Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty:
Dodaj swój komentarz… Jarek - Studia 1 na 1 Proponuje z złoty środek: studia bezpłatne dla wszystkich na uczelniach państwowych i doddatkowo stypendia dla biedniejszych studentów. Ponadto należy rezerwować pewną liczbę miejsc na potrzebnych państwu kierunkach ( w tym na prywatnych jeśli te będą spełniać wysokie standardy) dla studentów chcących po studiachpracować dla państwowych instytucji. Jeśli byłby to program odpłatności za studia to studenci z rodzin poniżej określonego dochodu (wliczając w to pobierane zasiłki które u nas są głodowe) powinni mieć je za darmo- finasowane w całości przez państwo.
Autor: Jarek Dodano: 30-09-2006
Reklama
Paweł - Dlaczego się nie zgadzam! 1 na 3 Naprawdę bawi mnie ta logika: "studia dzienne i tak kosztują bo podręczniki bo jedzenie bo opłata za akademik, najbiedniejszych nie stać" więc? więc wprowadźmy opłatę za studia! Kiedy oprócz wyżej wymienionych kosztów studenci będą płacic jeszcze czesne, albo zaciągną kredyt na 20 lat ,NA PEWNO BĘDZIE IM LEPIEJ! Odsłona druga dowcipu: na studiach dziennych są też bogaci studenci - niech więc płacą wszyscy! to jest argument typu "raz jeden Rumun ukradł mi kurę, więc wszyscy oni są złodziejami" Zmiany które pani promuje uderzą w tych "nieco bogatszych od najbiedniejszych". Najbiedniejsi dostaną stypendia, ale powiedzmy sobie szczerze niewielu z nich skorzysta z tej wspaniałomyślnej formy pomocy [po pierwsze nadal będzie to dla nich olbrzymia inwestycja, a po drugie - trzeba jeszcze chcieć...]. Ci najbogatsi dzienni studenci którzy są Pani solą w oku... hmm powiem tylko że znałem kilku takich, co podjeżdżali drogimi samochodami na uczelnię, a brali stypendium socjalne bo znajdywał się kwitek na niski przychód na członka rodziny... Podam Pani swój przykład: Właśnie ukończyłem sudia. Jestem z małego miasta. Nie jesteśmy biedni, ale moi rodzice nie zbijali kokosów - niecałe 2000zł["na rękę] - podzielić to na 3 osoby. W liceum nie miałem komputera . Nie jeździłem na żadne kursy przygotowawcze. Dostałem się na medycynę [i to nie ledwie-ledwie], ucząc się właściwie tylko z podręczników. I NIE MÓWIĘ ŻE PRZYSZŁO MI TO BEZ TRUDU. Przyjechałem do dużego miasta. 300 zł kosztowało łóżko do spania. Drugie 300 miałem na jedzenie i pozostałe wydatki. Czasem musiałem prosić o dodatkowe 100zł - bo nawet nie książki, ale głupie ksero też kosztuje. NIE "ZAŁAPAŁEM SIĘ" NA STYPENDIUM SOCJALNE bo zawsze było o kilkadziesiąt zł/osobę za dużo. Jaki jest morał? Na studiach dziennych nie siedzą tylko dzieci bogaczy i mafiosów, a takie miałem wrażenie [być może mylne] po przeczytaniu pani artykułu. Większość pochodzi z rodzin o przeciętnych dochodach - ot akurat takich żeby starczyło na edukację. Obawiam się, że po wprowadzeniu proponowanych przez panią zmian studenci tacy jak ja - a takich jest chyba najwięcej - wpadaliby w poważne kłopoty finansowe - i naprawdę nie wiem, czemu lub komu takie zadłużenie miałoby sie przysłużyć.
