|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Religie i sekty » Chrześcijaństwo » Narodziny chrześcijaństwa
Chrzest Cesarstwa Rzymskiego jako fenomen socjologiczny [1] Autor tekstu: Stanisław Żuławski
Jeszcze w u progu III stulecia chrześcijanie ginęli w prześladowaniach, by
zaledwie w już V wieku święty i papież Leon I Wielki mógł zwracać się do Rzymu:
„Naród święty, plemię wybrane, miasto kapłańskie i królewskie". [ 1 ]
Zaledwie dwa stulecia wystarczyły, by, osiągnąwszy pozycję społeczną, Kościół
męczenników pogodził się ze światem i przyjął jego standardy.
Jak zatem wytłumaczyć to, że zupełnie marginalna grupa, która rzuciła wyzwanie
establishmentowi jednej z wielu prowincji Imperium Rzymskiego zdołała
zapoczątkować ruch, który po kilku stuleciach będzie decydował o formie ideowej
całego państwa? Odpowiedzi na to pytanie należy szukać w klimacie intelektualnym
epoki w której ukształtowała się ta religia i w ofercie jaką dawała.
Chrześcijaństwo, mimo, iż początkowo przynajmniej było ruchem, jak
powiedzielibyśmy dziś „kontrkulturowym" wyrastało z ducha specyficznego czasu i miejsca. Cesarstwo rzymskie, kosmopolityczna struktura łącząca rozmaite ludy i religie basenu Morza Śródziemnego przyniosło wcielonym obszarom względną
stabilność i prosperity. Pax Romana,
Pokój Rzymski długo nie był jedynie sloganem propagandowym a odzwierciedleniem
pewnej rzeczywistości polityczno-ekonomicznej. Łatwość podróżowania, ilość
szlaków handlowych zarówno lądowych, jak i morskich, portów i wielkich ośrodków
miejskich przyczyniła się nie tylko do wymiany towarowej ale i kulturowej.
Imperium stało się przysłowiowym kotłem kulturowym w którym mieszały się języki,
idee i wierzenia religijne. Charakterystycznym rysem ówczesnej epoki była
ekspansja tak zwanych „kultów wschodnich", z pozoru orientalnych religii, które w istocie były hellenistyczną i misteryjną reinterpretacją orientalnych mitów
(vide misteria Izydy czy Mitry). Wśród rozmaitych wyznawców egzotycznych religii
byli też zhellenizowani Żydzi wierzący w jedynego Boga oraz tak zwani
„bogobojni" czyli poganie nawróceni na judaizm. W tym gronie pojawili się też
pierwsi apostołowie Jezusa Chrystusa uważani początkowo, zarówno przez swoich
żydowskich braci jak i rzymskie władze za sektę w ramach szeroko pojętej religii
żydowskiej. Dlaczego więc, po czterech stuleciach ten marginalny ruch stał się
filarem imperialnej ideologii i tym samym zakończył czas religijnego pluralizmu?
Na polu konwersji chrześcijaństwo odnosiło
spore sukcesy, jeśli mierzymy je w dziesięcioleciach, czy nawet setkach lat. Od
dość marginalnej frakcji na łonie żydowskiego mesjanizmu, wyrosło na odrębny,
samodzielny i uniwersalistyczny ruch religijny, coraz wyrazistszy a tle
stowarzyszeń kultowych cesarstwa. Olbrzymią jednakowoż rolę w tym procesie
odgrywała właśnie istniejąca już struktura sieciowa środowisk zhellenizowanych
Żydów oraz zjudaizowanych pogan, tak zwanych bogobojnych. To oni byli pierwszymi
nawróconymi, stanowili bowiem
najlepszy materiał na konwertytów: z jednej strony do pewnego stopnia
zakorzenieni byli w kulturze żydowskiej, dzięki czemu rozumieli wywodzącą się z niej narrację, z drugiej — na tyle zhellenizowani, iż niektóre, bluźniercze z punktu widzenia tradycji żydowskiej, tezy ich nie zrażały. Jeszcze większym
zainteresowaniem musiało się cieszyć chrześcijaństwo Pawłowe wśród
wzmiankowanych „bogobojnych". Nie byli już „Żydami drugiego sortu", ale
pełnoprawnymi braćmi i siostrami w Chrystusie. Dodatkowo nie musieli się już
kłopotać ścisłymi przepisami prawa mojżeszowego.
Miasta, a właściwie metropolie, jako kosmopolityczne skupiska leżące na
szlakach handlowych przysłużyły się wielkiej wymianie na rynku idei. Ludzie
wykorzenieni, otoczeni wielogłosem kultów, bóstw, filozofii, kultur i sposobów
życia szukali przystani w chaotycznym świecie. Przed pojawieniem się
chrześcijaństwa taką przystanią był judaizm — bardzo wśród pogan popularny
właśnie ze względu na ekskluzywny monoteizm i restrykcyjną moralność
kontrastującą z wielkomiejskim hedonizmem. Z tym większym zrozumieniem musiała
się spotykać misja św. Pawła, czerpiącego z pojęć hellenistycznych. W tym
okresie jednak przede wszystkim chrześcijanie istnieją i działają jeszcze w symbiozie z judaizmem. Aż do drugiego stulecia po Chrystusie możemy mówić śmiało o „judeochrześcijaństwie" w sensie przewagi procentowej ludności żydowskiej nad
poganami. Świadczą o tym zarówno księgi Nowego Testamentu wspominające głównie o nawróconych Żydach, jak i to, że chrześcijańskie kościoły poza Palestyną
znajdowały się zawsze w żydowskich dzielnicach niemal naprzeciwko synagog. [ 2 ]
Chrześcijaństwo rozprzestrzeniało się w stałym, stopniowym tempie.
Przykładowo na początku II w. w samym Rzymie nie było nawet 1% chrześcijan,
stulecie później było to już prawie 5%, zaś pół wieku później wyznawcy Chrystusa
stanowili prawie 20% ogólnej populacji Imperium. W czasach Konstantyna, czyli w pierwszej połowie IV w., było ich już ponad 60%.
[ 3 ] Socjolog Rodney Stark zaproponował nawet średnią 3,4% wzrostu rocznie, by
połączyć mniej lub bardziej dokładne dane statystyczne z poszczególnych lat
odpowiadające liczbie chrześcijan. Przykładowo, na stałą liczbę 60 000 000
mieszkańców imperium mamy kolejno: w 50 roku około 1400 chrześcijan, pół wieku
później 7500, na początku II w. 210 000 a w „przełomowym" [ 4 ]
312 roku kiedy Konstantyn odnosi zwycięstwo nad Maksencjuszem
nieomal 9 000 000… [ 5 ]
Liczby te same w sobie wywierają wrażenie niesamowitego i gwałtownego rozwoju,
lecz jeśli połączymy je linią stałego wzrostu o tempie „zaledwie" 3,4% rocznie
stają się zrozumiałe i oczywiste.
Jeszcze bardziej interesująca jest geografia chrześcijańskiego wzrostu.
Jeśli prześledzimy na mapie punkty-miasta największych skupisk chrześcijan
okazuje się, że prawie wszystkie znajdują się w basenie Morza Śródziemnego i jest ich więcej na wschodniej jego części, w Azji Mniejszej i Afryce, a tym
więcej, im bliżej do Jerozolimy. Chrześcijaństwo swój sukces zawdzięcza więc
zarówno niestrudzonym apostołom, jak i samemu zasięgowi Imperium Rzymskiego.
Kolejnym czynnikiem był kosmopolityzm wielkich ośrodków miejskich, tygla ras,
kultur i idei filozoficzno-religijnych. Fakt, że im większe było miasto, tym
liczniejsza populacja chrześcijan, najwięcej więc było ich w metropoliach i miastach portowych, co wydaje się potwierdzać kluczową rolę szlaków handlowych
dla wymiany zarówno towarów, jak i idei.
