|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Filozofia Dlaczego filozofii nigdy nie będzie w polskich szkołach? Autor tekstu: Piotr Pietrzkiewicz
Nigdy — to znaczy przez wiele długich lat, w ciągu przewidywalnej i wyobrażalnej
przyszłości. Nie twierdzę, że filozofii nie będzie w polskich szkołach za, np. 250 lat. Po
drugie, mam na myśli uregulowaną odgórnie powszechność i obligatoryjność nauczania
filozofii (domyślnie — w szkolnictwie średnim). Nie chciałbym, by czytelnik pomyślał, że nie
wiem, że tu i ówdzie zdarza się, że filozofia jest (i najprawdopodobniej dalej będzie)
wykładana w niektórych, bardzo zresztą nielicznych, gimnazjach i liceach.
Po tych zastrzeżeniach przedstawiam wstępną odpowiedź: ponieważ nasze społeczeństwo nie
jest tym zainteresowane. Społeczeństwo to odrzuciło „mądrość" oferowaną przez filozofów.
Co więcej, to nie tylko brak zainteresowania, ale raczej niechęć do tej dziedziny, a właściwe
-
zazwyczaj z braku minimalnych nawet kompetencji — niechęć do wyobrażeń związanych z tą
dziedziną, a może nawet do samej nazwy. Zanim przejdę do argumentów, chciałbym
przedstawić kilka fikcyjnych i kilka prawdziwych sytuacji, które nadadzą ton dalszym
rozważaniom. Czytelnik sam z łatwością się zorientuje, w jakim świecie żyjemy, tzn, które
sceny są prawdziwe, a które zmyślone.
1. Dworzec kolejowy w dużym (uniwersyteckim) mieście. Dwoje studentów kłóci się z kasjerką, twierdząc, że pomyliła się w wydawaniu reszty (chodzi o dużą kwotę). Ludzie w kolejce zaczynają się niecierpliwić. Starsza pani stojąca tuż za studentami twierdzi, że mają
oni rację, kasjerka temu przeczy, napięcie narasta, wreszcie sytuację rozładowuje błyskotliwa
uwaga z głębi kolejki: „co to za studenci, że nie potrafią liczyć, co oni studiowali? chyba
filozofię!". Rechot, odprężenie.
2. Warszawa: kilkanaście tysięcy młodych ludzi przeszło ulicami stolicy domagając się
poważnego nauczania filozofii w szkolnictwie średnim. Pod gmachem ministerstwa oświaty
reprezentanci licealistów przemawiali pod hasłem „Jakiej filozofii młodzi Polacy
potrzebują?". Niektóre głosy: „Nie chcemy dowiadywać się o podstawach filozofii od
(skądinąd godnego szacunku) polonisty czy historyka. Chcemy zajęć z kompetentnymi
nauczycielami filozofami"; „Dość wmawiania nam różnych ideologii. Chcemy uczyć się
krytycznego, samodzielnego myślenia, świadomej kontroli i krytyki przedstawianych nam
idei. Chcemy wreszcie poznać język dorosłych ludzi, język analizy filozoficznej".
3. O filozofii w szkołach — z dyskusji na forach internetowych (pisownia oryginalna):
"moja własna definicja filozofii: Filozofia to salonowa forma masturbacji umyslowej. Ja
dziekuje"
"Nie wiem na g*** filozofia, nie życzę tego młodemu pokoleniu. Studiuję na Politechnice i bogu dziękuje, że nie miałem takiego przedmiotu. Lepiej więcej matematyki, ważne jest
logiczne myślenie, a nie wkuwanie na pamięć postulatów każdego z filozofów — bo tak
zapewne wyglądałaby nauka filozofii w szkołach."
"Nie porównuj szachów do tych bredni filozofów, bo obrażasz szachistów. Mnie na filozofii
uczyli, że świat się składa z wody ognia drewna i ziemi. Dziękuję, za takie dyrdymały."
4. Konferencja rektorów Polski. Głos przedstawiciela nauk ścisłych i technicznych: „Nasze
społeczeństwo charakteryzuje znaczny stopień podejrzliwości, niekiedy uzasadnionej, ale
niekiedy, niestety, utrudniającej dostrzeżenie ważnych prawd. Gdy filozofowie apelują o rozszerzenie wykładu tej dziedziny, wielu ludzi niemal automatycznie interpretuje to tak, że
robią to tylko we własnym interesie (prywata), i nie chce nawet rozważyć ich argumentów.
Niezależnie od naszej oceny tego zjawiska społecznego, musimy zrobić wszystko, aby
zapewnić kolejnym pokoleniom studentów warunki do pełnego rozwoju. Dlatego na moim
uniwersytecie największymi rzecznikami filozofii są matematycy, fizycy i inżynierowie, bo
ich głos jest najbardziej słyszalny i poważany. Prawdziwa nauka i filozofia wzajemnie się
stymulują, a uczelnia pozbawiano refleksji filozoficznej szybko się zdegeneruje. Także z biznesowego punktu widzenia dobry kurs filozofii to znakomita inwestycja: każdy
naukowiec, inżynier czy menedżer, pracujący na wysokim, wymagającym twórczego
myślenia stanowisku, dzięki kompetencjom nabytym na rzetelnych zajęciach z filozofii staje
się o 10% lepszym specjalistą".
5. Publiczna dyskusja dotycząca ważnego problemu społecznego na jednej z polskich uczelni
-
miasto wojewódzkie, wydział niehumanistyczny. Za stołem prezydialnym pracownicy
uczelni i zaproszeni goście, na sali także pracownicy, liczni studenci. Głos z sali: „nie wiem
czy państwo jesteście tego świadomi, ale na gruncie filozofii rozpatruje się ten problem także w zupełnie inny sposób, z różnych perspektyw, także nieuwzględnionych do tej pory w dyskusji, mianowicie…" Prowadzący dyskusję przerywa: „Panie kolego, z filozoficznego
punktu widzenia to można wszystko udowodnić" (mrugnięcie okiem w stronę widowni),
uśmieszki, powrót do poprzedniego tematu.
6. Spotkanie autorów i czytelników w znanej warszawskiej księgarni: Czy boom na filozofię?
Gos znanego wydawcy: „Jeszcze kilkanaście lat temu książki filozoficzne ukazywały się w bardzo niewielkim nakładzie, a i tak wiele z nich lądowało potem w księgarniach typu "tania
książka", czekając latami na nabywcę. Wygląda na to, że teraz nasze społeczeństwo się
obudziło, po prostu zaczęło czytać i myśleć. Ludzie chcą lepiej rozumieć podstawowe pojęcia i sięgają po wymagające nawet prace umożliwiające ich zrozumienie. A jednak inteligencja w Polsce istnieje!
Przystępuję teraz do krótkiej litanii, uzasadniającej wyjściową odpowiedź: komu dokładnie
nie zależy na wprowadzaniu filozofii do szkół:
-
ani politykom
-
no bo jednak zawsze jest ryzyko, że filozofia mogłaby zasiać jakiś
niepożądany ferment w młodych głowach, a nuż te opowieści o rozbudzaniu samodzielnego
myślenia przez filozofię są prawdziwe, i co wtedy? Chyba tylko rzadki przypadek polityka-
ideowca mógłby chcieć mieć wykształcony filozoficznie elektorat: niełatwy w manipulowaniu, niepodatny na kłamstwa, świadomy swoich praw i wymagający kompetencji
od polityków.
-
ani rodzicom
-
bo szkoła powinna uczyć czegoś konkretnego i pożytecznego, prawda?
-
ani nauczycielom (nie mówię o garstce nauczycieli filozofii, choć w tej sprawie zob. niżej
uwagę o akademickich nauczycielach filozofii)
-
no bo po co taka, choćby słaba,
konkurencja? Wiadomo, nowy przedmiot wprowadza się zwykle kosztem godzin z innego
przedmiotu, może więc zabraknie godzin do pełnego etatu?
