Szanowny Panie,
nie jestem gorliwym czytelnikiem artykułów "racjonalisty", jednak nie oznacza to, że samo racjonalne stanowisko mnie nie interesuje - przeciwnie. Aby jednak móc dalej konstruować mój tekst, chciałbym uściślić, że nie będzie to atak na Pana (z całym szacunkiem dla poświęcanego czasu, zainteresowań, wiedzy etc.), jak również nie będę obrońcą jakiejkolwiek religii czy wiary jako takiej. Zagadnienie dotyczy tylko samego stanowiska racjonalisty-Pana i na tym chciałbym poprzestać. Ale do rzeczy.
Przeczytałem wyrywkowo kilka artykułów z imponującej Pańskiej kolekcji i dopatrzyłem się pewnej u Pana prawidłowości: hołubi Pan nauce oraz wiedzy - wiedzy empirycznej, należy dodać; co zresztą nie należy uznawać za pejoratywną cechę charakteru. Jednak dopiero pod wpływem Pańskich artykułów, poczułem, że stanowisko, które Pan obrał jest wyjątkowo pesymistyczne. Rozumiem, dlaczego ludzie (choćby w postach do Pana) tak buntują się przeciw rozbiorowi ich samych na pewne określone składowe, poza którymi nie ma już nic. Racjonalizm bowiem w prostej linii prowadzi ich do myśli o redukcji - człowiek w racjonalnej wizji ma poczucie, że staje się "kosmicznym owadem", zespołem genów, algorytmem, bytem "matematycznym" albo matematycznie przewidywalnym.
Pominąłem rolę wiary i religii na wstępie, ponieważ wolę mówić o czymś znacznie głębszym: o możliwości poznania. Racjonalizm oraz empiryzm, owszem, może stanowić doskonałe panaceum dla człowieka, ale także może spowodować, że tegoż samego człowieka zamknie w pułapce własnego umysłu. Bo jeśli wszystko już zostanie zmierzone, zbadane, policzone, miejsce na człowieka jako byt, zostanie pomniejszone o zespoły wzajemnych odniesień: w zasadzie stanie się tablicą Mendelejewa i grawitacją Newtona. Myślę, że rozumie Pan złożoność podjętego przez mnie problemu, jeżeli bowiem jesteśmy mechaniczni i matematycznie przewidywalni, to kim jesteśmy? Człowiek - w tym kontekście brzmi zupełnie wieloznacznie. Racjonalizm wyjaśnia zjawiska natury, ale także dzieli się swoim głębokim pesymizmem, kontestuje bowiem, paradoksalnie (!), nawet samą możliwość poznania zjawisk. Bo, de facto, czym ma je poznawać - mózgiem, w którym nic ponad procesy chemiczne i zespoły genów? Nie uważa Pan?
Odpowiedź
Moje stanowisko pesymistyczne może się wydać tylko przy jego niezrozumieniu, przy pozostawaniu w dawnych schematach myślowych. Dla mnie nie ma nic bardziej budującego niż poznawanie prawdy i wytrzymywanie ciężaru poznania, jeśli jest on druzgocący dla myślenia "miłego". Racjonalizm to nie ciepłe kluseczki, istotnie. Ale ten redukcjonizm, o którym Pan pisze, jest mi zasadniczo obcy. Poza tym, że jestem racjonalistą, czuję się też nietzscheanistą. Dlatego też moje przesłanie jest optymistyczne... |