|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Felietony i eseje » Felietony, bieżące komentarze
Dwie lewice [1] Autor tekstu: Mirosław Woroniecki
Pomimo wielu sceptycznych wypowiedzi i publikacji prasowych o braku możliwości budowy w polskiej rzeczywistości politycznej silnego, wielonurtowego ruchu lewicowego w wielu partiach i organizacjach społeczno-politycznych narastało przekonanie o konieczności podjęcia takiej próby. Bezpośrednim powodem dla którego istniejące i nowo powstające organizacje zdecydowały się przystąpić do stworzenia wspólnego przedsięwzięcia nieco na wyrost nazwanego Zjednoczoną Lewicą był fakt, że inicjatywa zjednoczeniowa pochodziła od OPZZ dającego jeżeli nie gwarancję to z pewnością poczucie pewnej autonomii i poszanowania interesów mniejszościowych organizacji. Zapewnienie akceptowalnych proporcji w podziale miejsc na listach dla działaczy Zielonych, Unii Pracy czy ...wobec dominującego aparatu SLD i aspiracji Palikota otoczonego wprawdzie jedynie garstką wiernych mu działaczy, ale posiadającego absolutny atut w osobie Barbary Nowackiej było najtrudniejszym elementem w negocjacjach, które zakończyły się sukcesem pozwalającym na wyeliminowanie potencjalnie zagrażających porozumieniu SDPL Filemonowicza i WiR z kolektywnym kierownictwem koordynowanym przez Hartmana. Na uboczu pozostał Kalisz z kontestującymi udział w WiR resztkami Domu Wszystkich Polska i wycofująca się po porażce w rejestracji list wyborczych w wyborach na urząd prezydenta RP Anna Grodzka. Do zjednoczeniowego projektu nie wszedł Piotr Ikonowicz z Ruchem Sprawiedliwości Społecznej i nowo powstała partia Razem kontestująca wszystkie dotychczasowe postacie instytucjonalnej lewicy.
Niewątpliwie popularność Nowackiej odegrała niebagatelna rolę w budowie koalicji, gdyż jej naturalna lewicowość wpasowana w system liberalnej demokracji jest powszechnie akceptowana niezależnie od różnych zarzutów wynikających z dotychczasowego braku jej samodzielnej pozycji i zaplecza poza ugrupowaniem Palikota. Jest to sytuacja niezbyt komfortowa, gdyż potencjalni wyborcy pamiętający losy przedsięwzięcia Europa+ nie mają powodu ufać w stabilność intelektualno-emocjonalną lidera TR oraz zapewnienia Millera o jego niekandydowaniu w wyborach na szefa SLD. Obecność w projekcie wyborczym ZL dwóch polityków o najniższym stopniu zaufania społecznego oraz wątpliwości wobec wciąż silnej w SLD pozycji Millera i jego kamaryli mogą w istotny sposób obniżać poparcie wyborców podobnie jak zbyt późne wskazanie Nowackiej jako lidera Zjednoczonej Lewicy.
Wypełnienie czasu pozostałego do wyborów jej niezbędną aktywnością promocyjną nie pozwoliło w mojej ocenie na wypracowanie z koalicjantami spójnych stanowisk co można zauważyć w wypowiedziach kandydujących w wyborach przedstawicieli ZL z okazji a to dyskusji o świeckim państwie, a to demonstracji „frankowiczów" przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie. Zbyt późne wysunięcie Nowackiej na lidera projektu próbowano nadrobić kreowaniem jej na nowego mesjasza lewicy, co z kolei wydaje się być nieco za wczesne, a wobec tego niezbyt poważne pomimo jej realnych predyspozycji do odegrania takiej roli. Przede wszystkim pozostaje otwarta kwestia relacji Nowackiej z różnego typu organizacjami i środowiskami pozostającymi poza ZL w tym przede wszystkim z partią Razem, która skupia zbliżony do Nowackiej generacyjnie i światopoglądowo elektorat odznaczający się ideowością, zaangażowaniem i świeżością, której brak nawet najbardziej „zielonym" i radykalnie socjalnym przedstawicielom ZL.
