Kultura » Historia
Tragedii września 1939 nie dało się uniknąć. Rozmowa z prof. Markiem Kornatem [1] Autor tekstu: Bartosz Bolesławski
Bartosz Bolesławski:
„Dlaczego II wojna światowa zaczęła się w Polsce? Ład wersalski a pokój w
Europie" — tak brzmi tytuł cyklu pana wykładów. Skąd pomysł na
taką właśnie tematykę?
Marek Kornat: Ośrodek zaproponował mi przeprowadzenie
autorskich wykładów, ale oczywiście ich tytuł i cała koncepcja są moje.
Polityka międzynarodowa okresu międzywojennego była już przedmiotem
niezliczonych rozważań i opracowań, jednak ja chciałbym zaprezentować nowe
spojrzenie na nią — z zamysłem świadomej polemiki z poglądami, które z
punktu widzenia polskiego historyka są nie do przyjęcia. Konkretnie
chciałbym zakwestionować tezę o „winie" traktatu wersalskiego, który rzekomo
zaprogramował drugą wojnę światową lub przynajmniej uczynił ją nieuchronną. Będzie to też dyskusja polemiczna z tymi
autorami, którzy twierdzą, że pierwsza wojna światowa właściwie się nie
skończyła i była wielką katastrofą dla Europy. Chciałbym poruszyć tę
kwestię, dlatego że dla jednych może i była ona katastrofą, natomiast dla
mniejszych narodów, pozbawionych wcześniej własnej państwowości, był to
wielki sukces. Pojawia się oczywiście wielkie pytanie o wartości w polityce
międzynarodowej. Co jest większą wartością — niesprawiedliwy pokój mający
cechy trwałości czy danie szans rozmaitym narodom w ich samorealizacji? Nie
wiem, czy ono jest rozstrzygalne.
Postaram się też przeprowadzić tezę o
doniosłości wojny polsko-sowieckiej dla ocalenia pokoju w Europie
Środkowo-Wschodniej. Dlatego w tej części kontynentu powinno się mówić nie
tyle o ładzie wersalskim, co wersalsko-ryskim.
Czym było Locarno? Czy to było „okrojenie"
pokoju, czy może spóźniony, lecz prawdziwy pokój kompromisowy? Głosów za i
przeciw jest chyba w tej sprawie po równo. Tego typu pytania także będę
rozważał podczas moich wykładów.
Możemy więc uznać, że motyw
przewodni pana wykładów jest następujący: to nie traktat wersalski był
przyczyną wybuchu drugiej wojny światowej, lecz następujące po nim
wydarzenia?
Tak, choć traktatowi wersalskiemu i innym
traktatom pokojowym planuję poświęcić tylko pierwszy wykład. Każdy kolejny z
nich ma swój osobny tytuł, wszystkie zaś będą zorientowane problemowo i
polemicznie.
Czy wspomniany traktat ryski był
czynnikiem stabilizacji czy raczej destabilizacji naszej części Europy?
Traktat ryski, kończący wojnę
polsko-sowiecką, stanowił logiczne i znaczące uzupełnienie europejskiego
ładu pokojowego, o czym nie pamiętają historycy na Zachodzie. Gdyby nie było
zwycięskiej dla Polaków wojny 1920 roku i traktatu ryskiego, niepodległość
licznych narodów naszego regionu — krajów bałtyckich, a także Rumunii i
nieżyczliwej nam Czechosłowacji — zostałaby zniweczona, a ład wersalski
uległby tutaj załamaniu. To jedna z istotnych tez, których należy się
trzymać. Byłoby dobrze, gdyby narody Międzymorza wykazały dzisiaj większe
zrozumienie dla tej tezy, byłby to bowiem znaczący punkt poszukiwania
wspólnej polityki pamięci.
"Poczwarny bękart traktatu
wersalskiego" — tak o odrodzonej Polsce wypowiadał się Wiaczesław Mołotow.
Czy ta wypowiedź dobrze oddaje stosunek „starych" europejskich mocarstw
wobec nowopowstałych państw? Może właśnie nieuznawanie prawa narodów do
samostanowienia było przyczyną kruchości ładu wersalskiego?
Przede wszystkich trzeba zaznaczyć, że dwa
spośród trzech wielkich mocarstw, które koegzystowały i zapewniały pokój w
Europie Środkowo-Wschodniej przed pierwszą wojną światową, zostały
zdegradowane. Przejściowo utraciły one rangę mocarstw. Niemcy i Rosja na
pewien czas przestały być mocarstwami. Rosja powróciła jako mocarstwo na
scenę europejską w 1939 roku w wyniku paktu Ribbentrop-Mołotow. Niemcy
trochę wcześniej, bo już w 1925 roku, ale tak naprawdę mocarstwową rangę
nadał im z powrotem Adolf Hitler po przeprowadzeniu forsownych zbrojeń.
