wielopłaszczyznowo atakowane, krytykowane, obarczane zbrodniczymi
oraz błędnymi faktami z historii Zachodu i świata. Nic bardziej mylnego.
Takie ujęcie tego zasadniczego sporu światopoglądowego przez środowiska
klerykalne i religianckie ma na celu kompromitację i deprecjację tej epoki w naszej kulturze, która wyrwała człowieka z dekad niemowlęctwa i spowodowała,
że rozpoczął on podróż w dojrzewanie i dorosłość, wyzwalając się
ewolucyjnie po drodze z przesądów, guseł, magii ograniczających oraz pętających
jego poznanie.
Zasadniczy dysonans między doktryną Kościoła rzymskiego i nowożytną
przestrzenią naukową przebiega właśnie w zakreśleniu
relacji poznania: czy ma być ona wertykalna czy horyzontalna. Czy ma
biec po linii człowiek — człowiek (i tym samym dążyć do czynienia życia
ludzkiego bardziej ludzkim) czy ma być to relacja wertykalna, jak w feudalizmie, realizowana według zasady: Pan — wasal, Absolut — poddany, Bóg — jego doczesne odbicie czyli osoba ludzka (a w takiej sytuacji wszystko jest
czynione "na chwałę Pana").
Oddział wrocławski PSR, licznie obecny na tym spotkaniu, dał wyraz
kilkoma wystąpieniami, iż głos tej części społeczeństwa, opowiadającej
się za obroną dorobku Oświecenia i racjonalizmu (najszerzej pojętego) jest
faktem i nie da się go zakrzyczeć czy zagłaskać quasi-uczonymi wersetami "o
miłości". Brakuje tylko naszemu ruchowi Autorytetów, takich jak np.
prof. Jerzy Lukierski. Jego zasadnicze wystąpienie — na początku debaty
prowadzonej z udziałem audytorium — zdecydowanie odebrało ochotę niektórym
co bardziej zapalczywym dyskutantom do podnoszenia swoich religianckich i klerykalnych sui generis wywodów.
Refleksje te traktuję jako zachętę dla członków i sympatyków
Naszego Ruchu do brania czynnego udziału w tego typu spotkaniach, debatach i dyskusjach. I starać się bronić — na początku — przede wszystkim spuścizny
Oświecenia. Bo tu leżą sens i rudymenty naszego istnienia.
PS: Dwie
uwagi na kanwie tego spotkania:
1/
Aberracją jest fakt, że próba
obrony „racjonalizmu" przed „uzurpacją ze strony tzw. Racjonalistów"
wypłynąć ma z pozycji osoby wykształconej — matematyk z wykształcenia -
która doznała iluminacji wiary i jest obecnie ortodoksyjnie wierzącym
katolikiem (co świadczy o zupełnym pomieszaniu pojęć w polskiej przestrzeni
publicznej i naukowej). Taki głos padł z sali podczas dyskusji. To właśnie z braku autentycznego zakresu sporu w tej
dyspucie — wertykalizm vs
horyzontalizm — postępuje i wzbiera w naszych elitach rozmydlenie
oraz zaciemnienie tego ważkiego problemu.
2/
Ostatnie badania socjologiczne wykazują, że na 2100 członków amerykańskiej Nacional Academy of Science (w tym: ponad 380 z zagranicy, a ponad
200 to laureaci Nagrody Nobla z różnych dziedzin) za wierzących uznaje się
…… 7 % przynależnych do tego szacownego gremium.
« Felietony, bieżące komentarze (Publikacja: 29-03-2013 )
Radosław S. CzarneckiDoktor religioznawstwa. Publikował m.in. w "Przeglądzie Religioznawczym", "Res Humanie", "Dziś", ma na koncie ponad 130 publikacji. Wykształcenie - przyroda/geografia, filozofia/religioznawstwo, studium podyplomowe z etyki i religioznawstwa. Wieloletni członek Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Mieszka we Wrocławiu. Liczba tekstów na portalu: 129 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Return Pana Boga | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8864 |
|