- Prawicowy, nacjonalistyczny rząd Polski może świętować wielkie zwycięstwo. W długiej wojnie o 'kulturę pamięci', którą postawił sobie za cel dochodząc do władzy w 2015 roku, zdobył wczoraj ostatni bastion - napisał dziennikarz izraelskiego "Haaretz". Owym bastionem ma być przekonanie USA i Niemiec do polskiego punktu widzenia wojny. A nie tak dawno jeszcze Obama mówił o "polskich obozach śmierci". Dziwi się, że prezydent Niemiec przepraszał "polskie rodziny, które poniosły najwyższą cenę", podczas kiedy to Żydzi ponieśli najwyższą cenę. Wypomina, że wiceprezydent USA nazwał Polaków "narodem bohaterów" oraz "wojowników wolności", podczas kiedy powinno się mówić, ze Polacy są współodpowiedzialni za Holocaust. Autor wskazuje, że polskie sukcesy w wojnie o pamięć rozpoczynają się od wspólnej deklaracji polsko-izraelskiej, w której zrównano antypolonizm z antysemityzmem.
Nie jest prawdą, że mało mówiono o Żydach - w istocie mówiono
całkiem sporo - chodzi po prostu o to, że więcej mówiono o cierpieniu
Polaków
Wtóruje mu prasa rosyjska. "Warszawa sprywatyzowała II wojnę światową" - pisze w podtytule swojej relacji rządowa "Rossijskaja Gazieta". Komentator odnotowuje "nadzwyczaj rzadką w niemieckiej praktyce dyplomatycznej" jednoczesną obecność prezydenta i kanclerz Niemiec. Autor zastanawiał się także nad powodem, "dla którego Warszawie potrzebny był ten spektakl ze skruchą niemieckiego prezydenta Franka-Waltera Steinmeiera za zbrodnie nazistów". Na pytanie to odpowiada stwierdzeniem, że "od początku" polskie władze zamierzały na obchodach "poniżyć władze Niemiec, zmusić je w obecności innych przywódców europejskich do uznania, że Berlin nie ma prawa moralnego do rządzenia Unią Europejską".
Izrael i Rosja nie mogą się pogodzić, że Polska patrzy na II wojnę własnymi oczyma. I jest to całkowicie zrozumiałe. Oto bowiem Izrael dominował dotąd pamięć o II wojnie, której tragedia była aż nazbyt często redukowana do Holucaustu czy Powstania w getcie warszawskim. Tymczasem Polska chce mówić o Katyniu i Powstaniu Warszawskim. Przełamuje to swoisty "monopol cierpienia". Co warto podkreślić, owa deformacja pamięci obecna jest nie tylko za granicą, ale i w Polsce, przykładowo 19 kwietnia prezenterzy krajowych telewizji przypinają sobie żonkile, upamiętniając w ten sposób powstanie w getcie, lecz 1 sierpnia nie przypinają znaku Polski Walczącej.
Autor izraelski ubolewa, że w Warszawie nie było przedstawiciela Izraela, ale nie wyjaśnia już czytelnikowi, że to w zasadzie wina samego Izraela. W 2009 na uroczystości 70. rocznicy wybuchu wojny na Westerplatte zaproszenie otrzymał premier Izraela Netanjahu, ale je odrzucił, po uroczystościach Izrael oburzał się natomiast, że Lech Kaczyński zestawił Katyń z Holocaustem mówiąc: "Potem przyszła okupacja, której istotą był Oświęcim, Holokaust, ale i Katyń. Jakie jest porównanie między Holokaustem a Katyniem, chociaż ich rozmiary były oczywiście bardzo różne? Jedno: Żydzi ginęli, bo byli Żydami, polscy oficerowie - bo byli polskimi oficerami".
Podobnie historię deformują Rosjanie: aktualny reżim kremlowski nie chcąc przeprosić za napaść na Polskę oraz za Katyń (bo burzy im to mit wyzwolicielskiej Armii Czerwonej, bardzo im potrzebny w projektach neoimperialnych), głosi, że Polska była sojusznikiem Hitlera. Nie jest prawdą, że "spektakl w Warszawie" był potrzebny, by odebrać Niemcom władztwo nad Unią. To same Niemcy deklarują chęć podzielenia się współkierownictwem, zapraszając do tego i Polskę, co jest z ich strony całkowicie racjonalne - wiedzą bowiem, że po wyjściu Wielkiej Brytanii, hegemonia niemiecka w UE może być na tyle rażąca, że eurosceptycy dojdą do władzy w krajach zachodnich i rozsadzą Unię. Dla Rosji hegemonia Niemiec w Unii jest natomiast bardzo pożądana ze względu na Nord Stream - lepiej im się dogadywać z jednym hegemonem, niż z grupą państw, w tym i z takimi, którzy nie kochają monopolu Gazpromu. Nie mogą przeboleć, że Unia Europejska nie jest satrapią na wzór unii euroazjatyckiej.
Oto nastał więc lament w obu stolicach: świat słucha polskiego głosu!
Czytaj więcej: In Polish Ceremony Marking 80 Years Since WWII, the Poles Forgot One Thing Mariusz Agnosiewicz |