Dodaj swój komentarz… Piotr Patucha - Fragment Cześć Ryśku, Jak zwykle napisałeś fajny tekst. Podobał mi się. Mam tylko wątpliwości związane z jednym fragmentem, który zacytuję w całości: "Można zapytać: co z konfrontacją nauk szczegółowych i religii na płaszczyźnie owoców ich dyskursywnego wysiłku? Czy możliwe jest ważenie argumentów Akwinaty z argumentami biologów ewolucyjnych? Oczekujące rozpatrzenia wydaje się pytanie, czy wszelkie zdobycze nauk empirycznych (np. Teoria Wielkiego Wybuchu, Teoria Ewolucji czy Teoria Względności) mogłyby stać w opozycji do poglądu o istnieniu stwórcy świata i czy w podobnej opozycji do dogmatów religijnych mogłyby stać twierdzenia mówiące, że jesteśmy bardziej podobni do zwierząt niż wydawało się to dawnym filozofom i teologom? Nietrudno dostrzec, że nie rodzi się w tym miejscu żaden konflikt. Ponadto świat mógł zostać stworzony, nawet gdy uwzględni się hipotezę głoszącą, że kres życia cielesnego jest zarazem kresem definitywnym. Ważne jest, aby dostrzec, że nie ma pomiędzy tymi stanowiskami logicznej sprzeczności. Czyż nie tego wymaga się od racjonalistów?" Nie rozumiem tego akapitu. Mógłbyś wyjaśnić dlaczego twierdzenie mówiące, że Bóg stworzył pierwszych ludzi nie wchodzi w logiczną sprzeczność z hipotozą, wedle której naszymi przodkami były zwierzęta?
Autor: Piotr Patucha Dodano: 23-02-2006
Reklama
Ryszard Gnacy - odpowiedź Chodziło mi o to, że wszelkie zdobycze nauk empirycznych (np. Teoria Wielkiego Wybuchu, Teoria Ewolucji czy Teoria Względności) nie mogą stać w opozycji do poglądu o istnieniu stwórcy świata, gdyż żadna z tych teorii nie może być składową narzędzia, za pomocą którego moglibyśmy zbadać, czy ktokolwiek (bądź cokolwiek ) świat stworzyło. Oczywiście nie twierdzę przy tym, że hipoteza creatio ex nihilo w przeciągu sześciu dni nie kłóci się z Teorią Ewolucji, bo to absurd. Chciałem w tym miejscu poruszyć tylko kwestię aktu stworzenia, ale być może użyłem niewłaściwych słów, skoro zostało to źle odczytane. Gdy cofniemy się do Wielkiego Wybuchu, do którego mogło dojść pod wpływem załamania się supersymetrii w bezbłędnym superkrysztale superenergii, może pojawić się pytanie, dlaczego do tego doszło. Tutaj otwiera się furtka prowadząca do wielu różnorakich dróg. Czy drogami tymi powinna iść filozofia, czy nauki empiryczne, trudno zdecydować jednogłośnie. Można też oczywiście twierdzić, że Teoria Ewolucji jest poprawna, ale wierzyć jednocześnie w stworzenie świata. Czyż tak nie jest? Jeśli nie, to dlaczego? Dlaczego nie można byłoby zbudować spójnego systemu, w którym takie zestawienia byłyby możliwe? Jeśli o podobieństwo ludzi do zwierząt chodzi, to można się oczywiście spierać o to, czy człowiek jest zwierzęciem "dwunożnym nieopierzonym", czy "śmiejącym się", czy "tworzącym symbole", czy "pijącym alkohol" ale nie to miałem na myśli, gdyż posłużyłem się przykładem podobieństwa człowieka do zwierzęcia tylko po to, aby poruszyć kwestię stworzenia ( czy ex nihilo, czy nie - nieważne) i ewentualnej niezgodności tej części dogmatów religijnych z osiągnięciami współczesnej nauki. Dla ścisłości po fragmencie "i czy w podobnej opozycji do dogmatów religijnych..." powinny stać słowa: "twierdzących, że świat został stworzony przez świadomy Umysł (Absolut, Boga)", i dalej: "mogłyby stać twierdzenia mówiące, że jesteśmy bardziej podobni do zwierząt niż wydawało się to dawnym filozofom i teologom?" Mówiąc krótko: jesteśmy zwierzętami, ale to nie oznacza, że świat nie został stworzony.
