Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.444.999 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 700 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Im więcej mamy czasu na wykonanie jakiejś pracy, tym więcej czasu nam ona zabiera."
 Nauka » Pseudonauka, paranauka

Współczesna, polska medycyna [1]
Autor tekstu:

Kilka lat temu ruch Nowej Ery przeszmuglował do naszego życia (i zdrowia) nową, holistyczną jakość „leczniczą". Otóż, rozporządzeniem ministerialnym, lista zawodów uzupełniona została m.in. o bioenergoterapeutów i innych znawców energii nieznanych nauce. Co więcej, określono dokładne procedury postępowania. Niektóre z tych procedur, zezwalają np. na "stosowanie metod bioenergoterapeutycznych na odległość". (Pisałem tu już o tym wcześniej, obecnie przedstawiam wersję uzupełnioną o nowe materiały.)

Była to dla mnie ważna informacja, gdyż takie właśnie zdolności bioterapeutyczne zaobserwowałem u siebie. Otóż, energia (prana) zawarta w moim podstawnym węźle energetycznym (czakra czerwona) zlokalizowanym — przepraszam — poniżej kości krzyżowej (rycina powyżej), co pewien czas odwraca swój moment pędu i zmienia się w lecznicze biopole, które ma cechy fizyczne wiatru słonecznego (Patrz rycina poniżej).

Ze względu na to, że w pobliżu Ziemi średnia prędkość wiatru słonecznego może dochodzić do ok. 900 km na sekundę, jestem w stanie, niemal w czasie rzeczywistym, pomóc każdemu choremu w Polsce. Obecnie, niestety, mam kłopot. Mój meridian (kanał energetyczny) został zaczopowany w czakrze splotu słonecznego przez homeopatyczne granulki cukrowe. Muszę, zatem czekać, aż eksperci Izby Rzemieślniczej udrożnią go, by prana bez przeszkód mogła zasilić czakrę podstawną. Wcześniej energia chi musi przejść przez potrójny ogrzewacz, w którym jest poddawana procesom dynamizacji i potencjacji, które dostosowują częstotliwość drgań moich wiatrów (H2S) do wibracji Kosmosu, co umożliwia przekazywanie leczniczych własności mojego biopola.

HISTORII NIECO

Warto wspomnieć, że prace nad wprowadzeniem holistycznego paradygmatu w medycynie rozpoczęto już w 1997 roku. Wtedy to, przy Ministerstwie Zdrowia i Opieki Społecznej powołano Radę Szamanów (ksywka: "Rada ds. Niekonwencjonalnych Metod Terapii").

Zainteresowani mogli przeczytać w dokumentach ministerstwa, że Rada to: "....organ inicjujący, doradczy i opiniodawczy w zakresie niekonwencjonalnych metod terapii, przy czym pod tym pojęciem należy rozumieć działania prozdrowotne towarzyszące od lat medycynie akademickiej, obejmujące homeopatię, akupunkturę, bioenergoterapię" itp. Przewodniczący organu deklarował, że "Rada stoi na gruncie naukowym medycyny cywilizacji europejskiej". Uznał, więc za istotne "wkroczenie państwa w uprawianie niekonwencjonalnych metod terapii poprzez przyjęcie rozwiązania w drodze ustawy". Wg założeń projektu tej ustawy kandydat na bioenergoterapeutę powinien zdobyć w Izbie Rzemieślniczej odpowiednie wykształcenie (na poziomie czeladnika lub mistrza), po czym "zdać egzamin", którego "zakres będzie ustawowo określony". Dopiero wtedy będzie mógł zarejestrować działalność gospodarczą i rozpocząć uzdrawianie chorych.

Wiadomo, że głównym narzędziem pracy bioenergoterapeuty jest jego „biopole", którym (cytuję serwis urzędów pracy): "udrażnia kanały energii, określa zakłócenia w punktach biologicznie aktywnych, harmonizuje aurę oraz zasila strefy bioenergetycznych niedoborów". Dlatego, jak sądzę, weryfikacja rodzaju, siły i zakresu działania biopola powinna być głównym elementem egzaminu kandydata na bioenergoterapeutę. Miałem, więc nadzieję, że Ministerstwo Pracy i Ministerstwo Zdrowia już dawno, we współpracy z odpowiednimi placówkami badawczo-rozwojowymi rozwiązało problem konstrukcji biopolometru , czyli urządzenia do pomiaru podstawowych cech fizycznych biopola i że obecnie dysponujemy aparatem, który umożliwia precyzyjną ocenę skuteczności działania energii biologicznej terapeuty.

SKOK W PRZYSZŁOŚĆ

Ku mojej satysfakcji, aparat taki powstał. Wprawdzie nie w ośrodku akademickim, nie w laboratorium badawczym, nie w Państwowej Akademii Nauk, nie w w CERN-ie, lecz w Instytucie Sumero-Cyfrologii Wiedzy XXII wieku zlokalizowanym we wsi Budzyń.

Jak widać, myśl ludzka działa bez ograniczeń czasowych (22 wiek) i przestrzennych (Dolna Mezopotamia). W każdym razie takie cechy wykazuje mózg jednego ze znanych sumerologów, który jest także ekspertem diagnostyki, mistrzem bioenergoterapii oraz interpretatorem systemów pomiarowych sfery termicznej (BRT) i VEGA testu na poziomie psychosomatycznym.

Ten Pan, kontynuując 265-letnie (sic !) pomiary potencjałów biopola organizmu ludzkiego skonstruował i opatentował biosferomierz. Miernik ten "w sposób profesjonalny i empiryczny dokładnie pokazuje, kto i czym jako osoba lub istota uduchowiona winna się zajmować bez krzywdy dla innych". Trzeba przyznać, że miał ku temu odpowiednie wykształcenie, bowiem w 2010 roku zdał z wynikiem bardzo dobrym egzamin na mistrza bioenergoterapii przed komisją Izby Rzemieślniczej oraz Małej i Średniej Przedsiębiorczości w Katowicach.

NIEPOKOJE LEKARZA RACJONALISTY

Działalność Instytutu XXII wieku zbliża nas do granic sedlakowego poznania. Jednak dręczy mnie pewien niepokój. Ciągle myślę o tym, czy w biosferomierzu odpowiednio dopracowano sposoby i kryteria oceny leczniczych właściwości biopola energoterapeutów. Bez przerwy chodzi mi po głowie myśl, że konstrukcja biosferomierza nie jest przecież tak prosta, jak konstrukcja cepa. Że może niewłaściwie go skalibrowano, może nie wychwytuje on wszystkich rodzajów energii, może nieprawidłowo sprawdza, czy zbiór możliwych wartości obserwowalnych w widmie punktowym operatora stanowią liczby rzeczywiste?

Obawiam się także, czy przypadkiem w pobliżu miejsca, w którym odbywa się egzamin nie pracuje magnetyczny rezonans jądrowy (MRI) powodujący absorpcję fal elektromagnetycznych, co powoduje zbędne wzbudzenie momentu pędu w jądrach kandydata na bioenergoterapeutę. Może to wypaczyć wyniki egzaminu (np. na czeladnika), gdyż po bardzo krótkiej chwili od absorpcji częstotliwości rezonansowej, spiny jąder ulegają relaksacji do stanu poprzedniego z emisją biopola o zupełnie innej częstotliwości niż lecznicza.

Jeśli myślą Państwo, że przesadzam, to proszę sobie uświadomić, że od sprawności działania tego urządzenia może zależeć ludzkie życie.

KAJAM SIĘ ....

Postępu naukowego wstrzymać się jednak nie da. Dlatego, ze wstydem przypominam sobie, że jeszcze przed 10 laty, w swojej konserwatywnej, kartezjańsko-redukcjonistycznej świadomości lekarskiej, uznałem za żart stwierdzenie zwolenników "całościowego" traktowania pacjenta, że: "choroba pojawia się w wyniku zakłócenia harmonii jednostki z ładem Wszechświata i w swej najgłębszej istocie jest zjawiskiem umysłowym. Jej leczenie musi więc polegać na nadaniu przekazu z poziomu nadprzestrzennego w celu aktywacji medium sprzęgającego najwyższe piętra hierarchicznie zorganizowanego układu nerwowego, co usunie wadliwe sterowanie na jednostkowym poziomie mentacji metabolicznej". („Chore zdrowie Nowej Ery" — Gazeta Lekarska, 2004).

Przyznam także, że nie wierzyłem, iż powszechną przyczyną chorób są zakłócenia holistycznego współbrzmienia jednostki z Wszechświatem i dlatego leczeniem powinni zajmować się głównie energoterapeuci. Oni przecież najlepiej znają sposoby interaktywnego sterowania, jeszcze niezidentyfikowaną, lecz już nazwaną energią molekularno-kosmiczną (qi gong, tai chi, shuyoakai, reiki, joga, feng shui, zen itp.).

Przepraszam, więc, że kpiłem wtedy w żywe oczy z jakże ponadczasowego stwierdzenia holistów , iż "współczesna medycyna jest krótkotrwałą aberracją", zaś "farmakoterapia — formą zmanipulowanej relacji pozawerbalnej" i dlatego "zdrowie przywracać się będzie przede wszystkim drogą autoterapii (samoleczenia) oraz homeopatii, która pobudzi sferę energetyczną pacjenta zgodnie z określonym schematem duchowej wibracji leku".

Na szczęście, Twórca Inteligentnego Projektu uchronił mnie przed trwaniem w złudnych przeświadczeniach o ważkiej, społecznej roli kartezjańskiej medycyny. Dzięki Niemu zrozumiałem, że wprowadzenie holistycznego paradygmatu leczniczego jest głównym elementem reformy ochrony zdrowia, dzięki któremu nareszcie rozwiąże się nierozwiązywalne. I to bez dodrukowywania pieniędzy. Jednym, genialnym posunięciem. Jednym ministerialnym rozporządzeniem. Pomyślmy bowiem jakie miliardowe oszczędności przyniesie wprowadzenie choćby jednego elementu nowego paradygmatu, np. samoleczenia — zamiast stosowanej dotąd, niewiarygodnie kosztownej "zmanipulowanej relacji pozawerbalnej" (farmakoterapii).

OSTRZEGAM

A teraz poważnie — w artykule „Chore zdrowie Nowej Ery" napisałem tak: "Gdy rozpoczynałem studia medyczne wszystko wydawało mi się jeszcze logiczne i poukładane. Nauka była nauką, mistyka — mistyką, leczenie zaś zwalczaniem choroby (w moim przypadku przy stole operacyjnym) a nie odblokowywaniem energetycznych węzłów. I nagle, praktycznie w ciągu dwóch ostatnich dekad, niektóre umysły opętał paradygmat holistyczny. Zaczął się on rozprzestrzeniać nawet w środowiskach naukowych. W medycynie, na szczęście nie jest jeszcze obowiązkowy. Zdążę więc przedstawić swoje zdanie (...)".

Ja zdążyłem, ale, jak to zwykle bywa, nikt nie zareagował. Nikt nie przeczytał książki Marylin Ferguson pt.: „Konspiracja Wodnika" (1980), R.N. Baera W matni New Age" (1996), Punktu zwrotnego Capry i setek innych. Zapewne też nikt nie przypuszczał, że kilku obłąkanych fanów ruchu Nowej Ery zdoła przekonać polskie władze publiczne do realizacji pomysłów, które wykluły się w głowie panteistycznego upiora zrodzonego z sodomistycznego związku Wodnika z Nauką.

Mimo tego, z uporem ostrzegałem ludzi przed absurdami holistycznego paradygmatu. W artykule pt.: „Medycyna naturalna i holistyczna, czyli świeckie uzdrawianie całego człowieka" (Gazeta Lekarska, 2002) cytowałem H.W. Haggarda, którego przemyślenia sprzed ponad 100 lat są obecnie wg mnie ważniejsze od czysto symbolicznej przysięgi Hipokratesa. Studenci medycyny powinni się ich uczyć na pamięć. Oto słowa Haggarda: 

Szacunek dla faktów i uczciwej dedukcji nie są naturalne umysłowi ludzkiemu. Prymitywne instynkty przyciągane są raczej przez emocje i nieopanowaną wyobraźnię. To, co jest groźne dla ducha nauki, dla medycyny i utrzymania postępu cywilizacji to wcale nie masa bezmyślnych ludzi. Niebezpieczeństwo to ludzie inteligentni, odgrywający ważkie role w budowie cywilizacji, ale (...) których prymitywne instynkty nie mogą być stłumione i rozwijają się na taką skalę, że opanowują zdrowe myślenie. Ci ludzie wskrzeszają stare kulty ludów prymitywnych, uzdrawianie wiarą, ale w nowej formie i terminologii....


1 2 Dalej..
 Zobacz komentarze (18)..   


« Pseudonauka, paranauka   (Publikacja: 31-03-2013 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Andrzej Gregosiewicz
Profesor zwyczajny, kierownik Katedry i Kliniki Ortopedii Dziecięcej Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. Od 2001 roku prowadzi walkę z oszustwami leczniczymi typu homeopatii, bioenergoterapii, radiestezji i innymi rodzajami tzw. "medycyny alternatywnej". Opublikował na ten temat ponad 80 artykułów w mediach papierowych i elektronicznych. Jest „ojcem chrzestnym” akcji medialnej przeciwko homeopatii. W 2008 roku, głównie na skutek Jego konsekwentnej działalności publicystycznej oraz wygrania procesu sądowego z Izbą Gospodarczą Farmacja Polska oraz producentami "leków" homeopatycznych, rozpoczęła się szeroka debata publiczna na temat wartości leczniczych tego sposobu terapii. Jest członkiem-założycielem Klubu Sceptyków Polskich. W 2011 roku Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, na wniosek prof. Andrzeja Gregosiewicza, rozpoczął - bezprecedensową w Europie - procedurę wyjaśniającą, czy homeopatyczny koncern Boiron (filia w Polsce) nie prowadzi praktyk niezgodnych ze zbiorowym interesem konsumentów.

 Liczba tekstów na portalu: 26  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Jasnowidzenie czy ciemnomyślenie?
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 8867 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365