Ghandshyambhai Khatri z Indii jest zwycięzcą konkursu Interstudent 2014 na najlepszego studenta zagranicznego w Polsce w kategorii: "doktoranci". Od czterech lat przygotowuje pracę doktorską w dziedzinie zastosowań fizyki jądrowej i innowacyjnych technologii prowadzonych na Wydziale Fizyki, Astronomii i Informatyki Stosowanej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stypendysta Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej.
Na zdjęciu Ghandshyambhai Khatri. Fot. Szymon Łucyk
PAP-Nauka w Polsce: Zanim przyjechałeś do Polski, studiowałeś w Indiach, a potem w Europie Zachodniej. Jak na tle tych doświadczeń wyglądają Twoje studia doktoranckie na UJ?
Ghandshyambhai Khatri: Ogólnie rzecz biorąc, Indie, gdzie zrobiłem licencjat, nie stwarzają, w porównaniu z Europą, zbyt dobrych warunków dla studentów z niezamożnych rodzin. Europa wspiera finansowo także przybyszy z innych stron świata - np. dzięki programowi Erasmus Mundus - i zapewnia im dobrze wyposażone laboratoria do badań.
Po dwóch latach studiów spędzonych kolejno w Belgii, Francji i Szwecji wiedziałem, że będę dalej zajmował się nauką, bo to moja pasja.
Zastanawiałem się, gdzie zrobić doktorat. Oprócz Polski miałem oferty ze Szwecji i Włoch. Wybrałem Polskę. Dlaczego? Przede wszystkim wiedziałem, że UJ ma zespół badawczy dobrze rozwinięty w dziedzinie, którą się zajmuję - zastosowanie fizyki jądrowej. Poza tym już w dzieciństwie byłem zafascynowany postaciami waszych wielkich uczonych: Kopernikiem i Marią Skłodowską-Curie. Były też pozanaukowe powody, które skłoniły mnie do studiów doktoranckich w Polsce. W trakcie studiów na Zachodzie nawiązałem przyjaźnie z Polakami, którzy opowiedzieli mi wiele dobrego o swoim kraju i Krakowie. Wtedy pomyślałem: tak, naprawdę chcę tam pojechać.
PAP-NwP: Czy dla fizyka jądrowego Kraków jest dobrym miejscem?
G.K.: Kiedy przyjechałem, ucieszyłem się bardzo, że laboratoria fizyczne w Krakowie zostały właśnie nowocześnie wyposażone. Duża w tym zasługa funduszy unijnych. Świetnym przykładem jest Centrum Cyklotronowe Bronowice, gdzie prowadzę swoje eksperymenty.
Nie widzę naprawdę różnicy w wyposażeniu między UJ a uczelniami zachodnimi, na których wcześniej byłem. Moje bronowickie centrum spełnia wszystkie europejskie standardy, obowiązujące w takich krajach jak Niemcy czy Holandia. Wiem o tym, bo nasz zespół współpracuje ściśle z badaczami z wymienionych krajów - my jeździmy do nich przeprowadzać eksperymenty, a oni odwiedzają nasze centrum.
Bardzo ważne, że mamy dostateczne finansowanie dla badań. Nasz zespół badawczy korzysta ze wsparcia Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej i Narodowego Centrum Nauki (NCN).
PAP-NwP: Mógłbyś wyjaśnić najprościej, czym się zajmujesz jako badacz?
G.K.: Moje badania polegają na zrozumieniu podstawowych reakcji jądrowych. Często słyszę pytanie, jaki może być z nich pożytek. Odpowiadam, że dzisiaj używamy wiedzy z dziedziny fizyki jądrowej np. w medycynie, lecząc nowotwory czy stosując obrazowanie metodą rezonansu magnetycznego.
Ale nadal nie wiemy wszystkiego o tej dyscyplinie, musimy więc poznać jej potencjał i dowiedzieć się, jak może w przyszłości przyczynić się do dobra ludzkości. To bardzo ważne, bo przecież liczące już sobie 100 lat odkrycia Marii Skłodowskiej-Curie w dziedzinie radioaktywności służą społeczeństwu do dziś.
PAP-NwP: Pamiętasz swoje pierwsze dni i tygodnie w Krakowie? Z jakimi różnicami kulturowymi musiałeś się zmierzyć?
G.K.: Przede wszystkim kłopotem był język polski. Inna kwestia - to żywność. Jestem wegetarianinem i wyobrażałem sobie, że Polacy jedzą prawie tylko mięso. Ale okazało się, że mogę znaleźć niemało smacznych dań bezmięsnych - jak pierogi ruskie i zupy warzywne. Poza tym w Krakowie jest coraz więcej barów z wegetariańskimi potrawami - ten, w którym teraz rozmawiamy stał się już moim drugim domem.
Trudną sprawą w Polsce jest nadmiar dokumentów i biurokracja - zwłaszcza na uczelniach. Szczerze mówiąc, nigdy w moim życiu - choć byłem w kilku krajach - nie musiałem wypełniać tylu dokumentów. Po czterech latach w Krakowie trochę się do tego przyzwyczaiłem, ale na początku było bardzo ciężko. Na szczęście pomaga mi w tym moja dziewczyna - Polka - to taka nasza praca zespołowa (śmiech).
PAP-NwP: A Polacy - przyjęli Cię przyjaźnie?
G.K.: Ludzie w Krakowie są na ogół do mnie życzliwie nastawieni - jest tu przecież miasto turystów i studentów. Trochę inaczej jest w małych miejscowościach, gdzie czasem nigdy nie widziano cudzoziemca o innym kolorze skóry.
To, co bardzo podoba mi się w Polsce to natura, często prawie nieskażona wpływem człowieka. Uwielbiam Tatry, mazurskie jeziora, parki narodowe. Często wybieram się na wycieczki w polskie góry. W Indiach też są oczywiście wspaniałe krajobrazy, tylko że rozrzucone na ogromnym terytorium.
PAP-NwP: Jesteś nie tylko naukowcem, ale aktywnym animatorem życia sportowego i studenckiego - co także zdecydowało o Twoim zwycięstwie w konkursie Interstudent...
G.K.: Lubię sport, gram często w krykieta - bardzo popularnego w Indiach - i staram się do niego przekonać Polaków. Brałem udział w półmaratonie, a razem z moją dziewczyną współorganizowaliśmy w ubiegłym roku bieg krakowski Interrun - z udziałem wielu profesjonalnych biegaczy.
Organizowałem studenckie spotkania kulinarne wokół kuchni polskiej i hinduskiej. Wystąpiłem też jako statysta w filmie dokumentalnym o Jerzym Kukuczce "Jurek". Byłem też organizatorem kilku konferencji fizycznych i uczestniczyłem w krakowskich Nocach Naukowych. Bardzo lubię rozmawiać z dziećmi i opowiadać im o odkryciach fizycznych.
PAP-NwP: Polscy doktoranci często marzą o tym, by po dyplomie wyjechać za granicę, bo nie widzą dla siebie perspektyw w kraju. Niskie pensje wykładowców i niewielka liczba etatów na uczelniach dla młodych badaczy - to bolączki polskiego szkolnictwa. Co o tym myślisz?
G.K.: Moim zdaniem, jeśli student czy naukowiec wyobraża sobie, że wystarczy wyjechać z Polski, aby wszystko się poprawiło, to bardzo się myli. To prawda, że trzeba być pracowitym, aktywnym i kreatywnym, żeby dostawać stypendia naukowe i granty, jednak jest sporo źródeł finansowania - nie tylko w naukach ścisłych, ale i w humanistyce. Jeśli młody badacz w Polsce zdobędzie kilka stypendiów, to może zarobić więcej niż profesor.
Myślę, że polskie uczelnie mają już teraz nowoczesną infrastrukturę i że zapewniają coraz lepsze warunki studiów. Zachęcam cudzoziemców, którzy zastanawiają się, czy tu przejechać na studia, żeby to zrobili, zamiast tylko wysłuchiwać stereotypowych opinii o Polsce i Polakach.
PAP-NwP: A jakie są Twoje plany po doktoracie?
G.K.: Zamierzam zostać w Krakowie, aby tu kontynuować pracę w zespole badawczym Centrum Cyklotronowe Bronowice, który podlega Instytutowi Fizyki Jądrowej PAN. I nie jestem wyjątkiem. Już teraz w Bronowicach - w innych niż mój teamie - pracują liczni cudzoziemcy - Niemcy, Belgowie, czy Francuzi.
Rozmawiał Szymon Łucyk, PAP - Nauka w Polsce. Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl |