Złota myśl Racjonalisty: (..) istnienie Boga jest z pewnością problematyczne, i bez błędnego koła nie można dowodzić istnienia Boga na podstawie
jego domniemanych objawień, ponieważ wiarygodność twierdzeń o objawieniach wymaga wykazania, że są to rzeczywiście objawienia Boga.
Ekologia Eukaliptus - drzewo, które potrzebuje ognia (15-01-2020)
Australijska przyroda odradza się z pożaru jak Feniks z popiołów. Europejczycy nie rozumieją tego zjawiska, gdyż ma ono zupełnie inny charakter niż u nas, gdzie spalony las odradza się dziesięciolecia. W Australii natomiast pożar lasu nie jest katastrofą, lecz normalnym elementem funkcjonowania przyrody. Nie chodzi jedynie o to, że australijska przyroda wyewoluowała mechanizmy nadzwyczajnego odradzania się z regularnych pożarów, ale i o to, że ona POTRZEBUJE pożarów. Roślinność Australii składa się nie
tylko z pirofitów czyli roślin przystosowanych anatomicznie i fizjologicznie do oddziaływania ognia, ale i
pirofilów, czyli roślin potrzebujących ognia. Ów naturalny podpalacz Australii nazywa się eukaliptus.
Wskutek pożarów lasów eukaliptusowych w Portugalii w 2017, które pochłonęły ponad 120 ofiar, spłonęło 5,5% kraju. Dr hab. Urszula Zajączkowska z SGGW w Warszawie mówiła wówczas o pirofilnej naturze eukaliptusów: "Wszystko ma źródło w naturze tych drzew. By nasiona miały możliwość skiełkowania, zdrewniałe okrywy muszą otworzyć się w ogniu. Nasiona eukaliptusów chronią zdrewniałe torebki, które otwierają się pod wpływem bardzo wysokiej temperatury. A gdy wpadają do wzbogaconej popiołem ziemi, znajdują doskonałe warunki, by wykiełkować. Rosną bardzo szybko. Eukaliptusy tworzą więc same wokół siebie pożary. W ich ściółce panuje strefa łatwopalnego gazu. Taka jest natura tych drzew, element ich funkcjonowania. Człowiek widzi w tym problem, jeśli mieszka blisko lasów eukaliptusowych, bo pożary niszczą jego siedziby. Nie wolno jednak winić za to samych drzew, ich natury."
Tak wygląda spalone drzewo eukaliptusa po 4 miesiącach od pożaru. Zdjęcie Robert Kerton.
Lasy eukaliptusowe płoną nie od czasu, kiedy spalamy węgiel, lecz od 60 milionów lat. W naszej historii największe pożary miały miejsce w latach 1974-75, kiedy było mokro i deszczowo, co wyraźnie wskazuje, że ich przyczyną są głównie eukaliptusy.
Rdzenna ludność Australii, Aborygeni, nauczyła się z nimi żyć prowadząc kontrolowane wypalanie. Niestety, ostatnio cykl ten zaburzają ekologowie z ich "ochroną", co zaburzyło racjonalną gospodarkę leśną, prowadząc do mniej kontrolowalnych sytuacji.
Eukaliptus to tylko jedno z australijskich drzew, które potrzebuje ognia. Innym jest banksja, której nasiona wypadają dopiero podczas pożaru buszu.
Banksja: (góra) po lewej - w czasie pożaru, po prawej - po pożarze, (dół) po lewej - 8 dni po pożarze, po prawej - 8 miesięcy po pożarze. Źródło
Monika Kozioł z Melbourne pisze: "Nie przypominam sobie tak zimnego lata w Melbourne (do tej pory) jak w tym roku! Po pożarach za rok nie będzie śladu. Roślinność się odrodzi. Tylko deszcz spadnie. Widziałam to parę lat temu. To nie las w Europie, który się spali i już go nie ma! Roślinność tu się odradza tak, że po roku trudno będzie zauważyć, gdzie się paliło. To nie polskie lasy!"
Poza Australią pirofity występują obficie także w syberyjskiej tajdze, której wielkie pożary też niedawno były pożywką apokaliptycznych komentarzy. Tymczasem rośnie tam modrzew dahurski, który również potrzebuje ognia. Pożary lasów umożliwiają jego naturalne odnowienie. Po wielkim pożarze w Yellowstone zaczęto krytykować politykę "let it burn", jednak skutki dla ekosystemu nie okazały się katastrofalne, a wręcz przeciwnie - dzięki pożarowi umożliwiona została naturalna odbudowa struktury lasu.
Polskim przykładem pirofila jest wrzos zwyczajny. Pożary występujące na wrzosowiskach niszczą siewki drzewek, odmładzając jednocześnie krzewinki wrzosu. Ograniczony rozwój gatunków drzewiastych i pobudzony wzrost krzewinek powoduje regenerację wrzosowisk. Z tego powodu wypalanie stosuje się jako formę ochrony czynnej wrzosowisk.
Podnosi się, że lasy szybko się odrodzą, lecz spalone zwierzęta już nie. Po wielkim pożarze w amerykańskim Parku Yellowstone w 1988 r., kiedy ogień spalił 36% lasu, były obawy, że turyści nie będą już tam tak chętnie przyjeżdżać, bo będzie mało zwierząt. Okazało się jednak, że zwierząt zginęło stosunkowo niewiele. One bardzo skutecznie unikały miejsc, które się paliły. Jeśli większość zwierząt umie unikać wielkiego ognia w sytuacjach nadzwyczajnych, jak w Yellowstone, to umieją to także zwierzęta australijskie, które od niepamiętnych czasów współżyją z wielkimi pożarami lasów eukaliptusowych, które stanowią 75% lasów Australii. Funkcjonująca w mediach liczba miliarda zabitnych zwierząt jest fejkiem.
Warto pamiętać, że olbrzymia większość fal wielkich ekscytacji napędzanych przez media społecznościowe jest płonna. Dziś już mało kto pamięta, że całkiem niedawno internet żył groźbą zagłady dzików w Polsce, choć w rzeczywistości grozi nam jedynie niekontrolowana eksplozja ich populacji, co będzie miało miejsce wówczas, gdy sukcesem zakończy się eko-kampania zniechęcania ludzi do myślistwa. Tak się jakoś plotą drogi "postępu", że gorliwie popiera on kontrolę prokreacji, lecz tylko ludzi. Nigdy zaś zwierząt.