|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Humanizm
O empatii Autor tekstu: Piotr Warchocki
Słowniczek:
Empatia — zdolność do współodczuwania
Syntonia — „współbrzmienie, zgodność" — zdolność rozumienia reakcji, odczuć i pragnień innych.
Sympatia — odnajdywanie w sobie uznania dla stanów, odczuć, idei formułowanych przez innych.
„Nie pytaj, kto jest Twoim bliźnim, sam stań się bliźnim."
— Tomás Halík
Do napisania niniejszego felietonu zainspirowała mnie lektura Charakterów (1/2006), w których opublikowano dwa artykuły, pierwszy zatytułowany „Empatia
drogą do innego i do siebie" autorstwa prof. dr hab. Ewy Trzebińskiej i drugi „Między egoizmem a altruizmem" autorstwa Anny Szuster-Kowalewicz. Charaktery
w moim przekonaniu są jednym z najbardziej wartościowych magazynów o profilu humanistycznym na rynku, do którego twórców i czytelników odczuwam olbrzymią i
niesłabnącą sympatię.
"Przed językiem było czucie, w jaskini nie gadaliśmy, bo języków żeśmy nie mieli, mogliśmy tylko czuć siebie nawzajem, że siostra moja i brat mój smutek
cierpi i głodne jest jego ciało — tośmy czuli, to nam mówiły nasze ciała."
Piotr Lemniskata
Zagadnienie empatii, jako umiejętności rozpoznawania ludzkich stanów emocjonalnych (ale nie tylko, co postaram się udowodnić), było rozwijane przez
ostatnie 400 lat, choć źródeł tego pojęcia należy upatrywać u ojców współczesnego języka, mianowicie Greków, którzy odnaleźli w sobie i wyartykułowali
słowo „syntonia", a do powszechnego użytku reintrodukował je szwajcarski psychiatra Euglen Bleuler [ 1 ]. Podobne do innych pięknych słów, jak synchronizacja
(zgodność czasów), symfonia (zgodność dźwięków, ale i barw, zapachów). Samo to słowo, we współczesnym brzmieniu, ma korzenie w języku Goethego i Freuda,
gdzie brzmi „Einfühlung", co pierwotnie tłumaczono jako skłonność do odczuwania, utożsamiania się z obiektem zewnętrznym [ 2 ]. Natomiast w języku angielskim
słowo „empathy" zawdzięczamy E. Titchener'owi, który dokonał przekładu z niemieckiego i zdefiniował je jako „zdolność do wewnętrznej imitacji obiektu" (Szuster-Kowalewicz).
Filozof Adam Smith oraz etyk i ekonomista David Hume, uważani za praojców pojęcia empatii, zastanawiali się nad jej znaczeniem dla ludzkości, a Hume
wyraził następujący pogląd: „żadna z cech ludzkiej natury nie jest bardziej godna uwagi, zarówno w samej swej istocie, jak i w konsekwencjach jakie rodzi,
niż skłonność do odczuwania współczucia w stosunku do innych, do uzyskiwania na drodze porozumiewania się informacji o skłonnościach czy uczuciach,
jakkolwiek byłyby one odmienne lub sprzeczne z naszymi", a proces prowadzący do odczuwania empatii opisał następująco: „Nienawiść, uraza, szacunek, miłość,
odwaga, wesołość i melancholia; wszystkie te rodzaje namiętności odczuwane są przeze mnie bardziej dzięki możności porozumiewania się, niż poprzez mój
temperament czy usposobienie. (...) Jeżeli jakiekolwiek uczucie idzie w parze ze współczuciem, początkowo rozpoznawalne jest ono jedynie dzięki śladom, jakie
pozostawia, oraz pewnym zewnętrznym objawom, dającym się uchwycić w czyjejś twarzy czy w rozmowie, znakom, które przekazują ukrytą treść. Treść ta w pewnym
momencie zmienia się we wrażenie i uzyskuje taką moc i żywotność, że w końcu staje się namiętnością samą w sobie i rodzi emocję, która w swej sile równa
jest pierwotnemu uczuciu". Jakże prawdziwe i jakże fundamentalne dla Człowieczeństwa mają te słowa, stanowiąc o sile i prawdziwym znaczeniu komunikacji
międzyludzkiej, w której najistotniejszą kwestią, oprócz przekazu jest zrozumienie tegoż przekazu, czyli właściwy jego odbiór. Zwrócił na to uwagę już
angielski filozof i socjolog Herbert Spencer, który spostrzegłszy ludzką potrzebę afiliacji podkreślił znaczenie komunikacji dla procesu nauki zachowań
społecznych.
