Poczytaj sobie, Człowieku, coś innego niż sam piszesz...
Te zarzuty są tylko figurą retoryczną o wydźwięku propagandowym.
Czytam wiele z rożnych stron. Czy zauważyłeś np. cytaty z Waszych publikacji?
...bo w przeciwnym razie będziesz coraz dalej od miejsca, z którego wyszedłeś.
ciągle jestem , ale w pozytywnym tego słowa rozumieniu
Jakimś znakiem na drodze może być to, że z czasem można na samym sobie zobaczyć
skutki wyznawanych poglądów - widzi się wtedy, że albo się jest gorszym niż się było, albo lepszym.
Dokładnie to samo twierdzę. Patrzę z
ukontentowaniem na swoje życie odkąd zrzuciłem bielmo
Niestety, często trudno cokolwiek zobaczyć,
bo człowiek jest jednością więc nie tylko jego patrzenie,
spostrzeganie, sądy, ale on sam cały zmienia się (na lepsze lub na gorsze).
Bzdura ! Człowiek nie jest
żadną jednością. Człowiek to pełno kawałków często sprzecznych ze sobą.
Kawałki te są po części wyznacznikami części sacrum a w części
profanum. Jednak paradoksalnie - muszą istnieć w symbiozie dla pełnej harmonii
Wtedy inni, zwłaszcza najbliżsi, mają coś do powiedzenia. Ja Cię
nie znam, a jednak nie zachęcam Cię do takiego szukania Pana Boga, w którym
się wyłącznie na niego narzeka, ale do innego - takiego, w którym
przynajmniej próbuje się z Nim porozumieć.
Niby macie nauki w słowie, niby jesteście bardziej oczytani w pismach
filozoficznych niż katolicy, jednak myślenie podobne - realizujące kanon 752 p.kanonicznego
Czytaj zatem coś, co Ci w tym pomoże.
Się znaczy oświecone pisma Watch Tower...? Pozdrawiam, agnostyk
Modlitwę załączam
x. Krzysztof Mądel, S.J. Kraków
Ps. Mimo krytyki i zasadniczej różnicy
zdań szanuję Świadków Jehowy. Z jednym z nich przeleżałem ponad tydzień w szpitalu i
to mi przyniosło wiele ciepłych uczuć dla Waszej społeczności
S.J. to znaczy Societas Jesu, czyli Towarzysto Jezusowe, czyli mówiąc
inaczej jestem jezuitą, a nie
Dlaczego musisz być Societas a nie
Towarzystwo? Bo lepiej brzmi, przecież naturalnie każdy będzie to mylił ze Świadkami ...?
***
Drogi Angostyku,
Dziękuję Ci za listy. Wczoraj, a właściwe dzisiaj w nocy krótko odpisałem,
że jestem księdzem jezuitą, a nie jehowitą. (A propos: mój kuzyn jakiś
czas temu został jehowitą, rozmawiałem z nim dłużej dwa razy, ale nic
nie jestem w stanie mu pomóc). Societas Jesu to jest termin łaciński, od
którego bierze się skrót przy moim nazwisku, czyli "S.J.".
Katolicy na całym świecie wiedzą co to jest "SJ" (tu więcej: www.jezuici.pl,
tu moja strona: www.jezuici.krakow.pl/sj/madel/index.htm).
Nie żartuj !!! Wie to zdecydowana
mniejszość - większość skojarzy to tak jak ja.
Bardzo możliwe, że w swoim liście byłem nazbyt apodyktyczny. Przepraszam.
Co do człowieczeństwa, to jednak uważam, że człowiek jest jednością.
Rozdwojenie w sferze psychiki nazywamy schizofrenią. Mniejsza lub większa
"schizofrenia" (moralna, światopoglądowa, etc.) zdarza się każdemu,
nawet świętym, ale przecież to nie ona decyduje o człowieczeństwie (ona
raczej je niszczy), ale jakaś harmonia - z Bogiem, z innymi i w końcu
z samym sobą. Lepiej o tej jedności mówić: komunia. Jestem absolutnie pewien, że wewnętrzna jedność osoby jest ściśle powiązana z jednością
"zewnętrzną", czyli komunią osób.
Lub z inną podbudową ideologiczną: komuną
Wcale mnie nie dziwi, że postrzegasz człowieka jako jako "zbiór
sprzeczności", skoro prawdopodobnie słabo odczuwasz jedność z Bogiem, rodziną i innymi...
Widzisz, jednak ksiądz może się mylić -
nie ma prostej zależności między jednością z Bogiem i rodziną. U mnie np.
takowa nie zachodzi.
To wszystko się ze sobą łączy. A skoro się łączy, to
wystarczy zrobić mały postęp choćby w jednej z tych relacji relacji
(np. tej z Bogiem), żeby natychmiast wzmocniły się wszystkie inne. To będzie
zarazem kolejny dowód na jedność człowieka. Warto ten dowód
przeprowadzić na sobie.
Tymczasem aDieu
x. Krzysztof Mądel, S.J. |