Konserwatywna prowincja, położona na uboczu
wymiany towarowo-kulturowej, obojętna była wobec nowinek, co odzwierciedlił
najlepiej fakt przechowania właśnie na wsi jeszcze do pełnego średniowiecza
pogańskich wierzeń i obyczajów. Proporcje procentowe mówią zresztą same za
siebie, aż do końca II w. 90% chrześcijan żyło miastach, do połowy III w. było
ich ¾ zaś do końca III w. — ½; chrześcijaństwo w pierwszych wiekach było religią
miast. Wieś będzie nawracana jeszcze długo po edyktach cesarzy chrześcijańskich
ustanawiających katolicyzm oficjalną religią Imperium. Nieprzypadkowo słowo
„poganin" wywodzi się od łacińskiego
pagani — wieśniak.
Duże ośrodki chrześcijańskie to Aleksandria, Antiochia, Cyrenaika,
Edessa, Efez, Kartagina i Rzym. Także dalej na Zachodzie, w Galii, pierwsze
kościoły powstały w Lyonie i Vienne. Liczne źródła świadczą też o ich istnieniu w prowincji nadreńskiej i dzisiejszej Hiszpanii. Te duże centra wydały szkoły
katechetyczne, myślicieli i pisarzy chrześcijańskich. Wbrew bowiem temu, co się
sądzi, analiza klasowa chrześcijańskich wiernych zaprzecza fałszywemu
przekonaniu wyrastającemu z teorii deprywacji. Zgodnie z nią to ludzie
wykluczeni i niewykształceni są bardziej skłonni szukać zaspokojenia swoich
potrzeb w nadnaturalnych teoriach [ 6 ], a więc religii. Teorię tą bezkrytycznie wykorzystywano do interpretacji rozwoju
wczesnego chrześcijaństwa, współcześni socjologowie jednak przychylają się ku
stanowisku, iż nowinki religijne lepiej kiełkują pośród klas zamożnych, które
osiągnęły już pewien poziom materialnego zabezpieczenia.
[ 7 ] Tak więc to nie ludzie z nizin byli główną siłą napędową młodej religii.
Niemniej jednak, chrześcijaństwo było
otwarte i dla nich.
Rzecz jasna awans społeczny chrześcijan, jak i otworzenie się urzędów
biskupich na osoby dobrze sytuowane, nie zawsze szło w parze z jakością
przekonań i żarliwością wiary. Stanowiska stały się łakomym kąskiem dla
karierowiczów w zaspokojeniu przyziemnej potrzeby bycia ważną personą i autorytetem dla współwyznawców. Podobnie, awans intelektualny, rozwój myśli i doktryny, przysporzy w kolejnych stuleciach niemało kłopotu. Wykształcenie się
hierarchii i niezależnych ośrodków doprowadzi do sporów o prymat i doktrynę. Na
razie jednak działać będzie na rzecz ogólnie pojętego ogółu wyznawców, który
będzie się powiększał z dekady na dekadę.