Dotychczasowy bowiem sukces w zjednoczeniu lewicy jest jedynie cząstkowy, nie tworzy żadnych nowych wartości, nie proponuje w istocie nowej narracji , a pokazywane wokół liderki znane już kontrowersyjne postacie ruchów LGBT, Zielonych i SLD tworzą wrażenie ponownego kreowania poparcia poprzez oddziaływania medialne niż rzeczywistą działalność społeczną. Dziwić zatem może optymistyczne stanowisko przedstawicieli ZL widzących swoje przedsięwzięcie jako drugą siłę polityczną w Polsce, chociaż wyniku wyborczego zupełnie nie sposób przewidzieć i równie dobrze może on przekroczyć nieznacznie 10% jak i wyeliminować koalicję z podziału miejsc parlamentarnych.
Jak zareaguje większość społeczeństwa odczuwająca rzeczywistą bezradność w kształtowaniu swojej sytuacji życiowej, brak możliwości wywierania jakiegokolwiek wpływu na decyzje podejmowane przez rządzących, arogancję władzy i pogarszanie się ekonomicznych warunków życia niektórych grup społecznych nie jest trudno przewidzieć. Dzisiaj oferty socjalne posiada większość ugrupowań startujących w wyborach. Nawet ci którzy cieszą się przywilejem posiadania pracy etatowej, ale odczuwają silnie pewien rodzaj zniewolenia przejawiający się w uzależnieniu od posiadanych kredytów w tym tzw. „frankowicze" wiążą polityczne nadzieje raczej z PiS czy Kukizem niż z obecną lewicą. Bezrobotni i zagrożeni utratą pracy, rozrastający się prekariat, a także ludzie dotknięci chorobami czy innymi wypadkami losowymi znacznie częściej ostatnio znajdują wyrazicieli sprzeciwu wobec lekceważenia bezpieczeństwa socjalnego, potrzeb bytowych i aspiracji ludzi pracy w stanowiskach partii prawicowych. Państwo liberalne jest postrzegane coraz bardziej jako państwo obce, okrutne i złe. Władze takiego państwa powinny być usunięte, a mechanizmy sprawowania władzy w interesie wąskich elit finansowo — przemysłowych w większości o zagranicznej proweniencji powinny być ujawnione.
Narastający w części społeczeństwa sprzeciw wobec rzeczywistości przybiera na sile, a środowiska uznające się za pokrzywdzone przestały poszukiwać wspólnych celów, metod i form organizacyjnych pozwalających wyrazić ich oczekiwania, nadzieje i aspiracje poprzez udział w jednolitej formacji politycznej mając do dyspozycji narodowo-konserwatywne recepty. Kwestionowane są przy tym rozwiązania konstytucyjne, w tym same podstawy państwa o którym mowa m.in. w art. 2 Konstytucji RP tj. ład demokratycznego państwa prawnego urzeczywistniającego zasady sprawiedliwości społecznej w duchu „przyrodzonej godności człowieka" wspomnianej zarówno w preambule jak i w art.30 Konstytucji. Liberalna demokracja jest już niepotrzebna, potrzebna jest silna władza, która rozprawi się z ciemiężycielami, złodziejami i zdemoralizowanymi elitami, władza która może niewiele da, ale weźmie odwet na dotychczas sprawujących władzę elitach. Trzeba pamiętać, że do tych elit zaliczają się również dotychczasowi politycy SLD na czele z „żelaznym kanclerzem", który nie zniknął ale wraz ze swoimi adherentami co jakiś czas wyskakuje z za pleców Nowackiej na przemian z Palikotem.
W tej sytuacji chcąca zachować wiarygodność wewnętrzna i zewnętrzną partia Razem nie mogła wpasować się w projekt ZL pomimo, że takiego rozwiązania oczekiwali wyborcy lewicy i takie rozwiązanie dałoby istotny wzrost poparcia wyborczego, a także otworzyłoby możliwość zmiany oblicza lewicy w konfrontacji wewnętrznej ze starym aparatem partyjnym. Takie samo zresztą stanowisko zajmowało wielu członków i sympatyków mniejszych organizacji środowisk szeroko pojętej lewicy. W ten sposób podział na lewicę instytucjonalną czy parlamentarną i lewicę pozaparlamentarną w najlepszym razie utrwali się nie stwarzając żadnej nowej jakości.
