|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Społeczeństwo » Etyka zawodowa i urzędnicza
Żałosność bojkotu Izraela Autor tekstu: Qanta Ahmed
Tłumaczenie: Paulina Wojciechowska
Jako kobieta, muzułmanka i lekarz pochodzenia pakistańskiego,
mogę osobiście zaświadczyć o przesadnej wręcz wadze przywiązywanej do wolności
akademickiej w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. Wolność tę
przyznano mi również podczas mojej praktyki medycznej w Arabii Saudyjskiej,
gdzie, jak wszystkie kobiety, byłam poddana „apartheidowi płci". Z powodu tych doświadczeń jestem w stanie zobaczyć zamknięcie się umysłu
naukowego w postaci „bojkotu akademickiego" obywateli i instytucji
izraelskich jako działania hipokrytów bez charakteru. Bojkot Izraela, niezależnie
czy naukowy czy też kulturaly, nie stanowi aktu moralnego oburzenia, ale jest
aktem
moralnej nikczemności.
Wolność naukowa buduje relacje międzyludzkie,
tolerancję i otwiera nowe możliwości. Gdy przeniosłam się do Rijadu 15 lat temu, nie
miałam wątpliwości, że podtrzymam zawodową relację ze swoim amerykańskim mentorem, wyznawcą judaizmu, który prowadził mnie we
wczesnych etapach mojej kariery.
Żyjąc i pracując w kraju, gdzie jako muzułmanka mogłam
otwarcie wyznawać swoją religię, a mój mentor i jego współwyznawcy byli
pozbawieni takiej możliwości, pozwolono mi rozwijać się w wydzielonej amerykańskiej
„przestrzeni naukowej" dzięki intelektualnej szczodrości mojego mentora.
Choć byłam skazana na zalegalizowaną supremację mężczyzn i zdegradowana do
pozycji prawnej obywatela drugiej kategorii, żaden zachodni naukowiec nie
zasugerował bojkotu uczelni medycznej goszczącej mnie w Saudyjskim Królestwie.
Wolność naukowa była w istocie moją jedyną wolnością w tamtym czasie i byłam zdeterminowana, by się nią podzielić. Skontaktowałam
moich współpracowników z Arabii Saudyjskiej — wiodących naukowców muzułmańskich z tego kraju — z moim mentorem, dzięki czemu wspólnie opublikowali oni
artykuł opisujący opiekę nad pacjentami w Zatoce Arabskiej, skoncentrowaną
głównie na chorych wyznania muzułmańskiego.
Tymczasem bojkot organizacji izraelskich krzywdzi osoby
apolityczne, instytucje, w których pracują, ich innowacje, wreszcie ogranicza
światowy „rynek pomysłów", który przynosi korzyści całej ludzkości.
Być może istnieje delikatniejsze wytłumaczenie dlaczego różni naukowcy,
pisarze i artyści wzywają do bojkotu Izraela, w którym rzekomo jest
apartheid jako działanie na rzecz Palestyńczyków, ale takie podejście
opiera się wyłącznie na ignorancji. Z całą pewnością lepiej
zrozumieliby sytuację, gdyby mieli szansę, jaką dano mi ostatnio, gdy to
odwiedziłam Izrael, by spotkać się z przedstawicielami tamtejszego świata
naukowego. Dzięki temu mogliby krytycznie ocenić jak taki bojkot, niezależnie
od tego czy jawny, czy skrywany, krzywdzi szczególnie Arabów mieszkających w Izraelu czy palestyńskich obywateli tego państwa.
Podczas mojego pobytu w Izraelu, w maju tego roku,
rozmawiałam z arabskimi studentami wyznania muzułmańskiego na Uniwersytecie
Technion w Hajfie. Studenci arabscy, z których większość wyznaje islam, zaś
niewielki procent to chrześcijanie, wprowadzili program, aby usunąć
przeszkody w rozwoju i sukcesach naukowych arabskich kolegów. Profesor Daoud
Bshouty, Dziekan Studiów Liecencjackich, a zarazem pierwszy w Izraelu
Arab-chrześcijanin na wydziale Uniwersytetu Technion, oraz Sara Katzir, była
oficer Sił Powietrznych Izraela i przewodnicząca „Zespołu
Doskonalenia Studentów im. Beatrice Weston", wyjaśnili mi początki tego
programu. Swoje własne doświadczenia jako osoby reprezentujące mniejszości
przedstawili mi też profesor Youssef Jabareen, izraelski Arab
wyznający islam, a także muzułmański student Maysoun Hindawi.
