|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Religie i sekty » New Age
10 „duchowych” działań, które są totalną ściemą [2] Autor tekstu: Jordan Bates
Tłumaczenie: Jędrzej Jaxa-Rożen
6. Przesadne podkreślanie „pozytywności", pozwalające unikać konfrontacji z problemami zarówno osobistymi, jak i otaczającego świata
„Bądź pozytywny!", to hasło często stosowane przez „uduchowionych" ludzi jako
mechanizm unikania trudnej pracy odnoszenia się do własnych wewnętrznych
problemów, ran i obciążeń, nie mówiąc już o problemach dotyczących świata. Ruch
„pozytywności" w ostatnich latach dosłownie eksplodował w kulturze Zachodu.
Internet jest przepełniony niekończącymi się memami i tekstami powtarzającymi z grubsza to samo przesłanie: „Myśl pozytywnie!", „Bądź pozytywny!", „Nie
skupiaj się na negatywnym!" Chociaż kultywowanie wdzięczności za wiele cudów naszej egzystencji z pewnością ma dużą wartość, ruch ten wydaje się pomijać coś kluczowego:
ciemne aspekty życia nie znikną tylko dlatego, że zamykamy na nie oczy.
Na odwrót, wiele problemów zarówno własnych jak i świata tylko się skomplikuje i urośnie, kiedy je zignorujemy. Tak jak absurdalne byłoby proponowanie hasła
„myśl pozytywnie" jako rozwiązania problemów heroinisty. Podobnie absurdalna
jest wiara, że pozytywne myślenie cokolwiek pomoże w takich sprawach, jak zmiana
klimatyczna, ubóstwo, przemysłowy ubój zwierząt czy zagrożenie
dla przetrwania ludzkości.
Nie znaczy to, że mamy brać na barki wszystkie problemy świata i czuć się
nimi ciągle zdołowani. Warto widzieć napawające optymizmem fakty, dostrzegać,
że pod wieloma względami świat
zmierza ku lepszemu. Jednak musimy ten optymizm połączyć z odwagą
podejmowania i rozwiązywania napotykanych problemów, od prywatnych po globalne.
7. Wypieranie niemiłych emocji, nie pasujących do „uduchowionego" obrazu
samego siebie
"Nie ma mowy, żebym kiedykolwiek był w depresji, samotności, lęku
czy niepewności. Zbyt mocno kocham życie i za bardzo jestem [Zen / mądry /
oświecony], żebym na to pozwolił."
Natknąłem się na ten problem, kiedy na rok
wyjechałem do Płd. Korei uczyć angielskiego. Myślałem, że wykształciłem u siebie niewzruszony spokój oraz taoistyczną umiejętność "płynięcia z prądem życia" i unoszenia się na nim jak spławik, pod którym przewalają
się fale życiowej rzeki.
A wtedy doznałem szoku kulturowego, dojmującej samotności oraz ogromnej
tęsknoty za domem i sam przed sobą musiałem przyznać, że nie jestem takim
mistrzem Zen jak mi się wydawało. Albo raczej, musiałem zdać sobie sprawę
że umiejętność „płynięcia z prądem" i akceptacji wszystkiego, co się wydarza
oczywiście ma ponadczasową wartość, ale czasem jednak oznacza również
akceptację faktu, że czujesz się jak kupa gówna.
Łatwo oszukiwać samego siebie, że poprzez duchowość będziesz w stanie płynąć
przez życie jak na chmurce, ale w praktyce tak nie jest. Życie wciąż jest pełne
cierpienia, i jeśli mamy rzeczywiście rosnąć i uczyć się z własnego
doświadczenia, musimy być uczciwi co do naszych uczuć i przeżywać je w pełni. W moim przypadku potrzeba bycia „Zen," "płynięcia z prądem" i prezentowania
sobie oraz innym obrazu wewnętrznego spokoju uniemożliwiła mi dostrzeżenie
prawdy różnych sytuacji/przeżyć, jak również wzięcia odpowiedzialności
za radzenie sobie z nimi.
8. Odczuwanie głębokiej awersji i pogardy do samego siebie przy konfrontacji z własną ułomnością
Po poznaniu koncepcji duchowego eskapizmu zauważyłem to u siebie bardzo
szybko. Mój narcystyczny obraz samego siebie jako osoby, która osiągnęła
„wyższy" poziom świadomości stwarzał kosmiczne ilości dysonansu poznawczego.
Osądzałem się bardzo surowo i miałem kolosalne, druzgocące poczucie winy przy
okazji swoich mniej szlachetnych postępków.
Kiedy zaczynasz interesować się duchowością, łatwo jest idealizować takie
postacie, jak Budda czy Dalaj Lama i wierzyć, że osiągnęli oni najwyższy poziom
człowieczej doskonałości, działając zawsze z pełną świadomością
oraz współczuciem. W rzeczywistości prawie na pewno tak nie jest. Nawet, jeśli
niektórzy ludzie osiągają świadomość pozwalającą im „czynić dobrze" we wszelkich
możliwych okolicznościach, musimy uznać, że coś takiego dostępne jest bardzo
nielicznym. A osobiście podejrzewam, że w ogóle jest to niemożliwe.
W rzeczywistym świecie wszyscy jesteśmy ułomni i wszyscy popełniamy błędy. Praktycznie niemożliwe jest przeżycie choćby
tygodnia bez popełnienia kilku błędów. Zdarza się to wszystkim, i to jest w porządku. Wybaczaj sobie. Wszystko co robisz, to uczysz się na własnych
błędach i starasz się być lepszym w przyszłości.
Paradoksalnie, najwyraźniej duchowa lekcja wybaczania samemu sobie może być
specjalnie trudna do przyswojenia dla ludzi zainteresowanych duchowością.
Duchowe nauki i mądrości mogą po sobie pozostawić sięgające stratosfery ideały,
skutkujące ogromnym poczuciem winy i obrzydzenia do samego siebie w przypadku
nie sprostania im. To jest główny powód, dlaczego tak często uduchowieni ludzie
odrzucają odpowiedzialność, ponieważ uczciwość wobec samego siebie byłaby zbyt
bolesna. Co ironiczne, musimy być wobec siebie uczciwi co do własnych
błędów, abyśmy mogli się na nich uczyć i osiągać coraz wyższe poziomy
świadomości i współczucia. Pamiętaj: jesteś tylko człowiekiem. Masz prawo
do błędów. Naprawdę. Ale później przyznawaj się do nich i wyciągaj z nich
wnioski.
9. Wpadanie w kłopoty z powodu nadmiernej tolerancji oraz odmowy czynienia
rozróżnień między ludźmi
To jest na 100% moje. Od dawna bardzo poważnie traktowałem ideę, że każda
istota ludzka zasługuje na dobroć i współczucie. Nadal tego
nie odrzucam, ale dziś zdaję sobie sprawę, że w wielu sytuacjach inne troski
powinny wziąć górę nad moim pragnieniem traktowania wszystkich ludzi z jednakowym współczuciem.
Podróżując po świecie kilka razy znalazłem się w sytuacjach zagrożenia życia,
ponieważ zbytnio ufałem ludziom, których nie znałem, lub dałem za duży kredyt
zaufania osobom, które sam oceniałem jako podejrzane. Na szczęście nigdy
nie skończyło się to obrażeniami, ale dobre kilka razy oszukano mnie
czy okradziono. W każdym przypadku chciałem wierzyć, że ludzie z którymi się
stykałem, byli w głębi ducha „dobrzy" i jeśli wykażę dla nich zrozumienie,
odpłacą mi tym samym. Okazało się to strasznie naiwne, a ja do dziś próbuję
zmienić swoje postępowanie i przyjąć, że są na świecie sytuacje, w których
ciepło i dobroć nie działają.
Pozostaje smutnym faktem, że chociaż nas samych już to nie dotyczy, ogromna
liczba ludzi na planecie wciąż toczy regularną walkę o przetrwanie. Wielu
wyrosło w nędzy i przestępczości, ucząc się, że jedynym sposobem życia jest
żerowanie na słabszych. Większość ludzi na świecie raczej tak nie uważa,
jednak jeśli trafiasz do miasta czy środowiska w którym bieda dominuje,
powinieneś stosować podstawowe środki ostrożności, takie jak:
1. Nie wychodzenie na ulicę po zmierzchu.
2. Omijanie pustych, bezludnych miejsc.
3. Nie wdawanie się w interesy z natarczywymi przekupniami.
4. Rozróżnianie ludzi (zaufaj mechanizmom, które ludzki umysł kształcił
przez wieki, ostrzegającym kiedy ktoś zachowuje się jakby był naćpany,
niezrównoważony, zdesperowany czy niebezpieczny).
10. Całkowite lekceważenie nauki z powodu wielkiego pragnienia, aby różne
„duchowe" praktyki okazały się prawdziwe
W sporej części „uduchowionej" społeczności istnieje mocny przekaz
antynaukowy. Uważam, że powinniśmy się tego wstydzić. Wydaje mi się, że wielu
ludzi wykazuje wrogość wobec nauki dlatego, że podważa ona sens pewnych wysoko
cenionych wierzeń czy praktyk. Jednak jeśli jakieś wierzenie czy praktyka są
uważane za pseudonaukowe i polegające tylko na wierze, to jeszcze nie znaczy,
że są nieprawdziwe czy szkodliwe. Znaczy tylko, że nie zostały dotąd
potwierdzone w powtarzalnych, laboratoryjnych eksperymentach.
Tymczasem metoda
naukowa jest jednym z najlepszych narzędzi, jakimi dysponujemy, aby rozumieć
mechanikę obserwowalnego wszechświata. Pozwoliła nam odkryć głębokie prawdy
biologicznej ewolucji, dostrzec najdalsze zakątki kosmosu, wydłużyć ludzkie
życie o dziesięciolecia czy stąpać po powierzchni księżyca; całkowite odrzucanie
nauki jest głupim rezygnowaniem z najskuteczniejszego dotąd sposobu poznawania i rozumienia rzeczywistości.
Jak to doskonale ujął
Carl Sagan: „Nauka nie tylko daje się pogodzić z duchowością, ale jest też
jej potężnym źródłem. Kiedy widzimy nasze miejsce w mierzonym latami świetlnymi
ogromie czasu i przestrzeni, kiedy dostrzegamy stopień skomplikowania, piękno i subtelność życia, to niezwykłe uczucie jakiego doznajemy — łączące w sobie
zachwyt i poczucie własnej małości — z całą pewnością jest duchowe. Tak samo,
jak duchowe są emocje wywoływane przez wielkie dzieła muzyki i literatury,
czy akty bezprzykładnego poświęcenia i odwagi Mahatmy Gandhiego i Martina
Luthera Kinga. Pomysł, że nauka i duchowość w jakiś sposób się wykluczają, obu
tym sferom wyrządza wielką krzywdę."
Czytaj
całość
1 2
« New Age (Publikacja: 29-07-2017 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 10136 |
|