Koncepcja budowy struktur szerokiego ruchu społecznego na bazie istniejących i powstających organizacji społecznych i obywatelskich nie jest wytworem taktycznych posunięć ani modyfikacją zmarginalizowanych organizacji lewicowych poszukujących szansy na ponowne zaistnienie w życiu politycznym, lecz przedsięwzięciem wyrastającym z realnych nadziei, roszczeń i oczekiwań ze strony tej części społeczeństwa, która nie przyjęła konserwatywno -narodowo -wyznaniowej propozycji kształtowania rozwoju kraju. To jest koncepcja słuszna i zasługująca na poparcie jako przeciwstawna propozycjom konserwatywnym pod warunkiem jednakże że zostanie opracowana przy uwzględnieniu stanowiska wszystkich środowisk wolnościowych, postępowych i pro-socjalnych.
Propozycja konserwatywna budowana archaicznymi instrumentami ma jedynie stanowić hamulec dla liberalnego świata pojmowanego przez liderów tych formacji w kategoriach XIX wiecznej gospodarki rynkowej, poprzez odwołanie się do wspólnoty narodowo-religijnej łagodzącej neoliberalne skutki społeczne gospodarki poprzez umiar, powściągliwość i dobroczynność. Taka propozycja w ocenie tej części społecznego elektoratu, który nie jest trwale związany z kościołem jest bezskuteczna, pozorna i w istocie petryfikująca obecny system, gdyż prowadzi jedynie do zamiany obecnej konserwatywnej koalicji rządzącej na inna partię równie lub nawet bardziej konserwatywną. Słusznie zauważa Cezary Michalski w artykule opublikowanym w Polityce nr 3/2014, że Polacy nie wytworzyli świeckiej formuły cywilizacyjnej, a więc zdecydowana większość — jak twierdzi autor — tzw. lewicy plebejskiej stanowiącej potencjalny elektorat lewicy trwale związała się poprzez język i tradycję z prawicowymi partiami uniemożliwiając budowę nowoczesnej socjaldemokracji pogodzonej z pluralistycznym, liberalnym ładem. Cechujący tę część społeczeństwa konserwatyzm, tradycjonalizm, obawa przed nihilizmem zachodniego liberalizmu, niechęć do antycypacji postępu, przymusu partycypacji w zdobyczach techniki i telekomunikacji, wrogość do ciężaru świeckiego ładu w sposób oczywisty utrudnia uzyskanie poparcia dla propozycji lewicowych i wymaga redefinicji lub sprecyzowania wielu pojęć kojarzących się szczególnie z postępowo-liberalnym nurtem lewicy mieszczańskiej jak np. państwo świeckie, solidarność społeczna czy autonomia jednostki.
Punktem wyjścia do konsolidacji lewicowej propozycji współdziałania w kształtowaniu alternatywy, z jednej strony wobec władzy państwowej realizującej koncepcję państwa silnego, bezwzględnego, okrutnego i ogólnie nieprzyjaznego dla niezamożnej większości i z drugiej strony, jako wyrazu sprzeciwu wobec egoizmu elit finansowych i gospodarczych jest diagnoza społeczna. Jest ona dzisiaj w zasadniczych aspektach podzielana przez pozaparlamentarne organizacje lewicowe, narodowe i prawicowe oraz opozycyjne partie prawicowe z tą różnicą, że odmienna narracja przesądza o różnych narzędziach i sposobach przeciwdziałania jej wnioskom.
Diagnozę tą potwierdzają dokumenty międzynarodowe jak np. Raport Oxfam ogłoszony przed corocznym Światowym Forum Ekonomicznym w Davos, który w skali ogólnoświatowej odnotowuje, że powiększająca się stale przepaść pomiędzy bogatymi i biednymi zagraża stabilności gospodarczej i społecznej państw. Polityka oszczędności zaordynowanych przez państwa i organizacje międzynarodowe w celu przezwyciężenia kryzysu finansowego dotknęła przede wszystkim najbiedniejszych, którzy w braku alternatywy stają się klientelą partii populistycznych oferujących proste, radykalne rozwiązania. W wypadku partii prawicowych, nacjonalistycznych czy narodowych radykalnym propozycjom towarzyszy stary, a nie nowy język oburzenia i metody z arsenału środków przemocy. Zmierzając do obalenia elit ekonomicznych obwinianych o stworzenie systemu wywołującego kryzys wraz z politykami spełniającymi służalczą wobec tych elit rolę, promujących neoliberalizm i globalizację, przerzucających wszelkie ciężary kryzysu na społeczeństwa w praktyce dążą one jedynie do ich zastąpienia bez zmiany ładu społecznego.
1 2 Dalej..
« Felietony, bieżące komentarze (Publikacja: 23-10-2015 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9927 |
|