|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Państwo i polityka » Państwo wyznaniowe
Uwikłani w demokrację, neoliberalizm, czy neofeudalizm? [1] Autor tekstu: Anna Salman
Zacznę od
tezy, z pozoru kontrowersyjnej — to, że Kościół [ 1 ]
rządzi w Polsce jest w pełni uprawnione, a wszelkie głosy przeciwne są
negowaniem zasad funkcjonowania demokracji.
Przy czym nie chodzi mi bynajmniej o zasadę statystycznej większości,
co wyczerpałoby temat w dwóch zdaniach. Można łatwo wykazać, że w Polsce
mamy do czynienia z ciekawą kombinacją dwóch systemów politycznych, która
umyka jakoś analizom naukowym, być może z powodu swej absurdalności. Po roku 1989
nasz kraj wkroczył (nie po raz pierwszy w historii) na drogę demokratycznych
przemian, co zaowocowało uruchomieniem procedur umożliwiających sprawowanie władzy
przez naród oraz euforią społeczną wynikającą z poczucia sprawstwa. Tym
jednak, którzy odnieśli błędne wrażenie, że to obywatel, czy szerzej -
społeczeństwo jest podmiotem obecnego ustroju, muszę przypomnieć, że
znaczna część tegoż podmiotu funkcjonuje jednocześnie w alternatywnej
rzeczywistości. I nie mam tu na myśli zestawu przekonań dotyczącego sacrum,
potocznie rozumianych, jako wiara. To zagadnienie ciekawe być może dla
psychologów lub psychiatrów. Chodzi mi o rzeczywistość społeczną, czyli
zjawiska obserwowalne — postawy, interakcje oraz struktury społeczne.
Owa alternatywna rzeczywistość, o której wspomniałam, wynika z przynależności ok. 90% społeczeństwa do Kościoła
rzymskokatolickiego. Przy tak zdecydowanej większości nie dziwi, że Polska
jawi się właściwie, jako państwo mono-wyznaniowe, gdzie wzorce i normy
obyczajowe właściwe dla tego kościoła są głównym punktem odniesienia również
dla osób innych wyznań / bezwyznaniowych. Jednocześnie rzadko kto zastanawia
się nad istotą struktury samego kościoła, a jeśli już — nie wiąże jej z dziwacznym (na pozór) funkcjonowaniem rodzimej odmiany demokracji.
Nieporozumienie wynika zapewne z wieloznaczności określenia kościół. W najbardziej potocznym rozumieniu to
po prostu budynek, w którym odprawiane są obrzędy religijne. Drugie, nie
mniej powszechne znaczenie, to ogół duchowieństwa KRK, zwłaszcza najwyższej
(lokalnej) hierarchii. Rzadko jednak, mówiąc o tym akurat kościele myślimy o wspólnocie wiernych, bo też i w małym stopniu uosabia on potoczne wyobrażenie,
czym jest wspólnota.
Kościół
rzymskokatolicki jest strukturą feudalną, zarządzaną w sposób
scentralizowany, przy tym odrębnym
państwem, posiadającym agendy w innych krajach.
Jest to struktura silnie zhierarchizowana — na jej szczycie znajdują się
kapłani, a niższe szczeble zajmują „cywilni" członkowie organizacji, według
statusu społecznego. Najniższe szczeble tej drabiny zajmują kobiety i dzieci,
niezależnie od pozycji społecznej, aczkolwiek kobiety z klas wyższych, zwłaszcza
hojne donatorki, mogły zawsze liczyć na szczególne względy. Niezależnie
jednak od pozycji — formalnej, czy nieformalnej, prawo głosu zawsze należało
tylko do mężczyzn, natomiast prawo wprowadzania / zmiany / interpretacji
doktryny kościelnej tylko do kasty kapłańskiej.
Mimo wielu zmian, jakie przez
blisko 2 tysiące lat następowały w różnych częściach naszego globu,
struktura KRK pozostała niezmienna, co oznacza, że wszystkich
członków Kościoła nadal obowiązuje
powyższa hierarchia. Tak więc, mamy ciekawą kombinację, w której obywatele
państwa demokratycznego są jednocześnie poddanymi papieża — władcy
feudalnej teokracji.
Może to wywoływać pewne wątpliwości
odnośnie lojalności Polaków — katolików wobec własnego kraju. Co prawda
istnieje nikłe (wręcz żadne), prawdopodobieństwo aby doszło do konfliktu
Polska — Watykan. Zdarzały się już jednak w historii najnowszej konflikty
interesów, zwłaszcza w kwestii zwrotu majątków kościelnych. Wówczas
dopiero opinia publiczna konstatowała ze zdumieniem, że „święte prawo własności"
jednej z instytucji w naszym kraju (a faktycznie obcego państwa) stoi wyżej,
niż ochrona praw obywateli, traktowanych niekiedy, jako „wkładka mięsna" w przejmowanych lokalach. Jednak gdy przeanalizujemy zasady działania obu
systemów politycznych, musimy przyznać, że takie podejście jest uzasadnione.
Był czas, gdy sceptycznie podchodziłam do twierdzenia, że Kościół
popiera demokrację. Przemyślawszy zagadnienie muszę przyznać, że jest to
jedyny ustrój, w którym ta instytucja, zrzeszając większość obywateli
danego kraju, może realizować swoje interesy, nawet bez oficjalnych nacisków.
Ostatecznie władze, zarówno na szczeblu centralnym, jak i lokalnym są zobowiązane
do lojalności wobec kościelnych zwierzchników. W tym kontekście nie może
dziwić podnoszona często kwestia serwilizmu osób publicznych, w tym polityków i dziennikarzy. Oni po prostu
prezentują model zachowania (postawę),
ukształtowany w dzieciństwie i utrwalany przez całe życie, przy czym
ideologia, na której bazuje Kościół (religia) stanowi jedynie uzasadnienie
dla tychże zachowań, postrzeganych niekiedy negatywnie nawet przez część
katolików.
Owa postawa ma źródło w wychowaniu, między innymi w uczestnictwie w obrzędach kościelnych, które
stanowią wręcz pokaz wiernopoddańczej uniżoności. Dziecko naśladuje
bezkrytycznie zachowania dorosłych, a wzniosła (pozornie) atmosfera obrzędu
sprawia, że zaczyna utożsamiać kierującego obrzędem nie tylko z najwyższym
autorytetem, ale wręcz z sacrum. Takie przekonanie pozostaje często do końca
życia, stąd można się spotkać z twierdzeniem, że „ksiądz to osoba święta". Z drugiej strony większość katolików nie jest w stanie wyjaśnić, co w ich
religii jest faktycznym sacrum, przez co nie dostrzegają wewnętrznych
sprzeczności samej ideologii, z którą rzekomo tak silnie się utożsamiają.
Feudalna
hierarchia obowiązująca w KRK ma swoje przełożenie na organizację społeczną
całej wspólnoty. Przez wieki status społeczny wiernych znajdował odbicie
kolejności zajmowania miejsc w kościołach — im bliżej ołtarza, tym wyższy.
Jeszcze w latach 70-tych ubiegłego stulecia na wsiach mazowieckich obowiązywała w kościele również segregacja płci. Tego typu „ustawienia" są jednym z przekazów niewerbalnych, wykorzystywanych w procesie socjalizacji — zarówno
pierwotnej, jak i wtórnej.
Pewnie dlatego postawa typowa
dla większości członków KRK to przede wszystkim łatwość w akceptacji hierarchicznej struktury oraz bezkrytyczne posłuszeństwo
wobec „autorytetów" namaszczonych przez osoby ze szczytu tejże hierarchii,
bez względu na ich osobiste osiągnięcia. Przy czym sama struktura, jako
pochodna sił zewnętrznych (i nadprzyrodzonych) jest w zasadzie nienaruszalna, a awans społeczny w jej obrębie może dokonać się tylko dzięki osobom stojącym
wyżej w hierarchii.
Tu warto poświęcić chwilę na refleksję dotyczącą dość
specyficznego zjawiska, którego mechanizmy dokładnie opisał A. Mączek [ 2 ] — klientelizmu. Polega on, ujmując
rzecz w skrócie, na budowaniu zależności społecznych pomiędzy osobą wysoko
postawioną w hierarchii (patronem), a osobą, która dzięki jej poparciu
podnosi / zachowuje swój status społeczny w zamian za bezgraniczną lojalność.
Jest to de facto odmiana korupcji politycznej. Powstaje układ nieformalny, w którym o awansie społecznym decydują nie przyrodzone zdolności bądź nabyte
kompetencje, lecz bezrefleksyjna służalczość, cechująca zazwyczaj jednostki
mierne, pragnące zrobić karierę na skróty.
