|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Prawo » Prawa Człowieka
Wolność słowa upada pod naporem islamu
Islamscy przywódcy na całym świecie starają się, aby karalne były
wszelkie negatywne komentarze na temat ich religii. Najbardziej aktywna na tym
polu jest Organizacja Współpracy Islamskiej (OIC), która kilka razy
proponowała w ONZ takie uchwały.
Felix Strüning z „Citizen Times" rozmawiał o tym problemie i jego
konsekwencjach dla wolnego świata z Deborah Weiss, dziennikarką i ekspertem
ds. rezolucji ONZ w sprawie zniesławiania religii. — Pani Weiss, obserwuje Pani Organizację Współpracy Islamskiej od
wielu lat. Jest to organizacja raczej nieznana na Zachodzie. Czym jest naprawdę
OIC i jakie są jej cele?
Deborah Weiss: OIC jest drugą co do wielkości międzynarodową organizacją
na świecie, mniejszą tylko od ONZ i największą islamską organizacją na
świecie, ogłaszającą się jako reprezentacja 1,5 miliarda muzułmanów. W jej skład wchodzi 56 państw członkowskich ONZ oraz Autonomia Palestyńska,
które głosują razem jako blok. Jest to największy blok państw głosujących
razem w ONZ. OIC uznaje wyższość islamu nad innymi religiami. Jej
ostatecznym celem jest utworzenie światowego państwa islamskiego, które nie
posiada granic terytorialnych, jest rządzone przez kalifa i obowiązuje w nim
prawo szariatu.
rys
— W 1990 r. minister spraw zagranicznych OIC przyjął Kairską
Deklarację Praw Człowieka w Islamie. Tak więc, jeśli państwa członkowskie
OIC mówią o prawach człowieka, co może to oznaczać w kontekście tej
deklaracji?
Deklaracja Praw Człowieka ONZ (DPC ONZ), choć nie jest prawnie wiążąca,
jest uznawana za fundamentalny dokument międzynarodowych praw człowieka.
Promuje wiele podstawowych praw człowieka i służyła jako inspiracja dla
wielu z nich na całym świecie. Nie wymienia konkretnie żadnej religii, ale
zakłada, że wszystkie religie są równe oraz że kobiety i mężczyźni są
równi.
W 1990 roku wiele krajów OIC wstrzymało się od głosowania nad DPC,
twierdząc, że nie bierze ona pod uwagę kontekstu kulturowego i religijnego w krajach islamskich. Zamiast tego zaoferowały one alternatywę, zwaną
Kairską Deklaracją Praw Człowieka w Islamie. Choć kraje OIC twierdzą, że
jest to realna alternatywa dla DPC, w rzeczywistości nie jest to deklaracja
praw człowieka w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Po pierwsze, nie jest to
dokument neutralny religijnie. Przeciwnie — uznaje on wyższość islamu nad
wszystkimi innymi religiami. W ten sposób, koncentruje się na korzyściach
islamskiej ummy, wspólnoty, a nie na prawach człowieka — do tego stopnia,
że pozornie uwzględnia prawa jednostki, choć wszystkie wymienione prawa są
wyraźnie ograniczone prawem szariatu. W związku z tym deklaracja ta równocześnie
pewne prawa daje, a inne odbiera, czego rezultatem jest dokument, który
naprawdę nie jest zapisem praw człowieka.
Na przykład, Deklaracja Kairska rzekomo zapewnia wolność słowa — jako
zgodną z prawem szariatu. Jednak zgodnie z szariatem, krytyka islamu i Mahometa jest uznawana za bluźnierstwo i jest zabroniona. Wolność słowa w tym zakresie podlega grzywnie lub karze pozbawienia wolności, a nawet karze
śmierci. Podobnie Deklaracja Kairska ma zapewniać wolność religii, również w ramach szariatu. Jednak muzułmaninowi, który chce przejść na chrześcijaństwo,
grozi kara śmierci, ponieważ apostazja podlega takiej karze zgodnie z islamskim prawem. W rzeczywistości Deklaracja Kairska nie chroni praw
jednostki, ale prezentuje wymogi, do których jednostki muszą się dostosować
zgodnie z szariatem. Kiedy OIC używa terminu „prawa człowieka", odnosi
się to do Deklaracji Kairskiej, tak więc termin ten ma zupełnie inne
znaczenie niż prawa człowieka na Zachodzie.