"...the poetry that comes from the squaring off between,
and the circling is worth it
finding beauty in the dissonance..." — T00L, Maynard James Keenan
| 1. freedigitalphotos.net |
Empatia może być ujmowana trojako — 1) jako zdolność do współodczuwania, aspekt emocjonalny (moim zdaniem właściwy wszystkim jednostkom ludzkim, ale
występujący u każdego z różnym nasileniem); 2) jako pewien przymiot intelektu leżący u podstaw sfery poznawczej człowieka, rozumiany jako umiejętność
rozpoznawania stanów emocjonalnych innych na podstawie informacji sensorycznych dostarczanych przez ludzkie zmysły; 3) w końcu jako oba powyższe. To
trzecie ujęcie jest mi najbliższe, bo oddaje, w moim przekonaniu, pełnię zagadnienia. Co ciekawe, ale to już sfera moich przypuszczeń, empatia daje
możliwość współdzielenia idei, a co za tym idzie to ona właśnie jest, obok intelektu, motorem napędowym myśli ludzkiej. Jeśli dwoje ludzi rozmawia ze sobą,
to tylko przez empatię mogą dojść do porozumienia, co do idei nawzajem przez siebie wyrażanych. Jak inaczej mam zrozumieć Ciebie, a Ty mnie, jeśli w moim
umyśle Twoje słowa nie tworzą podobnego obrazu i vice versa? Tu oczywiście pojawia się problem doskonałości komunikacji, a w zasadzie naszej ułomności we
wzajemnym rozumieniu, co może brać się z językowych zawiłości semantycznych, indywidualnemu rozumieniu słów, wyobrażeń jakie te słowa rodzą. Ma to
szczególne znaczenie w psychoterapii i pedagogice, ale też wszędzie tam, gdzie aspekty pojęciowe mają praktyczną doniosłość — np. w pracy prawników, którzy
z racji specyfiki swojego zawodu operują na sferze czysto pojęciowej i w przeciwieństwie do np. informatyków, bazują na symbolice, która nie ma
uniwersalnych znaczeń. Obrazując to stwierdzenie można zacytować klasyka: „koń jaki jest każdy widzi", ale każdy będzie widział innego konia — inne będą
jego wymiary, umaszczenie i inne właściwości, ale już dla każdego 2+2=4 (choć są tacy, nazywani sofistami, co powiedzą i przekonująco udowodnią, że jest to
5).
„Pokora jest warunkiem uzyskania dojrzałości duchowej oraz psychicznej."
— Gerard J.M. van der Aardweg
Empatia kształtuje się w Człowieku od narodzenia. Jak przekonywał pediatra Donald Winnicott, nowonarodzone dziecko, przez kontakt z Matką uczy się
rozpoznawać własne emocje, „w twarzy Matki odnajduje siebie". Proszę spojrzeć na to w ten sposób — rodzicielka tuż po urodzeniu tuli swe dziecko do piersi,
trzyma je blisko siebie, dając ciepło i pokarm, uświadamia dziecku, że nie jest samo, że jedynym sposobem funkcjonowania jest zależność Ja-Inni, a
jednocześnie przez tę bliskość kształtuje rozwój dziecka jako istoty indywidualnej — w pierwszym etapie „wdrukowywuje" swoje uczucia względem niego, a
następnie, po wyposażeniu dziecka w podstawowe „parametry uczuć", ogranicza kontakt i pozwala na jego indywidualny rozwój. Opisana zależność Ja-Inni,
spostrzeżona została przez psychoanalityka Heinza Kohuta, który obserwując swoich pacjentów, zauważył, że podczas prowadzonej przezeń terapii, już osób
dorosłych, dążą oni do współprzeżywania stanów psychicznych swojego terapeuty, a to daje bardzo korzystnie wpływa na efekty jego pracy z i nad nimi.
