|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Historia
Totalna transgresja. Niemcy i wiek XX [1] Autor tekstu: Dariusz Gawin
Wielkie zło rodziło zawsze pytanie o odpowiedzialność — kto, w imię czego i w jakim celu popełnił tak wielkie
zbrodnie?
Najważniejszym doświadczeniem ubiegłego stulecia
jest radykalne, totalitarne zło. Dziesiątki milionów zabitych, tkanka społeczna
rozerwana w wielu miejscach świata na strzępy, ogrom cierpienia tych, których
skazano na poniżenie, prześladowania, wreszcie na wegetację pozbawioną nadziei -
to wszystko przerosło po wielokroć najgorsze momenty dotychczasowej historii
ludzkości. Tak wielkie zło rodziło zawsze pytanie o odpowiedzialność — kto, w imię czego i w jakim celu popełnił tak wielkie zbrodnie? Pojęcie
odpowiedzialności należy tu rozumieć wielorako. W pytaniu o odpowiedzialność za
totalitaryzm chodzi przecież o kwestie polityczne, prawne, moralne, o ocenę
kultur, w ramach których rodziły się totalitaryzmy. To teren wielkich dyskusji o kulturowym i historycznym kontekście powstania totalitaryzmu. Jakkolwiek byłyby
jednak one skomplikowane i pełne kwestii trudnych i niejednoznacznych, krążą one
wokół kontekstu kulturowego związanego z dwoma naszymi wielkimi sąsiadami -
Niemcami i Rosją (Italię Mussoliniego zostawmy na boku, nie tylko z tego powodu,
że nie jest ona naszą sąsiadką). To w tych kulturach, w tych narodach i w tych
państwach idee totalitarne nie tylko istniały, nie tylko przekroczyły próg
urzeczywistnienia, lecz także odniosły historyczny sukces, zwieńczony
apokaliptyczną katastrofą i ludobójstwem. Nie zmienia tego faktu prosta
konstatacja, że w obu tych krajach oprócz radykalnego zła istniała także wielka
rzesza ludzi, którzy mu się z całych sił sprzeciwiali, którzy w tej walce
stracili życie. Nie przeczy temu faktowi także to, że oba te narody (rosyjski
zresztą w o wiele większym stopniu) ucierpiały także same w wyniku
totalitaryzmów zrodzonych w ich łonie. Pytania o przyczyny i o odpowiedzialność obrosły
nieprawdopodobną ilością literatury.
[ 1 ] A jednak dzisiaj, u progu 2014 roku, w którym będziemy obchodzili zarówno
dwudziestą piątą rocznicę naszej wolności, jak i setną rocznicę wybuchu
pierwszej wojny światowej, szczególnego znaczenia nabiera jeden z wątków tych
debat. Chodzi o niemiecki „spór historyków" z lat osiemdziesiątych ubiegłego
stulecia. [ 2 ] Istotą Historikerstreit
był właśnie spór o niemiecką odpowiedzialność za nazistowski totalitaryzm.
Liberalną i lewicową opinię publiczną zachodnich Niemiec rozpaliła do
czerwoności teza Ernsta Noltego, historyka równie wybitnego, jak — od tamtej
pory — kontrowersyjnego, który stwierdził, że nazizm był w istocie ideologiczną i polityczną odpowiedzią świata zachodniej burżuazji na zagrożenie ze strony
bolszewizmu. Autor, który wcześniej wydał znakomitą, lecz nie cieszącą się
zbytnią popularnością, pracę na temat źródeł zachodniego faszyzmu, proponował
usytuowanie Holocaustu w historycznym kontekście. Nie chodziło tu tylko o wskazanie na eksterminacyjne praktyki obecne za sprawą rewolucji francuskiej we
współczesnej historii Europy. Celem było przede wszystkim wskazanie
historycznego pierwszeństwa bolszewickiego ludobójstwa. „Eksterminacyjne
praktyki" stosowane w jednym kraju mogą w specyficznych okolicznościach
prowadzić do irracjonalnych i gwałtownych reakcji w krajach sąsiednich.
Bolszewickie zbrodnie dokonywane w Rosji, wcześniejsze w sensie chronologicznym,
doprowadziły do potwornej i irracjonalnej nienawiści do Żydów jako do
zbiorowości obarczonej — w świetle nazistowskiej ideologii — odpowiedzialnością
za komunistyczny totalitaryzm. Jak pisał Nolte: „Kto nie godzi się rozpatrywać
hitlerowskiej eksterminacji Żydów w tym kontekście, ten być może kieruje się
bardzo szlachetnymi pobudkami, ale fałszuje historię. [...] Oświęcim nie wynikał w pierwszym rzędzie z tradycyjnego antysemityzmu i w swej istocie nie był tylko
ludobójstwem — chodziło przede wszystkim o zrodzoną ze strachu reakcję na
eksterminacyjne praktyki rewolucji rosyjskiej". Zagłada Żydów w III Rzeszy była
„reakcją albo zniekształconą kopią, a nie aktem inicjującym bądź oryginałem".
