Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty:
Dodaj swój komentarz… Kluno - napiętnowanie ateistów większość ludzi jak mówię im że nie wierzę pyta się dlaczego . Pytają się czy miałem jakieś traumatyczne przeżycie, czy rodzina jest niewierząca itp. Ja wtedy się pytam czemu oni wierzą, ale większość nie potrafi na to odpowiedzieć lub mówi coś typu w cos trzeba wierzyć, albo tak zostałem nauczony.
Autor: Kluno Dodano: 05-05-2006
Reklama
luxforos - Pustkę rozumu wypełnia wiara Podobno przyroda nie lubi próżni. W miejsce zanikającego instynktu naturalnego u naszych praprzodków co sprytniejsi osobnicy gatunku homo sapiens wszczepili, sobie tylko znaną techniką, wiarę, z której to pasożytnicza chierarchia kościelna i jej poplecznicy, a także zdecydowana wiekszość ludzi wierzących, ateistów i każdą inszość z góry traktują podejrzliwie i nieufnie, choć z różnych powodów. Ci pierwsi z czysto ekonomicxznych, merkantylnych powodów. Drudzy - bo tak ich ukształtowali ci pierwsi. Większość, jeśli nie wszyscy, twierdzi, że wierzy, bo trzeba w coś wierzyć (dla nich ich Bóg to "coś"!). A ponieważ z reguły ogromna ich część nie zna doktryny własnej wiary, wierzą a priori we wszystko, w co ci pierwsi wierzyć im nakazują. Strażnicy wiary stają na głowie, by ci, z których żyją, stanowili zgrane, zwarte stado. A oni przyjmując role pastarzy, prowadzą tą bezmyślną masę dokąd tylko zechcą. Zawsze jednak twierdzą, że azymut mają wyznaczony i konsekwentnie w obranym kierunku zmierzają. A że często i gęsto kluczą, zmieniając kierunek i cel korygując jednocześnie post factum drogę przebytą, to już inna sprawa. Gdyby co trzeźwiejsza owca czy baran, nie daj Boże, wnikało w szczegóły, jest gotowa odpowiedź: "Niezbadane są ścieżki Pana" i tym podobne kretyństwa, definitywnie kończące wszelkie dociekania i spekulacje tych owiec i baranów, których umaszczenie choć trochę wyróżnia się w stadzie. Ślepa wiara w prawdziwość wyznawanej wiary niejedno stado doprowadziła do przepaści. Bywało nawet, że przewodnicy tych ślepców też byli ślepcami, którzy "Z gorliwością i pokrzykiwaniem gnali stado po swojej ścieżce, jak gdyby ku przyszłości wiodła tylko jedna ścieżka! Zaprawdę, nawet ci pasterze sami byli owcami" (F. Nietzsche, "Tako rzecze Zaratustra"). Jeśli w przestrzeni mózgoczaszki przeznaczonej na oleum dobrej jakości jest jakaś lura z piątego tłoczenia czy nawet same wytłoki, nietrudno nakłaść tam wszelkiego śmiecia, dla którego brak miejsca w świecie rozumu. Kościół niczego nie boi się tak bardzo, jak oświecenia ludu. Dlatego zawsze swych przeciwników będzie oceniać negatywnie, przypisując im antyhumanizm i wszelkie zło, jakie tylko uda mu się wynaleźć. A "Po owocach poznacie" kto dobry, kto zły. Czy wynalazkiem ateistów były krucjaty, czy zbrodnicza Congregatio Sanctae Inquisitionis Haereticae Pravitatis - czyli Święta Inkwizycja lub polowanie na czarownice, konkwista, faszyzm, nazizm? Czy to owoce niewiary czy wręcz przeciwnie? Na to każdy wierzący powinien sobie odpowiedzieć sam, bez korzystania z podpowiedzi swych przewodników.
Autor: luxforos Dodano: 07-05-2006
luxforos - aneks Przepraszam wszystkich wierzących, jeśli ich powyższym tekstem uraziłem. Jakkolwiek własny światopogląd zbudowałem na gruncie racjonalizmu, daleki jestem od negowania potrzeby istnienia systemów wierzeń religijnych, chociaż wiara już z definicji przeczy rozumowi, o ile ktokolwiek taką potrzebe wyraża. Jednak zdecydowanie jestem za unifikacją wierzeń w sensie znalezienia w nich tego, co łączy. Aby religia była dobrym spoiwem, cementującym wszystkie nacje. I aby żaden naród, żadna grupa społeczna, nie przypisywał swoim wyobrażeniom religijnym cech nadrzędności i nieomylności. Tylko w takim wymiarze widzę sens istnienia religii.
Autor: luxforos Dodano: 07-05-2006
Stach Głąbiński - Mój punkt widzenia Aby podjąć próbę objaśnienia swej koncepcji wzajemnego stosunku wiary i ateizmu (niewiary), nawiązuję do przedstawionego w artykule tradycyjnego "poglądu wypracowanego przez Tomasza z Akwinu, który tak właśnie ustalił: ludzkie rozumowanie sięga określonego pułapu wiedzy, ponad nim zaś operować może tylko wiara i ona to sięga do Boga" Dopatruję się w tym twierdzeniu, że zasadniczym momentem w akcie wiary jest wypowiedzenie zdania "wierzę w Boga". Zdanie to, a raczej jego wartość jest wątpliwe z dwu powodów: po 1-sze słowo "Bóg" zgodnie z sądem T. o ograniczoności ludzkiego umysłu nie jest w stanie sprostać zadaniu objęcia przedmiotu, którego istotę ma z założenia wyrazić. Samo słowo jest pustym dźwiękiem, czy zestawem liter, jeżeli pozostaje bez czegoś niesłychanie indywidualnego, co jedni, wg swoich doznań nazywają świadomością mistyczną, inni - wiedzą teologiczną, poczuciem sensu istnienia, przywiązaniem do tradycji, wewnętrznym oświeceniem itd. plus kombinacje tego wszystkiego odmienne i niepowtarzalne u każdego osobno człowieka. Po 2-gie z wielu wskazań zawartych w Piśmie św. można wysnuć wniosek, że Bóg oczekuje od człowieka w pierwszym rzędzie nie tego formalnego werbalizmu, lecz dążenia do czegoś, co nazywamy dobrem, miłością, mądrością itd., które to cechy wg ludzkich możliwości lepiej wyrażają istotę Boga niż słowo "Bóg". Jeśli to wyobrażenie, potwierdzone - moim zdaniem - przez historię, oraz przez aktualną gimnastykę teologów i kapłanów "na siłę" godzących tak modny obecnie ekumenizm z tradycyjnym chrześcijaństwem, jest prawdziwe, rozróżnienie teista - ateistów okazuje się czysto formalnym, dotyczącym drugorzędnej kwestii, a istotnym jest pytanie: czy podejmuję trud poznania i powiększania dobra, czy zaniedbuję to posłannictwo. Jeszcze dodatkowa uwaga: w sporach o "ateizm" pojawia się często powoływanie się na praktyczne skutki przyjętego założenia ideowego, co chyba należy nazwać pragmatyzmem. Otóż twierdzę, że wskutek niedoskonałości ludzkiego umysłu i charakteru - jak dowodzi historia - do fatalnych wypaczeń pierwotnego założenia dochodzi nieraz zarówno, gdy za podstawę przyjmujemy wiarę w Boga, co teoretycznie winno skutkować w respektowaniu Jego przykazań (np. inkwizycja), jak i wówczas, gdy dążymy do "dobra" bez motywacji religijnej (Robespierre, Stalin i in.)
Autor: Stach Głąbiński Dodano: 19-05-2006
sajgon ROZUMIEM ZE LUDZIE POTRZEBUJA BOGA.TO WIDAC MAMY W GENACH,ALE BYNAJMNIEJ NIE JEST TO DOWODEM NA JEGO ISTNIENIE.TAKIEGO DOWODU NIE MA ,NIE BYLO I NIE BEDZIE,BO BYC NIE MOZE.
Autor:
sajgon Dodano:
08-01-2016 Pokazuj komentarze od najnowszego Aby dodać komentarz, należy się zalogować Zaloguj przez OpenID.. Jeżeli nie jesteś zarejestrowany/a - załóż konto.. Reklama