Obecnie, dzięki rozwojowi neurobiologii, a konkretniej dzięki pracom neuropsychoanalityka Allan'a Schore’a, dostrzeżono i zbadano czysto fizyczną zależność
kształtowania się procesów rozwojowych zachodzących w mózgu, od kontaktu dziecka z matką. Od strony biologicznej jest to związane z funkcjonowaniem prawej
półkuli mózgu, która jako taka odpowiada m.in. za holistyczną analizę bodźców sensorycznych i emocje, które pod ich wpływem odczuwamy. Dzieci, na
odpowiednim etapie rozwoju uczą się reakcji afekt na afekt — słysząc inne płaczące dzieci, same zaczynają płakać. [ 3 ] Można zadać pytanie na ile jest to
rozpoznanie cudzego płaczu, a na ile pomylenie cudzego płaczu z własnym — niemniej, pokazuje to, jak bardzo odbijamy się w sobie nawzajem — jeśli nawet
dziecko myli płacz innego dziecka z własnym, to pokazuje to tylko jak bardzo jest ludzkie i słowami Terencjusza można powiedzieć „nic co ludzkie nie jest
mu obce". Pomijam tutaj oczywiście wszelkie kwestie związane z patologiami rozwoju, jak na przykład autyzm, gdzie dochodzi do „przeciążenia sensorycznego"
związanego z nieprawidłowościami w anatomicznej budowie układu nerwowego.
Z biegiem czasu dziecko uczy się pamiętać własne stany emocjonalne, a to pozwala mu na porównanie własnego stanu, afektu, ze stanami innych — pocieszenie
udzielane przez dziecko, gdy rodzic jest smutny — jakaż piękna i chwytająca za serce jest to rzecz. Wraz z rozwojem mowy dzieci uczą się sygnalizacji
swoich afektów i rozpoznawania ich u innych na podstawie symboliki, aby na dalszym etapie rozwoju uświadomić sobie własną autonomiczność i intersubiektywny
charakter przeżywanych wspólnie emocji. W końcu, wraz z dojrzałością, przychodzi umiejętność przyjmowania ról i cudzej perspektywy na większym poziomie
ogólności — to ten moment, gdy z pełnym przekonaniem powiedzieć możemy „rozumiem co czujesz" lub „czuję z Tobą" na podstawie opisu zdarzeń i przeżyć
dostarczanego przez drugą osobę, a nawet możliwość identyfikacji z bohaterami oglądanych obrazów — czy to książek, czy filmów, czy nawet muzyki. Oczywistym
jest, że im większa suma naszych doświadczeń, im nasze poznanie doskonalsze, im lepiej przez naturę zostaniemy wyposażeni, tym prawdziwsze są takie słowa,
co bierze się wprost ze stwierdzenia francuskiego psychologa i pedagoga Jean'a Piaget'a, który stwierdził, iż empatia zależy od poziomu procesów
poznawczych. Kolejną kwestią, która niejako wynika z powyższego jest ułomność poznania lub niechęć do jego dokonania — idealnym cytatem wydaje się "L'Enfer
c'est les autres" Jean-Paul Sartre’a.
"… i żebym rozumiał innych ludzi, inne języki i inne cierpienia, i żebym nie upierał się przy swoim, bowiem ograniczoność moja jest nieograniczona, a nade wszystko żebym był pokorny..." — Zbigniew Herbert
Empatia może rodzić pewne problemy dnia codziennego — u osób o wysokim jej poziomie może dojść do czegoś, co nazywane jest empathic over-arousal, czyli
stanu, w którym cierpienie innych indukuje cierpienie wewnętrzne, które może negatywnie wpływać na poprawność wykonywanych zadań — jest to problem, z
którym muszą mierzyć się pracownicy hospicjów, psychoterapeuci (dlatego tak ważna jest rola superwizorów!) i w zasadzie wszyscy, którzy mają w swojej pracy
zawodowej do czynienia z silnymi bodźcami emocjonalnymi pochodzącymi od drugiego człowieka. [ 4 ] Kolejną kwestią jest problem już czysto ogólniejszej natury -
co mają począć ci, którzy z racji swojej konstrukcji psychicznej są bardziej wrażliwi, a jednocześnie są epatowani silnymi emocjami dnia codziennego? Czy
stąd się wzięło pokolenie Emo? H. Eliasz zadała (jak się zdaje) retoryczne pytanie „Czy sędzia powinien być empatyczny? Czy umiejętność współodczuwania nie
sprawi, że zechce pogłaskać oskarżonego? A może dzięki niej wydany werdykt będzie sprawiedliwy?" — wydaje mi się, że odpowiadając po kolei można
powiedzieć: Tak, powinien. Nie, ponieważ etyka jego zawodu mu na to nie pozwala. Tak, dzięki temu werdykt będzie sprawiedliwy, bo w sferze kognicji
sędziowskiej leży rozpoznanie tak sfery przedmiotowej, jak i podmiotowej, a wysoki poziom empatii pozwala na lepsze rozpoznanie tej drugiej — oczywiście
tyczy się to tych sytuacji, gdzie w centrum procesu sądowego leży człowiek, a więc zwłaszcza przy procedurach karnych, jak i cywilnych, gdzie orzeka się w
sprawach „ludzkich" (sprawy rozwodowe, sprawy o ubezwłasnowolnienie). W życiu codzienny warto natomiast uczyć się separacji siebie od innych, to natomiast
można osiągnąć przez uświadamianie sobie siebie samego i uświadamianie siebie o innych.