— Od lat OIC naciska na ONZ w sprawie kryminalizacji „zniesławiania
religii". Co to oznacza dla nas na Zachodzie?
Obecnie celem OIC jest międzynarodowa kryminalizacja wszystkich wypowiedzi
krytykujących islam oraz muzułmanów, szariat, terroryzm islamski i islamskie prześladowania mniejszości religijnych. OIC nie dąży otwarcie do
kryminalizacji, wiedząc, że nie zostanie ona zaakceptowana na Zachodzie.
Zamiast tego zamierza osiągnąć swoje cele stopniowo, przemycając swoje
racje w ONZ i w Parlamencie Europejskim. W amerykańskim systemie prawnym
definiujemy zniesławienie jako odnoszące się tylko do ludzi, nie do religii
lub idei. Ponadto w naszym systemie zniesławienie musi być kłamstwem.
Prawda, bez względu na treść, jest chroniona wolnością słowa i jest
traktowana jako obrona czy wyrażanie opinii.
OIC chce przepisów, które dawałyby religii ochronę prawną przed krytyką,
nawet jeśli jest to prawda. (...)"Zniesławianie religii" jest pojęciem
ogólnym, ale w interpretacji OIC odnosi się tylko do islamu. Nawet jeśli
karze miałaby podlegać krytyka jakiejkolwiek religii, byłabym
przeciw, bo oczywiście tłumiłoby to wolność słowa. Jednak w rzeczywistości
byłoby to zawsze częściej stosowane w islamie, bo po prostu nie
jestem w stanie wyobrazić sobie sytuacji, w której żydzi, chrześcijanie i buddyści biegną do sądu, jeśli ktoś skrytykuje albo znieważy ich religię.
(...) Niestety, raczej jest to reguła, że to przede wszystkim muzułmanie
wnoszą pozwy, domagając się ochronnego ustawodawstwa przeciw wypowiedziom
krytykującym ich religię oraz dopuszczają się przemocy w odpowiedzi na
karykatury, filmy lub inne formy „obrazy".
Chcę postawić sprawę jasno — nie wszyscy muzułmanie tak robią. Chcę
tylko powiedzieć, że kiedy to zachowanie występuje, występuje w obrębie
społeczności muzułmańskiej, ponieważ częścią ich religii jest niezgoda
na jej krytykę. Jest również częścią ich religii przeświadczenie, że
niemuzułmanie powinni zgadzać się z tą ideą, co jest równoznaczne z przestrzeganiem islamskich praw o bluźnierstwie.
— W 2011 roku wydawało się, że następuje zmiana: rezolucja 16/18
nagle dotyczyła tylko „walki z nietolerancją, negatywnymi stereotypami,
stygmatyzacją i dyskryminacją, nawoływaniem do przemocy i przemocy wobec osób
ze względu na religię lub światopogląd". Czy OIC przyjęła wtedy
zachodni sposób myślenia, że tylko dyskryminacja wyznawców jest karalna, a zniesławianie religii nie jest?
Chciałabym, żeby tak było i jestem pewna, że wiele osób myśli
podobnie. Przypuszczam, że na Zachodzie naiwnym byłoby myśleć, że OIC, której
misją jest podporządkowanie świata prawu szariatu, faktycznie zamierza
zrezygnować ze swojego celu — tłumienia krytyki islamu. Gdy kraje
zachodnie zorientowały się, że pojęcie „zniesławiania religii" może
mieć potencjalnie poważne konsekwencje dla wolności wypowiedzi,
opublikowano wiele artykułów na ten temat, a Stany Zjednoczone zorganizowały
kampanię informacyjną dla delegatów ONZ, aby odwieść ich od wspierania
tych uchwał. Gdy Departament Stanu USA zwrócił się do OIC, aby sporządziła
alternatywną rezolucję, która zachowałaby wolność słowa, ale nadal
odnosiłaby się do obaw przed „islamofobią", OIC stworzyła Rezolucję
16/18.
