|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki
Strategia celnych trafień Autor tekstu: Julian Bartosz
Szokuje
sam tytuł książki [ 1 ]: Czy zabijanie może być dozwolone? Odpowiedzi na to pytanie szuka politolog i historyk
36-letni obecnie dziennikarz niemiecki Marc Lindemann, który dwukrotnie, w latach 2005 i 2009, był jako oficer wywiadu Bundeswehry w Afganistanie.
Trzy
lata temu wydał książkę Unter Beschuss (Pod ostrzałem) będącą ostrą
krytykę udziału jednostek armii niemieckiej w operacjach ISAF pod Hindukuszem.
Pozycja ta w społeczeństwie niemieckim przyjęta została bardzo pozytywnie,
co, jak się wydaje, potwierdza wynikające ze zrozumienia lekcji własnej
historii odrzucenie wojny, zwłaszcza prowadzonej daleko od własnych granic.
Jakkolwiek polska lekcja z dziejów jest zupełnie odmienna, większość społeczeństwa
polskiego, jak nam mówią wyniki badania opinii, nie jest w te sprawie innego
zdania. Nie wyobrażam sobie natomiast, aby jakiś polski oficer po powrocie z Iraku czy Afganistanu mógł napisać taką książkę.
Odnosi
się to w dwójnasób do kolejnej książki Lindemanna. Autora tytułowe pytanie
interesuje przede wszystkim w kontekście operacji celnego zabijania (gezielte
Toetung) przy użyciu bezzałogowych dronów. W przedniej części ich kadłubów
wbudowana są multispektralne systemy celownicze, które zespalają wysoko
rozdzielczą kamerą do światła dziennego z sensorami podczerwonymi, ze
wzmacniaczem rentgenowskim i laserowym oświetleniem. Z bardzo wysokiego pułapu
zbliżają się bezszelestnie do celu, i po naciśnięciu guzika w oddalonym o tysiące kilometrów stanowisku bojowym z centrali CIA w Langley odpalają
pocisk, rejestrują wynik trafienia i odlatują.
Lindemann
szczegółowo opisuje jedną taką akcję w dniu 30 września 2001 roku przeciw członkowi kierownictwa al Kaidy Anwarowi
al. Alwakiemu, który — jako wykształcony w USA inżynier — kierował
„sieciowym terroryzmem", całą grupą doskonałych hakerów. Nim go
„zneutralizowano" trafił na zestawioną przez około stu specjalistów
wojskowych i cywilnych służb USA w toku „Targeting-process",
listę osób do „odstrzału". Przekazywana jest ona naczelnemu dowódcy w Białym Domu. To na rozkaz prezydenta Baracka Obamy, laureata Pokojowej Narody
Nobla, następuje automatycznie „targeting killing". Lindemann nazywa to
„pozasądowym wykonaniem wyroku z dala od pola bitwy". Za
kadencji obecnego prezydenta USA nastąpił pięciokrotny wzrost
takich operacji. Akceptuje to 62 procent Amerykanów. W samym Pakistanie — jak autor podaje za ustaleniami London Bureau of
Investigation Journalist — zabito tak około 3000 wrogów „wolnego świata".
(„Wprost" donosiło, że co dziesiąta ofiara „dronów" to cywile, co piąta — dziecko)
Temat
rzeczonych dronów bojowych rozpatrywany jest przez autora w kontekście trwającego
od wieków wyścigu zbrojeń. Czyni to pod kątem widzenia, czy nowa, lepsza broń
mieści się w kodeksie honorowym danej epoki, czy jest „rycerska" czy też
„podstępna", „oszukańcza", niegodna. Papież Innocenty III w 1139 roku
za taką uznał kuszę, potępił ją, ale przeciw niewiernym pozwolił jej użyć.