Autor: Ryszard Gnacy Dodano: 25-02-2006
Jarek - Krytyka Człowiek - to brzmi dumnie. Jakże mógł ewoluować ze zwierzecia? Przecież posługuje się językiem w celu wyrażania myśli. Ma wątpliwości. Wierzy w Boga. Jest wybrany i umiłowany przez coś... nie wiadomo. Jakże często stykam się z takim światopoglądem. Jestem prostym człowiekiem, obracam się wśród "zwykłych" ludzi. Nazwałem to na własne potrzeby homocentryzmem przez analogię do heliocentryzmu. Człowiek pępkiem wszechrzeczy. "Warto zauważyć, że choć nie różnimy się od innych istot zamieszkujących Ziemię tak bardzo, jak nam się początkowo zdawało, to jest jednak coś, co nas od zwierząt zasadniczo różni. Tym czymś jest język, który bez wątpienia jest jedynym i zarazem doskonałym narzędziem do teoretyzowania. To dzięki językowi tworzyć możemy argumenty za istnieniem Boga, to dzięki niemu filozofowie w osobach ontologów i fizycy teoretyczni rozprawiają o bycie i niebycie." Cóż za pycha! Myślały o sobie tak zapewne wszystkie dominujące gatunki (jednostki - patrz historia świata), ale jak słabo ludzkość wypada w porównaniu np. do dinozaurów, jeśli chodzi o prymat na Ziemi? Czy jedynie język jest kluczem do rozumu? Czy kształtowanie środowiska naturalnego, jego degradacja, ma świadczyć o wyższości człowieka nad innymi stworzeniami? A delfiny na przykład, mające mózg o wiele wiekszy od ludzkiego (w stosunku do masy ciała), porozumiewają się. Co mówią do siebie? Wiemy? Może to poezja, albo filozofia. Może rozprawiają o swoim bogu? Zwierzęta nie mordują się wzajemnie z powodów irracjonalnych. Warto o tym pamiętać. Język nasz jest niedoskonały (ułomny), jako przekaźnik stanu umysłu lepsza wydaje się telepatia. Ludzie utracili tę zdolność, dawno temu, pozostała tylko u nielicznych w szczątkowej formie. "Wittgenstein dostrzegł, że mamy ogromny problem z objaśnieniem znaczenia czasowników takich jak: "boję się", "wierzę" czy "mam nadzieję" [_11_]. I choć wszyscy zgodnie na to przystajemy, nikt nie próbuje szukać wytłumaczenia, dlaczego tak właściwie jest." Osobiście nie mam problemu z wyjaśnieniem znaczenia podanych przykładowo czasowników. "Boję się" jest werbalizacją odczuwanego stanu zagrożenia (zwierzęta sygnalizują to mową ciała, artykułowanymi dźwiekami itd.), "mam nadzieję" tzn. oczekuję na coś, co jest dla mnie dobre, pozytywne; "wierzę" - jest tożsame z poprzednim. Pies ma nadzieję, że Pan da mu smakołyk, ba, "wierzy", że tak bedzie (i ślini się). Mowy ludzkiej nie można dzielić na poszczególne słowa, jakkolwiek posiadające odrębne znaczenia. Różne w budowie zdania, złożone z tych samych słów, mają podobną wymowę emocjonalną, przekazują podobny "klimat", czy odczucie. Mowy używamy do budowania "obrazu" w mózgu odbiorcy, niejako naokoło, "przez ogródek". Nie jest to doskonały środek przekazu na pewno, jeśli chodzi o sferę emocjonalną. Natomiast przyczynił się do rozwoju cywilizacji technicznej. Nie wiadomo, czy to dobrze, czy źle. Nie ma się czym chwalić. Być może nadaje się do filozofowania... Logika ma zastosowanie do problemów rozwiazywalnych. Wiara jest nielogiczna. Logika nie może mieć tu zastosowania. "Każda teoria wydaje nam się niezupełna, zawsze czujemy, że czegoś brakuje." Teorie dlatego sa teoriami, bo są nieudowodnione, hipotetyczne. Wskazują tylko na możliwe rozwiązanie, które nie zostało obalone. "Ponadto świat mógł zostać stworzony, nawet gdy uwzględni się hipotezę głoszącą, że kres życia cielesnego jest zarazem kresem definitywnym. Ważne jest, aby dostrzec, że nie ma pomiędzy tymi stanowiskami logicznej sprzeczności. Czyż nie tego wymaga się od racjonalistów?? Co ma piernik do wiatraka? Za przeproszeniem.
Autor: Jarek Dodano: 27-02-2006
Ryszard Gnacy - odpowiedź Oczywiście przyjmuję taką krytykę z uśmiechem na ustach. Dlaczego? Nie dlatego, że na tyle tylko mnie stać, ale dlatego, że mówimy wzajemnie nieprzekłądalnymi dialektami. A piernik ma do wiatraka tyle, że to w wiatrakach robiło sie przeważnie mąkę, z której są pieniki. To tak na marginesie.
Autor: Ryszard Gnacy Dodano: 27-02-2006
Stach Głąbiński - ograniczenia języka Nie mogę się powstrzymać od dodania swoich uwag do niektórych fragmentów tekstu: RG. pisze: Religia podobnie jak język, zdaje się należeć do natury ludzkiej Mój dodatek: różnica jest ta, że praktycznej użyteczności języka nie da się zakwestionować, natomiast w odniesieniu do religii istnieją logicznie poprawne argumentacje o jej bezużyteczności, a nawet szkodliwości. R: Czy to przypadkiem nie podobna ciekawość kierowała Talesem z Miletu, który sądził, że taką zasadą jest woda? M: zasadnicza różnica polega na tym, że Tales nie próbował sięgnąć poza świat wyobrażeń poznawalny za pośrednictwem zmysłów, zaś superstruna jest modelem umożliwiającym nam opisać w sposób dostępny naszemu umysłowi zjawisko z poza tego świata. Druga różnica różnica wynika ze sprawdzalności prawdiwości wniosków wynikających z modelu. Sprawa przypomina modelowanie atomu: np. gdy chcemy opisać kształt cząsteczki, tworzące ją atomy przedstawiamy sobie jako kulki, do opisu promieniowania posługujemy się płaskim modelem Bohra-Rutheforda, aby z powodzeniem wykonać obliczenia dotyczące zjawisk związanych ze zmianami struktury atomu, musimy skorzystać z modelu powłokowego, a jeszcze inaczej przedstawiamy atom dla potrzeb elektroniki półprzewodników. Każdy z tych modeli pozwala nam uzyskać praktyczne korzyści i daje nam powiększenie wiedzy o atomie, żaden jednak nie informuje nas o tym jak "wygląda" atom. R: język, który bez wątpienia jest jedynym i zarazem doskonałym narzędziem do teoretyzowania. M: język nasz jest narzędziem potężnym, ale bynajmniej nie doskonałym. Postaram się opisać dwie jego - moim zdaniem podstawowe dla filozofowania - wady: ograniczoność i brak precyzji, uzależnienie od mankamentów naszej wyobraźni. Ograniczenie wynika z faktu, że powstał on do opisu świata dostępnego naszym zmysłom i ukształtowanej przez nie wyobraźni. Zdolny jest on więc w miarę poprawnie opisać większość zjawisk (z wyłączeniem np. grawitacji, elektryczności, czy magnetyzmu, które poznajemy jedynie dzięki efektom wtórnym takim jak światło, spadanie "w dół" itp.) obserwowalnych w świecie ograniczonym do 3 wymiarów i rozmiarów nie mniejszych niż ułamek milimetra, a nie sięgających tzw. nieskończoności (to pojęcie również bywa powodem niezłego zamieszania). Poza tymi granicami (kwestię ograniczeń zwuązanych z czasem pomijam jako zbyt trudną) posługiwanie się językiem ludzkim daje również znakomite rezultaty, ale jedynie wówczas, gdy o wspomnianych zastrzeżeniach pamiętamy. Drugą