Autor: Paweł Dodano: 01-10-2006
Teresa Jakubowska - uwagi dla p. Pawła 1 na 1 Mysle, ze nie przeczytal Pan dokladnie mojego artykułu. Nie przyszlo Panu do glowy, ze gdyby studenci zamozni placili, to wowczas Pan dostalby stypendium, ktore sie Panu nalezalo, bo i granica dochodow na glowe w rodzinie bylaby ustawiona wyzej ? Co do oszustw, to tego nie unikniemy, tak sie sklada, ze zyjemy w kraju katolickim. pozdrawiam
Autor: Teresa Jakubowska Dodano: 01-10-2006
roger bacon - Niemałe rzeczy pomieszanie. Nie ma w komentarzu ani miejsca, ani chyba takiej potrzeby, by przedstawiać obszernie istniejące już od lat projekty reformy szkolnictwa wyższego. Na pewno różnią się one w znacznej mierze od propozycji Autorki. Rzecz najważniejsza: studia powinny być odpłatne. Każde. Jak mawiał laureat nagrody Nobla, ekonomista Milton Friedman: "nie ma darmowych obiadów". Nie w tym rzecz, czy studiuje młodzież wiejska, czy ta z wielkomiejskich środowisk tzw. inteligenckich. Chodzi o to, by studiowała młodzież NAJLEPIEJ DO STUDIÓW PRZYGOTOWANA, predystynowana do pracy intelektualnej. I - wbrew pozorom - młodzież wielkomiejska wcale nie musi mieć na starcie przewagi. Przykładów, również tych przedwojennych, jest sporo. Na pewno należałoby opracować taki system stypendiów i kredytów, który umożliwiłby naukę młodzieży z rodzin kiepsko sytuowanych. Uczelnie anglosaskie przykładem. Nieprawdą jest, że nikt nie protestował, gdy wprowadzano odpłatne studia zaoczne i wieczorowe. Głośna była sprawa studenta "zaocznego", który zaskarżył do sądu tę odpłatność jako niezgodną z konstytucją. I przegrał. Nie do końca też prawdą jest owo finansowanie przez biedaków studiów zamożnym. Badania wykazują, że młodzież z małych miasteczek i wsi woli zdawać na studia odpłatne w prywatnych szkołach, często kiepskich, ale nie wymagających egzaminów wstępnych. Dyplom to dyplom. I to jest tragedią. Nie utrudniony dostęp na studia tych gorzej sytuowanych, ale rozpaczliwie niski poziom szkolnictwa wyższego. A studiować nie każdy musi. Studia to inwestycja w produkt strategiczny, przynoszony w mądrze zarządzanych państwach niemałe profity. Trudno jednak o korzyści, gdy towar kiepski. I to jest problem, a nie to, na kogo państwo przerzuca odpowiedzialność za źle wybrany kierunek (teza absurdalna, rodem z jedynie słusznego, a szczęśliwie minionego ustroju). Co do kształtowania profilów edukacyjnych, to nie państwo wpływa w rozwiniętych krajach na programy edukacyjne, a rynek. "Semantyczne nadużycie" Autorki? Generalnie tekst mało jest, prezentując takie tezy, nomen omen racjonalny. Zresztą dolary przeciw orzechom, że prędzej czy później studia będą płatne. Albo nie będzie ich w ogóle. A w jakim zakresie płatne, to już zależy od miłościwie nam panujących. Co do uczelni katolickich, tu pełna zgoda. Pozdrawiam.
Autor: roger bacon Dodano: 04-10-2006
brezent 0 na 2 Co za lewackie gówno!
Autor: brezent Dodano: 04-10-2006
budzik - Lewackie?! -1 na 1 Przeczytaj raz jeszcze.
Autor: budzik Dodano: 04-10-2006
Agnieszka - trudna sytuacja i trudne z niej wyjście nie zgadzam się z bezpłatnością studiów dziennych; jednakże wolałabym aby wszystkie typy studiów były płatne, przy czym rozwinięty system stypednialny winien zapewnić naukę Najlepszym; skończyłam trzy kierunki na uczelniach państwowych ; przy czym historię przez 3lata na studiach stacjonarnychznam 5 języków obcych, których biegle nauczyłam się samodzielnie; teza, iż na dziennych studiują bogaci nie jest do końca prawdziwa, ale też nie jest fałszywa; Nikt nie zaprzeczy,że autorka miała rację iz utrzymanie w mieście akademickim jest wysokie, i pomimo argumentów jednego z komentujących, niektórych np. mnie nie był stać aby wyłożyć nawet te wspomniane w opinii 600/700zł; częstokroć wstydziłam się ubóstwa, które niestety było motywem wzbudzającym pogardę i kpinę wśród kolegów--studentów studiów dziennych, na