|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Listy od czytelników Racjonalisty <- Wróć do innych listów
Bobola czyli ekumeniczna schizofrenia (str.2216) (28-01-2003) |
Autor: Roman Głodowski |
Witam,
Nosiłem się z napisaniem konkretnego mail'a już od pewnego czasu,
ten artykuł stał się dobrym pretekstem :-).
Na początku chciałbym w 2 słowach powiedzieć coś o sobie. Skoro przedstawił pan
swój 'romans z kościołem' uważam, że uczciwie będzie jeśli ja też o tym napiszę.
Wychowałem się w rodzinie gdzie tradycja katolicka jest dość żywa, choć
raczej ze strony
dziadków niż rodziców. Oznacza to, że przeszedłem taką ścieżkę jak większość
ludzi w tym kraju,
z komunią i bierzmowaniem na czele a lekcjami religii (początkowo w
Kościele a później w szkole)
w tle. Początkowo - jako nieletnie pacholę :-), byłem dość religijny,
chodziłem na mszę w niedzielę,
zaliczałem rekolekcje i inne uroczystości k. Jednak teraz widzę, że ta wiara
nie była bardzo żarliwa,
myślę, że mieściłem się w 'średniej ' katolickiej - nigdy nie czułem jednak
specjalnej więzi z K. i
współwyznawcami (na płaszczyźnie religijnej).
Któregoś pięknego dnia - lat temu kilkanaście - usłyszałem na mszy
jak ksiądz mówi o książce, której katolicy czytać nie powinni, gdyż autor
przedstawia tam
nardziny chrześcijaństwa 'nie w taki sposób o jaki nam chodzi'. Były to
'Opowieści ewangelistów'
Kosidowskiego - książka, którą miałem w domu, kupioną kiedyś przez mamę i
upchniętą gdzieś na półce.
Zaintrygowało mnie to wtedy, bo cóż takiego mógł napisać autor co mogłoby
zagrozić autorytetowi K. tak,
że aż zabronił jej czytać? A moją dziecięcą wtedy wyobraźnię zaprzątały
wyobrażenia boga jako dobrej Bozi,
idylliczne jasełka, aniołki itp - to zapewne skutek kilkuletniej nauki
religii. Nie sięgnąłem wówczas po tą pozycję,
leżała sobie spokojnie czekając na swój czas - jak bomba z opóźnionym
zapłonem.
Jako nastolatek nadal chodziłem do k., choc ministrantem nie zostałem :-).
Niemniej miałem taki okres w życiu, kiedy
osobiście rozmawialem z bogiem, kiedyś mi to pomagało, niestety na krótko
;-). Teraz myślę, że z wiekiem po prostu
wyrosłem z wiary jako takiej, byłem dokładnie taki jak napisał Kosidowski,
że do nich adresuje swą książkę: ludzi,
którzy zatrzymali się w połowie między wiarą a niewiarą. Nie potrafię teraz
powiedzieć, co sprawiło, że przeczytałem 'Opowieści'.
Może był to jakiś impuls, może po prostu nuda. Tyle, że po tej lekturze
ogarnęła mnie złośc: więc to tak?
To taka jest ta święta księga? Od tego czasu staram się zgłębiać wiedzę o
historii Kościoła, chrześcijaństwa, wiedzę o Biblii
o dogmatach i wierzeniach . Chyba się pan ze mną zgodzi, że nikt nie
zdobędzie takiej wiedzy na niedzielnych mszach ;-)?
Do kościola praktycznie nie chodzę, znudziła mnie rutyna i tak naprawdę
miałkość nauk z tego wypływających. Właściwie
jedyną atrakcją byłoby konfrontowanie kazań z naukami zawartymi w Biblii.
Zyskałem też pewien wewnętrzny spokój,
według mnie nie ma po prostu znaczenia w co się wierzy - gdyby to miało
takie ogromne znaczenie to chyba wszyscy
wierzyliby w to samo? Liczy się raczej jacy jesteśmy dla innych czy możemy
być pomocni nie oczekując za to żadnej
nagrody. Trochę mnie przerażają ludzie, którzy starają się być 'dobrzy'
głównie przez wzgląd na przyszłe uciechy w
zaświatach. Bardziej wartościowi dla mnie są ci, co potrafią być porządni
bez pomocy 'Wielkiego Papy z kijem i
marchewką'.
To tyle o mnie, mam nadzieję, że nie zanudziłem na smierć ;-). Co do
artykułu - bardzo dobry, wyważony, rozsądnie
pokazujący Bobolę bez aury świętości. Takie podejście, bez zacietrzewienia,
jest potrzebne, bo chyba może pokazac
wielu ludziom, że takie hagiografie są produkowane w ściśle określonym celu
propagandowym i raczej nie mają wiele
wspólnego z prawdą historczną. Narzuca mi się także skojarzenie z ks.
Popiełuszką, który był podobnym męczennikiem
tylko prowadził nieco inną działalność. Ciekaw jestem jak szybko i on
zostanie patronem Polski, bo ze zostanie - jestem
prawie pewien. Nie mogę jednak zdobyć się nawet na cień uznania dla jego
działalności (tylko na współczucie dla człowieka),
bo wg mnie jest on ofiarą walki o rząd dusz jaka jest prowadzona przez
Kosciół od wieków. W tej historii jest też trochę
zamierzonego męczeństwa, co wzbudza we mnie niechęć (być może jest tylko tak
przedstawiana). |
|
|