Początkowo, USA i wiele organizacji pozarządowych były z tego dumne,
wierząc, że rzeczywiście OIC skupiła się na ochronie mniejszości
religijnych, a nie na ochronie islamu przed krytyką. Oczywiście ogólnie język
tekstu może być interpretowany w ten sposób. Przede wszystkim wyrażenie
„zniesławianie religii" zostało usunięte z nowej rezolucji, więc
istniały powody, aby sądzić, że sprawy przybrały dobry obrót. Nie
wiedzieliśmy, że OIC zajmie się językiem rezolucji 16/18 i obróci kota
ogonem, podając definicje słów, o jakich nikt wcześniej nie słyszał na
Zachodzie, co spowodowało, że interpretacja OIC nadal działa w celu ochrony
islamu przed tak zwanym „zniesławieniem". Dopiero po ogłoszeniu
Departamentu Stanu, że będzie gospodarzem pierwszej konferencji w Stambule,
gdzie wdrożenie Rezolucji 16/18 będzie jednym z głównych tematów, okazało
się, z innych dokumentów i oświadczeń, że OIC zachowała swój
cel walki ze zniesławianiem islamu. Proces Stambulski miał jej posłużyć
do zmuszenia państw zachodnich, aby zaakceptowały restrykcje dotyczące
wypowiedzi.
— Proszę wyjaśnić, co to jest Proces Stambulski.
Jest to po prostu proces wdrażania Rezolucji 16/18 tak, by weszła ona w życie. Jest to bardzo niezwykłe, bo rezolucje ONZ nie są zazwyczaj
„realizowane", lecz pozostają dokumentami politycznymi. W tym
przypadku chodzi o podejście zorientowane na działanie i oczywiście proces
został zainicjowany przez OIC. Niestety Departament Stanu USA zaoferował się, że
poprowadzi pierwszą konferencję w Stambule, dając w ten sposób do
zrozumienia reszcie Wolnego Świata, że współpraca z OIC jest pożądana.
Do tej pory odbyły się dwie oficjalne konferencje w Stambule, a trzeciej należy spodziewać się w najbliższej przyszłości. Uczestniczą w niej kraje i organizacje pozarządowe z całego świata. Proces jest w toku, a OIC przyjęła za cel wcielenie w życie Rezolucji 16/18 w każdym kraju w ramach realizacji polityki wewnętrznej, ustawodawstwa i praktyki. Niestety,
najpoważniejszy rezultat Procesu Stambulskiego to ruch w kierunku
ograniczenia swobody wyrażania krytyki na tematy związane z islamem oraz
inicjatywa międzyreligijnych i „edukacyjnych" spotkań, które mają
tuszować zagrożenie terroryzmem islamskim.
— Dwa lata po Rezolucji 16/18, w marcu 2013 r. Rada Praw Człowieka ONZ
przyjęła Rezolucję A/HRC/22/L.40 stwierdzając, że „terroryzm we
wszystkich jego formach i przejawach nie może i nie powinien być powiązany z żadną religią , narodowością, cywilizacją czy grupą etniczną".
Jakie ma to dla nas konsekwencje?
Jest to oczywiście krok w złym kierunku i odstępstwo od międzynarodowego
konsensusu w kwestii wspierania wolności słowa. Oczywiście każdy,
kto nie chowa głowy w piasek wie, że istnieje coś takiego jak terroryzm
islamski. Dla Zachodu zakaz mówienia o nim to nie tylko naruszenie wolności
słowa, ale również problem bezpieczeństwa narodowego. Trudno jest opracować
skuteczną strategię bezpieczeństwa narodowego, jeśli nie wolno omawiać
zagrożenia i nazywać go po imieniu. Przedstawiciel UE w ONZ wyraźnie potępił
ten i inne przepisy w uchwale L.40, odwołując się jednocześnie do międzynarodowego
poparcia dla wolności słowa. (...) Ameryka jest nadal ostatnim
bastionem wolności w zakresie wolności słowa, ale jest jasne, że nawet tutaj
zjeżdżamy po równi pochyłej w stronę upadku swobodnej
wypowiedzi. To smutne i przerażające. Mam nadzieję, że ludzie obudzą się,
ponieważ po cichu im się tę wolność odbiera, podczas gdy wielu z nich żyje w przekonaniu, ze zawsze ją będą mieli.
— Jaki wpływ na przepisy w zachodnich demokracjach mają rezolucje ONZ w sprawach praw człowieka? Przecież nie są one prawnie wiążące ...
To prawda, rezolucje ONZ nie są prawnie wiążące. Jednak zawarte w nich
idee niosą siłę polityczną. Dlatego też, jeżeli uchwała przechodzi w głosowaniu
wielokrotnie w ciągu roku lub jest akceptowana przez wiele organów ONZ, idee
zawarte w tych uchwałach zyskują większe znaczenie. W pewnym momencie,
pojawia się ryzyko, że uzna się je za „zwyczajowe i międzynarodowe
prawo". Wówczas wszystkie kraje będą pod presją, aby stosować się do
tych idei. Nawiasem mówiąc, niektóre z tych uchwał zostały
zatwierdzone nie tylko przez Komisję ds. Praw Człowieka ONZ, ale również przez
Zgromadzenie Ogólne.
Sprawę komplikuje fakt, że państwa zachodnie podpisały Rezolucję 16/18 i Rezolucję L.40. OIC naciska na kraje zachodnie, aby opracowały przepisy
wewnętrzne, które będą karać krytykę islamu. Niestety większość krajów
UE tak uczyniła. Prawodawstwo nie nosi nazwy „islamskich ustaw o bluźnierstwie",
ale pomysł opiera się na takich samych zasadach — jeśli krytykujesz islam
lub pokazujesz go w negatywnym świetle, poniesiesz konsekwencje. Niektóre z aktów prawnych zatwierdzonych w tym celu noszą takie nazwy, jak
„oczernianie religii", „prawo o mowie nienawiści" lub „prawo porządku
publicznego". Wszystkie te prawa, wcielane w życie w krajach niemuzułmańskich,
rzekomo wolnych, mają zniechęcić do korzystania z wolności słowa dla
krytyki islamu. Tego właśnie chce OIC.
— Jakie różnice widzi Pani między USA i Europą w zakresie wolności
wypowiedzi?
Europa jest znacznie bardziej zaawansowana w procesie islamizacji. Niektóre
kraje Europy mają „strefy bez wstępu", które są muzułmańskimi
enklawami, gdzie obowiązuje prawo szariatu. Często policja nie wchodzi do
tych stref w obawie przed atakami. Ponadto istnieją państwa Europy, gdzie duża
liczba muzułmanów po prostu łamie przepisy, a policja nic z tym nie robi. Na
przykład w Londynie i we Francji duże zgromadzenia muzułmanów czasami
spotykają się i modlą, blokując ruch i naruszając prawo o planowaniu
przestrzennym.
Jak już wspomniałam wcześniej, większość krajów UE posiada już
jakieś przepisy przewidujące kary odstraszające dla „mowy nienawiści"
itp. Ludzie myślą, że to nie może się zdarzyć w Ameryce, ale nie wiemy,
co nas czeka. Wystarczy, że prawo o mowie nienawiści zostanie przegłosowane
przez pięciu sędziów Sądu Najwyższego, którzy uznają, że jest to
zgodne z konstytucją, nawet jeśli będą się mylić. Ludzie muszą być
czujni, aby zachować swoją wolność. Jesteśmy ostatnim krajem na ziemi, który
naprawdę ją posiada.
* Deborah Weiss, jest prawniczką, dziennikarką i ekspertem ds. rezolucji w sprawie zniesławiania religii. Na stałe współpracuje z portalem
FrontPageMagazine i „The Washington Times". Jest współautorką książki Saudi Arabia and the Global Islamic Terrorist
Network. Część jej
opracowań można znaleźć na www.vigilancenow.org.
Tłumaczenie: Agaxs
Źródło: http://www.citizentimes.eu/2013/06/13/if-you-criticize-islam-you-will-suffer-consequences/
Tekst
został opublikowany równolegle na portalu Euroislam
i w Racjonaliście.
« Prawa Człowieka (Publikacja: 04-07-2013 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9078 |
|