Austro-Węgry natomiast zniknęły całkowicie.
Wracając do pańskiego pytania — mocarstwa
zdegradowane, Niemcy i Rosja, nie mogły się pogodzić ze swoim statusem
wynikającym z ładu wersalskiego. Nikt nie chce się pogodzić ze statusem
zdegradowanego mocarstwa. Kontrowersyjny i zarazem konserwatywny niemiecki
historyk Ernst Nolte twierdził, że każde mocarstwo, które przegra wojnę,
szuka rewanżu. Dopiero jak przegra dwa razy, stara się już trzeci raz nie
ryzykować. Nie wiem, czy jest to teza bezwzględnie słuszna, ale na pewno
godna uwagi. Ta chęć rewanżu była widoczna w 20-leciu międzywojennym.
Państwa małe czy średnie (jak Polska), które skorzystały z rewolucji
geopolitycznej, były obwiniane o wszelkie zło.
Należy tutaj rozróżniać dyskursy niemiecki i
sowiecki na temat ładu wersalskiego, które były mu otwarcie wrogie, od
anglosaskiego dyskursu niechęci do nowych państw. Brytyjczycy traktowali je
jako uboczny i zbędny produkt historii. Obie postawy były dla nas bardzo
niekorzystne, choć to były dwa różne dyskursy.
Być może druga wojna światowa
wybuchła tak szybko nie dlatego, że traktat wersalski był zły, tylko
dlatego, że większość państw go nie przestrzegała? Rapallo i Locarno miały
miejsce zaledwie kilka lat po konferencji w Wersalu.
Traktat wersalski najpierw osłabiła
szkodliwa i krótkowzroczna polityka appeasementu, a definitywnie
zniweczyło go przymierze dwóch mocarstw totalitarnych.
Nie doszukiwałbym się związków między ładem
wersalskim a totalitaryzmami. Zanim bowiem ten ład zaistniał, zanim
sporządzono traktaty kształtujące nową geopolitykę Europy, był już
bolszewizm, prawzór totalitaryzmów. Wspominam o tym, bo porządek wersalski i
totalitaryzmy są łączone na zasadzie przyczynowo-skutkowej w niektórych
publikacjach historycznych.
Podsumowując — ład wersalski został zburzony
przez sojusz dwóch potężnych państw totalitarnych i były to właśnie te
zdegradowane po pierwszej wojnie światowej mocarstwa. Ci, którzy ten ład
stworzyli, nie bronili go skutecznie.
Pozostańmy chwilę przy Związku
Sowieckim. Podczas wojny domowej w Rosji mocarstwa zachodnie popierały
stronnictwo białych — bolszewizm to było zjawisko nowe, nie ufano jego
przedstawicielom. Natomiast po ich zwycięstwie ZSRS zostało szybko uznane na
arenie międzynarodowej. Czy akceptacja komunistycznej Rosji nie była
przejawem krótkowzroczności państw europejskich?
Skoro ustrój sowiecki okazał się trwalszy
niż przypuszczano i rząd tego państwa objął kontrolę nad tak rozległym
terytorium, to nieuznawanie Związku Sowieckiego i nieutrzymywanie z nim
żadnych stosunków nie było możliwe z punktu widzenia pragmatyzmu, jaki
nadaje zazwyczaj ton międzynarodowej dyplomacji. Nawet jeśli większość
zdawała sobie sprawę, że jest to rząd zbrodniczy i nieobliczalny.
Natomiast ja co innego uważam za błąd — nie
to, że rząd sowiecki został w 1924 roku uznany przez Francję, Włochy i inne
zachodnie państwa. Największym błędem było to, że w latach trzydziestych
zrodziła się błędna i szkodliwa koncepcja pozyskania Sowietów do koalicji
przeciwko Niemcom. To rozumowanie opierało się na błędnym założeniu, że ZSRS
może być zainteresowany obroną pokoju. Tak nie było, co Józef Stalin
powiedział przynajmniej dwukrotnie — w 1939 roku do Georgija Dymitrowa i w
1942 roku do Anthony’ego Edena. Taka polityka wobec Moskwy była dużym
błędem.
Uznanie ZSRS i nawiązanie z nim normalnych
stosunków dyplomatycznych wydaje mi się natomiast wymuszoną okolicznościami
koniecznością i tutaj nie miałbym do nikogo pretensji.
Historycy polscy muszą wszakże mówić o
jednym bardzo doniosłym fakcie. Otóż bolszewickie państwo to nie był
organizm pokojowy. Wkład Sowietów w burzenie pokoju stał się wybitnie duży.
Pakt z Hitlerem, uczynił wojnę światową nieuchronną, co nie znaczy, że wódz
III Rzeszy by jej nie rozpoczął, nie pozyskawszy ZSRR. Ale istota tkwi w
czymś innym. Otóż Stalin zapewnił Hitlerowi najlepsze warunki uderzenia na
Polskę, a potem rozprawienia się z Francją. Umożliwił taki scenariusz jak w
1870 r., kiedy życzliwa dla Prus neutralność Rosji pozwoliła rozgromić
Francję i stworzyć II Rzeszę „krwią i żelazem".
Tytuł pana szóstego wykładu to: „Czy
Niemcy Hitlera można było powstrzymać?". Tutaj przypomina mi się polska
koncepcja wojny prewencyjnej przeciwko Hitlerowi z 1933 roku. Czy mógłby pan
powiedzieć coś więcej na ten temat?
Rzeczywiście była taka koncepcja. Przypisuje
się ją marszałkowi Piłsudskiemu. Została ona jednak odrzucona przez Francję.
Nie mogę nie przyznać, że zagadnienie wojny
prewencyjnej jest sprawą zagadkową, wzbudzającą wciąż nowe pytania i
ostatecznie niewyjaśnioną. Najprawdopodobniej nie istniał żaden konkretny
plan, były jednak sondaże polityczne i wojskowe, prowadzone w 1933 roku z
rozporządzenia Józefa Piłsudskiego. Wojna prewencyjna przeciwko Hitlerowi
była istotnie jakimś pomysłem na zatrzymanie go, lecz wymagała większej
wyobraźni liderów mocarstw Zachodu.
Nawet jeśli w 1933 roku, kiedy to Hitler
dopiero zaczynał demontaż demokracji weimarskiej i budowę dyktatury
totalitarnej, pomysł wojny prewencyjnej nie przeszedł, w 1936 roku
zaistniała na to jeszcze jedna wielka szansa. Właśnie remilitaryzacja
Nadrenii była moim zdaniem ostatnią możliwością na zatrzymanie wodza III
Rzeszy. Konieczne było jednak uderzenie Francji. Ta jednak nie potrafiła
podjąć żadnej decyzji. Teza o ostatniej utraconej szansie wiosną 1936 r.
jest jedną z moich ważniejszych.
Polska złożyła wówczas w tajnym oświadczeniu
wyraźne deklaracje wierności sojuszniczej wobec Paryża. Nie zostało to
niestety wykorzystane. Zmarnowano ostatnią szansę na ocalenie Europy przed
wojną na wielką skalę.
Rok 1938 i sprawa Czechosłowacji jest już
momentem bardzo problematycznym. Jednoznaczna ocena, jak potoczyłyby się
wypadki, gdyby Czechosłowacja zaczęła się bronić, a Francja przyszła jej z
pomocą, nie jest łatwa do rozstrzygnięcia przez historyka. Rząd
Czechosłowacji nie zdobył się na odrzucenie dyktatu mocarstw. Jedno jest
pewne — gdyby państwo to okazało się na to gotowe — to i Polska zapewne nie
zdecydowałaby się na antyczechosłowacką politykę, bowiem kanonem polityki
Becka była teza, iż do wojny europejskiej Polska nie może wejść jako
sojusznik Niemiec. Warto o tym pamiętać oraz przypomnieć słowa prof.
Zbigniewa Brzezińskiego sprzed lat. Tłumaczył on, że nawet w tak
beznadziejnej sytuacji jak ta, która była udziałem Czechów, możliwe było
zmodyfikowanie scenariusza wypadków jaki doszedł do skutku. Benesz nie był
jednak pewny pomocy Francji. Wiedział, że Sowieci nie mogą jej udzielić, bo
wymagałoby to przemarszu przez Polskę. Nie był pewien lojalności Słowaków.
Obawiał się wreszcie uderzenia Węgier. I już 21 września przyjął tzw. plan
londyński dopuszczający cesję terytorialną Sudetów. Z tej drogi nie było
odwrotu.
1 2 3 Dalej..
« Historia (Publikacja: 29-05-2018 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 10219 |