W POlsce najpopularniejszą odmianą "kozłów ofiarnych" są ofiary "syndromu sztokholmskiego" po smoleńskiej tragedii, twierdzące już w godzinę po tragedii, że winni to "prezio, pogoda, piloci". 

Po przeczytaniu tego artykułu zadałem sobie pytanie. kto miał być odbiorcą tego tekstu?
Ilość nagromadzonych fachowych terminów i odwołań do zagadnień znanych tylko osobom bardzo dobrze zorientowanym w temacie powoduje, że przeciętny czytelnik większej części tekstu nie zrozumie. Jeżeli jednak odbiorcą miała być osoba studiująca te zagadnienia, to mam wrażenie, że artykuł choćby tylko przez objętość jest mocno spłycony i zbyt ogólnikowy by mógł ją zainteresować.

Moim zdaniem trochę to wszystko naciągane. Na przykład na długo przed chrześcijaństwem pojawia się pojęcie grzechu pierworodnego. Niby skąd? To nie jest prawdą, że wszystkie ofiary służyły zmyciu grzechu pierworodnego. Na przykład w indyskich Wedach służących właśnie składaniu ofiar, a powstałych pomiędzy 1500 - 1300 pne. mamy jasną i prostą relację z bogami (a nie bogiem, brak liczby mnogiej też mnie w powyższym tekście zaskoczył). Owa relacja to handel - ja ci coś daję, ty mi coś dajesz. W przypadku chrześcijaństwa mamy zarówno kozła ofiarnego jak i handel. Kozioł ofiarny, będący jednocześnie bogiem, stał się obietnicą zmartwychwstania. Nota bene wątek boga, który sam sobie składa się w ofierze występuje też w hinduizmie jako tzw. ofiara Puruszy. Też bzdura, ale dużo mniej egotyczna i prymitywistyczna od chrześcijańskiego mitu.

Czy pominięcie w wywodzie pomnikowego dzieła Girarda było celowe? Jego "obecna nieobecność" unosi się subtelnie nad całym artykułem.

Autor wrzucił wszystko do jednego worka. Na ogół "kozłem ofiarnym" nazywa się osobnika lub grupę, których uznaje się za sprawców nieszczęść, które spadły na społeczeństwo. Tymczasem autor zaliczył do tej kategorii wszystkich uciskanych, prześladowanych czy choćby tylko negatywnie ocenianych. Można oczywiście przyjąć, że każda negatywna ocena jakiejś mniejszości jest zawsze krzywdząca. Tylko że jest to dogmat przyjmowany bez żadnych dowodów.