Samurajowie przez 200 lat, aż po wiek 19., wzdragali się przed użyciem broni
palnej. Generalnie to uzbrojenie miało
(i ma) zasadnicze znaczenie dla odniesienia zwycięstwa — stwierdza banalnie
autor. Podaje przykłady: Prusacy pokonali Austriaków w 1866 roku pod
Koeniggraetz, bo z ich karabinów strzelało się trzy razy szybciej, ale cztery
lata później przegrali jedną z bitew z Francuzami dysponującymi już
karabinami maszynowymi. Tę część swej opowieści autor kwituje tak: „Jeśli
decyzja zabicia ludzi jest słuszna i legalna, to jest zupełnie obojętne, z jakiej broni człowiek jest zabijany. Drony, jak każda inna broń, są tylko
instrumentem do realizacji politycznej czy militarnej decyzji" (s 60)
I
tu staje pytanie o „słuszność" i „legalność" takiej decyzji. Autor,
jakkolwiek przeciwny rankingowi wartości różnych cywilizacji czy religii,
przyznaje, że szuka odpowiedzi z perspektywy wartości Zachodu.
Dochodzimy w ten sposób do podjętej w szoku na widok walących się 11 września 2011
roku wież World Trade-Center rezolucji 1368 uchwalonej nazajutrz z przywołaniem
art. 51 Karty NZ przez Radę Bezpieczeństwa. Dawała
ona jus ad bellum — prawo do
wojny. Wzywała wszystkich członków Narodów Zjednoczonych, by wsparły
USA w ich aktywności obronnej przed terroryzmem i zezwalała na podjęcie
odpowiednich działań. Lindemann zauważa: „W rezolucji tej pominięto określenie
miejsca i terenu obrony — o kraju pod Hindukuszem nie ma żadnego słowa.
Rezolucja nie autoryzuje geograficznego terenu działania i tym samym żadnego
obszaru nie wyklucza. Gdziekolwiek międzynarodowy terroryzm znajduje swą
ojczyznę, można walczyć" (s 118) Dodaje, że tak w 2011 roku powszechnie tę
rezolucję rozumiano. Aliści nieco się w tej mierze zmieniło. „OEF jest
rzeczywiście tym, czego aktywiści ruchów pokojowych się od początku
obawiali — wojną bez jakichkolwiek granic i czasowych ograniczeń." -
pisze Lindemann.
Wielka
autoryzowana przez ONZ operacja „Enduring Freedom" (OEF), wzmacniana jeszcze
art. 5 Traktatu Waszyngtońskiego rozpoczęła
się 7 października 2001 i trwa pod różnymi kryptonimami do dziś na całym
globie. Autor wymienia siedem podobnych operacji i wylicza czternaście dalszych
krajów, w których z przywołaniem rezolucji
ONZ prowadzone są „obronne" akcje militarne. Formalnie
operacja „Trwała Wolność" została przekształcona w Afganistanie w misję
ISAF, która od 10 lat ma przygotować miejscowe władze i jej siły policyjne i militarne do samodzielnego panowania nad obszarem kraju — co dziś, rok przed
zapowiedzianym przez Baracka Obamę zakończeniem „misji" wydaje się wielce
wątpliwe.
W
tekście stosunkowo krótkim wobec ogromu tematu muszę pominąć tę część
wywodów Lindemanna, która dotyczy jus in
bello czyli prawnych podstaw sposobów
prowadzenia tej wojny. Chodzi o rozróżnienie kombatantów od nie-kombatantów, o to, kiedy kombatant przestaje nim być i nie powinno się go zabijać, o kryteria pozwalające ocenić, czy uczestnicy
partyzantki (guerilli) są nimi czy też nie, oraz o to, czy stosowane przez
nich metody walki (poza ofensywami okresowymi głównie zakładanie pułapek z ładunkami wybuchowymi) są równie"nierycerskie",
podstępne i perfidne jak coraz bardziej intensywne operacje dronów. Autor nie
stawia między nimi znaku równości, ale przyznaje, że z punktu widzenia talibów
ich ideologiczna (religijna) motywacja do stosowania własnej taktyki jest
zasadna. Autor pisze, że z braku jasności co do wielu spraw w jus
in bello podstawowe zadanie przed zabijaniem wroga polega na zwiadowczym
rozpoznaniu nie tyle tego, gdzie on się znajduje, ile na tym, by wiedzieć, kto jest
wrogiem. (Tu narzuca się pytanie o akcję polskich żołnierzy w Nangar
Khel)
„Pozasądowe
wykonywanie wyroków" na osobach znajdujących się w różnych zakątkach świata a „skazanych" przez specjalistów służb amerykańskich na zarządzaną
ostatecznie przez prezydenta „pozasądową egzekucję" albowiem
są niebezpiecznymi wrogami, są — pisze autor — zawsze działaniem
prewencyjnym. Chodzi o to, by uniknąć zabijania cywilów. Wprawdzie autor
unika słowo „humanitarne" ale wniosek narzuca się samowolnie: lepiej
„zneutralizować" dzięki dronom jedną konkretną osobę niż narazić
setki czy nawet tysiące innych osób na utratę życia czy kalectwo.
Stosowanie „celowego zabijania" nie mieści się w dotychczasowych
kategoriach prawa międzynarodowego ( w tym rozlicznych konwencji i protokołów
odnośnie jus in bello ), ale — jak
pisze Lindemann w epilogu książki — " w celu wywiązania się z odpowiedzialności za pokój i międzynarodowe bezpieczeństwo strategia
„celnych trafień" zostanie rozbudowana i z uzupełnieniem małych
jednostek operujących na ziemi bądź z powietrza będzie stosowana.
Kierownictwa państwowe mogą być tym także objęte. Tego typu akcje będą
trwały tak krótko jak to będzie możliwe, aby „po-konfliktową opiekę" (Nachkonfliktvorsorge)
równie szybko przekazać innym. Mogą to być cywilne organizacje międzynarodowe,
prawdopodobnie jakieś opozycyjne dotąd grupy miejscowe, które zostaną
dozbrojone i utrzymane pod kontrolą" ( s 244). A ponieważ, ani Zachód, ani
tym bardziej USA, już nigdy nie będą chciały wleźć w jakiś następny
Afganistan — będzie to „po straconych latach" oznaczać „powrót do
polityki realnej ze wszystkimi jej ciemnymi stronami". I dodaje w ostatnim
zdaniu książki: „neutralności jednak nie będzie, ona była i dotąd czystą
iluzją".
Napisawszy
tę recenzję trudno uwolnić się od następującej refleksji: załóżmy, że
rozumowanie, iż owa strategia celnych trafień pozwala na uniknięcie znacznie
większych ofiar ludzkich, jest poniekąd logiczne a nawet słuszne, to czy równie
zasadna jest teza, że to załatwia problemy?. Czy po zabiciu Che Guevary
antyimperialistyczna partyzantka w różnych krajach Ameryki Łacińskiej
przestała istnieć? Podobnie jest z kolejnymi aktami „neutralizowania"
radykalnych przywódców Hisbollach przez lotnictwo Izraela. Po zabiciu w maju
2011 Osamy bin Ladena przez komando marines „Neptun Spears" ogłoszono
triumfalnie, że to"przełom i punkt zwrotny w walce z międzynarodowym terroryzmem". I co, jest od przeszło
dwóch lat inaczej niż przed tym? Lewica zawsze była zdania, że indywidualny
terror nie rozwiązuje społecznych problemów.
Jest z tymi dronami jeszcze inny problem: ich stosowanie w cywilnych celach. Owszem,
obserwacja, czy nie płoną lasy jest bardzo wskazana, ale czy inwigilowanie i fotografowanie z góry zgromadzeń ludzi słusznie protestujących w jakiejś żywotnej
dla nich sprawy jest do zaakceptowania?
Do
tej refleksji nie znajduję żadnej pointy...
Przypisy: [ 1 ] Lindemann Marc, Kann toeten erlaubt sein. EinSoldat auf der Sache nach
Antworten, Econ 2013 « Recenzje i krytyki (Publikacja: 31-07-2013 )
Julian Bartosz Ur. 1933. Dziennikarz (absolwent Wydziału Dziennikarstwa UW 1955) na emeryturze, publikował regularnie w "Dziś", od 1993 polski korespondent "Neues Deutschland". Dr nauk historycznych UWr 1963 - dysertacja o katolicyzmie politycznym w Niemczech (Rola Niemieckiej Partii Centrowej 1930-1933) - publikowana w KiW w 1969. Autor około 20 książek na temat stosunków polsko-niemieckich i historii Niemiec. Ostatnia książka: "Fanatycy. Werwolf i podziemie zbrojne na Dolnym Śląsku 1945-1948" (2012). W latach 1982-1988 docent w Instytucie Nauk Politycznych UWr. Dawniej laureat wielu nagród SDP, m.in. im. Juliana Bruna, Bolesława Prusa oraz Polskiego Klubu Publicystów Międzynarodowych. Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 14 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: „Nie chce mi się wierzyć…” | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9151 |
|