Dzisiejszy czytelnik tych słów łatwo może sobie wyobrazić reakcję przeważającej
części zachodnioniemieckiej opinii publicznej na takie stwierdzenie. Do dzisiaj
postać Noltego dla większości liberalnej i lewicowej opinii w Niemczech jest
swego rodzaju synonimem faszysty, gorzej nawet — faszysty kulturalnego, faszysty
kryjącego się za autorytetem uczonego. Nie pomogły zapewnienia Noltego, że
potępia on Hitlera i III Rzeszę, że jednoznacznie odrzuca ideologię nazizmu.
Jego wypowiedzi naruszały głęboko ugruntowany konsensus nie tylko republiki
bońskiej, lecz także całej zachodniej Europy: Holocaust był nie tylko największą
zbrodnią w historii ludzkości, lecz także rozcinał ją na dwie części. Wszystko,
co wydarzyło się do roku 1939, wydarzyło się przed nim, wydarzyło się w świecie, w którym owo radykalne zło było możliwe. Wojna to okres rozpętania ostatecznych
sił historii. Czas po 1945 roku to epoka nowa, niemająca już nic wspólnego z tamtym czasem, to epoka nowego początku, czas, w którym radykalne zło już nigdy
nie powróci. To dlatego zrównywanie nazizmu i komunizmu, Auschwitz i Kołymy,
stało się niedopuszczalne. Ostatnia wojna zmieniała się w cezurę radykalną, w moment najgłębszej i ostatecznej nie-ciągłości, po której ciągłość została na
nowo zawiązana i pieczołowicie chroniona.
Ernst Nolte. Wikimedia
Co uderza w tym sporze po latach, gdy upadł już
komunizm, gdy Polską jest wolna, a Niemcy nie są już „bońskie", lecz
„berlińskie" i zjednoczone? Odrzucenie perspektywy procesu historycznego
uniemożliwia dyskusję nie tylko o odpowiedzialności za totalitaryzm — to
bardziej zrozumiałe — lecz także o jego przyczynach. Jeśli bowiem odrzucamy
radykalnie historyczny proces, to gdzie umieścić pierwsze ogniwo w łańcuchu
przyczyn i skutków? Awantura wokół Noltego omija kwestię, która wydaje się tyleż
oczywista, ileż ważna — wystarczy bowiem na chwilę odłożyć na bok spór o wyjątkowość Holocaustu i poważnie choćby przez moment potraktować tezę
niemieckiego historyka, aby dostrzec, że zawiesza on w istocie swoją w pewnej próżni historycznej. Jeśli bowiem nazizm był skutkiem, a bolszewizm -
przyczyną, to arcyważne wydaje się pytanie o historyczne przyczyny i źródła
samego bolszewizmu. Opowiadanie tutaj o rewolucji francuskiej wydaje się tyleż
prostym, ileż niepotrzebnym zabiegiem historycznej kontekstualizacji, który
pozwala ukryć zasadniczy problem, jakim jest niepokojąco bliskie usytuowanie
obok siebie w łańcuchu historycznych przyczyn i skutków ogniwa rosyjskiego i ogniwa niemieckiego.
Na proste pytanie, skąd wzięła się władza
bolszewików, odpowiedź brzmi: ponieważ w Rosji carskiej doszło do rewolucji. A dlaczego doszło do rewolucji? Ponieważ dawny ustrój załamał się w trakcie I wojny światowej. Te proste stwierdzenia trzeba mieć zawsze na uwadze, gdy
przystępujemy do debaty na temat przyczyn rewolucji bolszewickiej. Tak, korzenie
historyczne, filozoficzne i duchowe rosyjskiego komunizmu są niezwykle
skomplikowane i bardzo głębokie — wielu polskich autorów, począwszy od Adama
Mickiewicza, Zygmunta Krasińskiego, Jana Kucharzewskiego, Mariana
Zdziechowskiego, Leszka Kołakowskiego, rzuciło już w przeszłości wiele światła
na tę kwestię, ale zawsze i wszędzie przede wszystkim należy pamiętać o tym, że
bolszewicy wygrali walkę o władzę, ponieważ dawna Rosja rozpadła się w trakcie
wojny, która okazała się ponad jej siły. To pierwsza wojna światowa była
warunkiem możliwości zwycięstwa Lenina i Stalina. Wojnę zaś rozpoczęły Niemcy, a raczej — żeby trzymać się historycznych faktów, chociaż rozpoczęły ją
Austro-Węgry wypowiedzeniem wojny Serbii, za którą ujęła się Rosja, która miała
gwarancje Francji itd., itp., to jednak przede wszystkim decyzje zapadające
latem 1914 roku w Berlinie przekształciły ten właśnie, a nie inny konflikt
bałkański (a było ich wówczas wiele) w wojnę europejską, a potem — światową.