Nie sposób też pominąć czynników charytatywnych. Kościół oferował takie
usługi; wszystko to, co zapewnia dziś państwo opiekuńcze, czyli opiekę nad
sierotami, samotnymi matkami, wdowami i potrzebującymi. Chrześcijanie działali
jak zorganizowana siatka samopomocy — każdy, kto znalazł się w potrzebie, mógł
liczyć na wsparcie braci i sióstr. Także podczas wielkich epidemii za Marka
Aureliusza chrześcijanie dali się poznać jako ludzie altruistycznie oddani
pomocy bliźnim. Pomagali nie tylko swoim współbraciom w Chrystusie, ale też
poganom. Oferowało też sieć pomocy ludziom wykluczonym. Kiedy dana osoba
dostawała się do wspólnoty chrześcijan, nagle odnajdowała się nie tylko pośród
współwyznawców, ale właśnie wśród braci i sióstr w Chrystusie, co podkreślało
rodzinny wymiar zgromadzenia i dodawało tym relacjom emocjonalnych więzi. Jak to
wyraził Peter Brown: „więzi rodzinne, małżeństwa, oraz lojalność wobec głowy
domu były najbardziej efektownymi środkami rekrutacji członków Kościoła". [ 8 ]
Gmina chrześcijańska działała na zasadach samopomocy: organizowano zbiórki
żywności i odzieży dla potrzebujących, szukano im również zatrudnienia. Była to
rzecz wyjątkowa dla całego świata antycznego, przypomnijmy tylko, że na przykład w myśl ówczesnej filozofii litość była skazą charakteru. Już zresztą Platon w swoim projekcie idealnego państwa postulował wyrzucenie żebraków i bezdomnych
poza jego granice. [ 9 ] W świecie, gdzie po prostu nie było miejsca dla słabych, chrześcijaństwo było
ostatnią deską ratunku. Bez wątpienia zdarzało się więc, iż ludzie wykluczeni
lgnęli do niego nie tyle nawet z przekonania, co po prostu kierowani instynktem
przetrwania. Pozostanie „w wierze" mogło być nawet gestem wdzięczności lub
zwykłym konformizmem, ale na pewno było faktem. W ten sposób „trzoda" Chrystusa,
otwarta i na wielkich i na małych, rosła w postępie geometrycznym, podczas gdy
hermetyczne kulty pogańskie skupiały się bądź na lokalnych społecznościach, bądź
na wąskiej elicie. Skala wzrostu chrześcijaństwa była nieporównywalna z jakąkolwiek inną religią. Owszem, misteria Izydy, wszelkie kulty związane z wegetacją, były popularne, ale miały ograniczony zasięg, tak jak miały go
Misteria Mithry (wyłącznie mężczyźni) czy kult Sol Invictus stworzony przez
filozofów dla nich samych oraz dla cesarzy i urzędników państwowych. Tradycyjni
politeistyczni bogowie mogli zostać przekupieni, mogli pomóc w zamian w życiu
doczesnym, lecz nie oferowali zbawienia ani nie obchodził ich los śmiertelników.
Pomysł, by któryś z nich opuścił Olimp i umarł za ludzkość śmiercią haniebną,
jako przestępca na krzyżu, był dla ówczesnych ludzi czymś nie do pomyślenia, a jednocześnie bardzo ujmującym. Taka — wyrażając to dzisiejszym językiem -
narracja eschatologiczna musiała dziwić, a zarazem fascynować i przyciągać
wiernych, bowiem w tym wypadku miłość Boga do ludzkości nie znajdowała żadnych
odpowiedników. Tradycyjni rzymscy bogowie byli chłodni i zdystansowani, nie
angażowali się w ludzkie sprawy, w przeciwieństwie do bardziej otwartych bóstw
orientalnych oraz Boga chrześcijańskiego. Elementy ekstatyczne i silny
emocjonalizm silniej oddziaływały na ludzi niż rytualne składanie ofiar przed
posągami opiekunów miast. Ponadto w II w. n.e.
przeżywał popularność nurt reinterpretacji mitologii, zwany później
euhemeryzmem. Euhemer był greckim filozofem, który doszedł do wniosku, iż
mityczni bogowie to w istocie ludzie o wybitnych zasługach wyniesieni na ołtarze
przez czas i ludzką niepamięć. Na tym tle Chrystus jawił się jako postać
zakorzeniona w nieodległej przeszłości, w konkretnym miejscu i czasie, oraz
żyjąca w ludzkiej pamięci.
1 2 3 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] Pierre Chuvin, Ostatni poganie.
Zanik wierzeń pogańskich od panowania Konstantyna do Justyniana,
przeł. Joanna Stankiewicz-Prądzyńska, Warszawa 2008, s. 147. [ 2 ] Rodney Stark, The Rise of
Christianity. How the Obscure, Marginal Jesus Movement Became the
Dominant Religious Force in the Western World in a Few Centuries,
New York 1997, s. 63. [ 4 ] Bitwa na Moście Mulwijskim, rzekoma data nawrócenia Konstantyna. « Narodziny chrześcijaństwa (Publikacja: 23-08-2016 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 10031 |
|