|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki
Pandrioszka, czyli Puszka Pandory w matrioszce Autor tekstu: Emilia Lisiecka
Recenzja książki: Krystyna Kurczab-Redlich: „Pandrioszka"
Krystyna Kurczab-Redlich to znana dziennikarka, korespondentka telewizji i prasy. Od
wielu lat ukazują się jej reportaże i publikacje poświęcone Rosji — zarówno tej
pamiętającej imperium radzieckie, jak i współczesnej rządzonej przez „Wielkiego
Hipnotyzera" jak nazywa Putina. Za swa działalność publicystyczną poświęconą
konfliktowi czeczeńskiemu, łamaniu praw człowieka i licznym aktom ludobójstwa ze
strony rosyjskich żołnierzy, zostawała wielokrotnie nagradzana a w 2005 r. czeczeńska organizacja „Echo wojny" wraz z Amnesty International zgłosiły jej kandydaturę do Pokojowej Nagrody Nobla.
„Pandrioszka" pierwszy raz została
wydana w 2000 roku. Jest to próba odpowiedzi na pytania
dotyczące Rosji, ludzi tam mieszkających, ich przeżyć i trudów związanych z codziennym życiem. Obejmuje lata od schyłku ubiegłego wieku, gdy rozpadało się
ZSRR do premierostwa Putina. Wznowienie tytułu w 2008 roku, jest poprzedzone
wstępem mówiącym jak obraz Moskwy się zmienił, jest więcej telefonów
komórkowych, markowych sklepów i aut, aczkolwiek to, co jest meritum tej pracy
na nieszczęście Rosjan się nie zmieniło...
Autorka swoje podróże to Rosji dzieli na
trzy etapy. Na początku zachwyca ją piękno krajobrazu, cerkwie, kolorowe,
tłoczne ulice, potem przychodzi opamiętanie, gdy trzeba przeżyć kolejny dzień i zmierzyć się z rosyjska rzeczywistością, ostatnim stadium jest niezrozumienie,
pojawiają się pytania, na które trudno znaleźć odpowiedz. Mam wrażenie, że
autorka w swojej pracy opisuje tylko dwa ostatnie stadia swych doświadczeń.
Jako
dziennikarka niezwiązana na stałe z żadną redakcją, pisarka opowiada o codziennym
życiu mieszkańców Moskwy, w którym także uczestniczy.
Opowiada o mieszkaniach komunalnych, których są zepsute windy a na klatkach schodowych
śmierdzi. Nie boi się dosadnego słownictwa. Zabiera czytelnika, który
prawdopodobnie nigdy nie był w Moskwie, w pewnego rodzaju podróż, na początku do
metra, gdzie można kupić wszystko od gazet po nielegalne książeczki pracy. W rzeczywistości radzieckiej dominowała szarzyzna, ludzie marzyli o rzeczach,
które w latach 90- tych uśmiechały się do nich z gablot sklepowych. Inną kwestia
była wszechogarniająca bieda, która odbijała swe piętno na obywatelach. Co
chwila można było spotkać żebraka, bezdomnego czy dziewczynę przepowiadającą
przyszłość za dwa dolary. Kolejny etap podróży to zalew rzeki Klaźmy, popularne
miejsce odpoczynku w słoneczne dni.. Miedzy wersami autorka mierzy się ze
stereotypami, jakie wciąż mamy w stosunku do Rosjan. Nie omieszkała napisać o alkoholu, który pije się w dużych ilościach przy praktycznie każdej okazji.
Zmorą naszych sąsiadów w okresie ZSRR były wszędobylskie kolejki do sklepu po
bilet czy po paszport. W latach 80-tych samochód był dobrem wyższego rzędu już
kilka lat później moskiewskie ulice zaroiły się markowymi samochodami, choć
autorka silnie akcentuje jak bardzo były widoczne podziały społeczne w stolicy.
Nie było tzw. klasy średniej, byli bardzo bogaci, dla których otworem stoją
bardzo ekskluzywne sklepy: Valentino, Dior, Chanel, Yves Rocher i luksusowe
restauracje. Ale niestety większość obywateli żyła w biedzie, pensje były bardzo
niskie brakowało na podstawowe artykuły, często ludzie dobrze wykształceni
inżynierowie, nauczyciele musieli dorabiać jako dozorcy czy sprzątaczki. A ulice z takimi sklepami służyły niemalże jako atrakcja turystyczna dla większości
Rosjan. Moskwa jest miejscem szczególnym, pełno tu teatrów, kin, wystaw i muzeów, wiec jest to z pewnością perspektywa dla oglądania telewizji
kontrolowanej przez państwo.
Cerkwie były
praktycznie w każdej dzielnicy Moskwy, ale ludzie nawet, jeśli do niech
chodzili, to nie znali rytuałów, nie wiedzieli jak mają się, zachowac, autorka
porównuje stosunek do Boga jako swojski, pogański a wobec władzy jako boski. W latach 90- tych ludzi interesowało wszystko, co związane z prezydentem, ale
niekoniecznie interesował ich człowiek, który zasłabł na ulicy. Krystyna
Kurczab-Redlich często rozmawia ze swoimi rosyjskimi przyjaciółmi na temat
teologii, Boga, ale także o tym, czym jest dla nich patriotyzm.
