Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty:
Dodaj swój komentarz… ellubis - odp. do P. dajmoniona 2 na 2 witaj, dajmonionie, a więc jednak jest Pan człowiekiem:) b. się cieszę, że nie zrozumiał Pan mojego tekstu jako "pochwały konformizmu". konformizm to jest postawa naganna i takiej z całą pewnością bym nikomu nie polecała. mój tekst z pochwałą konformizmu nie ma nic wspólnego, jest natomiast rozważaniem między jednym a drugim złem, w sytuacji, gdy nie ma wyboru, tertium non datur: 1. posłać dziecko na religię i pozwolić na serwowanie mu nauk, które naukami nie są, i mieszanie mu w głowie doktrynami, czy 2. pozwolić na wyizolowanie dziecka ze społeczeństwa szkoły i ewentualne szykany. moje rozumowanie to mój artykuł. zdaję sobie sprawę z tego, że problem jest złożony i punkty ciężkości można inaczej rozłożyć. natomiast nie rozumiem rozumowania p. Nyslera (mimo tego, że i on pochwalił mój tekst): jeśli w kraju funkcjonuje tysiące księży, jeśli w wiadomościach brednie o cudach JP2 podaje się wśród faktów, jeśli otwierając kolejny odcinek autostrady odśpiewuje się pieśni kościelne, to uznajmy państwo za wyznaniowe i cześć?! toż to obelga (Iran!)! jeśli w kraju jest multum mafiozów, to uznajmy państwo na bezprawne? zatwierdźmy to w konstytucji? absurd! TNXE6 za uważne przeczytanie :)
Autor: ellubis Dodano: 09-09-2007
Reklama
dajmonion - zwracam honor Pani Elżbieto. Przeczytałem artykuł z zainteresowaniem i zwracam honor. Proces socjalizacji dziecka przebiega również w gronie kolegów i koleżanek. Dziecko zaszczute to dziecko nieszczęśliwe. Co z tego, że wychowamy je na indywidualistę, skoro w wieku 17 lat podetnie sobie żyły wskutek głębokich zburzeń osobowości. Oczywiście ważne jest, aby nie wychować dziecka na oportunistę, ale wydaje mi się, że nie trzeba się będzie o to martwić, jeśli: 1) Wychowamy człowieka rozumnego. By się to stało dziecko musi chcieć chodzić do szkoły i czerpać przyjemność z nauki. Złe relacje z rówieśnikami to uniemożliwią i z pewnością negatywnie odbiją się na jego intelektualnym i emocjonalnym rozwoju. 2) Będziemy mieli z nim dobry kontakt. Fragment o chęci zwierzania się dziecku że swoich rozterek świadczy o tym, że pani Elżbieta ma taki zamiar, cytuję:"Uczciwiej będzie powiedzieć dziecku o naszych rozterkach." Uważam, że jest Pani bardzo madrą kobietą. pozdrawiam.
Autor: dajmonion Dodano: 08-09-2007
vito - Tak już mam w życiu ... ... że niektóre kobiety przyprawiam o chęć zatańczenia kankana na stole (-:. I mam tylko nadzieję, że Pani nie jest ostatnią, co na pomysł ten wpadła (-: Pozdrawiam.
