Do treści
Światopogląd
Religie i sekty
Biblia
Kościół i Katolicyzm
Filozofia
Nauka
Społeczeństwo
Prawo
Państwo i polityka
Kultura
Felietony i eseje
Literatura
Ludzie, cytaty
Tematy różnorodne
Znalezione w sieci
Współpraca
Pytania i odpowiedzi
Listy od czytelników
Fundusz Racjonalisty
Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.455.737 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało
dla nas 7364 tekstów.
Zajęłyby one 29017 stron A4
Wyszukaj na stronach:
Kryteria szczegółowe
Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..
Ostatnie wątki Forum
:
problem ocieplania klimatu
dziwne
Podręcznik do filozofii współczes..
Czy człowiek może posiadać osobli..
Dlaczego woda i powietrze są wspó..
Wielkie twierdzenie Fermata? ŻAL
Katastroficzny dramat...
Drżyjcie nożownicy
zachód nas zdradzi
Ogłoszenia
:
the topic of customer communications manage..
Czy ktoś może polecić jakiś sprawdzony edyt..
casino
Szukam rekomendacji na temat blogów poświęc..
Dodaj ogłoszenie..
Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
Oddano 701 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Wanda Krzemińska i Piotr Nowak (red) -
Przestrzenie informacji
Znajdź książkę..
Złota myśl Racjonalisty:
Chrystus wypędził handlarzy ze świątyni. Potem handlarze zmądrzeli: przywdziali szaty kapłańskie.
Autor nieznany
Komentarze do strony
Powielacze na szmuglerskim szlaku. Fragmenty wspomnień emigracyjnych
Dodaj swój komentarz…
Andrzej Koraszewski - Sprostowanie
Muszę tu jedną rzecz sprostować - nigdy nie byłem żadnym reprezentantem KOR, po prostu uważałem, że to wspaniała inicjatywa i należy ją w miarę naszych możliwości wspierać. Wiązało się to czasem z zabawnymi sytuacjami. Któregoś dzia w progu mojego mieszkania pojawiło się pięciu gniewych Romów i zapytało, czy ja, to ja, bo oni przynieśli 5 tysięcy koron, żeby to przesłać do KOR, ponieważ to uczciwi ludzie.
Autor:
Andrzej Koraszewski
Dodano:
29-09-2008
Reklama
luxforos (Stanisław Pietrzyk) - czar(a) wspomnień
Fajnie jest powspominać. Byłem uczniem Zespołu Szkół Zawodowych Nr.1 (im. T. Wendy przy ul. Czerwonych Kosynierów, czyli blisko pomostu wiodącego do stoczni Kom. Par.). Widziałem to, co się tam działo. Jako młody człowiek miałem inne spojrzenie na tamtą rzeczywistość. Dzisiaj widzę i oceniam to inaczej. Byli zabici, było wielu rannych. To stały element takich sytuacji. Był czas "Solidarności". Siedziałem w sali BHP stoczni gdańskiej (po sąsiedzku z Tonym Halikiem, który wtedy był dziennikarzem akredytowanym przez amerykańskie telewizje, na kamerze było NBC). Przybył Jagielski ze świtą, było powitanie (i kretyńskie zachowania też) i historyczna chwila: podpisanie porozumienia. Triumf dla obozu solidarnościowego. Przez cały czas strajku rozwoziłem ulotki (byłem kierowcą w Zakł. gazyf. bezprzewod. w Gdyni-Chyloni), czasami MO je rekwirowało. Dziś rozumiem bezsens takich zrywów. Życie, to "gówniany przekładaniec". Chodzi tylko o to, by być bardziej na wierzchu. To z filmu z Dustinem Hofmanem ("Przypadkowy bohater" czy coś). Życie jest piekłem, choć ja, ateista, w piekło nie wierzę. Mimo to życie jest warte życia.
Ważne, aby szukać. Jak się szuka, to może się znajdzie. Pozdrawiam.
Autor:
luxforos (Stanisław Pietrzyk)
Dodano:
29-09-2008
Andrzej Koraszewski - sprostowanie nr. 2
Uwagi Mariana Kalety na temat braci Smolarów są głęboko niesprawiedliwe. Marian po kilku spotkaniach tak ich odebrał, nikt jednak na Zachodzie nie zrobił więcej dla korowskiej opozycji niż własnie oni.
Autor:
Andrzej Koraszewski
Dodano:
29-09-2008
kobieta - oj!
Nie zdazylam przeczytac calego tekstu, ale juz mi intuicja podpowiada, ze "cos" tu dziala tak, jak w przypadku z fachowcami od budowy mostow. Ich zycie powiazane jest przerzutami od mostu do mostu w roznych czesciach swiata. Opowiedzial mi o tym starszy mistrz od budowy mostow i juz sie wiele razy przekonalam, ze faktycznie tak to dziala.