"...I know the pieces fit cause I watched them tumble down
No fault, none to blame it doesn't mean I don't desire to
Point the finger, blame the other, watch the temple topple over.
To bring the pieces back together, rediscover communication..." — T00L, Maynard James Keenan
Na początku zasygnalizowałem, że empatia jest warunkiem wstępnym altruizmu, a do takiego stwierdzenia skłoniły mnie słowa M. Hoffmana, który powiedział
tak: „dojrzała empatia: świadome pragnienie pomagania, wynikające nie z potrzeby zredukowania własnego napięcia, ale z racji tego, że "żal mi ofiary". Stąd
już o krok od sfery wewnętrznej (empatia jako przejaw wewnętrzny, kognicja) do altruizmu (przejaw zewnętrzny — sprawczość). Można rozważać dwa ujęcia tego
problemu — empatia może wyzwolić jeden bodziec, który brać się może z dwóch motywacji — egoistycznej — pomagam, bo afekt cierpienia u kogoś innego rodzi we
mnie dyskomfort, który chcę, egoistycznie, zniwelować; — z motywacji altruistycznej — pomagam, bo afekt cierpienia budzi we mnie sprzeciw, że wyciągam
rękę, by podnieść kogoś, bo tak mi każe moja człowiecza natura. Oczywiście motywacja egoistyczna może posunąć się w ekstremum, co następuje wtedy, gdy w
celu uniknięcia przykrego bodźca uciekamy od niego. To jest dla mnie bardzo ciekawe, bo w obu przypadkach, tak egoizmu jak i altruizmu, mamy do czynienia z
motywacją, która ostatecznie tworzy coś co możemy nazwać „dobrem". Ująłem to w cudzysłów, bo jawi się takie pytanie, czy pielęgniarka, nazywana „aniołem
śmierci", skracając męki pacjentów była „dobra"? Osobiście popieram eutanazję, ale tylko na życzenie, gdy nie ma widoków na poprawę i tylko pod wpływem
cierpienia, którego Człowiek znieść nie może i ma go dość. Czy to egoizm ze strony pacjenta? Czy może jego empatia, jego odczuwanie cierpienia członków
rodziny, którego sam jest przyczyną, nie każe mu przerwać własnego cierpienia i na własne życzenie wybrać moment nieuniknionego?
"...a cold silence has a tendency to atrophy any sense of compassion..." — T00L, Maynard James Keenan
To co powyżej napisane na dobrą sprawę jest streszczeniem twierdzeń zawartych w „Charakterach" i wszelkie uznanie i aplauz należny jest autorom artykułów,
który był dla mnie inspiracją. Z tego miejsca serdecznie dziękuję twórcom tego wspaniałego magazynu, wyrażam ogromny podziw i uznanie dla ich pracy.
„Moriturus te salutant!".
Przypisy: [ 1 ] E. Trzebińska, Empatia drogą do innego i do siebie, Charaktery 1/2006, s.10. [ 2 ] A. Szuster-Kowalewicz, Historia empatii w zarysie, Charaktery 1/2006, s.11. [ 3 ] A. Szuster-Kowalewicz, Zaraźliwy płacz, Charaktery 1/2006, s. 12 [ 4 ] H. Eliasz, Współczucie zawodowca, Charaktery 1/2006, s. 15 « Humanizm (Publikacja: 18-01-2014 Ostatnia zmiana: 19-01-2014)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9546 |
|