Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty:
Dodaj swój komentarz… Małgorzata A jesli działalność Brooka i jemu podobnym nie jest przeszczepianiem na grunt europejski egzotycznych elementów, lecz poszukiwaniem uniwersalnego języka,w mniej lub bardziej udany sposób: np współpraca z Hughesem czy koncowa scena z przedstawienia Marat/Sade, taka interakcja w teatrze. Rozpaczliwe troche szukanie kontaktu, teatralne esperanto, nie mniej jednak ciekawe zjawisko. Próba przełamania granic języka czyli granic określonego świata. porozumienie jako współczesne sacrum, pozdrawiam
Autor: Małgorzata Dodano: 27-06-2005
Reklama
Małgorzata Jankowska - Może nie pogrzeb wcale, lecz próba reanimacji? Pragnę ustosunkować się tutaj jakos do obszernego komentarza Pana Grzegorza, komentarza, za który serdecznie dziękuję. Po pierwsze, podkreślić chcę, iz sztuka twórców teatralnych, których krytyki podjęłam się w moim tekście, jest właśnie ową sztuką programową, sztuką plasującą się w pewnym nurcie, dlatego uważam, że konsekwentna naukowa polemika jest tu jak najbardziej możliwa, wskazana wręcz. Może faktycznie sztukę "spontaniczną" ciężko jest poddać takiemu oglądowi, jednak działalność, o której pisze, taką nie jest. Podaje Pan przykład rzeźby, jako gatunku historycznego. Jest nim też teatr. I rzeczywiście nie jest tak, że jako sztuka o tak długiej tradycji nie ma prawa bytu w świecie współczesnym, nie może sie rozwijać. Właśnie rozwijać się musi! Dltego niesłusznie posądza mnie Pan o odbieranie jej takiego prawa, bo ja tenże rozwój właśnie postuluję. Rozwój, podkreślam, nie wstecznictwo. jeśli chodzi o sięganie do źródeł - jest to oczywiście zabieg cenny i słuszny, nie śmiem go negować, ale do źródeł tych trzeba sięgać twórczo. To, co robili owi twórcy teatralni takim twórczym działaniem nie było. To tak, jakby malarze prymitywiści szturmem ruszyli do jaskiń, by bazgrać po skałach. Przeciez nie o to chodzi. Odnośnie kwestii mitu. Odszedł do lamusa jako narzędzie poznawcze, jako sposób wyjaśniania świata, to głównie miałam na myśli. Dziś mit nie jest tym, czym był, choćby ze względu na to, że jest mitem UŚWIADOMIONYM JAKO MIT właśnie, co wcześniej nie miało miejsca. I oczywiście, mamy przepracowane stare mity, tworzymy wciąż nowe, jak na cassirerowskie animal symbolicum przystało, sa to jednak mity inne, pełniące odmienne funkcje. Mówiąc o micie miałam na myśli ujęcie choćby Mircea Eliadego, do którego lektury goraco zachecam. Ale to faktycznie bogata i szeroka problematyka, na zupelnie inny tekst, i zdaje sobie sprawę, że odwołując się do tak bogatej kategorii, powinnam była nieco uściślić, o czym tak naprawdę mówię. najbliższa jestem teraz optyce Kołakowskiego, a to zbyt szerokie ujęcie, by umieścić je tutaj. jeszcze raz dziękuję za komentarz, mam nadzieję, ze rozświetliłam choć trochę mroki eseistycznych niedopowiedzeń. pozdrawiam.