Autor:
kobieta
Dodano:
29-09-2008
Rafał - uwagi
Na początek literówki:
grępliny -> grempliny
aby wszystko utrzymać w mchu -> ruchu ?
Ron Vickers -> Roneo ...
Dziękuję za opowieść o tym jak wyglądało knucie po tamtej stronie. Ciekawe czy "mój" offset albo "mój" powielacz białkowy również przypłynęły jachtem. Może szły inną drogą, bo ja, ze względu na wiek, narkotyku knucia mogłem zażywać w dużych dawkach dopiero w drugiej połowie lat 80-tych.
Do p. Koraszewskiego: Nie wiedziałem o Pana działalności z tamtych czasów. Bardzo podziwiam (a jeszcze bardziej, że do dziś nie spoczął Pan na kombatanckich laurach). Proszę nie być takim skromnym jeżeli chodzi o KOR. To był szeroki ruch społeczny, który nie był sformalizowany, poza kilkudziesięciorgiem sygnatariuszy. Nie znam tych czasów z autopsji, ale z opowiadań wiem, że nawet w małym Toruniu środowisko korowskie to były dziesiątki osób. Myślę, że jeżeli ktoś był uważany za reprezentanta KOR-u i przekazywał KOR-owi fundusze, to był tym reprezentantem.
Autor:
Rafał
Dodano:
29-09-2008
Przemysław Piela
Niesamowita historia, która niewątpliwie zasługuje na uznanie. Dawno nie czytałem już tak poczciwych i nieprzepełnionych nienawiścią tekstów nt. opozycji w PRL.
Jeszcze uzupełniam listę wychwyconych literówek:
1. akapit, 3. linia, jest: "jak małe dziecko", winno być: jako małe dziecko.
Strona druga, jeśli myślę o tej samej dzielnicy Kopenhagi, to powinno być Nyhavn, zamiast Nyhaven.
Autor:
Przemysław Piela
Dodano:
29-09-2008
Róża - @-/--
Zdumiewające, że w majestacie PRL-u, czyli strachu, zakłamania autor i jego towarzysze potrafili tak wspaniale wspierać rodaków. Jestem pełna uznania dla Waszych zasług. Wyobrażam sobie ile samozaparcia kosztowały was takie akcje, bo przecież każdy miał swoje osobiste życie, pracę i zobowiązania. Serce rośnie, że ziemia polska wydała takich wspaniałych ludzi. Dziękuję za pouczający artykuł czytałam z nieukrywaną satysfakcją i szacunkiem.
Autor:
Róża
Dodano:
29-09-2008
Stanisław Hałewer - Fabuła?
Jest to gotowy scenariusz filmu przygodowego, którego fabuła... A może konfabulacja? Sądzi się, że głównym kanałem przerzutowym do PRL były ciężarówki z darami, które rozładowywano w kościołach, co umożliwiało ukrycie przesyłek przeznaczonych dla podziemia. Za tę usługę płacimy Kościołowi do dziś, głównie w nieruchomościach. Jak się okazuje, niesłusznie, bo większość sprzętu (600 maszyn, wg Autora) zostało przewiezione "jachtem dwumasztowym". Jak zrozumiałem, Autor rozliczył się z tego z kapitanem jachtu i sternikiem(?), ułatwiając im nielegalny wwóz nie oclonego alkoholu, przez co nie mamy teraz długów wdzięczności w stosunku do Yacht Klubu. Na miejscu Autora nie rozpisywałbym się na ten temat, zwłaszcza, że coś pisze o pieniądzach od Rządu Emigracyjnego. Nie wiem kto z czytelników dał się nabrać na historię o wielokrotnym zawijaniu do Kopenhagi i innych portów, w krajowym rejsie przybrzeżnym. A co na to Duńczycy, nie chcieli paszportów, dokumentów jachtu? Autor wspomina też coś o jakimś kluczu przekazanym królowej przez E. Raczyńskiego w 1945 r. Pięknie by wyglądała taka retrospekcja na filmie, problem tylko skąd wziąć angielską królową w 1945 r.
Autor:
Stanisław Hałewer
Dodano:
30-09-2008
Andrzej Koraszewski - hałewerowi d.w.
Ten sprzęt dostarczano przez lata i różnymi drogami. Przesyłam info.
Z solidarności Mazowsze:
"Sekcja Transportu"
Pod koniec 1982 roki podjęto decyzję o usamodzielnieniu się "Sekcji Transportu" – czyli odbioru materiałów przemycanych ze Szwecji. "Kanał" zorganizował Marian Kaleta nawiązując kontakt ze Svenem Haraldem Järnem i kupując ciężarówkę. Organizację przemytu do Polski koordynował Mirosław Chojecki, kanał "szwedzki" nie był jedyny. Równolegle organizowano kanały przerzutowe z Francji, Niemiec, Włoch i Szwajcarii. Sprzęt kupowany był centralnie przez Biuro Koordynacyjne NSZZ "Solidarnośc" w Brukseli i rozsyłany pod wskazane adresy w poszczególnych krajach. Szwedzką placówkę transportów obsługiwał pan Marian Kaleta. Przygotował do przemytu ciężarówkę, i nawiązał kontakt z Heleną Łuczywo.
pl.wikipedia.or(*)ZZ_%22Solidarno%C5%9B%C4%87%22
Autor:
Andrzej Koraszewski
Dodano:
01-10-2008
Stanisław Hałewer - Andrzej Koraszewski
Dziękuję. Bardzo ciekawy link. Temat, niestety, zapomniany. Tych młodych, wówczas, ludzi rzadko spotyka się teraz w mediach. Za to innych "bohaterów" tamtych czasów - aż nadto.
Pozdrawiam.
Autor:
Stanisław Hałewer
Dodano:
01-10-2008
Andrzej Koraszewski - Jak to z tymi jachtami było
Panie Stanisławie, kusi mnie również, żeby panu wyjaśnić jak to było z tymi jachtami. Otóż wybrzeże Szwecji usiane jest setkami małych portów jachtowych, których nikt nie pilnuje i do których można swobodnie zawinąć. Przyjechałem kiedyś do takiego portu wyładowanym po dach dużym samochodem (książki i dwa wielkie powielacze) i czekam. Po godzinie wpływa do portu umówiony jacht, wchodzimy na pokład z kolegą, pijemy z zaprzyjaźnioną załogą herbatę, a po chwili wszystko jest oświetlone reflektorami i przez megafon wzywają, żeby wyjść na ląd z podniesionymi do góry rękoma. Po kilku godzinach przesłuchań przyjechał major służb specjalnych i w końcu poprosił żołnierzy o przeładowanie towaru z samochodu na jacht. Okazało się, że z tego samego portu korzystali prawdziwi szmuglerzy z Jugosławii i pułapka była na nich. Dla odmiany Kopenhaga jest jak Wenecja poprzecinana kanałami i kiedyś w samym środku miasta ładowałem na polski jacht paki z książkami. Pies z kulawa nogą się nami nie interesował.
Autor:
Andrzej Koraszewski
Dodano:
01-10-2008
Stanisław Hałewer - Andrzej Koraszewski
Dziękuję. Ciekawe. Inna epoka. Dziś nawet w Europie już nie do pomyślenia. A co dopiero u mnie w najbardziej wolnym kraju na świecie (ja drugoj takoj strany nie znaju...). Załączam kartkę z pozdrowieniami: proszę na Googlu wpisac moje prawdziwe nazwisko i kliknąć Images.
Autor:
Stanisław Hałewer
Dodano:
02-10-2008
Sławek Dutkiewicz
Wielkie dzięki za ten tekst. Zawsze zastanawiałem się jak te powielacze do nas trafiały? A trafiały! Wielkie słowa uznania za pomysłowość i poświęcenie dla ludzi, którzy zadali sobie wiele trudu żeby było na czym drukować. Powielacz był marzeniem. Wie o tym każdy kto z braku laku był zmuszony stukać na maszynie z użyciem kalek i papieru przebitkowego. Rewolucją technologiczną był już powielacz spirytusowy podnoszący nakład do 200 egz. choć nie cierpiałem smrodu denaturatu. Powielacze białkowe były lepsze choć w tym przypadku nakład [można było wyciągnąć nawet do 1000 szt.] zależał głównie od jakości matrycy białkowej i maszyny do pisania. Najbardziej ceniłem sobie sito [wydajność, grafika, kolory] łatwe w transporcie, ciche. Gumowy rakiel i... jechane. Nawet zapach pasty BHP był przyjemny. Problem był zawsze z suszką do farby drukarskiej, W lokalach brakowało miejsca na rozkładanie zadrukowanych arkuszy, no i to czekanie aż wyschnie, żeby można było zadrukować drugą stronę.
Prawdą jest, że najciemniej pod... latarnią! W Krakowie drukowałem w mieszkaniu sąsiadującym przez ścianę z... KOMISARIATEM! W Bydgoszczy w bezpośrednim sąsiedztwie... placu ćwiczeń ZOMO! Oj, działo się.
Autor:
Sławek Dutkiewicz
Dodano:
04-10-2008
Pokazuj komentarze
od najnowszego
Aby dodać komentarz, należy się zalogować
Zaloguj jako
:
Hasło
:
Zaloguj przez OpenID..
Jeżeli nie jesteś zarejestrowany/a -
załóż konto..
Reklama
[
Regulamin publikacji
] [
Bannery
] [
Mapa portalu
] [
Reklama
] [
Sklep
] [
Zarejestruj się
] [
Kontakt
]
Racjonalista
©
Copyright
2000-2018 (e-mail:
redakcja
|
administrator
)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365