Złota myśl Racjonalisty: Rozszerzenie zakresu swobodnych decyzji osób niewierzących w odniesieniu do ich własnego życia nie jest żadnym uszczupleniem zakresu swobodnych decyzji wyznawców takiej czy innej religii w odniesieniu do ich życia.
Sądzę, że często powtarzany przez teistów argument o propagowaniu ateizmu nie jest prawdziwy. W zasadzie nie spotkałem ani jednego racjonalnego ateisty, który propagowałby ateizm. Mówienie o tym, że bogowie jakoś nie za bardzo mieszczą się w rzeczywistości nie jest bowiem wcale propagowaniem ateizmu. Jest stwierdzeniem pewnego faktu o tym, co nas otacza.
Czy mówienie o tym, że Królewna Śnieżka nie pasuje do rzeczywistości i że na pewno nie
spotkamy prawdziwej, żyjącej i bajkowej Królewny Śnieżki jest
„propagowaniem aśnieżkizmu"? Oczywiście, w jakimś sensie tak, ale
chodzi przecież o coś więcej. Najistotniejsza jest umiejętność rozróżnienia
rzeczywistości od mitu, nawet jeśli życie mitem stanowi postawę przyjętą
przez większość otoczenia.
Używam
słowa „mit", lecz jest to trochę niesprawiedliwe. Mit powinien być z założenia wieloznaczny. Istotą religijności jest uproszczenie mitu (części
lub całego) do formy dogmatu. Dogmat nie jest niczym zdrowym. Jest to
przekonanie, którego należy bronić wbrew wszystkiemu. Elementem dogmatu jest
też wezwaniem do walki. Im bardziej rzeczywistość przeczy dogmatowi — tym dla
dogmatyka lepiej, bowiem może się sprawdzać w boju. Silne przekonania zgodne z rzeczywistością po prostu się w niej rozpływają. Jesteśmy raczej dość
mocno przekonani o tym, że jeśli skoczymy z dachu wieżowca, nie skończy się
to dla nas najlepiej. Zaobserwowanie siły ciążenia nie jest jednak dogmatem -
po prostu taki jest fakt, bez względu na nasze odczucia, czy przekonania.
Tymczasem dogmat jest antyfaktem — podstawową i jedyną miarą dla niego są
subiektywne odczucia i przekonania. Czy sprzeciw wobec dogmatyzmu można nazwać
propagowaniem ateizmu? Niekiedy na pewno tak, jeśli chodzi o religijny
dogmatyzm. Jednakże antydogmatyzm ma znacznie szerszy zakres, wyrastający z przekonania, iż z faktami się nie dyskutuje, tylko się je co najwyżej bada.
Kolejnym
elementem często uważanym za li tylko „propagowanie ateizmu" jest
zauważanie atrakcyjności rzeczywistości. Mam znajomych hinduistów, którzy
nie potrafią o niczym opowiadać bez religijno — mitycznego podbarwienia. W wysokich Himalajach widzą oni nie tyle góry i ich przyrodę, ale na przykład
niewidzialnych riszich mieszkających w niewidzialnych pustelniach i schodzących
do jeziora Manosowar (będącego, ich zdaniem, umysłem boga Brahmy). Indyjskie
psy, które chętnie przyplątują się do samotnych wędrowców, znajdują u nich niecodzienne objaśnienia. Są to duchy opiekuńcze, albo ucieleśnienie
boga prawa — Dharmy, który w wielkim eposie Mahabharata wcielił się w psa
towarzyszącego w ostatniej drodze udającym się do samotni władcom z rodu
Pandawów. Dlaczego jezioro, psy i góry nie są ciekawe same w sobie? Dlaczego
nie tylko moim znajomym hinduistom rzeczywistość jawi się jako coś szarego,
zaś wszelkie ozdobne na nią nakładki (i w gruncie rzeczy bardzo prymitywne)
jawią się im jako niesamowite kolory, które można odnaleźć na przekór
szarości? Akurat u moich znajomych te ich barwne nakładki, nie umywające się
fascynującą złożonością do geologii i biologii, są poza tym całkowicie
niegroźne. Nawet lubię te ich baśniowe zmyślenia, bo są zabawne. Ale
niestety często bywa, że zamalowana jaskrawym klejem religii rzeczywistość
prowadzi wierzących do czynienia rzeczy irracjonalnych, którym nazbyt często
towarzyszy mniejsza lub większa pogarda dla „innego", czyli każdego,
kto nie chce znaleźć w tym co jest wymaganych przez wierzącego dogmatycznych
znaczeń.
Nawet wśród
ateistów istnieje liczna grupa osób przygnębionych „szarą rzeczywistością" i szukających mitycznych znaczeń. Albo po prostu tęskniących czasem za
„odrobiną magii". Tymczasem to co dziś wiemy o świecie przerasta
przecież swoją niezwykłością nawet najbardziej fantazyjne mity. Czy
przekonanie o tym, że tablica Mendelejewa prowadzi do znacznie bardziej
fascynujących i niezwykłych wniosków, niż bajka o Królewnie Śnieżce, czy o bogu Sziwie ma jakąkolwiek podstawę bytu? Gdy czytałem książkę naukową o Słońcu i zachodzących w nim zjawiskach, zapoznałem się z czymś nieporównywalnie
wspanialszym, niż jakakolwiek mityczno — dogmatyczna przesłona.
Dalszą, filmową część mojej bezbożnej pogadanki
znajdziecie jak zwykle w postaci filmowej
Prezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. Historyk sztuki, poeta i muzyk, nieco samozwańczy indolog, muzykolog i orientalista. Publikuje w gazetach „Akant”, „Duniya” etc., współtworzy portal studiów indyjskich Hanuman, jest zaangażowany w organizowanie takich wydarzeń, jak Dni Indyjskie we Wrocławiu.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.