Autor: Małgorzata Jankowska Dodano: 26-04-2005
Grzegorz - Przedwczesny pogrzeb ? Jak na moje laickie oko tekst jest naprawdę ciekawy i głęboki. Brakuje mi wiedzy żeby podejmować próby polemizowania z wieloma tezami, jednak mimo to spróbuje swoich sił bo jedna rzecz jakby od początku mi nie pasuje. Moim zdaniem sztuka jako taka jest a przynajmniej powinna być czyś żywym, w tym sensie, że odzwierciedla, komentuje, przeciwstawia się czy w jakikolwiek inny sposób, odnosi się do rzeczywistości, nawet jeśli mamy tu na myśli "rzeczywistość" wewnętrzna autora i jego subiektywny różny od innych ogląd świata . W tym sensie jakoś tak od zawsze nieufnie podchodzę do zjawiska "programowania" sztuki w rozumieniu tworzenia nie "dzieł" ale "nurtów". "Nurty" czy "kierunki" powinny pozostać domeną jakichś nauk opisowych, które dokonując pewnych uogólnień i porównań dopatrują się elementów wspólnych bądź rozłącznych. W tym sensie moim zdaniem nie da się, a nawet nie powinno się, mówić o "pójściu do przodu" czy też "cofaniu" się w kategoriach czasowych ani artystycznych. Jeśli sztuka ma być, a chyba powinna, czymś spontanicznym, nie da się, w sposób rozsądny, "nakazać" jej rozwoju w określonym kierunku. Ileż to już powrotów np. do pierwotnej prostoty mieliśmy w historii sztuki. Sięganie po jakieś środki wyrazu i odwoływanie się do jakiejś symboliki jest chyba procesem naturalnym i gdyby takie działania kontestować to można by, przepraszam za grubość tego porównania, stwierdzić, że rzeźba nie ma racji bytu jako sztuka nowoczesna i rozwijająca się bo ten środek wyrazu artystycznego jest już eksploatowany przez tysiące lat i na tysiące sposobów. Deklaracje programowe nt. jaką i po co w ogóle sztukę tworzymy wydają mi się być, albo same w sobie elementem jakiejś prowokacji artystycznej, albo wyrazem swoistego marketingu twórcy, albo czymś z gruntu sztucznym. Czy sacrum należy do świata śmierci - nie wiem jak się odnieść, bo autorka tego wątku nie rozwija i może w jakimś sensie ma rację, tak na prosty odbiór nie zgodzę się z takim stwierdzeniem. Czy teatr może być narzędziem poznawania świata - nie rozumiem czemu nie, czy mit stracił swoje istotne funkcje - zależy jaki mit mamy na myśli, ja rozglądając się wokoło nie widzę bynajmniej świata racjonalnego, pozbawianego elementów niezrozumiałych, jednolitego, widzę natomiast świat zapełniony nowożytnymi i starożytnymi mitami i abstraktami, które ze sobą konkurują w walce o rząd dusz. Mitologią jest wszak również tworzenie wzorców zachowań i wskazywanie na ich rzekome uosobienia - od prymitywnych modeli zła i dobra w kulturze masowej i ... bajkach dla dzieci (zły wilk dobry gajowy, zły smok dobry rycerz, zły przestępca dobry glina) po wyrafinowane i abstrakcyjne modele filozoficzne. Czyżbyśmy wzorem Heraklesa nie tworzyli coraz nowych superbohaterów nie koniecznie prężących mięsnie, ale powiedzmy rozmaitych "tytanów ducha" i wzorców moralnych, czy ideowe poświęcenie Antygony nie znajduje odbicia w pochwale męczeństwa ku chwale bronionych wartości (czy to religijnych czy laickich) ? Czy to dość powszechne biadanie nt. kryzysu duchowości w kulturze europejskie nie jest aby trochę przesadzone i czy nie za wcześnie uśmiercamy zjawiska całkiem jeszcze prężne takie jak religia i duchowość, które jakoś tam funkcjonują choć ich nośnikami przestają być co raz częściej dotychczasowe ich tradycyjne "ostoje". Nie poważę się na dalszą krytykę w dziedzinie, o której mam pojecie tylko jako konsument, ale z drugiej strony wszak o takiego jak ja konsumenta chodzi, chyba że sztuka pozostaje jakimś zjawiskiem wewnętrznym istniejącym sam dla siebie lub ew. dla autorów i jej krytyków. Pozdrawiam
Autor: Grzegorz Dodano: 15-04-2005
Pokazuj komentarze od pierwszego Aby dodać komentarz, należy się zalogować Zaloguj przez OpenID.. Jeżeli nie jesteś zarejestrowany/a - załóż konto.. Reklama