(...) Mnie osobiście "Klerokratia" wpisuje się w pewien fenomen, na istnienie
którego zwróciłem uwagę w wątku "Internet jest czerwony". Wydaje mi się on interesujący nie
tylko z uwagi na powstanie w sieci undergroundu kierunków myślenia czy tendencji politycznych
aktualnie wypchniętych z "oficjalnego" życia, ale i jego możliwych do przewidzenia
następstwach. Że będą one miały miejsce - nie ulega dla mnie wątpliwości, nie jest kwestią czy,
tylko kiedy i w jaki sposób.
Jestem od bardzo dawna ateistą, w dodatku na tyle ustabilizowanym, że nie poszukującym
potwierdzenia u innych "prawidłowości" swego światopoglądu i nie odczuwających potrzeby
wykrzyczenia go. Zajmują mnie inne sprawy i pewnie dlatego nie miałem zielonego pojęcia
o istnieniu Klerokratii. Trafiłem na Pańska www tylko dlatego, że wziąłem udział w parodii
dyskusji na forum NIE, z którą Pan zapewne zdążył się już zapoznać. I musze powiedzieć,
że zostałem - podobnie jak ci, którzy poszli moim śladem - olśniony bogactwem i rozmachem
witryny.
Jej treści nie zdążyłem przestudiować, zrobię to po otrzymaniu zamówionego CD. Powtórzę natomiast
to, co napisałem w poprzednim mailu: wydaje mi się ważne i znamienne, że "jacyś ludzie" zadali
sobie ogromny trud napisania i zgromadzenia takiej ilości tekstów i opublikowania ich w
Internecie. Nikt Wam przecież tego nie nakazał ani nie zapłacił, sami jeszcze do tego dokładacie.
Widzę tu pewną analogie do wysiłku wkładanego przez twórców, autorów tekstów i administratorów
witryn, które zaliczyłem do "czerwonej strefy Internetu". O ile można jakoś wytłumaczyć tych,
którzy w ten sposób propagują hasła i cele polityczne (chociaż wedle logiki np. SLD jest to
zupełnie "nieracjonalny" wysiłek), to zadaje sobie pytanie, jakie motywy kierują chłopakiem
usiłującym "zrekonstruować" bibliotekę klasyków marksizmu? (nb. niezupełnie potrzebnie, bo
te teksty zostały dawno wydrukowane i można znaleźć je w bibliotekach).
Jest to, wedle mnie, naprawdę bardzo pocieszające, że w czasach totalnej komercjalizacji,
a także presji klerykalnej czy politycznej, która przecie zagraża nie tylko swobodzie myśli
i słowa, ale często przekłada się na warunki bytu, jest całkiem sporo ludzi gotowych na
"zejście do undergroundu". Pozwala to z optymizmem myśleć o przyszłości, naprawdę. Jest
to sąd oparty głównie na intuicji, ale jestem coraz bardziej przekonany, że ten potencjał,
który gromadzi się w sieci - w jakimś czasie zacznie mocno oddziaływać na realne życie
publiczne, w tym politykę. (...)
Pozdrawiam i chylę czoła przed pracą, która wykonaliście.
Andrzej Korona (ak) |