Klientelizm jest zjawiskiem
wywodzącym się ze starożytnego Rzymu, zaadaptowanym przez Kościół i rozpowszechnionym w Europie w trakcie ekspansji chrześcijaństwa, jako wygodne
narzędzie sprawowania polityki. W Rzeczpospolitej Obojga Narodów, w okresie rządów
oligarchii, przyjął on formę rozdawnictwa urzędów (często były to funkcje
fikcyjne — „tytularne") lub utrzymywania na dworach magnackich tzw.
„rezydentów" — wywodzących się z biedniejszej szlachty, tworzących świtę
patrona i podnoszących jego prestiż. Obie grupy klientów były przydatne
patronom w realizacji ich polityki, w tym podczas głosowań w sejmie i na
sejmikach.
Zjawisko klientelizmu nadal jest najbardziej widoczne w państwach
europejskich z przewagą katolicyzmu, a w Polsce silnie kształtowało
(zniekształcało) stosunki społeczne nawet w okresie PRL, czego dowodem jest
chociażby ukute wówczas powiedzenie „mierny, bierny, ale wierny".
Niestety, forma organizacji społecznej to podstawa funkcjonowania innych
aspektów państwa, w tym gospodarki. Ustrój feudalny zawsze cechowała niska
wydajność, oparta na eksploatacji taniej siły roboczej oraz handlu surowcami.
Zmiana społeczna (realna, nie tylko deklarowana) implikuje zmianę sposobu myślenia, a co za tym idzie przebudowę instytucji społecznych. Analizując ostatnie
kilkaset lat historii naszego kontynentu można zauważyć, że „Europa dwóch
prędkości" była efektem długotrwałej ewolucji społecznej, która
niestety nie stała się naszym udziałem.
Na fali
Reformacji wielu władców europejskich skorzystało z okazji, aby uniezależnić
się politycznie i finansowo (podatki) od Rzymu. Kościoły protestanckie
podporządkowane zostały władzy lokalnej, wspomagając procesy tworzenia tożsamości
narodowej. Istotnym czynnikiem były między innymi obrzędy religijne,
odprawiane w językach narodowych. Tu należy wyjaśnić pewne pojęcie, którym
KRK aż nazbyt często szafuje, nie mające jednak pokrycia w rzeczywistości. Ewangelizacja
to głoszenie ewangelii — raczej
niemożliwe, gdy kapłan recytuje formułki w obcym języku. Obrządek w językach
lokalnych to najnowsza historia KRK, z której zresztą po części już się
wycofał. Dlatego gdy mowa o ewangelizacji, można mieć na uwadze jedynie kościoły
protestanckie oraz, w mniejszym stopniu, prawosławne.
Idea głoszona przez Lutra -
„każdy chrześcijanin musi czytać Biblię" zaowocowała w krajach
protestanckich rozwojem szkolnictwa, dostępnego dla dzieci z wszystkich klas
społecznych. W ciągu kilku pokoleń wykształciły się tzw. społeczeństwa
otwarte — umożliwiające awans jednostki z uwagi na jej
indywidualne cechy, a nie odziedziczony status społeczny. Uruchomiło to
potencjał demograficzny, poprzez wypromowanie jednostek dysponujących większymi
uzdolnieniami, wytrwałością i przedsiębiorczością. Stopniowo tworzyła się
klasa średnia, która stała się bazą dla powstania nowego ustroju -
demokracji oraz gwarantem jej trwałości.
Jednak jedną z głównych cech,
różniących kościoły protestanckie od KRK, jest ich spłaszczona -
egalitarna struktura. Nie znaczy to oczywiście, że nie występuje żadna
hierarchia. Wręcz przeciwnie — do dziś w wielu krajach protestanckich mamy
monarchie konstytucyjne i stan szlachecki. Jednak to klasa średnia jest
poziomem, do którego aspirują ambitniejsze jednostki i nie jest on poza zasięgiem
ich możliwości. Świadomość możliwości awansu społecznego dzięki własnej
pracy obniża poziom poczucia zależności od czynników zewnętrznych, w tym sił
nadprzyrodzonych. Być może jest to jedna z przyczyn szybszego procesu
laicyzacji w społeczeństwach otwartych. Społeczeństwo otwarte, w którym
dominuje komunikacja pozioma, ułatwia również rozprzestrzenianie się nowych
idei.
1 2 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] Tu w rozumieniu Kościoła rzymskokatolickiego [ 2 ] Antoni Mączek
Nierówna przyjaźń. Układy klientalne w perspektywie historycznej, Fundacja na rzecz nauki polskiej, Wrocław 2003 « Państwo wyznaniowe (Publikacja: 02-04-2013 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8871 |
|