wspomnianą wadę języka jezyka usiłujemy wyeliminując budując całe systemy definicji. I tu znowu niepowodzenie, gdyż dużej ilości wyrazów nie udaje się wciąż objaśnić w sposób zadawalający. Fatalne są rezultaty zwłaszcza, gdy filozofowie i teologowie w tym zbożnym wysiłku sięgają poza wspomniany bardzo ograniczony obszar i precyzują, co znaczy "być", "osoba" "mądrość" itp. w sensie nieograniczonym, jako znaczenia obowiązujące "w ogóle", niezwiązane z określoną klasą przedmiotów czy środowiskiem. A do tego dochodzą kłopoty z naszą wyobraźnią, która nie ogląda się na żadne definicje i gdy tylko na chwilę przytępia się nasza czujność, podsuwa skojarzenia zgoła idiotyczne. Sam się wciąż przyłapuję na tym, że na dźwięk słowa "elektron", mimo wszelkich wysiłków pojawia mi się stale czarna kuleczka. Przypuszczam, że ten obraz cząstki elementarnej ma jakiś swój fundament wśród synaps powstałych w mózgu - być może - nawet w okresie embrionalnym!? Z tąż wadą (brak precyzji) związane są znane kłopoty z powszechnikami itd.
Autor: Stach Głąbiński Dodano: 09-03-2006
Ryszard Gnacy - odpowiedź "Praktycznej użyteczności języka nie da się zakwestionować, natomiast w odniesieniu do religii istnieją logicznie poprawne argumentacje o jej bezużyteczności, a nawet szkodliwości" Istnieją też logicznie poprawne argumentacje za istnieniem Boga - jak np. "pięć dróg" Tomasza z Akwinu. Maszyny (które znają logicznie poprawne argumentacje) zapewne nigdy nie będą budowały kościołów, ale zapewne nie będą też niszczyły sobie wątroby pijąc alkohol.... Poprawnie logiczna argumentacja w połączeniu z faktami mówi, że alkohol szkodzi zdrowiu. Argumentując w ten sposób postawę filozoficzną nazywaną agnostycyzmem posiłkowałem się badaniami współczesnych biologów. Sztandarową pracą w tym zakresie jest "O naturze ludzkiej" Wilsona. Nie są to więc oderwane od rzeczywistości bajki scholastyków, ale owoc pracy współczesnych entomologów. Religia, doświadczenie sacrum, spojrzenie na świat "sub specie aeternitatum", czy jak jeszcze tego by nie nazwać, nie może nie wydawać się częścią natury ludzkiej. Najsilniejszym argumentem za tym są fakty, a mówią one, że obrzędy religijne mają swoje korzenie na długo przed powstaniem sformalizowanej logiki. W to nie wątpią nawet współcześni biolodzy. Intuicyjne wręcz wydaje się stwierdzenie, że problemy filozoficzne są przedwerbalne. Dziwi mnie argument o logicznej niepoprawności religii. Nie wiem czego dotyczy. Jeśli formułujemy zarzuty, to róbmy to też poprawnie logicznie. Można w kwestii takiego zarzutu powiedzieć, że istnieją logicznie poprawne argumentacje przemawiające za tym, że nie powinno istnieć podziału na płcie w przypadku homo sapiens sapiens... Ileż problemów z tego wynika... To jest argument na tym samym poziomie. "Świat wyobrażeń poznawalny za pośrednictwem zmysłów' - świat wyobrażeń już sięga poza świat poznawalny za pośrednictwem