|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Państwo i polityka » Stosunki międzynarodowe
Günaydin Türkiye Autor tekstu: Andrzej Wendrychowicz
Przyznam, że do
napisania tego tekstu zainspirowała mnie opublikowana na Racjonaliście
„podsłuchowo-taśmowa" rozmowa panów Belki i Sienkiewicza, w której ten drugi dał
obszerny wywód o sytuacji w Turcji.
Prawdziwa Turcja to jest Anatolia -
powiedział minister i wskazał na
rosnące wpływy Ruchu Gülena,
żyjącego na emigracji muzułmańskiego uczonego, moralisty i przewodnika
duchowego. Wywodzący się z anatolijskiej prowincji aktywiści tego ruchu,
absolwenci szkół koranicznych, od kilkunastu lat przenikają do administracji
państwowej, edukacji, wojska. Minister Sienkiewicz
dochodzi do wniosku, że "...Anatolia
zaczyna teraz rządzić Turcją. A w finale jest kalifat. Bez złudzeń, w finale
jest kalifat". To dość ponura
wizja. Wydaje mi się, że jednak zbyt pesymistyczna.
Podróżując przez
Anatolię nie widać zapowiedzi kalifatu. Nawet w dwumilionowym mieście Konya,
stolicy prowincji o tej samej nazwie, ale też stolicy życia religijnego Turcji,
zdecydowana większość kobiet i dziewcząt nie nosi chust, a mężczyźni wysiadujący
na maleńkich stołeczkach, sączący herbatę w ulicznych lokantach nie
wyglądają na bojowników islamskich.
Im dalej od wielkich miast, w głąb Anatolii, tym cięższe staje się życie.
Chłopi usiłują wydzierać kamienistym zboczom górskim (góry to grubo ponad
80% powierzchni kraju) spłachetki ziemi ornej. I na nic by się zdała ta mozolna
praca, gdyby nie dostęp do wody. Zapoczątkowany jeszcze przez Atatürka ogromny
program irygacyjny jest konsekwentnie realizowany i to dzięki niemu te wydarte
górom spłachetki mogą być nawadniane rozległą siecią kanałów, rurociągów i zwykłych gumowych węży. Chłopi
wiedzą, że to rząd doprowadza im życiodajną wodę i każe sobie za to płacić
bardzo małe pieniądze, a dokładnie, to przyjmuje od chłopa w rozliczeniu część
jego plonów. Chłopi wiedzą też, że
to rząd doprowadził przez góry do ich nędznych górskich wiosek prąd elektryczny.
Wiedzą i widzą, że rząd z ogromnym rozmachem buduje drogi.
Myślę, że to dlatego
Recep Tayyip Erdoğan od 12 lat jest premierem Turcji, bo to Anatolia, a nie
Stambuł (był tam zresztą burmistrzem przez cztery lata) wybiera go na kolejne
kadencje. A że wedle zachodnioeuropejskich standardów nie jest on demokratą? -
ano nie jest, bo Turcja to nie Europa, co nie znaczy, że zacofana i barbarzyńska. Wręcz przeciwnie!
Turcja to duży
terytorialnie i ludnościowo kraj z drugą po USA armią w NATO z dobrze
rozwiniętym przemysłem. Tak, jak my się chwalimy, że najlepszej jakości
samochody Opel powstają w Gliwicach, to Turcy mogą się pochwalić, że najwyższej
jakości samochody Toyota są montowane w Gebze.
I tu ciekawostka:
silnikiprodukowane w uruchamianej
właśnie w Jelczu-Laskowicach fabryce
Toyoty będą dostarczane także do montowni w Gebze.
Skoro jesteśmy przy
Toyocie, to fabryka w Gebze współnależy do holdingu
Sabanci. W przeciwieństwie
do Polski, zachodnie firmy nie mogą wprost inwestować w Turcji. Muszą mieć
tureckiego współudziałowca. Sabanci to ogromna firma rodzinna, zatrudniająca w swoich licznych fabrykach , bankach, sieciach handlowych blisko 60.000
pracowników, z obrotem prawie 20 miliardów euro rocznie. Drugi turecki, jeszcze
większy od Sabanci holding (blisko 90.000 zatrudnionych) jest w rękach rodziny
Koç; to do nich należy m.in. znana w Polsce i całej Europie marka AGD, Beko.
Napisałem, że nawet w Konya trudno spotkać kobiety w chustach. Nie nosi jej także Güler Sabanci,
58-letnia szefowa Grupy Sabanci. Kobieta niezwykła, idolka i wzorzec do
naśladowania chyba wszystkich nie tęskniących za kalifatem Turczynek.
To kobieta gigant. Kiedy w roku 2013 kandydowała na szefową rady
nadzorczej koncernu Siemensa, prasa niemiecka uznała ją za jedną z najbardziej
wpływowych menedżerekna świecie.
Pismo „Fortune"umieściło ją
na szóstym miejscu najpotężniejszych kobiet
biznesu na świecie, a "Financial Times" przyznał jej nawet miejsce numer
dwa. Przy tej samej okazji niemieccy żurnaliści z przekąsem zauważyli, że w Turcji jest znacznie więcej kobiet na najwyższych stanowiskach w biznesie, niż w Niemczech. Według World Economic
Forum w Turcji jest ich 12%, a w Niemczech zaledwie 3,2%.
Co prawda w Turcji nie ma żadnych urzędowych parytetów, albo „suwaków" na
listach wyborczych, ale tamtejsza Komisja Nadzoru Finansowego wymaga od każdej
spółki giełdowej, żeby w jej zarządzie była przynajmniej jedna kobieta. Karierom
zawodowym Turczynek sprzyja też przepis nakazujący firmom zatrudniającym więcej
niż 150 kobietprowadzenie
przyzakładowego przedszkola.
Güler Sabancı na Światowym Forum Ekonomicznym w Stambule, 30 października 2008. Photo by Serkan Eldeleklioglu-Bora Omerogullari-Ozan Atasoy, Wikimedia
Wróćmy do pani Güler.
Początek przemysłowej dynastii Sabancich dał
Hacı Ömer Sabancı dziadek Güler. W 1921 roku, wtedy czternastoletni Haci, wyruszył na piechotę z rodzinnego Kayseri we wschodniej Anatolii do oddalonego o 450 kilometrów miasta
Adana. Zarabiał tam jako tragarz bawełny. Za odłożone pieniądze w roku 1932
kupił udziały w plantacji bawełny. I to był kamień węgielny rodzinnego biznesu.
Po śmierci ojca w roku 1966 jego syn
Sakıp założył
Holding Sabanci i rozbudował go w globalny koncern. Pani Güler
Sabanci, to bratanica Sakipa i wnuczka Haci, założyciela dynastii.
I chociaż prowadzi
holding żelazną ręką, to połowę swojego czasu poświęca na zajęcia niekomercyjne.
Do Fundacji Sabancinależy
wiele tureckich muzeów oraz Uniwersytet Sabanci, jedna z najbardziej
prestiżowych uczelni w kraju.
Czterech na dziesięcioro studentów tego uniwersytetu dostaje stypendium. Güler
Sabanci kolekcjonuje dzieła sztuki, ale też energicznie angażuje się w obronę
praw kobiet. Kontynuuje dzieło swojego wuja, Sakipa, który zasłynął
powiedzeniem:
"Pieniądze, które się zarobiło w tym
kraju należy oddać jego mieszkańcom" .
Güler wyrastała w świecie mężczyzn. "Byłam pierwszą
dziewczynką w rodzinie. Pierwszą wnuczką dziadka Haci Ömer Sabanci, całkiem
nieznanym dla niego stworzeniem, ale to dawało mi wiele korzyści" . W jej
gabinecie na 25 piętrze stambulskiego wieżowca Sabanci-Tower wisi ogromny
portret dziadka, o którym bardzo chętnie opowiada. Zanim objęła kierownictwo
holdingu przez 14 lat zarządzała biznesem oponiarskim i zyskała sobie przydomek
królowej opon. "To
był świat mężczyzn — wspomina — ale
poszło, trochę ja się dopasowałam do mężczyzn, trochę mężczyźni do mnie".
Chociaż Güler Sabanci uważana jest za najpotężniejszą kobietę z Turcji, to jej samej nie podoba się ta etykieta.
"Wolę, kiedy mówi się o mnie, że jestem
kobietą, która osiągnęła największy sukces i wierzę w siłę sukcesu".
Panie Ministrze, to jest
historia dziewczyny z Anatolii. Taka Anatolia też rządzi w Turcji.
Lubiłem powiedzonko
Polak, Węgier dwa bratanki i do szabli i do szklanki, ale już nie lubię. Nacjonalista Orban nie jest moim bratankiem.
Wolę mieć za bratanka Turka z Anatolii. Nawet wymyśliłem sobie nowe powiedzonko:
Polak, Turek dwa twardziele, 600
lat nas łączy wiele.
Kilkanaście dni temu w mojej gminie był Dzień Turecki.
Ambasador Republiki Turcji, pan Yusuf Ziya Özcan osobiście wręczał dyplomy i nagrody uczniom, zwycięzcom powiatowego konkursu wiedzy o Turcji. Były występy
najlepszego tureckiego zespołu folklorystycznego. Wystąpiła też miejscowa
trzynastolatka i mocnym, czystym głosem zaśpiewała dwie pieśni, po turecku!
Pan ambasador i członkowie zespołu byli wzruszeni i zachwyceni.
Publiczność oczywiście też.
Seni seviyorum Türkiye.
« Stosunki międzynarodowe (Publikacja: 09-07-2014 Ostatnia zmiana: 10-07-2014)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9695 |
|