Autorka dochodzi do smutnej refleksji,
że, aby cos załatwić potrzebne są znajomości i pieniądze gdyż korupcja jest na
porządku dziennym i trzeba płacić praktycznie za wszystko.
W rzeczywistości lat 90-tych nawet potrącenie pieszego na pasach nie zostało
ukarane przy odpowiednim zasobie portfela. Pisarka dostrzegła zmiany w mentalności kobiet, które wydają się bardziej wyzwolone, patrzą na mężczyzn pod
względem jego majętności, nie miały już zahamowań moralnych takich jak ich matki i babki. To już inny system. Autorka nie uciekła od polityki, analizuje
prezydenturę Jelcyna, jego obietnice wprowadzenia demokracji, co autorka
komentuje słowami „demokracja po rosyjsku to zagarnięcie majątku państwowego
przez urzędników państwowych, który błyskawicznie się sprywatyzowali". Bieda
była obecna w życiu Rosjan od wielu pokoleń nie można było od niej uciec,
wyemigrować przecież na wszystko trzeba było mieć pozwolenie władz. Autorka
opisuje strajk górników z 1998roku, którzy w akcie desperacji rozbili obóz przed
Radą Ministrów. Liczyli na odzew innych grup społecznych, ale ludzie jeszcze się
boją...
W jej oczach
Rosja staje się coraz mniej tolerancyjna popularne staja się hasła
nacjonalistyczne a prześladowania Azerów, Gruzinów czy Ormian nie są
odosobnionymi przypadkami.
Autorka
pisze o swojej pierwszej podróży do Czeczeni w styczniu 1997 roku. Obraz, jaki
tam zastaje jest przerażający- opustoszałe miasta, z których zostały tylko
zgliszcza, wymarłe wioski i makabryczne opowiadania ocalałej ludności o mordach,
gwałtach, kradzieżach i innych aktach bestialstwa rosyjskich żołnierzy.
Przedstawia losy dzieci, które straciły całe rodziny, które widziały jak pijani
znarkotyzowani żołnierze o „białych oczach" zabijają im najbliższych. Ale
obywatele Federacji byli i nadal są głusi na te akty ludobójstwa. „Rosyjski widz
na ogół jest pewien, że Czeczenię trzeba spacyfikować unicestwić i stłamsić". W maju 1997 podpisano pokój obowiązujący jedynie do lipca, 1999, ponieważ
rosyjskie siły znów znalazły pretekst do uderzenia. Rosja należy do ONZ, OBWE,
Rady Europy i mimo żadna z tych organizacji nie zareagowała. „Kocioł bałkański"
był dobrą karta przetargowa za każdym razem, gdy zbliżały się wybory, wtedy
można było zacząć ataki wprowadzić stan wyjątkowy, odwołać wybory i pozostawić u władzy dotychczasowych prominentów a co najmniej odwrócić uwagę społeczeństwa od
tak błahych i przyziemnych spraw jak korupcja, afery finansowe i kryminalne na
szczycie władzy.
Do Jugosławii były wysłane przeróżne
siły ONZ i NATO a o Czeczenii tak jakby zapomniano, żadne z państw nie chciało
wejść w otwarty konflikt z Rosja, który zarówno dla Jelcyna jak i Putina jest
tylko i wyłącznie wewnętrzna sprawą tego mocarstwa. Postawa USA wobec
nieuznawania Republiki Czeczenii jest w tej książkę porównywana do kwestii
polskiej po konferencjach w Jałcie i Poczdamie gdzie państwa zachodnie nie
sprzeciwiały się sugestiom Stalina, co do podziału naszych ziem i włączenia
polski pod zwierzchnictwo ZSRR. Czytając tą książkę nie mam wątpliwości ze jest
ona antyrosyjska, trudno tu znaleźć jakieś pozytywne walory tego przecież
pięknego kraju, zamiast zachwytów nad literaturą, teatrem czy architekturą, mowa
tu o brzydocie kamienic, smrodzie i brudzie ulic, masie żebraków, bezdomnych
oraz o uzależnieniach Rosjan. Autorka porusza kwestie Czeczenii być może w Polsce i na świecie zapomnianej aczkolwiek nadal bardzo palącej.
Tytuł to nawiązanie to znanej rosyjskiej
laleczki-matrioszki, która składa się z wielu takich samych elementów. W Rosji
podobnie jak w tej zabawce „spod pięknych barw wyzierają nieszczęścia strach
przerażenie, każda kolejna cząstka to kolejny dramat".
Co
zastanawiające oba wydania, z 2000 jak i z 2008 roku, kończą się tak samo a wiec
obraz Rosji w oczach pisarki się nie zmienił i nadal jest bardzo pesymistyczny.
Język czasem wulgarny, dosadny dobrze oddaje emocje i to, co chciała przekazać
pisarka zwykłemu czytelnikowi bez względu na to czy był kiedykolwiek Rosji, czy
tak jak ja ma dopiero w planach taką podróż.
Krystyna Kurczab- Redlich,
Pandrioszka, Dom wydawniczy REBIS, Poznań 2008
« Recenzje i krytyki (Publikacja: 06-07-2014 )
Emilia Lisiecka Studiowała stosunki międzynarodowe i filologię rosyjską w Łodzi | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9693 |
|