zmysłów. Czy nie tkwimy w paradygmacie? Odsyłam do publikacji Thoamsa Kuhna. Tales z Miletu, podobnie jak Albert Einstein próbował poddać zdobycze doświadczenia intelektualnej kontroli. Próbował i poddawał i podobnie jak Einstein zadziwiał ludzi swoich czasów. Poza tym zasada nieoznaczoności heisenberga nie obowiązywała w starożytnej Grecji. Dlaczego? To jest źle postawione pytanie.... Nie można twierdzić, że język cierpi na brak precyzji, argumentując jednocześnie na korzyść poprawnie logicznych wywodów na temat tego, że religia jest bez sensu (śmieszne skojarzenie: ludzki wyrostek robaczkowy jest bez sensu). Kiedy twierdzimy, że język jest nieprecyzyjny, dlaczego próbujemy budować teorie, które będą precyzyjne? Warto przypomnieć, że krytykowani w tym miejscu filozofowie byli najczęściej wielkimi naukowcami swoich czasów (Arystoteles, Tomasz z Akwinu, Kartezjusz, Leibniz, Kant, a nawet Einstein...). Znane kłopoty z powszechnikami znakomicie zanalizował Ludwig Wittgenstein, który nota bene także był naukowcem - mówi się, że zaprojektował silnik odrzutowy. Ciśnie się na usta jedno stwierdzenie: Obserwując uważnie rzeczywistość nie trudno dostrzec, że nie istnieje jeden, powszechnie obowiązujący model racjonalności. Między filozofami i naukowcami istnieje wyraźna rozbieżność zarówno w metodzie, jak i w owocach pracy. Nie trudno dostrzec, że aby być w tych czasach zauważonym filozofem, trzeba świetnie orientować się w osiągnięciach nauki. Jest więc tak, że filozofowie śledzą to, co dzieje się we współczesnej nauce i większość z nich bez problemu rozumie język naukowy, zdaje sobie sprawę z tego, że język zastawia na nas pułapki (albo szerzej: paradygmat). Naukowcom brakuje jednak dystansu do własnych dyscyplin (wyjątkiem może być Ludwig Fleck), refleksji na temat metody i filozoficznego obycia. Jak świetnie zauważył komentator - język jest ograniczony, ale w milczeniu nie można tworzyć teorii, czy to fizycznej, czy filozoficznej. Język jest ograniczony i dla filozofów i dla fizyków. Nie wszystko da się powiedzieć. Pewnie dlatego religia jest częścią natury ludzkiej. Jest tak dlatego, że "czujemy"... Polecam po raz kolejny "Horror metaphysicus" twierdząc przy tym, że sprzeciwienie się paradygmatowi, który nas determinuje, jest niezmiernie trudne. Nie twierdzę, że filozofia może i powinna zastąpić nam teorie naukowe. Nie sądzę tak, bo zaczyna ona w tym miejscu, w której one kończą. Zawsze tak było i zawsze tak będzie. Kiedy naprawiam gaźnik w silniku posiłkuję się wiedzą fizyczną, ale kiedy usiądę na trawie próbując ogarnąć uniwersum, moja wiedza naukowa przestaje wystarczać.. Jeśli ktoś sądzi inaczej, oznacza to, że albo jest nienormalny, albo jest Bogiem.
Autor: Ryszard Gnacy Dodano: 09-03-2006
Pokazuj komentarze od najnowszego Aby dodać komentarz, należy się zalogować Zaloguj przez OpenID.. Jeżeli nie jesteś zarejestrowany/a - załóż konto.. Reklama