|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Prawo » Prawo wyznaniowe » Dawne prawo wyznaniowe » Okres II RP
O stosunkach Rzeczypospolitej z Watykanem Autor tekstu: Józef Beck
(„Polska
polityka zagraniczna w latach 1926-1939".
Na podstawie tekstów min. Józefa Becka opracowała Anna M. Cienciała,
„Instytut Literacki", Paryż 1990)
1. Stosunki ze Stolicą Apostolską
[/Stosunki Polski ze Stolicą
Apostolską miały swoją tradycję odwiecznie niełatwą, gdyż w wielu
zagadnieniach interesy tych dwu czynników nie zawsze się pokrywały, bądź też
trudno było w praktyce uzgodnić dążenia Watykanu i Polski.
Przy każdej umowie między państwem a Kościołem z natury rzeczy istnieje
konieczność kompromisu, gdyż brane rygorystycznie, instytucje te właściwie
stoją do siebie w sprzeczności. Kompromis ten wyrażony w konkordacie nie był w polskim wypadku dla państwa fortunny.
Konkordat zawierany był w czasie wielkiej słabości państwa oraz przez ludzi,
którzy świadomie -
może w obawie przed wpływami przeciwstawnych prądów -
pragnęli w sposób bezwzględny utrwalić pozycję Kościoła, jakby nie mając
zaufania do rozsądku przyszłych rządów polskich.
Osobiście, jako minister spraw zagranicznych, zawsze uważałem za swój obowiązek
pracować dla wzmocnienia struktury i autorytetu państwa polskiego, byłem
natomiast z przekonania przeciwnikiem Kulturkampf'u w Polsce. Uważałem również, że w tym ujęciu sprawy kontynuuję podstawowe
myśli Marszałka Piłsudskiego.
Kulturkampf sam w sobie uważałem za
absurd, a w obecnej polskiej epoce uważałem również, że nie tylko brutalne
formy postępowania -
jakieś takie chęci policyjnego regulowania sumień -
są szkodliwe i niedopuszczalne, ale [że] nawet otwarcie spokojnej i rzeczowej
dyskusji publicznej na te tematy groziło poważnymi niebezpieczeństwami.
Nasze pokolenie musiało przeżyć tyle wstrząsów, tyle wydarzeń, rozstrzygnąć w sobie tyle zagadnień, do których prawie zupełnie nie było przygotowane, że — w moim zrozumieniu -
stawianie przed nim zbyt pochopnie problemów tak trudnych i subtelnych nie mogło
być w najmniejszym stopniu celowe czy pożyteczne.
Trudności były tym większe, że dla bardzo wielu ludzi w Polsce przywiązanie
do Kościoła katolickiego było, niewątpliwie szczerze, prawie identyczne z polskim patriotyzmem. [Jednak] przy
małym wyrobieniu państwowym uczucia religijne były zbyt łatwo mieszane z rzeczami tak ziemskimi, jak demonstracyjna i polityczna postawa kleru.
Kler ze swej strony reprezentował poziom stosunkowo niski — i to na wszystkich szczeblach -
co tłumaczyło się zresztą trudnością jego życia za czasów niewoli,
szczególnie w niektórych dziedzinach, gdy ani rekrutacja, ani wychowanie, ani
działalność księży nie mogły być normalne. [Dlatego też] gwałtowny skok
od brutalnej kontroli policyjnej, jakiej podlegał kler w byłych zaborach
rosyjskim i pruskim, do stanowiska wyjątkowo uprzywilejowanego, jakie otrzymał
kler we wskrzeszonej Polsce, wprowadził niewątpliwie wiele zamieszania. Wyżsi
duchowni jeszcze wczoraj słuchać musieli brutalnej władzy zaborczej, wewnętrznie
buntując się przeciwko niej, lecz na zewnątrz ulegając [jej] faktycznej
sile. W odbudowanej Polsce zasadą miała być współpraca kleru z władzą państwową.
Jednak w stosunkowo krótkim czasie trudno było ułożyć metody tej współpracy,
zwłaszcza z ludźmi dawnej epoki. Nie mówię tu oczywiście o wyjątkach ożywionych
jak najlepszą wolą -
przy czym nie mógłbym tu pominąć śp. Kardynała [Aleksandra] Kakowskiego,
który na przełomie tak skomplikowanych epok dokonał wielkiego wysiłku, ażeby
znaleźć nowe i godne rozwiązanie [problemów]./]
Mając te wszystkie względy na uwadze, starałem się zawsze usuwać istniejące
trudności albo też szukać nowych dróg na przyszłość w otwartych i stanowczych rozmowach odbywanych w cztery oczy z nuncjuszami, nie posługując
się nigdy ani kampanią prasową, ani nie mieszając do tego innych czynników
politycznych. Wydaje mi się, że Stolica Apostolska dość ceniła tę metodę,
pozwalającą unikać niepotrzebnej gadaniny, niedyskrecji i chwytów
propagandowych, a wyjaśniającą gruntownie powstające problemy w atmosferze
spokojnej wymiany zdań. [/Już z nuncjuszem Marmaggim udało się znacznie
lepiej ułożyć system wstępnego uzgadniania kandydatur na stanowiska
biskupie. [Jednak] kardynał Marmaggi być może ulegał zbytnio nastrojom czy
kombinacjom niektórych przedstawicieli polskiego kleru i jakby obawiał się
brania na siebie większej odpowiedzialności./]
Przyznać trzeba, że sytuacja nuncjuszy w Warszawie była utrudniona przez
fakt, który teoretycznie powinien był ją ułatwić — a mianowicie przez to, że papież Pius XI, człowiek o twardym charakterze, sam
był przecież pierwszym nuncjuszem w odbudowanej Polsce i bardzo krytycznie
przyjmował wszelkie opinie swych przedstawicieli w Warszawie.
Za życia Marszałka był to plus, gdyż między tymi dwoma ludźmi istniała
niewątpliwie nić prawdziwego wzajemnego szacunku i sympatii. Natomiast później
życie w Polsce szło naprzód i stawiało nowe zagadnienia, zaś nuncjusze bali
się papieża. Zbyt odważne wypowiadanie swojej własnej opinii -
jak mi jeden z nuncjuszy mówił -
spotykało się często ze strony papieża z odpowiedzią: „Ach, przecież ja
lepiej znam się na sprawach polskich" [ 1 ].
2.
Nuncjusz Cortesi mediatorem w konflikcie wawelskim
[/Na szczęście w momencie konfliktu wawelskiego
nowym nuncjuszem w Polsce był mgr [Filippo] Cortesi, prałat wybitny, dyplomata
doświadczony, znany z umiejętności wyegzekwowania od kleru danego kraju
silnej dyscypliny w stosunku do Stolicy Aposotolskiej.
Mimo, że konflikt wawelski był par excellence [konfliktem] natury wewnętrznej,
po głębszym namyśle zdecydowałem się, [aby/ tę sprawę wziąć na swoją
odpowiedzialność i dążyć do jej załatwienia w bezpośredniej współpracy z nuncjuszem. Uważałem, że ta prosta droga odsunie spór z platformy ogólnego
podniecenia opinii [a] dalej, że ja, jako legionista, stojący do końca najbliżej
Marszałka, będę miał może trochę autorytetu w stosunku do moich rozżalonych
kolegów w chwili, gdy trzeba będzie zamknąć tę sprawę jakimś ostatecznym
załatwieniem.
Nuncjusz Cortesi nie zawiódł pokładanych w nim nadziei, zrozumiał i odczuł
może szczerość i powagę przedstawianych mu argumentów i sam z energią i odwagą wziął na siebie uregulowanie sprawy zarówno w stosunku do tak
trudnego człowieka jakim był arcybiskup Sapieha, jak i w stosunku do Stolicy
Apostolskiej. W ten sposób udało się przede wszystkim osłonić powagę urzędu
prezydenta RP, który przecież nie mógł kłócić się z polskimi biskupami,
[jak również] uspokoić w dość krótkim czasie podniecone umysły, [a] dla
grobów wawelskich, będących niewątpliwie świętością narodową, ustalić
taki reżim, który zapewniając głowie państwa głos autorytatywny a przez Kościół
uznawany — zabezpieczałby nas na przyszłość przed
podobnymi konfliktami. W praktyce załatwienie sprawy znalazło wyraz w liście księdza metropolity
krakowskiego do pana prezydenta oraz w wymianie pism między mną a nuncjuszem
działającym z upoważnienia Stolicy Apostolskiej.
Wspólne wysiłki i wspólne troski o załatwienie tej sprawy otworzyły od razu i na przyszłość jak najlepszą współpracę z nuncjuszem.
Praca nuncjusza nad wyszukaniem jak najlepszych kandydatów spomiędzy naszego
kleru na stanowiska biskupie prowadzona była z godną prawdziwego szacunku
umiejętnością i dobrą wolą. Rezultaty tej pracy dały się szybko odczuć./]
[ 2 ]
3.
Zagadnienie obrządku wschodniego
Nie można mówić o sprawach
watykańskich w Polsce nie wspominając o ciągnącym się od wieków
zagadnieniu obrządku wschodniego. W Polsce istnieją cztery obrządki katolickie, tak że strona polityczna a nie
kanoniczna odgrywa tu rolę. W gruncie rzeczy było to zawsze zagadnienie
polityki Watykanu w stosunku do Rosji. I tu właśnie istnieje stała różnica
zdań między Polską a Watykanem.
Powrót kościoła schizmatyckiego pod władzę Rzymu był i będzie na pewno
jednym z największych zagadnień dla Stolicy Apostolskiej. Różnica zdań między
nami nie polega na istocie zagadnienia, a na doborze odpowiednich metod dla jego
realizacji.
Obrządek wschodni, stanowiący jakby formę przejściową od katolicyzmu do
prawosławia, miał być w oczach Watykanu jakby pomostem do schizmatyckiej
Rosji. Zachowanie form zewnętrznych -
prawie analogicznych z Kościołem prawosławnym -
według tej teorii miało ułatwić pozyskanie ludności prawosławnej dla
ekspansji katolicyzmu. Natomiast nasze polskie doświadczenia wskazywały, że
obrządek ten -
znacznie słabszy w swoim prestiżu, w swej organizacji i w wartości swego
kleru od obrządku łacińskiego -
dezorganizował raczej nasze Kresy Wschodnie.
Już za czasów Katarzyny II infiltracja prawosławia na nasze ziemie szukała
swych dróg właśnie przez obrządek wschodni. [ 3 ] W czasie zaborów obrządek łaciński wytrzymywał presję
całej carskiej administracji i wyszedł z tej walki właściwie zwycięsko.
Imperium carskie do końca nie zdołało zniszczyć Kościoła katolickiego o obrządku łacińskim -
nie tylko zniszczyć, ale nawet głębiej podważyć. Natomiast obrządek
wschodni uległ kompletnie po krótkiej walce.
Stąd
nasza teza, powtarzana często jeszcze przez Marszałka Piłsudskiego, że trwały
stan posiadania Kościoła rzymskiego sięga tak daleko, jak organizacja obrządku
łacińskiego. Jeżeli obrządek greckokatolicki, zawierający również w swoich formach wiele niebezpieczeństw -
trzymał się silniej, to przede wszystkim dlatego, że na terenie Małopolski
Wschodniej nie był on nigdy przedmiotem nacisku ze strony władzy państwowej, a w czasach Polski odrodzonej coraz bardziej identyfikował się z nacjonalizmem
ukraińskim.
Ten ostatni kierunek akcentował się tak silnie, że nawet na terenie Sejmu
polskiego — w chwili polubownego zakończenia sprawy dóbr
pounickich między rządem a Watykanem -
Rusini greckokatoliccy wspólnie z Ukraińcami prawosławnymi z Wołynia głosowali
przeciwko tej umowie, a zatem wybrali formułę nacjonalistyczną przeciwko
zasadzie religijnej [ 4 ].
Zwróciłem wtedy bardzo poważnie uwagę nuncjusza na ten fakt, który -
moim zdaniem — może mieć jeszcze w przyszłości bardzo poważne
konsekwencje zarówno dla Kościoła, jak i dla państwa polskiego.
Wracając zatem do sprawy obrządku wschodniego: po szeregu długich i licznych
dyskusji nie mogliśmy dojść z Rzymem do żadnego porozumienia. W praktyce
unikaliśmy ostrych tarć ze strony władz państwowych, stosując raczej bierny
opór, a i Kościół nie stawiał tego [zagadnienia] na ostrzu noża.
Nie wiem, do jakiego stopnia
polityka Rzymu w tej sprawie może być uważana za trwałą i ostateczną, a ile było w tym osobistego przywiązania papieża Piusa XI do tej idei. W każdym
razie dyskusja była i będzie trudna, gdyż formalnie wszystkie obrządki
uznane przez Rzym są w konkordacie równouprawnione, a obawa zaniedbania misji
apostolskiej Kościoła na Wschodzie jest oczywiście przemożnym zawsze
argumentem dla wszelkiej wyższej władzy kościelnej. Za czasów mojego urzędowania
dyskutowało się o tych rzeczach bardzo dużo, ale w rzeczywistości nic się
nie zmieniło ani w tę, ani w tamtą stronę [ 5 ].
