Może to być pisk, świst, odgłos morza - szum uszny słyszany jest w różny sposób. Do tej pory brakowało skutecznych metod jego redukcji. Polscy specjaliści sprawdzili, w jaki sposób powstają szumy uszne i opracowali skuteczną metodę ich redukcji. Wystarczy przez kilka godzin dziennie nosić niewielkie słuchawki z specjalnym neuroprocesorem, stosować dietę i ćwiczyć.
Z badań z roku 2011 przeprowadzonych przez Oxford Journal of Neuroscience wynika, że 35-45 proc. Polaków odczuwa szumy uszne, a w około 25 proc. przypadków dolegliwości te są dokuczliwe, powodują kłopoty ze snem czy rozdrażnienie. Szum może powstawać wskutek np. przewlekłego zapalenia ucha środkowego lub ubytku słuchu spowodowanego urazem akustycznym, lekami, wahaniami hormonalnymi czy stresem.
Każdy może odczuwać szum nieco inaczej. "Może to być szum morza, pisk, syczenie. Wszystko zależy od tego, jak szerokie pasmo komórek zostało zniszczone" - mówi PAP Adam Pabiś z Centrum Nowoczesnej Audiologii - Kinetic. Jeśli uszkodzenie komórek jest niewielkie, czasem można je wyregulować, np. poprzez dobre dotlenienie komórek. Pod wpływem tlenu potrafią się one zregenerować, a szum znika. Jednak zazwyczaj ten proces nie jest taki prosty. W Polsce do tej pory nie było skutecznej metody redukcji szumu usznego.
"Na świecie opracowano kilka technologii redukcji szumu, tylko, że ich efektywność jest uzależniona od wiedzy neurobiologicznej terapeuty. To są terapie stymulacji przezczaszkowej - skomplikowane i drogie technologie, które rzadko stosuje się w Polsce" - wyjaśnia Pabiś.
Specjaliści z Centrum Nowoczesnej Audiologii - Kinetic opracowali nowatorską metodę Terapii Adaptacji Synaptycznej Arc, która umożliwia redukcję szumów usznych. "Technologię opracowaliśmy dopiero wtedy, kiedy ustaliliśmy, w jaki sposób powstaje szum uszny" - zaznacza rozmówca PAP.
Kluczem jest układ nerwowy, który umożliwia przesyłanie do mózgu informacji o tym, jaki dźwięk usłyszeliśmy. Stopniowy, rozłożony w latach ubytek słuchu powoduje powolne adaptowanie układu nerwowego do nowej sytuacji. Natomiast pacjent, który takiego ubytku doznaje nagle, nie ma możliwości takiej adaptacji i słyszy szum. W takiej sytuacji można poddać go terapii ARC. "Nasza metoda jest dość prosta, polega na tym, że +podajemy+ pacjentowi sztuczne środowisko akustyczne. W tym sztucznym środowisku ucho wewnętrzne w miejscu uszkodzenia jest pobudzane zastępczym sygnałem o odpowiednim paśmie" - wyjaśnia Pabiś.
Pacjent, który chce skorzystać z terapii, musi poddać się maksymalnie dwugodzinnemu badaniu, podczas którego naukowcy sprawdzają aktywność układu nerwowego. Dzięki temu mogą stwierdzić, która dokładnie struktura mózgu jest przyczyną szumu. Później otrzymuje on słuchawki, które musi nosić przez 8-9 godzin dziennie. "Wewnątrzkanałowe słuchawki nie wpływają na rozumienie mowy i nie utrudniają snu, dlatego można nosić je w dzień i podczas snu" - zapewnia Pabiś.
Urządzenie o nazwie neuroprocesor należy zakładać minimalnie przez sześć miesięcy terapii, choć niektórzy pacjenci szumu nie słyszą nawet już po dwóch miesiącach. "Pacjent może przyjechać do nas np. z Włoch i otrzyma zaprogramowane urządzenie, które samo reguluje ustawienia, przebieg terapii. Można je podłączyć raz na dwa miesiące do naszej interaktywnej platformy układu słuchowego, a my wtedy ściągniemy dane o postępach jego leczenia" - opisuje rozmówca PAP.
Efektywność terapii spada jednak bez odpowiedniej diety i aktywności fizycznej. Synapsy, czyli połączenia między regenerującymi się komórkami nerwowymi, muszą mieć odpowiednie środowisko, aby mogły zaadaptować swoją masę adekwatnie do obecnego ubytku słuchu. "W pożywieniu musimy podać im pewien konkretny rodzaj wartości odżywczych tak, aby zwiększyć produkcję białka adaptacyjnego Arc/Arg 3.1 w układzie nerwowym oraz białka BDNF, które chroni nas przed stresem. Konieczna jest też aktywność fizyczna. Razem z urządzeniem pacjent dostaje też godzinny wykład o tym, co powinien jeść, jak powinna wyglądać jego aktywność fizyczna, tak, aby cennego białka miał jak najwięcej" - mówi Pabiś.
Początkowo cena urządzenia miała być taka sama dla każdego pacjenta i wynosić około 4 tys. złotych. "Teraz jednak okazuje się, że im wyższy ubytek słuchu, tym cena musi być wyższa. Po prostu w takiej sytuacji więcej synaps wymaga adaptacji, co zwiększa okres terapii. Ceny terapii zaczynają się od 3 tys. złotych" - mówi twórca urządzenia.
Do tej pory za pomocą metody zredukowano szum uszny u blisko 90 pacjentów, a kolejne 90 osób przechodzi terapię. "Chcemy teraz promować nasz produkt za granicą: w Dubaju, Singapurze czy Indiach. Wszędzie tam, gdzie poziom medycyny jest dosyć wysoki" - podkreśla Pabiś.
Prace nad urządzeniem Bioacoustic i metodą terapii szumów usznych sfinansowano ze środków Narodowego Centrum Badań i Rozwoju oraz funduszu kapitału zalążkowego Infini, komercjalizującego polskie technologie. Spółka jest zainteresowana dalszym rozwojem i pozyskiwaniem kolejnych rund finansowych do rozwoju projektu.
PAP - Nauka w Polsce, Ewelina Krajczyńska. Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl |