Problem z takim podejściem polega na tym, że nie jest wcale obiektywne. Żeby ocenić skuteczność terapii musimy mieć zarówno liczbę trafień (wyzdrowień), jak i niepowodzeń; dopiero wtedy można się przekonać, czy terapia jest rzeczywiście lepsza od nie robienia niczego (placebo). Tego typu statystyczne badania pokazywały wielokrotnie skuteczność homeopatii na poziomie placebo, czyli w rzeczywistości brak istotnej skuteczności.

Osobiście korzystam wraz z moją rodziną z dobrodziejstw homeopatii od 18 lat. Powiedzmy, że dotąd żadna dziedzina nauki nie potwierdziła bezpośredniego związku pomiędzy podawaniem leków homeopatycznych, a wyzdrowieniem pacjenta. Ale kiedyś też nie "widziano" prawdziwej przyczyny spalania, czy bakterii w wodzie. To nie znaczy, że nie istnieją. Jeżeli istnieje na tym świecie wielu ludzi, którym homeopatia pomogła, to prawdopodobnie istnieje RACJONALNA przyczyna tego stanu rzeczy, chociaż dzisiaj naukowcy nie potrafią jej wskazać. Prawdziwi naukowcy szukają dalej, a ci co się boją wyśmiewają :)

Z homeopatią w sumie mam mieszane odczucia. Z jednej strony nie przekonuje mnie ta forma leczenia, z drugiej znam wiele osób, którym pomaga - z moją żoną na czele, która sama jest sceptyczna do homeopatii, ale w przeciwieństwie do leków konwencjonalnych pomaga jej na gardło... Sam nie chorowałem już chyba od 15 lat więc trudno mi samemu oceniać skuteczność.
Jest jednak jedna kwestia, która przekonuje mnie do homeopatii - ludzie, którzy ją stosują nie stosują na byle pierdoły antybiotyków i innych leków. Nie wiem co lepsze - leczenie lekiem nieskutecznym, czy faszerowanie się antybiotykami. Mam w rodzinie trochę osób związanych z medycyną, które same widzą jakie skutki wywiera stosowanie nadmiernej ilości antybiotyków. Lekarze rodzinni sięgają po antybiotyki nawet w momentach, gdy nie są one potrzebne (lub wręcz szkodzą) - np. przy grypie. Dodam też taką swoją luźną obserwację, że dzieci leczone homeopatią są bardziej odporne od tych leczonych konwencjonalnie - pewnie nie jest to zasługa homeopatii, ale tego, że nie są faszerowane antybiotykami niszczącymi naturalną odporność.

Także reasumując - mi homeopatia nie przeszkadza dopóki ktoś nie leczy nią raka. Wole to niż napychanie kieszeni koncernom farmaceutycznym.

Poza religią rzadko kiedy pieniądze kreują aż tak wirtualną rzeczywistość. Nawet inne paramedycyny są daleko w tyle za homeopatią, mimo wszystko w mało której aptece można kupić bęben szamański, czy kubek do picia moczu. W Indiach mamy dużo aptek z preparatami ajurwedyjskimi. Lecz część z nich to działające preparaty ziołowe, całkiem niezłe na gorączkę na przykład. Oleje do masażu też pewnie mają sens.

Homeopaci bazują na ludzkiej niewiedzy. Ludzie myślą, że to jakieś naturalne specyfiki - ziola itp. Szukając informacji w sieci trafia się na strony pełne pseudonaukowego żargonu. W dużej mierze winni są lekarze i aptekarze polecający wodę jako lekarstwo na wszystko. A czy stoi za tym spisek? Nie wiem, ale z pewnością stoją duże pieniądze.

Gdy ludzie są chorzy, zapominają często o rasowych i religijnych podziałach. Potrzebujący ratunku muzułmanin nie kręci nosem na znakomitego żydowskiego lekarza, mało który rasista wzgardzi znakomitym czarnym chirurgiem, jeśli ma rzeczywiście problem. A jednak homeopatia ma się dobrze! Pomimo, że chodzi tutaj o zdrowie, którego pragnienie łączy wszystkich ludzi, w co by nie wierzyli, gdzie by nie dorastali etc. NIe mogę tego pojąć. Wiadomo też, że istnieje korupcja, że bywają lobby, jak naprzykład motoryzacyjne, które wykastrowało USA i Francję z tramwaji i rozbudowanej sieci kolejowej... Ale lobby pseudoleków? Jak to możliwe? To dosłownie działająca teoria spiskowa. Nigdy nie wierzyłem w takie rzeczy, ale dla homeopatii muszę chyba zrobić wyjątek. Mimo wszystko żadne lobby motoryzacyjne nie opierało się na samochodach bez silników.