Autor: vito Dodano: 08-09-2007
ellubis - domowe lekcje z religioznawstwa i etyki 2 na 2 jeee! odtańczyłam właśnie kankana na stole :)%);) w swoim krótkim komentarzu zawarł Pan wszystko, co chciałam powiedzieć! > z lekka prowokacyjny artykuł to prawda, prowokacyjny, wiedziałam, że narażam się na cięgi, ale nic to Baśka ;), prowokacja to taki szturchaniec, może kogoś sprowokowała do przemyśleń?... do takich wniosków, jakie Pan sam bez niczyjej pomocy zrobił. i nie ma to nic wspólnego z konformizmem, sam Pan wie. moim zdaniem to najrozsądniejsze wyjście _w zaistniałej sytuacji_ bez narażania dziecka na szykany. > chyba niepotrzebnie niektórzy wysnuli wnioski, że jest głosem "kryptokatolickim" absolutnie niepotrzebnie! toż to malowanie diabła na ścianie! > Zadaje Pani w artykule wiele pytań, nie na wszystkie udzielając odpowiedzi. To też o czymś świadczy. Pewnie np. o tym, że chyba naprawdę lubi Pani twórczość Antonioniego. (-: (-: dziękuję :-)
Autor: ellubis Dodano: 07-09-2007
vito - przeczuwałem (-: Przeczuwałem, że dobrze robię wysyłając moją córkę na religię (choć na co dzień używam nazwy "mitologia katolicka"). Po pierwsze, jest w naszym pop...apranym kraju jak jest i do każdego rozśwcieczonego klerykalną agresją rodzica należy wybór: posłać dziecko czy nie? Co do naszej córy (obecnie dziesięcioletniej) zdecydowaliśmy z żoną, że tak, bo uznaliśmy, że nie ma co walczyć z obojgu nam obmierzłą instytucją kościoła watykańskiego kosztem bezbronnego na ewentualne ataki rówieśników (i nauczycieli) dziecka. Wpadłem jednak na pomysł, aby od początku prowadzić dla córki "dodatkowe" zajęcia religioznawcze, w ramach których mówię jej jak najwięcej o wszelkich innych bogach i mitologiach, starając się pokazać jej wszelkie aspekty moralno-filozoficzne funkcjonowania tychże mitologii teraz i w przeszłości. Oraz ich różnorodność i wpływ na umysły wielu ludzi. Bardzo mądry, wyczuwam, że z lekka prowokacyjny artykuł, co do którego chyba niepotrzebnie niektórzy wysnuli wnioski, że jest głosem "kryptokatolickim". Zadaje Pani w artykule wiele pytań, nie na wszystkie udzielając odpowiedzi. To też o czymś świadczy. Pewnie np. o tym, że chyba naprawdę lubi Pani twórczość Antonioniego. (-:
Autor: vito Dodano: 07-09-2007
ellubis - podsumowując 1 na 1 po dyskusji pod kilkoma tekstami na temat obowiązkowej religii w szkole nasunęła mi się następująca refleksja: można mieć na ten temat różne zdanie. i dobrze jest wysłuchać się nawzajem. pozastanawić się, pouzmysławiać sobie jakie są argumenty za i przeciw. zrewidować własne poglądy. to jedno. jest i drugie dno: sporo ludzi wydaje się mieć kłopot z czytaniem ze zrozumieniem. Międzynarodowy Program Oceny Umiejętności Uczniów (PISA) przy Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) wystawia polskim szkołom kiepskie świadectwo. Jakiś czas temu pisałam i ja o tym w artykule pt. "Mądry Polak po szkole?": "W międzynarodowym rankingu polskie szkolnictwo ciągle nie wypada tak dobrze, jak wskazywałby na to potencjał uczniów. Polscy uczniowie nie potrafią w wystarczającym stopniu czytać ze zrozumieniem, analizować informacji, wykorzystywać wiedzy w praktyce. Gdzie leży problem? (...) Polska w rankingu PISA 2004 jest w samej czołówce pod względem braku identyfikacji z własną szkołą, łeb w łeb z Koreą Południową." lekcje religii w szkole i stopień z religii na świadectwie stan ten tylko pogorszy. dlatego apel do rodziców: szkolcie siebie i swoje dzieci sami! szkoła to nie wszystko!
Autor: ellubis Dodano: 06-09-2007
ellubis 2 na 2 dzień dobry Panu, to już moja ostatnia odp. pod tym tekstem (muszę mieć czas na napisanie nowego :)). > Postawa konformistyczna jest, niestety, jak najbardziej "pełna rozumu" ;) zrozumiałam żart - więc się obśmiałam, ale - definicje słów - to podstawa, inaczej - nieporozumienia gotowe, to nie do Pana, to wszem i wobec, a zapiekłość zaślepia - to do fanatyków - jakichkolwiek. i widzi Pan, wiersz mi wyleciał... z rękawa ;) > Jednakże narzucanie innym swojego gustu zawsze budzi jakiś opór, mniej lub bardziej uzewnętrzniony. jasne. dlatego przepowiadam przyśpieszoną erozję. KK podcina sobie gałąź, na której siedzi, gdyby dzieci chodziły na religie dobrowolnie, te, które chcą, poza szkołą, do salek przykościelnych, które z natury rzeczy są inne niż klasy, w wystroju bardziej "zniewalające", lekcje religii miałyby się lepiej, niż mają się w szkole, tam je dzieci (wiele z nich) po prostu olewają. KK nie przemyślał tego do końca. inna sprawa, że KK i myślenie? ;) oksymoron. > podch...braniem nie znałam tego słowa, fajne, zapamiętam je sobie, może się przydać ;) pozdrawiam i dziękuję Panu i wszystkim za udział w dyskusji :)
Autor: ellubis Dodano: 05-09-2007
ats42 - Do ellubis -1 na 1 Postawa konformistyczna jest, niestety, jak najbardziej "pełna rozumu" ;) Czasami trzeba zidiocieć, aby walczyć z wiatrakami, a do tego sprowadzają się dylematy światopoglądowe. Jeden potrzebuje tak, a drugi odwrotnie, i jest to jakby rzecz gustu. Jednakże narzucanie innym swojego gustu zawsze budzi jakiś opór, mniej lub bardziej uzewnętrzniony. W przypadku KK w RP mamy do czynienia z niezłą hucpą i jest ona tym bezczelniejsza, im bardziej konformistyczne postawy zajmują utajeni przeciwnicy państwa wyznaniowego oraz quasi-wyznawcy wiary, chodzący do kościoła jedynie jako przyzwoitki swoich małżonków. Te postawy przekładają się w sposób prosty na politykę wewn. i zewn. państwa i jego rozwój, a raczej niedorozwój. Może sam KK jako instytucja nie jest aż tak bardzo winny, ale religia jest punktem odniesienia i spoiwem- chociaż może bardziej wytrychem do sumień, żeby nie powiedzieć podch...braniem, dla przeróżnych kreatur rwących się do władzy, a odwołujących się do szowinizmu, nacjonalizmu i homofobii silnie związanych ze swojactwem, którego religia jest głównym udziałowcem. Ich legitymacja do władzy jest tym silniejsza, im więcej mamy konformistów w sprawach religii.
Autor: ats42 Dodano: 05-09-2007
ellubis - odp. do P. Niny 2 na 2 witam, Pani Nino, nie przejdę na forum, bo chcę zakończyć ten temat a nie rozwijać, i skupić się na czymś innym. jeżeli jednak będzie taka dyskusja na forum (gdzie z braku czasu nawet nie zaglądam), to proponuję najpierw zapoznać się z definicjami: Konformizm (pot. wpływowy) - w psychologii społecznej to zmiana zachowania na skutek rzeczywistego, bądź wyobrażonego wpływu innych ludzi. Podporządkowanie się wartościom, poglądom, zasadom i normom postępowania obowiązującym w danej grupie społecznej. itd. nie proponowałam nikomu podporządkowania się, proponowałam świadome i _bardziej_ stanowcze podejście do zagadnienia, które jest skomplikowane. przemyślenie swojego stanowiska. przekazywanie dziecku wiedzy prawdziwej a nie pozwolenie na indoktrynację. napisała Pani art. pod tytułem "Studium opłacalności projektu...", ale mamy 5 września i projekt od paru dni funkcjonuje jako fakt dokonany. że zaczęło się 11.9. (w obecnej formie) to też fakt (a nie pogląd). odsyłam np. do art. w Spieglu na ten temat (moje tł. na forum zamkniętym PSR). wydestylowanie i odrzucenie z historii Francji hist. chrz. jest pozbawione sensu. to samo z hist. PL, mówiłam o szacunku do historii w ogóle.
Autor: ellubis Dodano: 05-09-2007
Jarus - ketman Autorka ma słuszność twierdząc iż z kulturą "wygrać" gwałtem się nie da. Rację ma, choć to nie jest żadne odkrycie. Już Arystoteles pisał o człowieku jako istocie społecznej. Kilka tysięcy lat później tezę tę rozwinął Freud i wydawałoby się iż właściwie ta obserwacja pozostanie już tylko banałem ... Oczywiście nie jest też tak iż takie stanowisko, jakie autorka przedstawiła w artykule, jest równoznaczne z rezygnacją z kształtowania obecnej kultury w danym kierunku. Takie podejście troszkę przypomina pewne zjawisko opisane przez Czesława Miłosza w "Zniewolonym umyśle".
