Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty:
Dodaj swój komentarz… Poltiser - Ofiary reżimowej propagandy 1 na 1 PRL jak wcześniej Księstwo Warszawskie czy Królestwo Kongresowe to twory polityczne obcej interwencji. Samo ich istnienie powoduje automatyczną niechęć u wielu. "Pozytywne" aspekty istnienia PRLu widział Giedroyć nie godząc się na bezrefleksyjną obojętność. Byli w tamtych czasach ludzie podli, byli bohaterowie i byli ci "z boku". Każdy robił co innego. Wielu z nich zawdzięczamy dążenie do normalności, ocalałe zręby edukacji, przechowane tradycje profesjonalizmu itd. Potrzebna jest nam mądra refleksja o przeszłości a nie propagandowe nagonki pod jej pretekstem jako dochodzenie "sprawiedliwości dziejowej". Populizm i propaganda są i były podstawą korupcji i kolaboracji, a to czy okupant jest swój czy obcy nie czyni rządzonym różnicy godnej uwagi. Każdy rządzący, bez gwarantowania wolności jednostek, staje się z czasem okupantem. Nie o to nam wszystkim chodziło. O dorobku ludzi zaplątanych w tamtą rzeczywistość warto pisać. W ten sposób można zrozumieć lepiej dlaczego jesteśmy tacy jacy jesteśmy dzisiaj. Nie sposób pilnować rozwoju kraju ignorując tradycje i dorobek pokoleń przeszłości. Można nie rozpoznać "homo sowietikus" w poczynaniach popularnego polityka czy dziennikarza. Warto zmowę obojętnych zastąpić zmową myślących. Pozdrowienia.
Reklama
Dariusz Godyń To są odgrzewane kotlety pretensji, uprzedzeń i nietolerancji. Podobna sytuacja była u nas gdy upadł system komunistyczny nie można było znaleźć żadnego poplecznika tamtego systemu. Prawda jest jednak taka, że oni są wśród nas i w nas, niezależnie jaki zwrot historii nastąpi zostają ludzie, sieroty po poprzednim systemie. Żaden dekret nie sprawi, że znikną, jestem skłonny oceniać ich po tym co robią teraz a nie na podstawie grzebania w ich histori.
Johnny Kushel pełna zgoda, powiem więcej: w czasach, gdy szefem niemieckiego emeszetu był JvR nie było tam ani jednego byłego członka ówcześnie rządzącej partii a na poważnie: właściwie wszystkie osoby ("niemcoznawczy" dziennikarze) wymienione w notce "Epigoni" były elementami - często bardzo ważnymi - aparatu propagandy peerelowskiej (a nie ich pisanie było wykorzystywane!) i nie ma się, co dziwić, że po zmianach '89 nikt z nimi nie chciał gadać (a że archiwum powinno zostać wykorzystane, to inna sprawa)
makoshika - Rewizjoniści 3 na 3 Aczkolwiek publikacje dziennikarzy i publicystów w PRL-u były skrzętnie wykorzystywane przez ówczesny aparat propagandy (abstrahując od ich wysokiej wartości merytorycznej), to zachowanie historyków i dziennikarzyn młodego pokolenia po 1989 roku jest zaiste skandaliczne. Niestety, wielu działaczy opozycji demokratycznej dało się uwikłać w różnorodne związki z niemieckimi instytucjami życia publicznego, co później dawało efekty w postaci labilności etycznej przy ocenie niektórych postaci zza zachodniej granicy. Sam tego byłem mimowolnym świadkiem i zbierało mi się na wymioty. Od siebie dodam tylko tyle, że w RFN-owskim ministerstwie spraw zagranicznych naliczono w latach 60-tych więcej byłych członków byłej NSDAP niż pracowało ich w czasach, gdy kierował nim Joachim von Ribbentrop.
Pokazuj komentarze od pierwszego Aby dodać komentarz, należy się zalogować Zaloguj przez OpenID.. Jeżeli nie jesteś zarejestrowany/a - załóż konto.. Reklama