Naturalnie odpowiedzialność za wybuch wojny budzi kontrowersje nie tylko wśród
historyków (spory trwają do dzisiaj); budziła je przede wszystkim dlatego, że
wiązała się z karami, które zwycięzcy narzucili winowajcom. Chodzi tu nie tylko o reparacje czy zmianę granic, lecz także o hańbę moralnego piętna agresora,
która została przez zwycięskie mocarstwa zapisana w traktacie pokojowym. Nolte
zatem, gdy odrzucił interpretację II wojny jako całkowitego zerwania ciągłości,
jako ostatecznej i radykalnej nieciągłości, i gdy przywrócił logikę łańcucha
przyczyn i skutków, ustanawia jednak początek totalitarnej sekwencji historii XX
wieku w taki sposób, że pierwszym ogniwem staje się Rosja. Tak bliskie
usytuowanie ogniwa rosyjskiego i ogniwa niemieckiego zdaje się sugerować, że
rzecz jest bardziej skomplikowana.
Nie chodzi tu jednak o prostą zależność: Niemcy
wywołały wojnę, w wyniku której doszło do rewolucji w Rosji i do zdobycia w niej
władzy przez bolszewików doskonałych w „eksterminacyjnych praktykach". Taka
konstatacja wprawdzie podaje w wątpliwość tezę Noltego o nazizmie jako skutku
wywołanym przez ludobójczy charakter bolszewickiej rewolucji i bolszewickiej
państwowości, jednak jest to zależność o charakterze — ujmijmy to tak — słabym. W tej perspektywie radykalne zło narodziło się niejako z przypadku, jako
niezamierzony, przygodny efekt wojny, którą rozpętały wilhelmińskie Niemcy.
Ponoszą one wówczas odpowiedzialność, ale jest to odpowiedzialność pośrednia.
Bycie agresorem, stroną rozpoczynającą brutalną wojnę, to wprawdzie historyczny
grzech, jednak nie jest to grzech najcięższy, skoro ta kategoria zastrzeżona
została tylko dla radykalnego zła totalitaryzmów. W końcu karty historii pełne
są relacji o agresorach, ale ludobójstwo na wielką skalę wydarzyło się tylko w czasach Hitlera i Stalina.
A jednak wydaje się, że można wskazać na
warstwę, w której odpowiedzialność Niemiec za radykalne zło ubiegłego stulecia
jawi się jako stwierdzenie mocne — i to także wtedy, gdy zgodzimy się na
historyczne pierwszeństwo bolszewickiego ludobójstwa w stosunku do ludobójstwa
nazistowskiego. Rozstrzygający jest tutaj nie tyle chronologiczny ciąg zdarzeń,
które doprowadziły do wojny oraz późniejszy jej przebieg, ile charakter tej
wojny, który po niemieckiej stronie przejawił się od samego jej początku. To
sprawa kluczowa, dlatego że wiedza na temat tamtej wojny jest spowita w stereotypowe klisze i przesłonięta stuletnim dystansem. Pierwsza wojna jawi się
zatem już to jako tragikomiczna opowieść o zmaganiach epoki aeroplanów pokrytych
płótnem, czołgów poruszających się tylko trochę szybciej od piechurów i wąsatych
marszałków, już to jako bezsensowna jatka, rzeźnia zastygła w okopach
północnej Francji, pełnych błota, ekskrementów i rozkładających się ciał. Za
każdym razem zaś jest ona już dawna, nie nasza, odległa, niezrozumiała i trochę
pozbawiona sensu. W przeciwieństwie do ciągle aktualnej i żywej jako temat II
wojny światowej.
1 2 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] Por. obszerny tom
ukazujący stan badań i omówienie literatury: J. Joll, G. Martel, Przyczyny
wybuchu pierwszej wojny światowej, przeł. P. F. Frankowski, Warszawa 2007. [ 2 ] Por.
Historikerstreit. Spór o miejsce III Rzeszy w historii Niemiec, wstęp J.
Holzer, red. M. Łukasiewicz, Londyn 1990. W tym zbiorze zamieszczono
najważniejsze głosy w debacie — oprócz eseju E. Noltego znalazły się tam m.in.
teksty A. Hillgrubera, Ch. Meiera, J. Habermasa, E. Tugendhata. Do sprawy
powrócił też m. in. „Przegląd Polityczny" w bloku zatytułowanym Europejska
wojna domowa, por. „Przegląd Polityczny" nr 60/2003, w którym zamieszczono
teksty Ch. S. Maiera, E.Noltego i D.Trierweilera. « Historia (Publikacja: 21-04-2018 )
Dariusz GawinUr. 1964. Historyk idei, filozof i publicysta, doktor habilitowany nauk społecznych w zakresie socjologii. Od 2005 pełni funkcję kierownika Zakładu Społeczeństwa Obywatelskiego IFiS PAN. Od maja 2005 pełni również funkcję zastępcy dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego. W latach 2007–2010 prowadził wraz z Markiem Cichockim i Dariuszem Karłowiczem program „Trzeci punkt widzenia” w TVP Kultura. Powrócił do prowadzenia programu po jego wznowieniu w 2016 z udziałem tych samych uczestników. Jest członkiem kolegium redakcyjnego rocznika Teologia Polityczna oraz kwartalnika Ethos. Współautor programów nauczania i podręczników do historii (szkoła podstawowa) oraz wychowania obywatelskiego (liceum). | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 10210 |
|