których wszelako ja i inni "zaoczni" wykładamy olbrzymie kwoty, na które większość musi zapracować bardzo solidnie, gdyż system wynagrodzeń jest niepoprawnie amoralny; obecnie jestem na aplikacji adwokackiej, na którą dostałam się po ukończeniu zaocznych studiów prawniczych i nadal jestem świadkiem ogromnego zróżnicowania statusu społecznego aplikantów; jednakże popieram teorię, iż studia nie powinny być "dla każdego" ale dla "dobrych i najlepszych", których wytrwałość, zdolności i pracowitość oraz wiele poniesionych wyrzeczeń przyniesie określone korzyści dla nich i dla społeczeństwa; propaguję kreatywność, charyzmę, której często studentom"dziennym" brakuje, gdyż żyją na koszt rodziców lub podejmuję się dorywczych prac; nie mówię, że studia dzienne i studenci są źli gdyż nie domnie należy prawo generalizowania i wydawania powszechnie obowiązujących oglądówetc, gdyż byłoby to nieszczere; wolałabym aby ostatecznie w naszym kraju nie dzielono studiów na lepsze, gorsze wg kryteriów dzienne-zaoczne, gdyż zarówno student zaoczny może być świetnym pracownikiem jak i studenci dzienni bywają przecież rozamici ,jak ludzie są rozmaitymi; to, że płaciłam przez długie lata na studia zaoczne, nie zwalniało mnie w moim przekonaniu z obowiązku pracy nad sobą i nauki, ale również studentów dziennych, to że dostali się na studia , dzięki wiedzy, ale też dzięki przysłowiowemu szczęści nie powinno automatycznie uczyć pychy, chełpliwej arogancji i dumy,braku zrozumienia dla tych, którzy też zdolni ale o niższym statusie społecznym nie mają takich możliwości finansowych; Pozdrawiam Wszytkich Studentów i życzę powodzenia... ps. nawiązując do podniesienia opłat za czesne, nie neguję, iż prawo umożliwia takie praktyki, ale trudno wytłumaczyć ludziom, którzy często ledwo uzbierają na opłaty, iż w jednym semestrze płacą 1600 zł a w drugim już będą płacić 2500 zł; to już winno być regulowane w indywidualnych umowach podpisywanych pomiędzy studentem a uczelnią, która nie zobowiąże się do podniesienia czesnego z semestru na semestr w trakcie trwania studiów--ale to są już odrębne regulacje prawne pozdrawiam,
Autor: Agnieszka Dodano: 08-10-2006
Pandorra - Tak źle i tak niedobrze Mam mieszane uczucia. Z jednej strony jako matka dwójki studentów doskonale zdaję sobie sprawę jakie koszty pociągają za soba bezpłatne studia dzienne, nawet jeśli odbywają sie w miejscu zamieszkania. Z pewnościa nie byłoby mnie stać na sfinansowanie pełnej odpłatności dla obydwojga, tym bardziej, że starsze dziecko studiuje jednocześnie dwa kierunki - oba w systemie dziennym, płaciłabym więc jak za 3 studentów. Stypendium socjalne córce się nie należy, a zagraniczne stypendium naukowe jakie uzyskała, nie pokrywa wszystkich kosztów i utrzymanie jej za granicą wymaga od nas sporych dopłat. Z drugiej strony, jako pracownik państwowej szkoły wyższej, widzę nędzę finansową tej instytucji. Obniżanie standardów nauczania, rozdymanie liczebności grup poza granice absurdu, obciążanie pracowników nadmierną ilością obowiązków sprawiają, że poziom kształcenia jest niekiedy żałosny. Wprowadzenie opłat za studia zlikwiduje jedne problemy, dając szkołom wyższym spore fundusze, ale sprowadzi na nas nowe trudności w postaci odpływu potencjalnych studentów - zdolnych, ale niezamożnych. Znając nasz kraj nie wierzę w sprawny system stypendialny. Poza tym, jeśli system opłat za studia ma przynieść szkołom wyższym dodatkowe pieniądze, to łączna kwota przeznaczona na stypendia musi być z konieczności niższa. A więc jednak studenci będa musieli ponieśc część kosztów. Kredyty studenckie nie sa rozwiązaniem dla wszystkich, bo wiele osób boi się zaciągać kredyt w takiej wysokości i na wiele lat, tym bardziej, że absolwenci świeżo po studiach często zarabiają niewiele i każda wysokość raty dla młodych "na dorobku" będzie znacząca. I tak rozwiązując jeden problem, tworzymy kolejny.
Autor: Pandorra Dodano: 09-10-2006
Ninel - Model Brytyjski Bardzo zaciekawil mnie ten artykul. CHcialbym podzielic sie swoimi uwagami na temat studiow w UK i porownac je do Polski. Na wstepie zaznacze, ze przebywam obecnie w Walii podejmujac w tym czasie studia w miejscowosci Aberystwyth. Studia tutaj oczywiscie sa platne, zaleznosci od kraju (Walia, Anglia, Szkocja) kwoty wynosza od 1200 do 3000£ za rok, jak na polskie warunki jest to duza suma, mysle jednak, ze nie jest to jednak klopotliwe z uwagi na rozbudowany system pozyczek i stypendiow, wlasnie ubiegam sie o pozyczke od rzadu brytyjskiego, z tego co sie oreintuje nie jest to wcale takie nieosiagalne. Co prawda posiadam lewicowe poglady, w tym jednak wypadku wprowadzenie podobnych czesnego i pozyczek w Polsce byloby dobrym rozwiazaniem, dodam jeszcze ze taka pozyczka musi byc splacona w trakcie kilku lat po uzyskaniu dyplomu, z tym, ze nie koniecznie, jezeli absolwent nie osiagnal okreslonych dochodow tj, 15000 £ na rok, takiej pozyczki nie musi splacac, czemu nie mozna zrobic tego w Polsce? Ktos oczywiscie zadalby pytanie - co z mieszkaniem, wyzywieniem? Okazuje sie, ze nie jest to wcale takie trudne. Uniwersytety powinny zalozyc cos w rodzaju biur posrednictw pracy, pomagajac przy tym znalezc zatrudnienie, a przede wszystkim zmniejszyc ilosc godzin zajec, 40 czy 35 godzin w tygodniu to szalenstwo, do czego studentowi ochrony srodowiska jest potrzebna psychologia, sociologia i dlugo by jeszcze wymieniac? Student w trakcie nauki, mialby mozliwosc korzystania z wiecej udogodnien, mam tu na mysli pieniadze z pozyczek, ktore moznaby wykorzystac na zakup komputerow na uniwersytetach czy rozbudowe infrastruktury sportowej. Do tego mialby juz za soba kilka lat pracy, co prawda nie na pelen etat, ale to zawsze jakiej doswiadczenie, referencje i niewatpliwy rozwoj osobowosci. Oczywiscie kolejnym argumentem jest niewatpliwie przerwanie finansowej zaleznosci od rodzicow. Teraz jestem naprawde szczesliwy, patrzac jak moi rodzice, dodam ciezko pracujacy robotnicy, beda mogli sobie pozwolic na lepsze wakacje etc. a ja spokojnie moge pracowac i uczyc sie na swoj rachunek.
Autor: Ninel Dodano: 13-10-2006
Gutek - doprawdy dziwne 1 na 1 Doprawdy przewrotne rozumowanie......dziwię się bardzo, że takie rzeczy pisze osoba mająca "lewicowe" poglądy. Polskim problemem są niskie naklady na naukę i edukację....na to przede wszystkim powinna zwracać uwagę lewica. I bynajmniej proszę nie zrzucać tego stanu rzeczy na fakt finansowania przez państwo uczelni katolickich. Samo w sobie jest to niedopuszczalne, ale zrzucanie winy za nędzną sytuację finansową polskich uczelni na ten stan rzeczy jest śmieszne, a wręcz żenujące. Otwieram gazetę i czytam, że wzrost nakladów na armię wyniesie kilkanaście procent w tym roku. Na nowe zabawki dla lotnictwa wydamy kolejne miliardy zlotych. Na wojaże polskich żolnierzy po świecie kolejne setki milionów zlotych. Trzeba komuś zabrać, żeby bawić się w wojsko. A najlatwiej zabrać z edukacji i oświaty bo oni zazwyczaj nie krzyczą na ulicach. I na to Pani Jakubowska powinna zwracać uwagę, a nie wpisywać się w prawicową retorykę. Nie wiem też skąd to przekonanie, że na studia dzienne uczęszczają tylko dzieci osób zamożnych. Widocznie "warszawka" rządzi się swoimi prawami. Doprawdy rozbawil mnie argument, że teraz studia dzienne i tak kosztują, więc uderzają w biednych. To ja się pytam, w jaki sposób wprowadzając czesne i dodatkowo obciążając bezpośrednio rodziny ubogich studentów te studia mają stać się tańsze? Bo chyba nie poprzez te pożyczki i stypendia, które zostaną przeznaczone na pokrycie czesnego. Proszę się postawić w sytuacji przeciętnego studenta pochodzącego z niezamożnej rodziny (a takich wbrew twierdzeniom pani Jakubowskiej na studiach dziennych jest calkiem sporo) kończącego studia. Poza dyplomem wlaściwie nie ma nic. Czy będzie mial pracę, to w większej mierze zależy od szczęścia. Jeśli już będzie mial to z pewnością nie będzie przekraczala średniej krajowej. Nie ma wlasnego mieszkania, na pomoc rodziny za bardzo liczyć nie może. Pani Jakubowska chce mu jeszcze dorzucić kilkanaście/kilkadziesiąt tysięcy dlugu. I później dziwić się, że SLD wraz z koalicjantami nie potrafi przyciągnąć lewicowego elektoratu :/
Autor: Gutek Dodano: 01-11-2006
Teresa Jakubowska - dla P.Gutka Nie wydaje mi sie, zebym w artykule napisała, że wszyscy studenci dzienni sa zamozni. Ale sa, najlepszy dowod to manifestacja studentow SGH protestujacych chyba w zeszlym tygodniu, bo banki odmawiaja im kredytow hipotecznych. Byly tez awantury na tej samej uczelni na temat parkingu na samochody studentow. Slyszalam tez wypowiedz prezydenta Wroclawia, ktory twierdzil, ze w pazdzierniku korki uliczne zdecydowanie sie zwiekszyly, bo przybyly samochody studentow. A przeciez utrzymanie kazdego samochodu kosztuje. Uwazam , ze studenci zamozni moga czesne placic. Niezamozni powinni dostac stypendium nie tylko na pokrycie czesnego ale na utrzymanie. To nie jest lewicowosc ??? Jestem przeciwna fundowaniu przez podatnikow bezplatnych studiow studentom bogatym tak jak jestem przeciwna becikowemu dla wszystkich. To idiotyzm w spoleczenstwie o tak ogromnych roznicach w dochodach.
Autor: Teresa Jakubowska Dodano: 01-11-2006
Gutek - odp. 1 na 1 Dziękuję za odpowiedź. Mimo wszystko uważam, że finansowanie studiów przez studentów zamożnych (a w efekcie przez ich rodziny) powinno się odbywać poprzez odpowiednią progresję w podatku dochodowym. (już czas najwyższy skończyc z pomyslami splaszczania podatków dochodowych). Z jednej strony slyszę wypowiedzi, w którch z troską politycy wypowiadają się o najuboższych żakach, z drugiej obcina się dotacje na akademiki , doplaty do barów mlecznych i stolówek studenckich, obcina ulgi na przejazdy koleją. (nie chcę nawet przypominać za czyich rzadów mialo to miejsce) SGH to nie moje podwórko, więc się nie wypowiadam. Jednak ciekaw jestem jaki byl odsetek protestujących w stosunku do ogólnej liczby studentów.
Autor: Gutek Dodano: 01-11-2006
Teresa Jakubowska - Do p. Gutka Ciesze sie, że podziela Pan moje poglądy na temat podatkow progresywnych. Rzecz w tym, ze aktualnie mamy w Polsce podatki prawie liniowe po uwzglednieniu ZUS. Dzialania rządu idą niestety w kierunku obnizenia podatkow najbogatszym (likwidacja podatku spadkowego w I grupie) a tyle sie mowilo o tych co sie obłowili z majatku narodowego itd itd. Teraz nawet moga przekazac w rodzinie bez podatku. Takze odmrozenie progow podatkowych daje korzysc wyzej zarabiajacym . Najbiedniejsi dostana po kieszeni bo zapłaca wyzsza skladke na ubezp. zdrowotne a ceny wzrosna z powodu akcyz na benzyne, gaz itd Bardzo to smutne , bo PiS dosedl do wladzy pod haslem Polski solidarnej czyli pod haslami lewicowymi. Co do podatkow to moze zainteresuje Pana moj artykul na www.teresajakubowska.pl Na SGH oczywiscie nie byly to protesty masowe, ale to znamie czasu. Pozdrawiam
Autor: Teresa Jakubowska Dodano: 01-11-2006
Gutek - odp Dziękuję za link do strony. Pod artykulem dot. podatków mogę się bez jakichkolwiek zastrzeżeń podpisać. Mam nadzieję, że dożyję chwili, kiedy takie slowa uslyszę z ust kierownictwa największych partii określających się w Polsce jako lewicowe
Autor: Gutek Dodano: 02-11-2006
studentka - bezpłatna - nie zgadzam się! Pani artykuł bardzo mnie zbulwersował. Jestem studentką pierwszego roku studiów dziennych- czyli bezpłatnych na 2 kierunkach UJ. Pochodzę z rodziny średnio zamożnej- tzn ani biednej, ani specjalnie bogatej. Jest Pani w dużym błędzie sądząc, że młodzież ze wsi i biedniejsza młodzież nie ma szans na dostanie się na dzienne studia.Znam wiele takich osób. Rekrutacja na studia odbywa się tylko i wyłącznie na podstawie matury (nie tak jak kiedyś na podstawie egzaminów, do których często uczelnie organizowały drogie kursy). Każdy pisze taką samą maturę. Biblioteki znajdują się nawet w małych miejscowościach. Jeśli ktoś chce, to przygotuje się do matury, nawet jeśli w domu nie ma komputera- bo tak naprawdę w internecie nie ma wartościowych wiadomości ( przekonałam się o tym na studiach, wszystko można znaleźć w książkach i nigdzie indziej-pomijam informacje bieżące).