4.
Mediacyjna inicjatywa Stolicy Apostolskiej
Mniej fortunne były inicjatywy
Stolicy Apostolskiej [druga połowa września 1939 r. -
przyp. J.C.]
Skutkiem inicjatywy Mgr. [Cesarego] Orseniego, nuncjusza w Berlinie, papież zwrócił
się do mnie poufnie przez Mgr. [Filippo] Cortesi z propozycją ogłoszenia
jakiejś wielkiej deklaracji polskiej w sprawie dania mniejszości niemieckiej w Polsce korzystnego reżimu i [wyrażającej] pozytywne intencje rządu polskiego w tej dziedzinie.
Odpowiedziałem [na to], że sprawy te były [już] w przeszłości omawiane między
nami a rządem Rzeszy, ale zawsze na zasadzie wzajemności. Wobec tego możemy
to rozważyć, o ile identyczna démarche
będzie zrobiona w Berlinie, a Stolica Apostolska zakomunikuje nam gotowość rządu
Rzeszy do analogicznej akcji. Nuncjusz nie powrócił więcej do tego tematu. W ostatnich dniach sierpnia papież ponownie zwrócił się do nas tłumacząc,
że odstąpienie [Niemcom] Pomorza i Gdańska może uratować pokój.
Odpowiedziałem, że ogłoszenie tej démarche
obraziłoby najgłębiej uczucia katolickiej większości obywateli mojego
kraju. Dodałem, że nasze stanowisko zostało jasno sformułowane i do uznania
Stolicy Apostolskiej pozostawiam ogłoszenie tej démarche. W następstwie nuncjusz [Cortesi] podziękował mi za takie potraktowanie sprawy.
[ 6 ]
Na apel prezydenta Roosevelta do prezydenta Mościckiego, mający na celu
spowodowanie podobnej wymiany zdań między nami a Niemcami dla uregulowania
spraw spornych, prezydent Mościcki odpowiedział bezzwłocznie, wyrażając
zgodę na ten system szukania wyjścia z niebezpiecznej sytuacji [ 6 ].
5.
Nuncjusz
Nuncjusz apostolski, który
rezydował wspólnie z kardynałem Hlondem w Krzemieńcu na plebanii, zwrócił
się do mnie [11 września 1939 r. -
przyp. J.C.] z dość dziwną myślą swego powrotu do Warszawy z chwilą, gdyby
korpus dyplomatyczny zmuszony był opuścić terytorium Polski.
Odpowiedziałem [mu na to] że nie jest moją rzeczą wchodzić w misje duchowne
powierzone przez Ojca Świętego wysokim dygnitarzom Kościoła, obawiam się
jednak, że tego rodzaju krok mógłby wywołać poważne nieporozumienia co do
pozycji Stolicy Apostolskiej wobec tego, co z najazdu na terytorium Polski
wyniknie. [ 7 ]
Przypisy: [ 1 ] "Polska polityka zagraniczna w latach 1926-1939".
Na podstawie tekstów min. Józefa Becka opracowała Anna M. Cienciała,
„Instytut Literacki", Paryż 1990, s. 185-187. [ 3 ] Tj. unicki, inaczej zwany
greckokatolickim. [ 4 ] Dnia 20. VI. 1939 r. nastąpiło
podpisanie układu między rządem RP a Stolicą Apostolską „w sprawach byłych
unickich majątków, kościołów i kaplic, które zostały odebrane kościołowi
katolickiemu przez Rosję" -
patrz: Dziennik Ustaw Rzeczypospolitej
Polskiej, 1939, nr 35. Układ uznawał stan własności kościoła
rzymskokatolickiego, a więc sankcjonował samodzielny zabór świątyń z pierwszych lat niepodległości -
patrz: Mirosława Papierzyńska-Turek,
Między tradycją a rzeczywistością. Państwo i Kościół prawosławny w Polsce w latach 1918-1939,
Warszawa 1986, (PZPR, Akademia Nauk Społecznych, Instytut Religioznawstwa),
str. 332. [ 5 ] "Polska polityka zagraniczna…",
op.cit., s.
188 190. [ 6 ] "Polska polityka zagraniczna…",
op.cit., s.
264. « Okres II RP (Publikacja: 16-05-2002 Ostatnia zmiana: 08-11-2003)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 101 |
|