Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty:
Dodaj swój komentarz… sinapis - Dyferencja 1 na 1 Psychiczne a intelektualne - na czym właściwie polega różnica?
Reklama
Ojciec Lesiotr - obawiam się, 7 na 9 że autorka zabrnęła zbyt daleko w zabawę słowami. Wyszedł z tego, niestety, bełkot - tak brzmi to dla moich subiektywnych, wewnętrznych uszy, a więc jest FAKTEM. Całość tchnie tanią "filozofią Paula Coelho": najmędrszym i najdojrzalszym człowiekiem byłby tu chiński mędrzec, uśmiechający się łagodnie i sączący swą wieloznaczną mądrość, koniecznie mówiący wybrane Słowa z dużej Litery. Infantylny zapewne byłby profesor matematyki z uporem poprawiający błędy w pracach studentów - walczy przecież z FAKTAMI, wynikającymi z wewnętrznego świata innych ludzi. O Boże... Przykład bełkotu pseudointelektualnego, bez którego nie dałoby się wyciągnąć pseudowniosków: "Dlatego wmawianie drugiej stronie nieracjonalności i nielogiczności, świadczy tylko o naszej własnej nieracjonalności i nielogiczności... itd.". Przecież, jeśli kasjerka źle mi wyda resztę, to nie "wmawiam jej" nieistniejącego błędu (który jest PRAWDĄ w jej wewnętrznym świecie), tylko wskazuję błąd prawdziwy. I z pewnością nie świadczy to "jedynie" o mojej nielogiczności, ale o umiejętnościach arytmetycznych na poziomie podstawowym. To prosty przykład życiowej dyskusji o FAKTACH. Mam nadzieję, że całość jest ironicznie-humorystyczna, a jedynie ja nie zrozumiałem przewrotnego sensu.
ratus 2 na 6 "Ludzie uważani za psychicznie zdrowych, to ludzie niedokładnie przebadani". A "znajoma psychiatra", to tak jak "znajoma hokeista", "znajoma astronauta", znajoma korporacjonista" - czyli żeńska wersja rzeczownika rodzaju męskiego. Przykład dysfunkcji psychicznej, czy intelektualnej?
Autor:
ratus Dodano:
04-06-2013 hazy Czy to był postmodernizm???
Autor:
hazy Dodano:
04-06-2013 Paprocki 2 na 2 Obawiam się, że autorka myli wysoki poziom kompetencji społecznych z dyplomacją zakrawającą na wazeliniarstwo. Próbę obiektywizmu z próbą zrozumienia czyjejś bardziej subiektywnej niż nasza perspektywy- najczęściej stąd, że kiedy człowiek krytykuje nas prostacko, widzi tylko nasze zachowania, ale to MY znamy ich kulisy- plany, potrzeby, marzenia, wspomnienia, emocje, intencje. A ta osoba, która wypowiada wyrok na nasz temat, nie zna swoich prymitywnych emocji, które każą jej na podstawie szablonu powierzchownych objawów nas szufladkować. Reasumując, myślę, że autorka myli empatię z umiejętnością wczucia się w cudzą głupotę. Ja tego nie potrafię, wyżej cenię ludzi i nie traktuję ich protekcjonalnie.
wilkońska 2 na 2 A co Pan proponuje, Panie Ratus: psychiatrka, psychiatrzyca, a może psychiatria? Można pani doktor psychiatrii, ale tu użycie celowo nieformalne.
ratus - @wilkońska 1 na 1 No cóż, ja bym dla tzw. świętego spokoju napisał "Znajomy psychiatra... i.t.d" :-) a jeśli już koniecznie femine to "psychiatryczka". Ale - zwracam Pani honor - te zasady pisowni nie są definitywnie ustalone, a język ciągle ewoluuje. Przepraszam za niepotrzebną złośliwość. Pozdrawiam.
Autor:
ratus Dodano:
05-06-2013 wilkońska - "psychiatryczka" Dobra, przystaję na "psychiatryczkę", choć niechętnie:). Też pozdrawiam.
wilkońska Dziękuję za wszystkie komentarze. Dodam tylko, że pretekstem do napisania tego tekstu była realna rozmowa, w której po raz kolejny zadziwiło mnie, jak bardzo różnie można postrzegać rzeczy - wydawałoby się - obiektywne. Ocieranie się o absurd to nie tylko formalne założenie artykułu, ale treść relacji z drugą osobą, której inność w pewnych obszarach jest nieusuwalna. Oczywiście prezentacja własnego świata oraz własnych przekonań ma na ogół znamiona logicznej argumentacji (przecież rzadko kto przyzna, że serwuje nonsensy), tym niemniej nie gwarantuje to spełnionej i efektywnej komunikacji. Dlatego bywa, że ktoś powołuje się na "fakt", który dla nas jest tylko interpretacją faktu. Bardzo ciężko jest rozgraniczyć emocjonalność (i związane z tym przekonania, postawy, światopogląd) od niczym nieskażonej racjonalności. Dotyczy to wszystkich, mnie także:) Ps. Postmodernizm może być:)
Wojciech Peisert - Fajny tekst Z pozoru lekki i zabawny; z nieoczekiwaną puentą... A na pytanie odpowiem: do psychicznej :)
PiotrM2011 - Trudny tekst 2 na 2 Trudność w zrozumieniu tego typu tekstów polega na tym, że ich sens jest zwykle zawarty między wierszami albo inaczej mówiąc, istotne w nich jest to, co z rozmysłem nie zostało napisane. Niemożliwe jest bowiem, żeby w sposób autorytatywny przedstawiać swoje wewnętrzne wątpliwości co do wewnętrznego obiektywizmu. Autorka przedstawia kobiecy typ umysłowości. Patrząc na niektóre komentarze można niemal na 100% strzelać, że komentujący jest mężczyzną słabo znającym kobiety. Zamiast cieszyć się, że w społecznym dyskursie kobiecy punkt widzenia jest zaznaczany coraz częściej i jako mężczyzna garnąć się do poznawania tej inności, wielu panów woli potępiać. Ja rozumiem, że Autorka: 1) skupiła się na szczerości _komunikacji_ a nie na _prawdzie_ wypowiadanych słów; 2) twierdzi, że dużo ważniejszą prawdą jest nieusuwalna _inność_ każdego drugiego człowieka, a nie _jedność_ zdarzeń; Prawdziwa komunikacja zakłada szacunek dla rozmówcy. Szacunek wymagający odrzucenia pokusy uznawania naszego wewnętrznego świata za zgodnego z obiektywną rzeczywistością w stopniu całkowitym. Dobry dyskurs zakłada również naszą otwartość (co nie oznacza zaraz chwiejności poglądów) do podważenia każdego naszego przekonania, nawet (zwłaszcza!) tego, który uważamy za oczywisty. I to są właśnie FAKTY ;)
Paprocki 1 na 1 To zależy chyba, czego dotyczy rozmowa. Osobiście odraża mnie podzielenie racjonalności na nieskończenie wiele odłamów. Nie ulega wątpliwości, że kiedy tematem rozmowy jest jakaś sytuacja, zdarzenie i pod tym kątem dyskutowana słuszność działań, to wspólnie, bez zacietrzewienia, można dojść do jakiegoś wspólnego zdania, kompromisu. Rozumiem nieco ten tekst, jeśli mowa o rozmowie na temat postawy życiowej. Jeden drugiemu zarzuca złą postawę i przywołuje kupę przykładów z przeszłości które mają świadczyć np. o tym że ktoś jest jakiś niereformowalny, a jego postawa jest krótko mówiąc, niewłaściwa. Można też oskarżyć o to, że postawa ta jest nieracjonalna. Tu rzeczywiście można mieć różne wizje racjonalności i wątpię, by zawsze druga osoba lepiej widziała, czy moja postawa życiowa jest czy nie jest racjonalna. Bo nie zna moich celów, uporu, nie zna wielu rzeczy, które ja znam. Czasem myli się racjonalizm z oschłym pragmatyzmem i wtedy ktoś, kto choćby odrzuca katolicyzm w małej miejscowości oceniany jest tak że zachowuje się "nieracjonalnie". Niektórzy w ogóle uważają, że jak ktoś za wiele myśli, to "niepotrzebnie komplikuje sobie życie". Problem z racjonalnością krytykantów to ich wyrywkowość.
wilkońska Nie wiem, czy powinnam się cieszyć z tej "kobiecej logiki", ponieważ w męskich ustach to może zabrzmieć jak obelga:), ale rzeczywiście chyba jest coś takiego. Faktycznie, sporo zajmując się E. Levinasem (jemu w dużej mierze poświęciłam moją pracę naukową), być może mimowolnie odnoszę się do jego koncepcji inności w wielu moich tekstach. Abstrahuję od gruntu religijnego filozofa i eo ipso nie do końca zgadzam się z jego radykalnymi wnioskami, tym niemniej samo ontologiczne (choć nie w rozumieniu samego myśliciela) uwypuklenie fenomenu radykalnej różnicy jako -by tak rzec - zasady świata istotnie mnie inspiruje. Ps. Tak, prywatnie też uważam, że psychiczna:):):)
PiotrM2011 - @wilkońska Może brzmieć jak obelga ale przynajmniej w moich ustach nią nie jest. Raczej jako coś egzotycznego ale równoprawnego z myśleniem "męskim" a zarazem koniecznego do całościowego oglądu danego problemu. Proponuję, żeby Pani zawsze odbierała takie określenia jako komplement niezależnie od intencji mówiącego. :)
gregoritheangel 1 na 1 Dziekuje, prosze o wiecej. Religia (wierzenie) to temat dla psyciatrow (bez sarkazmu) a nie dla racjonalistow oczekujacych, ze pacjent wyslucha mowy i sie zgodzi z werdyktem, ze jest odurzony i dostanie recepte na odtrutke. Ci, ktorzy nie sa odurzeni religia,choc wierza sami szukaja i znajduja. Trzeba wiedziec z kim sie ma doczynienia. Na ogol ludzie tzw. wierzacy sa odurzeni i nic i nikt im nie pomoze tylko psychiatra. Ja nie drwie ani nie obrazam nikogo. Jestem sam racjonalista , ktory zaryzykowal romans z religia i wrocilem ppo tym romansie jeszcze bardziej przekonany o charakterze kancerogennym religii, ale ja do niej wszedlem z pozycji ateisty, ktory chcial sie czegos doszukac i lektura Bibli sprowadzila mnie spowrotem na lono rozumu wolnego od urojenia. Ja jestem tylko amatorem ale taki np. Renan? Sa tez inni, ktorzy traktuja religie jako temat dla lekarzy a nie tylko dla krytykantow.
Ojciec Lesiotr - @ PiotrM2011 1 na 1 "Patrząc na niektóre komentarze można niemal na 100% strzelać, że komentujący jest mężczyzną słabo znającym kobiety": no, to mnie raczej nie dotyczy :) Autorka jest doktorem nauk humanistycznych, więc jej artykuł oceniam jako tekst naukowy, a nie felietonik z Vivy czy Pani Domu. I zgodnie ze słowami autorki: "Bywamy niedojrzali emocjonalnie wówczas, gdy nie potrafimy dokonać najprostszej obserwacji całości zjawiska, z jakim mamy do czynienia" - muszę ocenić, że nie potrafiła ogarnąć całości tematu, prawdopodobnie z powodu niedojrzałości emocjonalnej. Może więc wnioski autorki są trafne wobec niej samej, prawda? A nawet FAKT. Niestety, esej jest napisany tak, jakby mimo to miał dawać całościowe odpowiedzi. Roi się w nim od nieuprawnionych generalizacji i mylenia faktów z emocjami - brzmi to pozornie dobrze, ale rozumowanie jest bardzo powierzchowne. Wnioski postawione chyba najpierw, a potem dopiero pospiesznie szukane jakiekolwiek uzasadnienia - w wewnętrznym świecie Autorki może jest to wystarczające, ale skoro wychodzi z tym publicznie, to oceniam Ją jako naukowca - a kryteriów naukowości ten tekst nie spełnia. W sumie potwierdza to przewrotnie tezę: jeśli dla Autorki 2+2=5, "bo tak i już", to nie ma sposobu by udowodnić jej, że jest inaczej.
wilkońska - Ojciec Lesiotr 1 na 1 Nie jest to tekst naukowy, to oczywiste. Ojcze, daj już spokój:)
wilkońska - gregoritheangel 1 na 1 Można badać jedynie społ-psych. formy religijności oraz ich dynamikę związaną z ewolucją otaczającego nas świata. I to tyle. Co do istoty oraz jej generalnej funkcji, religia jest chyba najatrakcyjniejszą ofertą na zagospodarowanie lęku przed śmiercią, po tym jak cywilizacja wyeliminowała zagrożenie dzikiej przyrody. Można to tylko obserwować i opisywać. Dyskusja na płaszczyźnie metafizycznej jest jałowa, nikt nikogo nie przekona, że Bóg istnieje bądź nie. Zgadzam się, że przede wszystkim należy wiedzieć z kim ma się do czynienia. Problem leży gdzie indziej, zwłaszcza w kraju, w którym religia jest sprawą identyfikacji narodowej a nie kwestią prywatną. Czuję się skonfundowana za każdym razem, gdy rozmawiam z obcokrajowcami, którzy kojarzą mnie z katolicyzmem, niełatwo jest wytłumaczyć siłę rażenia specyfiki polskiego modelu bez krytyki pewnych postaw, a nie powinno się tego robić wobec innych nacji, bo to słabe. Dlatego uważam, że zamiast prowadzić niekończące się debaty, należy osłabić statystyki poprzez akt apostazji. Sama dawno powinnam to zrobić, żeby nie przekłamywać realnej liczby.To są konkretne działania, które warto propagować zwłaszcza, że koronnym argumentem agitatorów religijnych jest powoływanie się na powszechność ich przekonań.
Ojciec Lesiotr - @ wilkońska Szanowna Autorko! Dziękuję za sympatyczne przywołanie mnie do porządku, rzeczywiście niepotrzebnie się aż tak zaperzyłem. Częściowo wynikło to z niezrozumienia celu artykułu - w swojej krytyce oparłem się na tym, co było napisane (na wszelki wypadek przeczytałem dwukrotnie ;). Powyższy komentarz (ten do gregoritheangel) wyjaśnił jednak moje wszystkie wątpliwości. Niestety, nawet kilkoro najbliższych mi osób rozumuje i rozmawia (bo nie potrafią dyskutować, tylko rozmawiać niezobowiązująco) w sposób opisany w artykule. Mylą emocje, fakty, interpretacje - najważniejsze jest dla nich nie dopuszczenie do jakiejkolwiek zmiany w tym, co już w głowie mają. Przy próbie dyskusji zwykle wychodzi się na głupka, obdarzanego pełnym politowania spojrzeniem... Płeć nie ma tu nic do rzeczy, proporcje są mniej więcej równe - to religijność jest czynnikiem decydującym. To boli i irytuje, jest prawie niemożliwe do zaakceptowania - rozsądni ludzie mówią "to normalne, daj spokój", a ja wciąż jednak próbuję na nowo. Rozumiem to przecież, ale "kto walczy, ten czasem przegrywa; kto nie walczy, już przegrał"...
gregoritheangel - gregoritheangel-wilkonska 1 na 1 "...religia jest chyba najatrakcyjniejszą ofertą na zagospodarowanie lęku przed śmiercią,..." Ktos podpowie skad sie ten lek bierze? Tak, wiem instynkt, ok;ale czy religia nie roznieca sily tego leku w kierunku od normatywnego do nieskoczonosci? Jesli chodzi o psychologiczbe aspekty wierzen religijnych to czy nie jest tak, ze religia najpierw gwalci psychike dziecka a pozniej to juz tak leci co na to psychologia jako nauka? Znam tylko opinie R. Dawkinsa w tej kwestii co sie wydaje "zabawnym", ale tak jest bo wyglada na to, ze psychologowie w kontekscie imprintowania tzw. swiatopogladu badan zadnych nie prowadza. Chcialbym byc w bledzie.
wilkońska - gregoritheangel Umieranie jest potworne, a lęk przed nieznanym jeszcze gorszy. Stąd wiara w duszę, nieskończoność itd. Gdyby nauka zapewniła wieczne życie, religia prawdopodobnie by zanikła, ale na szczęście dla planety nieskończone życie człowieka jest wykluczone. Co do imprintingu, nie jest udowodniony naukowo, a tylko demonizowany przez różnej maści niedouczonych psychologów (polecam T. Witkowskiego, który rozprawia się z takimi bzdurami). Zresztą w kwestii wychowania ultra-religijnego osobiście wiem bardzo dużo i proszę mi wierzyć, wyjście z dusznego kręgu zabobonu jest możliwe przy świadomie przeżytej inicjacji w dorosłość, nie zostawia to takiej traumy, jakby się mogło wydawać.
wilkońska - Ojciec Lesiotr 1 na 1 No to co, rąsia na zgodę?:) I do następnej potyczki:) Pozdrawiam.
Pokazuj komentarze od najnowszego Aby dodać komentarz, należy się zalogować Zaloguj przez OpenID.. Jeżeli nie jesteś zarejestrowany/a - załóż konto.. Reklama