Autor: Jarus Dodano: 05-09-2007
Nina Sankari - konformizm jako wątek na forum Temat budzi kontrowersje, pojawiają się liczne polemiki do komentarzy. Proponuję przenieść wątek na Forum. Pozdrawiam, Nina Sankari
Autor: Nina Sankari Dodano: 04-09-2007
ellubis - odp. do P. Patty Matheson 2 na 2 witam Panią,
> Dostrzec powierzchowność ateistyczno-religijnych obrzędów.
dziękuję Pani za komentarz. już się bałam, że nie przekomunikowałam tego, o co mi chodziło (inna sprawa, że każdy rozumie co rozumieć chce). można się rzucić w walkę wręcz, ale nie każdy umie, można więc inaczej. i jest to nie mniej skuteczną metodą. i bez przelewu krwi ;) otóż należy _pozbawić (boskiego) znaczenia_ tych wszystkich obrzędów. lekcje religii nam narzucono. a zatem można się z nich nauczyć tego, co jest do nauczenia, czyli historii, bo poza tym można mieć postawę _odbierającą znaczenie_ tym sprawom. jeśli matka zabroni córce pójścia do komunii, to córka będzie myślała, że to jakaś super szczególna rzecz, ale przecież nie wierzymy w te bzdety, więc w gruncie rzeczy _nie są ważne_, nie mają znaczenia. postępująca sekularyzacja na Zachodzie ma przede wszystkim taki wydźwięk, dla ludzi religia straciła na znaczeniu, ot co. jak dla nas straciła na znaczeniu religia Słowian, mimo to bawimy się w noc Kupały, interesujemy kosmologią słowiańską, jest to częścią naszej historii, nie widzę powodu, żeby to negować, lub pogardzać tym, jest ciekawe:
www.taraka.pl/index.php?id=zaryskosmoslo.htm Autor: ellubis Dodano: 04-09-2007
ellubis - odp. do P. ats42 1 na 1 dobry wieczór Panu, > Dla świętego spokoju konformizm jest jak balsam, ale jak jest prawdziwy święty spokój, to i bez balsamu się człowiek obejdzie. zna mnie już Pan na tyle ;), żeby wiedzieć, że jeżeli komuś proponuję postawę konformistyczną, to mu to mówię wprost i nazywam rzeczy po imieniu... a może zresztą nie zna mnie Pan: matka córki zapytała, co tu robić, bo ona właściwie nie bardzo wierzy, trochę praktykuje, a córka idzie do 1. klasy i już się cieszy na komunię świętą w 2., i ja jej miałam napisać, proszę natychmiast wziąć adwokata, skierować pisma "do dyrektorów szkół, wychowawców, MEN-u, prezydenta Kwaśniewskiego, Rzecznika Praw Obywatelskich i Ministra Edukacji Narodowej i Sportu"*, zda się to psu na buty i będzie pani musiała zwrócić się do Trybunału Praw Człowieka, ale nic to, proszę się nie załamywać, my panią poprzemy!? czy Pan naprawdę myśli, że ja jestem niespełna rozumu? zaproponowałam jej rozważenie różnych opcji, uświadomienie sobie, jakie są naprawdę jej poglądy, czuje się na siłach postawić się, niech tak zrobi, ale nawet jeśli nie, to może edukacją córki w dużym stopniu pokierować sama. to tyle moja odpowiedź. pozdrawiam :) *z wywiadu z Cz. Grzelakiem
Autor: ellubis Dodano: 04-09-2007
ats42 - Do ellubis 1 na 1 Tak, jak chrześcijaństwo zawłaszczyło elementy religii pogańskich i zaczerpnęło z ich obrzędowości, tak kultura plebejska zaczerpnęła z chrześcijaństwa i cała niemal obrzędowość religijna stała się nierozłącznym elementem tradycji świeckiej. Ale tak samo, ja zdajemy sobie sprawę z faktu, że religie pogańskie odeszły do historii pozostawiając nam jedynie pewne folklorystyczne akcenty, tak samo sobie powinniśmy zdawać sprawę z tego, że póki religia katolicka jest aktywna, to uleganie nawykom wyrastającym z tradycji świeckiej a mającym swoje zakorzenienie w obrzędowości religijnej jest działaniem bardziej na korzyść tej religii, niż na kontynuowanie i utrwalanie tradycji świeckiej. Nie sposób skutecznie protestować przeciwko powoływaniu się przez hierarchów na zasady religii, gdy forsują w sferze publicznej różne ograniczenia i nakazy obejmujące całą społeczność, a nie tylko katolicką jej część, gdy jednocześnie robi się Kościołowi frekwencję i zawyża statystyki wiernych. Dla świętego spokoju konformizm jest jak balsam, ale jak jest prawdziwy święty spokój, to i bez balsamu się człowiek obejdzie.
Autor: ats42 Dodano: 04-09-2007
Patty Matheson 1 na 1 Wnioski przedstawione w artykule nie są całkiem bezsensowne. Tradycja i obrzędowość to dla większości niezbędne elementy ich rzeczywistości. Iść za tłumem - bo co mi szkodzi? Konformizm i święty spokój... Nie można pogardzić. Jednak zdecydowanie nie można odmówić też sensu postawie przeciwnej, czyli zachowaniu swej indywidualności. Dostrzec powierzchowność ateistyczno-religijnych obrzędów. Nie wstydzić się swej oryginalności. Zawsze można stworzyć nowe, świeckie obrzędy. Mikołajki już i tak z religią nie mają nic wspólnego:) Liczebność powierzchownych baranków im samym nie szkodzi, ale przyczynia się do wzrostu potęgi Kościoła i jego panoszenia się w życiu publicznym. A przecież do tych naszych ateistyczno-religijnych obrzędów ta wielka instytucja nie jest potrzebna. Pozdrawiam.
Autor: Patty Matheson Dodano: 04-09-2007
ellubis - odp. do P. Adomasa 2 na 2 dzień dobry Panu, abbe Meslier był całkiem zwyczajnym proboszczem w maleńkiej mieścinie. i niezwyczajnym człowiekiem. nie wiem, czy "mógł po prostu odejść", nikt nie wie, co było, gdy znalazł się u biskupa na dywaniku, jaką miał alternatywę, nie mamy nagrania ;), być może jedyne możliwe odejście było z dymem w niebo, choć może przesadzam, może tylko na ziemi biskup obiecał mu taki meksyk, że abbe wolał wybrać jedyne, co w takiej sytuacji wybrać mógł, udawać, że wierzy w Boga i opiekować się swoją trzódką. i zostawić testament... bardzo to rozsądnie z jego strony. dlatego przeszedł do historii. nie pochwalam płynięcia z prądem. ale rozumiem, że Wisły kijem się nie zawróci. rozpętała się dyskusja. i bardzo dobrze! o to chodziło :). jeśli ta pani czyta nas, to może zdecyduje się na krok do przodu i przeprowadzi swoją córkę przez rafy niechodzenia na religię. lub zrobi krok w tył i weźmie na siebie trud przeprowadzenia córki przez katechizację. czy to odpowiedzialność za wielu ludzi, czy za własne dziecko, sprawa jest poważna. być może się mylę, ale przewiduję, że obowiązkowa religia przyśpieszy jej erozję. pozdrawiam :) ps. proszę koniecznie przeczytać rozważania T. Kotarbińskiego
Autor: ellubis Dodano: 04-09-2007
ellubis - odp. do P. google'a 1 na 1 proszę P. google'a, ja tu nie o tym, czy religia w szkole jest potrzebna, a o tym jak się znaleźć, gdy już jest. oczywiście, że zawalczyć wirtualnie (i najczęściej anonimowo), to takie dziarskie i odważne. powymachiwać dzielnie słowami, wykazać się bohaterstwem, my to byśmy, i rach ciach ciach, i na lewo, i na prawo! i ucho i noga! tylko dlaczego jak były wybory, to frekwencja była taka marna i świadomość obywatelska taka niska? a dziś się zaczął rok szkolny i trzeba coś naprawdę. dlatego deklaracje, a choćby i najodważniejsze, nic tu nie dają. dlatego zastanowiłam się realnie. jak powinno być to ja tam wiem i bez podpowiadania. pozdrawiam ;)
Autor: ellubis Dodano: 03-09-2007
Adomas - Pochwała oportunizmu c.d. Spodziewałem się, że się Pani spodziewała, przecież jest Pani inteligentną osobą. Podany przez Panią przykład kapłana jest zupełnie innego rodzaju. Mając władzę miał również odpowiedzialność za wiele ludzi. Mógł po prostu odejść, chyba tak bym zrobił na jego miejscu, po prostu odszedł. Mogę mu tylko współczuć. Natomiast w artykule Pani, omawiana sytuacja dotyczy nie kogoś na stanowisku lecz przeciętnego człowieka stającego przed wyborem czy płynąć z prądem, pod prąd, czy wyjść całkiem z rzeki. Pani wyszła z rzeki a jednocześnie usiłuje Pani pochwalać płynięcie z prądem. W Polsce często żeby wyjść z rzeki trzeba trochę powalczyć z silnym nurtem. Dlaczego chce Pani sugerować, że lepiej jest się poddać i popłynąć z wszystkimi? Szczególnie, że prąd ten często zanosi nas w nieporządane wiry i rozbija o skały. Również nie jestem walczącym ateistą, ale cenię sobie wolność.