-
ani kościołowi, który w końcu prowadzi swoją własną politykę filozoficzną, a w każdym
razie promuje pewne opcje filozoficzne („społeczna nauka kościoła") i w związku z tym ze
zrozumiałą podejrzliwością spogląda na inne nurty filozoficzne. Zresztą po iście szatańskim
pomyśle zainstalowania w szkole etyki jako alternatywy dla religii filozofia (obejmująca
przecież etykę) zaczyna się jawić jako przeciwnik katechezy! Gdy o wprowadzaniu filozofii
do szkół myśli się w kategoriach konkurencyjnych, tzn. odbierania godzin innym
przedmiotom, to na pierwszy plan wysuwają się właśnie lekcje religii. Trudno w tej sytuacji
spodziewać się, aby kościół stał się orędownikiem nauczania filozofii;
-
ani samym uczniom, ponieważ młodzież zanurzona jest przecież w pewnym środowisku
kulturowym, poddana wpływom mediów, z konieczności, przynajmniej do pewnego stopnia,
podchwytuje obiegowe opinie. Większość zdążyła już sobie przyswoić medialne doniesienia o humanistyce (a zwłaszcza filozofii) jako wylęgarni bezrobotnych, a o samej filozofii jako
martwej czy przestarzałej pseudonauce.
Wszelkie rozumienie (np. rozumienie
filozofii
) nie startuje nigdy od zera, nie rozwija
się w próżni, ale zaczyna się od pewnego
przed-rozumienia
(na tym właśnie polega tzw. koło
hermeneutyczne). Jakie jest to
przed-rozumienie w wypadku filozofii? Bardzo wyważoną
charakterystykę przedstawia S. Judycki (Dlaczego filozofia jest trudna): „W mniemaniu
potocznym pojęcie filozofii jest dzisiaj obciążone raczej wyłącznie negatywnymi
skojarzeniami. A więc, filozof to ktoś, kto buja w obłokach, jest nieżyciowy, jest
niekompetentny w porównaniu ze specjalistami z innych dziedzin, rozważa problemy
nierozstrzygalne i praktycznie bezużyteczne, bierze niekiedy na siebie rolę, którą dobrze
wypełniają religie (wzgl. teologie); filozof to także ktoś, kto niepotrzebnie się wymądrza i mówi niezrozumiałymi słowami, czy wreszcie ktoś, kto symulując dążenie do prawdy w rzeczywistości służy jakiejś ideologii lub grupie ludzi". Cóż, w „szerokich kołach" naszego
społeczeństwa dla filozofii nie ma ani zrozumienia, ani sympatii. Jest natomiast daleko idąca
podejrzliwość, a nawet wrogość. Tkwią w nas głębokie pokłady złośliwości i stronniczości.
Po prostu ktoś musi być kozłem ofiarnym. Filozofowie świetnie się do tego nadają, ponieważ w przekonaniu ogółu nie stoi za nimi żadna siła, a filozofia nie ma żadnej wartości. To nie są
warunki nie tylko do wprowadzania filozofii do szkół, ale nawet zwykłej popularyzacji.
Ciągnąca się od przeszło 20 lat „debata" dotycząca tegoż wprowadzania jest tyleż
nudna, co groteskowa. Przypomina trochę głosy w dyskusji o wprowadzaniu szachów do
programu igrzysk olimpijskich. Niby jest to słuszne, i kolejni dyskutanci powtarzają, w różnych kombinacjach, podobne argumenty. Ale i tak wszyscy wiedzą, że taka zmiana jest
skrajnie mało prawdopodobna.
Na koniec dodam, że nawet sami filozofowie, o zgrozo, w gruncie rzeczy wcale się do
szkoły nie palą. Owszem, etat na uczelni to inna sprawa, ale z wyżyn uniwersyteckiej katedry
odwalanie czarnej roboty w liceum to wręcz degradacja. Dobrze podyskutować o konieczności nauczania filozofii w szkole, ale, na Sokratesa, przecież nie własnoręcznym!
Postawieni przed koniecznością wyboru zapewne znaleźliby sobie inne zajęcie, przeczuwając
co może znaczyć przekleństwo: „obyś cudze dzieci filozofii uczył".
« Filozofia (Publikacja: 08-08-2014 Ostatnia zmiana: 09-08-2014)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9712 |
|