Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.486.652 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 705 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Żaden człowiek nie ma możliwości wyboru kraju, w którym przychodzi na świat, ani osobowości swoich rodziców. Dlatego nie istnieją racjonalne powody do prawnej dyskryminacji ludzi ze względu na ich płeć, rasę czy pochodzenie społeczne.
 Filozofia » Filozofia społeczna

Motłoch a tłum w „Psychologii tłumu” Le Bona [2]
Autor tekstu:

Ta „szczuplejsza garstka", podobnie jak ów światły „wierzchołek piramidy" społecznej, prowadzi do następnego ważnego zagadnienia: do pytania, co właściwie znaczy „tłum" Le Bona jako przeciwstawienie. Jest bowiem regułą, iż pojęcia piętnujące taką czy inną społeczną warstwę lub grupę przeciwstawiają ją części lub częściom społeczeństwa uznanym za lepsze. Na przykład, przeciwstawieniem motłochu u Hannah Arend jest, jak zobaczymy, suwerenny lud. Akcent na wartość rasy i narodu mógłby sugerować, że tą przeciwstawną zbiorowością jest u Le Bona naród, czyli ludność kraju wyczulona pozytywnie na swoje wspólne pochodzenie i połączona tymi samymi szlachetnymi ideałami. Byłby to jednak domysł niesłuszny, niesłuszny w każdym razie w aspekcie narodu jako podmiotu władzy w państwie: wśród wzmianek o narodzie próżno by szukać takiej, która mówiłaby o tym, iż władza państwowa winna by spocząć, choćby w małej części, w jego rękach. W aspekcie prawa do rządzenia Lebonowski tłum ma na drugim biegunie zawsze tylko ową „szczupłą garstkę" lub wierzchołek społecznej piramidy. Małą grupę ludzi wykształconych, mądrych i szlachetnych, przy czym nietrudno zgadnąć, że chodzi o osoby dobrze urodzone.

Kiedy mowa o ludności kraju, która sięga po władzę na drodze rewolucyjnej, nie nazywa jej Le Bon ani narodem, ani ludem, ani nawet ludnością, lecz zawsze i wyłącznie tłumem. Choć zastrzega się przy tym wymownie, że nie uważa takiego tłumu za zbrodniczy, czyni wszystko, by tę jego zbrodniczość ukazać czytelnikowi jako oczywistą i w najstraszniejszych barwach, zwłaszcza w rozdziale „Tłum zwany zbrodniczym" [ 10 ]. Podobnie, jak pamiętamy, ludność biorąca udział w sprawowaniu władzy w warunkach nierewolucyjnych zalicza tylko i jedynie do jednego z tłumów, do tłumu „wyborczego", „parlamentarnego" czy też tego, który tworzy sądy przysięgłych. Pojęcie narodu w takich kontekstach nie pojawia się nigdy.

Mimo to trzeba przyznać, że tłum, zwłaszcza heterogeniczny, jest dla Le Bona w pewnym sensie także przeciwieństwem narodu. Chociaż przeciwstawiony zasadniczo małej garstce osób zdolnych do rozumnego sprawowania władzy, pojawia się — w „Zakończeniu" — również jako antyteza, ale też jako potencjalny zaczątek bytu nazwanego narodem.

To, że naród w odróżnieniu od ludności zasługującej na miano tłumu nie rwie się do sprawowania władzy, jest tu niejako rzeczą oczywistą i niewymagająca zaznaczania. Expressis verbis zaznaczył Le Bon tę zasadniczą swoistość narodu, iż w odróżnieniu od heterogenicznego, czyli wewnętrznie zróżnicowanego tłumu, jest on ze swej natury jednolity. Jest mianowicie narodem tylko wtedy, gdy składające się nań jednostki wykazują „zupełną jedność myślenia i uczuć"; zdarza się przy tym, iż „mieszaniny" "złożone z niepodobnych do siebie jednostek poczynają się stapiać w jedną całość i wytwarzają rasę"; to znaczy „zawiązek posiadający wspólne cechy i uczucia, które dziedziczność coraz bardziej utrwala". W takiej sytuacji może się zdarzyć, iż „tłum zamienia się w naród i zaczyna dzięki temu wychodzić z barbarzyństwa" [ 11 ].