Gdy osiem lat temu pracownicy Uniwersytetu Technion
przeanalizowali swoje dane, zaniepokoili się wysokim odsetkiem arabskich
studentów, którzy porzucali uczelnię, mimo że spełniali rygorystyczne
kryteria przyjęcia na jedną z trzech najbardziej prestiżowych uczelni na świecie.
Stanowiło to nie do przyjęcia marnowanie talentu intelektualnego zarówno dla
uniwersytetu, jak i, jak uważali, dla samego Izraela.
Od tej pory „Zespół Doskonalenia Studentów im.
Beatrice Weston" rozwinął program indywidualnej opieki, prowadzony
przez i dla izraelskich Arabów, gdzie, ze względu na wyczulenie kulturowe, mężczyźni są mentorami innych mężczyzn, a kobiety — kobiet Program sfinansowali amerykańscy Żydzi, którzy pragnęli,
by służył on wszystkim studentom Uniwersytetu Technion, zarówno mniejszościom,
jak i narodowej większości.
W programie tym, studenci Uniwersytetu Technion prowadzą
zajęcia uzupełniające, by pomóc sobie nawzajem w radzeniu sobie z wysokimi wymogami tempa
przyswajania wiedzy. Czasem studenci-opiekunowie interweniują w kwestiach
rodzinnych na rzecz kolegów. Pośredniczą pomiędzy kolegami-studentami a ich rodzicami, starając się połączyć tradycje kulturowe z wymogami
zaawansowanej edukacji. Udzielają poradnictwa w przypadku takich lub innych
trudności z dostosowaniem się, przy trudnościach z koncentracją i nauką, a także przy wyzwaniach, jakie stawia właściwy wybór zawodu.
W ciągu ostatniej dekady działania „Zespołu
Doskonalenia" doprowadziły do tego, że nastąpił ponad 50%
wzrost terminowego kończenia studiów na uczelni przez izraelskich Arabów, a w przyszłości wysoce
prawdopodobne są jeszcze wyższe wyniki. Ale wsparcie Uniwersytetu Technion
rozciąga się poza studentów studiów licencjackich. Wielu Arabów
izraelskich uczęszcza do arabskich szkół średnich, a zatem wstąpienie na
uniwersytet, gdzie językiem głównym jest hebrajski, stanowi dla nich poważne wyzwanie. W odpowiedzi na ten problem, dla osób traktowanych jako
„materiał na Uniwersytet Technion", Uniwersytet organizuje intensywny rok
przygotowawczy, włączając w to doskonalenie języka hebrajskiego przyszłych
studentów.
Zaskoczona, zapytałam dlaczego instytucja, pozornie
bezlitosna jeśli idzie o naukową konkurencję między pracownikami i studentami, poświęca tyle energii, aby umacniać osoby ze środowisk o mniejszych szansach życiowych? Z całą pewnością można bowiem stwierdzić,
że środowisko akademickie to główne ewolucyjne pole bitewne naszych czasów,
gdzie rządzi zasada -
„przetrwanie najsilniejszych"? Przecież Uniwersytet Technion zwany jest
czule przez pracowników i studentów jako „Miasto Bez Litości" (co
odnosi się do twardej, purystycznej merytokracji Uniwersytetu).
„Mamy moralny obowiązek przyczyniać się do rozwoju
każdego, kto wstępuje na uniwersytet, ponieważ musimy wspierać zdolności
naukowe. To nasz obowiązek" powiedziała mi Katzir. Program doskonalenia
okazał się tak skuteczny przy wyrównywaniu poziomów między studentami, że
teraz jest stosowany w całym instytucie i proponowany każdemu studentowi
uniwersytetu, który go potrzebuje, niezależnie od tego czy należy on do
mniejszości, czy nie. Otrzymawszy krajowe nagrody edukacyjne, program ten
jest na prośbę rządu stopniowo wprowadzany do innych instytucji izraelskich.
Studenci z mniejszości etnicznych i religijnych muszą pokonać też różnice w doświadczeniach życiowych i rolach przywódczych. Na uniwersytecie
Technion, jak wyjaśnia Maysoun, arabscy studenci wyznania muzułmańskiego są
często pierwszymi w swojej rodzinie, którzy idą
do szkoły wyższej, natomiast kobiety dodatkowo muszą przełamywać stereotypy
kobiecej roli w swoich konserwatywnych rodzinach, które mogą nie aprobować tego, że
studentki mieszkają w miasteczku akademickim. Arabscy studenci wyznania muzułmańskiego
muszą też pokonać różnicę w zdolnościach przywódczych, które ich żydowscy
rówieśnicy zdobyli podczas służby wojskowej. Dzięki temu programowi,
izraelscy studenci arabscy uczą się tychże zdolności przywódczych, kierując
sami wieloma działaniami w oparciu o zasługi, a nie punkty.
Moje doświadczenie na Uniwersytecie Technion pokazało
mi, jak nawoływanie do bojkotu środowiska akademickiego Izraela szczególnie
zagroziłoby przyszłości izraelskich studentów arabskich i oferowanych
im szans rozwoju. Szokująco ignorancka zgoda na wszechobecny krzyk o bojkot, stanowiący obecnie społecznie akceptowany sport przyćmiewający
kwestie naukowe, niezależnie czy „dowodzony" przez Stephena Hawkinga, czy
innych, ujawnia głębię nastawienia antyizraelskiego zakorzenionego w naszych wieżach z kości słoniowej.
Rzeczywistość jest prosta. Nawoływanie do bojkotu
Izraela nic nie kosztuje. Jest bardziej niż społecznie akceptowane — stanowi honorową odznakę dla tych, którzy twierdzą, iż pragną bronić
„mniejszości". Ale ironią jest tu fakt, że choć koszta bojkotu nie dotkną
zbyt mocna większości Izraelczyków, największe koszta poniosą właśnie
mniejszości narodowe Izraela, włączając w to izraelskich muzułmanów
pochodzenia palestyńskiego. Jest to populacja, która po raz pierwszy zdobywa
wyższe wykształcenie, otrzymuje lepsze posady, współpracuje z żydowskimi
obywatelami Izraela i pragnie wejść na „międzynarodowy rynek idei".
To właśnie ci izraelscy Arabowie wyznania muzułmańskiego stanowią kamień
węgielny trwałego pokoju w regionie. Nikt inny nie znajduje się w lepszej
sytuacji, by pokonać konflikty i dokonać spojenia kultur, a zarazem nikt
inny nie będzie bardziej pokrzywdzony przez bojkot.
Wolność naukowa oznacza wolność współpracy, wolność
komunikacji, wolność badań i wolność wzajemnego obcowania.
Izolowanie Izraela narzuca na nas wszystkich poza Izraelem najgorszy rodzaj
odizolowania, mianowicie taki, który blokuje naszą współpracę nie tylko z wysoce inteligentną i nad wyraz produktywną izraelską społecznością
akademicką, ale także zamyka dostęp do tych mniejszości, które napotykają w Izraelu na największe wyzwania. Bojkot niszczy zdobywany krok po kroku i z ogromnymi trudnościami postęp w koegzystencji zarówno w Izraelu, jak i poza nim, a przecież koegzystencja stanowi pierwszy krok w kierunku
pokoju w tym regionie. W tych zniechęcających czasach rosnącego oblężenia
naukowego i kulturalnego każdy rozsądny naukowiec powinien dołączyć do
mnie w walce z bojkotem Izraela.
Tekst orygiału
Haaretz, 25 lipca 2013r.
« Etyka zawodowa i urzędnicza (Publikacja: 30-07-2013 )
Qanta Ahmed Profesor medycyny, zatrudniona w State University of New York (Stony Brook). Autorka słynnej książki 'In the Land of Invisible Women' (Sourcebooks 2008), przez kilka lat pracowała w Arabii Saudyjskiej, od 2009 roku prowadzi swój blog przy Huffington Post gdzie zajmuje się głównie politycznym islamem, Bliskim Wschodem i terroryzmem. Jest i pierwszym lekarzem, i pierwszą Muzułmanką, która została zaproszona do programu Fundacji Templetona dla dziennikarzy. Badania mają na celu wzbudzenie publicznej dyskusji dotyczącej relacji między nauką i religią. Pochodzi z Pakistanu.
Liczba tekstów na portalu: 11 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Nowy dżihad - niebezpieczne zagrożenie porządku świata | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9148 |
|