Autor: Adomas Dodano: 03-09-2007
ellubis - oportunizm czy rozsądek? 2 na 2 witam Pana, odbiera Pan mój tekst jako pochwałę oportunizmu. czy sądzi Pan, że gdy go pisałam, to nie spodziewałam się takiej reakcji? oportunizm, relatywizm, konformizm. otóż, proszę sobie wyobrazić, spodziewałam się, biorę to na swoją pierś :). proszę posłuchać tej historyjki: na przeł. XVII/XVIII w. żył we Francji pewien proboszcz. nie wierzył w Boga, ale do końca życia troszczył się o swoją parafię. najpierw głosił z ambony, że to wszystko humbug i wzywał wyzyskiwany przez księży i panów lud do buntu, potem wezwał go do siebie biskup, i tak sobie porozmawiał z krnąbrnym księżulkiem, że ten wrócił do parafii i nikt nigdy już więcej żadnych słów buntu w jego kościele nie usłyszał. jednak abbe Meslier nadal dbał o swoich parafian, a gdy umarł, został po nim testament, w którym powiedział, co tak naprawdę o wierze i jego sługach sądzi. miał się dać oskórować , posolić i pokrajać na kawałki, czy uznać, że dla fikcji nie warto? był oportunistą czy rozsądnym realistą? więcej by zdziałał, gdyby zginął za niewiarę, czy opiekując się swoim ludkiem jak umiał najbardziej? nie jestem walczącą ateistką, fundamentalizm to nie dla mnie, a ta pani od pytania zrobi w końcu i tak, jak wypadnie.
Autor: ellubis Dodano: 03-09-2007
google - Kiedy to się zmieni >Jednak widmo ateizmu niejednego przeraża. To jest chyba dobre podsumowanie przyczyn, dla których łatwiej być konformistą niż przyjąć postawę Don Kichota. Zgadzam się, że łatwiej będzie dziecku, które nie odstaje od przeciętnej. Mało tego, wielu zdolnych ludzi równa w dół, bo trudno wyróżniać się pozytywnie w środowisku, w którym obrażenie nauczyciela jest bardziej cool niż zdobycie piątki z egzaminu. Religia nie jest tu dla dzieci jakościowo inna-nie chcą się wyróżniać. Gdyby większość nie chodziła na religię, pytanie o to czy posyłać dzieci na religię zadawaliby sobie wierzący. Może wszystko wyglądałoby inaczej, gdyby niewiara była cool? Widzę jednak, że większość z używanych w tej dyskusji argumentów zupełnie nie pasuje do tez, jakie ma popierać. Argumenty są trafne, ale na poparcie innych tez niż ta, że należy powszechnie uczyć w szkołach religii jak każdego innego przedmiotu. Wszystkie te opinie przeczytałem i nadal nie widzę tu nic, po czym można rozumnie wywnioskować: tak, religia w szkole jest potrzebna.
Autor: google Dodano: 03-09-2007
ellubis - odp. do P. Łukasza Nyslera 2 na 2 witam Pana, > Dziękuję Pani za ten mądry i piękny tekst. bardzo mnie cieszy, że się Panu mój tekst spodobał. jednak dla ścisłości dodam, że jestem nie tylko za rozdziałem Kościoła od państwa, ale w ogóle za takimi czasami w przyszłości, kiedy religie, wierzenia, mity i czary będą należały do historii. ja już tam jestem :). tu mam dość miejsca, żeby wpisać również i pozdrowienia, więc pozdrawiam Pana i dziękuję wszystkim za komentarze, no, może oprócz tego Pana, który podsumował mój tekst jako "dno". "dno", to taki komentarz! :(
Autor: ellubis Dodano: 03-09-2007
Andrzej Koraszewski - realizm -1 na 1 Mieszkając na Zachodzie lubiłem swój status niewierzącego, człowieka religijnie obojętnego, który ma szacunek do wierzących sąsiadów. Oczywiście zdejmowałem czapkę wchodząc do katedry i zakładałem jarmułkę wchodząc do synagogi, nie zwiedzałem kościołów gdy odbywały się tam modlitwy. Ateistą (człowiekiem czynnie protestującym) zostałem dopiero po powrocie do Polski. Nadal wyżej cenię religijną obojątność, która u nas jest niestety bardzo trudna w obliczu wszechobecnego, nachalnego religianctwa. Formy nauczania religii w przedszkolach i szkołach to część owego nachalnego religianctwa. Wiedza o religii jest potrzebna, a nawet konieczna, ale ta nauka religii to zwyczajne mącenie w głowach. Dla rodziców prawdziwym problemem jest wybór zachowań. Bynajmniej nie ma tu prostych recept i nie miałbym odwagi powiedzenie, że tylko taka, a nie inna strategia jest słuszna.
Autor: Andrzej Koraszewski Dodano: 03-09-2007
Paweł - gdzie ta granica? Ta wewnętrzna walka o granicę własnej konsekwencji, po przekroczeniu której pojawiają się autopodejrzenia o 'przeginanie', jest chyba częścią życia wielu ateistów w naszym kraju. Jest trudna, męcząca i czasami poddajemy w wątpliwość jej sens. Dlatego rośnie grupa postteistów, zwykle wyrosłych z religii bezboleśnie, lub już bólu nie odczuwających i od tamtej pory traktujących ją przedmiotowo - jak towar, folklor, część tradycji, przydatną głównie do ślubu kościelnego i tworzenia nastroju świątecznego. Mamy tu całe spektrum postaw, wyznaczonych przez odpowiedzi na stawiane przez Autorkę pytania. Owe postawy zmieniają się nieustannie i czasem zmęczenie, obawy lub emocje osłabiają świadomość. Myślę, że właśnie ta wypracowywana w pocie czoła ale i poddawana ludzkim słabościom świadomość kształtuje postawę, którą w danej chwili dany człowiek prezentuje. Wspomniana matka, kierowana troską o zapewnienie normalnych warunków swemu dziecku, niejako wbrew własnym przekonaniom może nieco niekonsekwentnie rozłożyć argumenty na wadze. Ale artykuł pokazujący rozterkę, niezależnie od jej wyniku, nie zasługuje na tak ostre słowa, jak w niektórych powyższych komentarzach. Pozdrawiam.
Autor: Paweł Dodano: 03-09-2007
ellubis - odp. do P. ats42 2 na 2 witam P. ats42, proponuję policzyć do 10 i jeszcze raz przeczytać mój tekst, tym razem ze zrozumieniem :). dla ułatwienia didaskalia: > Sprawa się rypła. Pani E, jak i pan N, wpisują się w rzeczywistość jako niewierzący katolicy mój tekst jest odp. na konkretnie postawione pytanie. co robić, jeśli jest się... w takich a nie innych realiach...? w odp. dyskusja. osoba, która zadała pytanie jest w rozterce. też bym (_na jej miejscu_) była. może mój tekst naprowadzi ją na pewne przemyślenia, które pomogą jej podjąć decyzję, może nie. _nigdzie_ w moim tekście nie deklarowałam, że jestem "niewierzącym katolikiem". również moja rzeczywistość, w którą się wpisuję, jest kompletnie inna. _nie_ jestem matką, _nie_ mieszkam w PL. gdzie indziej na r. napisałam, że jestem postteistką, jeśli już, ale że nawet ten termin nie do końca mi odpowiada. nie mam ślubu kościelnego, nie zastanawiam się nad posłaniem dziecka do komunii. w wieku +/- 14 lat wyrosłam z wiary, bezboleśnie. w dorosłym życiu przebywałam zwykle wśród ludzi, dla których wiara należała do historii. o religiach wiem sporo. tyle. > starczy wam sił i intelektu, aby tolerować jeszcze jakieś inne odchyły to jak, wybić do nogi? ;)
Autor: ellubis Dodano: 03-09-2007
Weekend Warrior Bardzo nieodpowiedzialny artykuł, i jakoś wcale nie mówi o środku - bardziej przychodzi mi na myśl poddanie się nurtowi, który już i tak istnieje... Czyli zataczanie niepotrzebnego koła, bez możliwości rozwoju. Dno, jak to ktoś [ats42] ładnie określił.