Autor: studentka - bezpłatna Dodano: 24-12-2006
Robert - Nie zgadzam się. 1 na 1 Studiuje na AM w Warszawie na wydziale lekarski i mimo iż pochodzę z Warszawy to wcale nie miałem lekko, dostać się było ciężko a nauki jest sporo na szczęście nie muszę płacić za studia ponieważ w przeciwnym razie nie było by mnie stać na studia. W przeciwieństwie do autorki tekstu nie uważam ze wszyscy w Warszawie są synami bogatych adwokatów. Mam wielu znajomych z prawa czy lekarskiego którym wcale się "nie przelewa" a dostali się na studia i nadal studiują tylko dzięki ciężkiej pracy.
Autor: Robert Dodano: 15-01-2007
Teresa Jakubowska - do p. Roberta Ja tez nie uwazam, ze wszyscy w Warszawie sa synami bogatych adwokatów. Gdzie Pan to wyczytał ? Chyba nie w moim artykule. pozdrawiam
Autor: Teresa Jakubowska Dodano: 15-01-2007
Robert - Sprostowanie Przepraszam moze troche znadinterpretowałem Pani artykuł
Autor: Robert Dodano: 07-03-2007
Milutka - tak to jest.... Na studiach dziennych zdarzają sie wyjątki tzn.ludzie którzy sa ubożsi i dostali się na nie dlatego ze sa wybitnie zdolni, zdarzają sie także tacy którzy sa bogadzi i wybitnie zdolni ale wiekszość na studiach dziennych to ci którzy sa bogaci, mają rodziców biznesmenów i dostali sie za pieniądze na te studia. Niestety tak jest i bedzie a na studiach wieczorowych sa ludzie biedni, których rodzice wiąża ledwo koniec z końcem żeby ich dzieci mogły sie wyksztacić.Wiem jak to jest bo sama jestem na wieczorowych studiach i widze ta roznice pomiedzy nami a studiami dziennymi.Ludzie ze studiow dziennych sa dobrze ubrani, jezdza dobrymi samochodami itp.Ale ci ludzie na jednym duzo traca-są wobec siebie zawzieci, niekoleżeńscy, wrodzy, zlośliwi, zazdrosni i egoistyczni i zadufani w sobie. A ludzie z wieczorowych palają do siebie przyjaznia, pomagają sobie i nie ma u nas chorej ambicji i rywalizacji. U dziennych może wynika to z tego że dzieci bogatych ludzi zawsze dostawaly to czego chcialy a wiadomo takie dzieci wyrastaja na snobów.Ja sie ciesze ze jestem na tych studiach chociaz moglyby byc nie platne.Ale w zamian zyskuje przyjazn i pomoc.
Autor: Milutka Dodano: 26-06-2007
Don Quijote de la Mancha - Veto 1/4 Czegoś tu nie rozumiem. Wielu z komentujących próbuje forsować tezę, jakoby studia dzienne /stacjonarne/ na uczelniach państwowych były dla bogatych nieuków, a wieczorowe lub zaoczne /niestacjonarne/ dla ludzi, których rodzina osiąga miesięcznie dochód sięgający kilkunastu tysięcy złotych na członka rodziny. Wiem, co to znaczy walczyć o miejsce na uczelni państwowej, wiem, ile wysiłku należy włożyć w przygotowania do egzaminów maturalnych aby odciążyć rodzinę i dostać się na studia dzienne. Przepraszam, ale nie widzę w swoim akademiku ludzi wybitnie bogatych, którzy nie wiedzą co zrobić z pieniędzmi i czasem wolnym. Studia państwowe nie kosztują? Akademik 300 PLN + wyżywienie 200 PLN + optymistycznie 100 PLN na ubranie i pomoce naukowe. Przepraszam, ale dla mojej rodziny to i tak DUŻO. Szczerze mówiąc to niemal cała pensja. A przecież gdybym się dostał na studia niestacjonarne (państwowe czy też prywatne), to do powyższej sumy należałoby doliczyć od 300 do 600 PLN za samą "możność studiowania". A i o akademik nie można się wówczas ubiegać, więc zakwaterowanie od 300 do 600 PLN w zależności od miasta, wyposażenia "salonów" i liczby osób na metr kwadratowy.
Autor: Don Quijote de la Mancha Dodano: 26-07-2007
Don Quijote de la Mancha - Veto 2/4 Pragnę podkreślić, iż nie wyobrażam sobie sytuacji, w której zacznie obowiązywać opłata za studia stacjonarne na uczelniach państwowych. Na kilka tysięcy studentów dziennych na mojej uczelni "z miasta" jest ich dosłownie garść - potrafili znaleźć sobie inną uczelnię / tryb studiów. Niestety, ludzie z dużych aglomeracji miejskich często idą "na skróty" i mogą sobie pozwolić na studiowanie zaocznie / wieczorowo. Dlaczego? Chociażby z tego prozaicznego powodu, że koszt studiów pomniejsza się o kwotę, jaką musieliby przeznaczyć "na życie". innymi słowy wychodzą "na zero" - nie muszą żywić się na stołówkach / barach, nie są zmuszeni do spania w akademikach / stancjach, gdzie bród i ogólny "tumiwisizm" przekracza wszelkie dopuszczalne normy. Składając dokumenty na swój kierunek postanowiłem zrobić mały sondaż - poprosiłem o podniesienie ręki przez osoby, które są z miasta, w którym mieści się uniwersytet. Na 60 osób, które składały dokumenty na mój kierunek ręce podniosło zaledwie kilka przyszłych studentek.
Autor: Don Quijote de la Mancha Dodano: 26-07-2007
Don Quijote de la Mancha - Veto 1 na 1 3/4 Może sobie dodam, ale świadczy to chyba o tym, jaką mamy ambitną młodzież, która potrafi przezwyciężyć wszelkie przeciwności losu i mimo wszystko wziąć udział w tym wyścigu szczurów. Proszę mnie źle nie zrozumieć, ale nie potrafię odmówić sobie zamieszczenia prywatnej i jakże wymownej statystyki. Nie chcę uogólniać, ale aby być studentem dziennym na państwowej uczelni /kierunek dziennikarstwo-politologia-socjologia/ należy uzyskać wyniki oscylujące w granicach: polski rozszerzony 90%, angielski rozszerzony 90%, wiedza o społeczeństwie rozszerzona 90% i geografia rozszerzona 60%. Aby ubiegać się o miejsce na renomowanej uczelni prywatniej /studia stacjonarne czy też niestacjonarne/ wyniki można pomniejszyć o kilkanaście punktów procentowych. Teoretycznie mało, praktycznie w tym roku na jedno miejsce na moim kierunku /a nie jest to uniwersytet z pierwszej "piątki"/ przypadało około 10 kandydatów, co łącznie przełożyło się na kilka tysięcy chętnych na wydział.
Autor: Don Quijote de la Mancha Dodano: 26-07-2007
Don Quijote de la Mancha - Veto 4/4 Co robić? Zakasać rękawy, cieszyć się z miejsca w "domach studenta", dziękować za możliwość pogłębiania wiedzy i wierzyć, że studia stacjonarne na uniwersytetach państwowych nigdy nie zamkną swych bram przed, nie ukrywajmy, ludźmi biednymi. Pozdrawiam.
Autor: Don Quijote de la Mancha Dodano: 26-07-2007
Śliwiński - bez walki A może przestaniemy walczyć. Biedni kontra bogaci. W ogóle przestańmy walczyć szeregując się w określonych grupach. Jak świat światem nie było i nie będzie sprawiedliwych systemów prawnych, które zadowalałyby wszystkich obywateli. Moim zdaniem nie w kwestie prawne powinien uderzać spór, ale w kwestie ludzkie, osobowościowo-charakterologiczne. Po prostu życzliwość. Bogaci niech nie zajmują miejsc na studia jeśli czują że nie są ich godni, a biedni niech nie tłumaczą swego lenistwa brakiem pieniędzy. Możemy przecież założyć prywatne organizacje które zbierałyby pieniądze dla rzeczywiście biednych uzdolnionych. Dlaczego ktoś, komu dokucza niesprawiedliwa możność studiowania nie zorganizuje pomocy? Chcecie liczyć na państwo? Powodzenia!!! Podczas gdy wy będziecie liczyć na to, aż ktoś inny załatwi ten problem, setki, tysiące zdolnych dzieciaków prześliźnie się przez gęste sito poborowych na studia, a w sieci pozostaną grube ryby i ci, którzy wytężoną pracą zdobywają to, co postanowią. W krótkim komentarzu nie sposób wypowiedzieć się wyczerpująco. Przynajmniej mi nie starcza zdolności, by w kilku słowach wyrazić co myślę. Moje słowa dają nowe światło na ten problem. Życzliwość!!!
Autor: Śliwiński Dodano: 29-01-2008
Teresa Jakubowska - Do p. Sliwinskiego Dyskusja o tzw studiach bezplatnych staje sie coraz bardziej abstrakcyjna. Bardzo mnie smiesza protesty moich mlodych kolegow lewicowcow, skadinad symaptycznych, ktorzy domagaja sie utrzymania studiow bezplatnych. Dzis w Polsce mamy ok. 2 mln studentow, z tego o ile pamietam, 1450.000 placi czesne za studia. To o jakich studiach bezplatnych mowimy ? Tym bardziej mam racje twierdzac, ze nie placa czesnego raczej ci, ktorych na to stac. Przyznaje, ze nie bardzo zrozumialam Pana wpis. Mowimy o organizacji panstwa glownie , bo mowimy o studiach na uczelniach panstwowych, bo tylko na studiach dziennych na uczelniach państwowych nie placi sie czesnego. W sferze uczuc mozemy mowic najwyzej o poczuciu sprawiedliwosci spolecznej. I tu, moim zdaniem, wlasnie nie mamy sprawiedliwosci spolecznej. Dodatkowym elementem, ktory przemawia za studiami platnymi jest emigracja absolwentow, ktorzy odbyli studia za pieniadze polskich podatnikow takze tych bardzo biednych. W duzej mierze to jest drenaz mozgow oslabiajacych nasze panstwo. Wprowadzenie oplat choc troche sprawe by unormalnilo, choc nie calkowicie.
Autor: Teresa Jakubowska Dodano: 30-01-2008
Śliwiński - jeszcze raz prościej Mówimy o studiach płatnych i bezpłatnych, o dwóch opcjach, których nie podejmuję się rozstrzygnąć w rozmowie takiej jak ta. Być może ma pani rację, aczkolwiek studia płatne musiałyby pociągnąć za sobą szereg zmian administracyjnych o których się nie wspomina. Ale mniejsza o to. Ja chciałem jedynie zauważyć, że rozmowa ta przekształciła się w rodzaj bezkrwawej walki. Ja proponuję, żeby zacząć zmiany od siebie. Zanim zmienimy system, spróbujmy zmienić wcześniej siebie, tak, żebyśmy pasowali do systemu który zamierzamy stworzyć. Dokonując zmian zewnętrznych najpierw, liczymy, że cała reszta, czyli my oraz inni, automatycznie się do tych zmian dostosujemy. Ale to nie działa w ten sposób. Stworzymy nowy system, ale ze starymi nawykami i nastawieniami on nie będzie miał szans na to, by coś w sposób istotny zmienić. Nawet najlepszy system (w tym wypadku regulujący sprawy studiów)zawiedzie, gdy nie będziemy bardziej względem siebie ufni i przyjaźni. Moim zdaniem nie tyle ważne są zmiany systemowe, co zmiany osobowościowe. W obecnym systemie też można funkcjonować z satysfakcją, i czerpać przyjemność z nauki, tylko pozbądźmy się zawiści, i starej granicy podziału bogaci - biedni.
Autor: Śliwiński Dodano: 01-02-2008
Pokazuj komentarze od najnowszego Aby dodać komentarz, należy się zalogować Zaloguj przez OpenID.. Jeżeli nie jesteś zarejestrowany/a - załóż konto.. Reklama