Ludzie coraz częściej odwracają się nie tyle od samej "wiary" co od Kościoła katolickiego. Mimo coraz niższego poziomu nauczania ludzie są coraz mądrzejsi i krzewiciele wiary katolickiej są postrzegani jako niereformowalny "beton" o mizernym "kręgosłupie moralnym". Pozdrawiam. 

... czuję się bardzo nieswojo, kiedy wyrzucam jedzenie, zwykle po kilkudniowej nieobecności w domu, niezaplanowany dłuższy pobyt ... no tak, już się usprawiedliwiam - to się nazywa wyrzuty sumienia, prawda ? ok ok racjonalista też ma prawo do wyrzutów sumienia !

Z tym "okradaniem przez bezdzietność" jest dokładnie tak, jak z wyjątkowo durnym argumentem przeciw paleniu tytoniu: palacze chorują na raka, a ich leczenie kosztuje skarb państwa krocie, przez co okradają niepalących. To dziwne, bo palacze płacą takie same składki i podatki jak niepalący. Przez choćby 30 lat płacenia tych składek zbierze się z tego spora sumka. A koszty leczenia i tak w większości trzeba sobie pokryć samodzielnie. Informacje mam z pierwszej ręki, mój ojciec ma raka (choć raczej nie przez papierosy, od 30 lat nie pali) i wiem jak wygląda państwowa "opieka". Najlepiej płacić i nic za to nie dostać. Takie "wirtualne usługi" można kupić tylko od państwa i kościoła.
Co do moralności też bym się z Panią zgodził. Z tego co pamiętam "za moich czasów" ja i moi rówieśnicy byliśmy gorsi, niż dzisiejsza młodzież, a ledwie 20 lat minęło. Powoli bo powoli, ale i tu ludzie zaczynają się cywilizować.

Dużo mniej liczni od nas Duńczycy jakoś wcale się o ilość urodzeń nie martwią, martwią ich za to ciąże nieletnich. Jak "kryzys demograficzny" w Europie ma się do "przeludnienia" Ziemi? Bo ja mam brzydkie podejrzenie, że jest tutaj mowa o ludziach lepszych i gorszych, chcianych i niechcianych, do rozmnożenia i do ograniczenia liczebności. Myśl ta rozwijana była wielokrotnie przez zdolniejszych ode mnie, chociażby Z. Baumanna w "Razem, osobno", więc nie będę próbowała jej pogłębiać bo na pewno nie zrobię tego lepiej od niego. Po prostu uśmiecham się pod nosem, kiedy jakiś oszołom próbuje mi wmówić, że nie mając dzieci a mając dom i pracę okradam kogoś z czegoś (bo niby ja mam życie, a nikomu go nie dałam, czy inne bzdety). Wręcz przeciwnie, płacę podatki, a nie dostaję børnecheck, tym samym dodaję do wspólnego, nie biorąc nic dla siebie. Domaganie się przez kościół prawdy o kościele musi być nowomową. Przecież KK na niczym tak nie zależy jak na tej prawdy ukrywaniu. Co do moralnej degrengolady, to jakoś nie jestem skłonna wierzyć w bajania o dzisiejszej młodzieży, życiu itp. jako bardziej zepsutych od dawniejszego. Wg. mojej pani profesor od rozwojówki w latach międzywojennych 60% krakowskich studentów było zainfekowanych syfilisem. Dziś nie do wiary!