Autor: Weekend Warrior Dodano: 03-09-2007
Adomas - Pochwala oportunizmu? 2 na 2 Tak odbieram ten tekst. Nie wychylajmy się bo szkoda nerwów. Z drugiej strony z pewnością warto umieć się zachować odpowiednio do sytuacji. Jeżeli już jestem w kościele (bardzo rzadko) to faktycznie nonsensem jest ściągać na siebie uwagę ostentacyjną kontestacją porządku mszy. To już lepiej nie iść. Kiedy idę zwiedzać synagogę to zakładam jarmułkę, tak. Kiedy idę do świątyni buddyjskiej to kłaniam się tak jak reszta. Wszystko z ciekawości poznawczej i zainteresowania innymi kulturami. Ale to wszystko już jako dorosły człowiek robię, świadomie wybrawszy. Nie chcę natomiast aby moje dziecko miało zatruty umysł nonsensami, przychodziło do domu i mówiło: tato pójdziesz do piekła bo nie chodzisz do kościoła. Nie chcę Cię znać. (to się zdarza). Na lekcjach religii każą mu się wstydzić za rodziców. Dziecko cierpi i nosi w sobie wpojone na siłę poczucie winy. W końcu Jezus powiedział "przynoszę miecz" i "poróżnię dzieci z rodzicami" (czy coś w ten deseń). Dlaczego religia ma przynosić konflikty w mojej rodzinie? Rodzice mają się wtedy dostosować i chodzić z dzieckiem grzecznie do kościoła? Niedoczekanie. Gdzie jest miejsce na osoby które się różnią od innych? Które nie chcą robić tego sameg
Autor: Adomas Dodano: 03-09-2007
Marcin - daltonizm Świat nie jest czarno-biały i kazdy kto przyjmuje taka optyka ponosi niechybnie kleske. Jest jednak i druga strona medalu. Ten kto nie jest w stanie rozrozniac czerni od bieli, poniesie ja szybciej, niz jego dwutorowo uposledzony kolega. pzdr m.
Autor: Marcin Dodano: 03-09-2007
Łukasz Nysler - Dziękuję Dziękuję Pani za ten mądry i piękny tekst.
Autor: Łukasz Nysler Dodano: 03-09-2007
ats42 - Pasztet wyborczy -1 na 1 Sprawa się rypła. Pani Elżbieta, jak i pan Nysler, wpisują się w rzeczywistość jako niewierzący katolicy, takie jakieś plus/minus, czyli zero. Nie zero w sensie emocjonalnym, czyli dno, ale jako obojętny rozcieńczalnik substancji społecznej, w której zawieszone są jednostki o bardzo konkretnych poglądach. Niewierzący katolik, czyli nie-antykatolicki ateista, czyli ateista tolerujący, a nawet uprawiający katolicyzm. A starczy wam sił i intelektu, aby tolerować jeszcze jakieś inne odchyły, jakiś islam, judaizm albo Hare Kriszna, albo nawet je po kawałku uprawiać? Jakże tu blisko do takich tworów, jak nienazistowski nacjonalista albo kosmopolityczny ksenofob! I jakże to wszystko jest realne i prawdziwe, biorąc pod uwagę frekwencję wyborczą jasno wskazującą na ogromne rzesze społeczeństwa o niesprecyzowanych poglądach, gotowego dać się wodzić za nos obojętnie komu, byle mieć w gruncie rzeczy święty spokój. A może jest odwrotnie, te obojętne z pozoru masy- to ludzie o bardzo konkretnych, ale tak zróżnicowanych poglądach, zawierających w sobie pomieszanie wszelkich uniwersalizmów, że nie są w stanie podpiąć się do betonowych kloców grupujących piewców różnych, jedynie słusznych, racji?
Autor: ats42 Dodano: 03-09-2007
Pokazuj komentarze od pierwszego Aby dodać komentarz, należy się zalogować Zaloguj przez OpenID.. Jeżeli nie jesteś zarejestrowany/a - załóż konto.. Reklama