Że takie zwycięstwo narodu i rasy nad demokracją, politycznymi aspiracjami ludności i groźbą socjalizmu nastąpi w niedługim czasie i na dłuższy okres, Le Bon nie chciał sobie robić wielkich nadziei. Pocieszał się jednak myślą, że instytucje i rządy jako pochodna rasy mimo przejściowego pójścia przeciw jej tendencjom zostaną kiedyś zmuszone do powrotu. [ 12 ]

Tymczasem, jak uczy krwawe doświadczenie ruchów rewolucyjnych, wywołanych „ustępliwością władz wobec żądań tłumu", należy dbać o przeciwdziałanie jego uroszczeniom. Przede wszystkim trzeba się troszczyć o pielęgnowanie tradycji, o ograniczanie niepotrzebnych instytucji, jak też o odpowiednie wychowanie i nieprzesadnie szeroko zakrojona oświatę. Skupiając się na tych zagadnieniach w Rozdziale I Księgi II, nie krył Le Bon swej wrogości wobec udziału zwykłych ludzi we władzy państwowej ani też swej niechęci do niższych warstw społeczeństwa oraz „rosnącej potęgi mas" [ 13 ].

Jak łatwo się domyślić, oświaty obawiał się najbardziej, przyznając rację Herbertowi Spencerowi, który twierdził, iż nie umoralnia ona ludzi „ani ich nie uszczęśliwia, [...] a nawet gdy jest źle pokierowana, może stać się szkodliwa i często zgubna" [ 14 ]; statystyka wykazuje na przykład, że „najwięksi burzyciele porządku społecznego — anarchiści — pochodzą często spośród najzdolniejszych uczniów"; nie ma też Le Bon wątpliwości, że wiele utalentowanych osób schodzi przez oświatę na „najrozmaitsze rozdroża" z wielką szkodą dla „rozwoju cywilizacji swego narodu". Skłania się także do opinii, że oświata i szerząca się umiejętność czytania są odpowiedzialne za rosnąca liczbę przestępstw. Jest w każdym razie pewien tego, że wzrost przestępczości powoduje przede wszystkim „bezpłatna i obowiązkowa szkoła", która wielu jednostkom „zastąpiła praktykę i naukę w handlu i rzemiośle" [ 15 ].

Innymi słowy, to że społeczeństwo, czyli tłum lub masy, są pozbawione wiedzy, przez co nie nadają się do sprawowania władzy, nie jest jeszcze tak złe, jak kształcenie niższych warstw społecznych do celów innych niż sam tylko handel i rzemiosło. Z kształcenia szeroko zakrojonego, nie nastawionego na wartości narodowe i na wiedzę fachową rodzi się obok przestępczości niezdrowe niezadowolenie z własnego losu. Mówiąc dzisiejszym językiem, kształcenie ogólne sprzyja zdaniem Le Bona silnej potrzebie społecznego awansu: „robotnik nie chce być dalej robotnikiem, chłop nie chce być chłopem, a najuboższy kupiec marzy o karierze urzędniczej dla swych synów". Szkoła wychowuje „kastę urzędniczą, w której można się piąć do góry". „U dołu drabiny społecznej powstaje w ten sposób armia niezadowolonych ze swego losu robotników i chłopów gotowych zawsze do buntu" [ 16 ]. Wróciwszy w ten sposób do wątku zagrożeń socjalistycznych, podkreśla Le Bon wyniki swej obserwacji, wedle której „większość agitatorów socjalistycznych" — to ludzie „posiadający ambicję ponad stan" [ 17 ].

Mogącemu powstawać wrażeniu, że odbiegł tu Le Bon od tematu tłumu, zaprzeczył on sam energicznie pod koniec wywodu [ 18 ]. Cały, także bezpośredni, kontekst rozważań nad oświatą, każe raczej przyjąć, iż tłum utożsamił tutaj po prostu ze wszystkimi niższymi warstwami społeczeństwa. W każdym razie, zmierzając do wniosków praktycznych, postuluje, by młodzież — rzecz jasna, można dodać, nie z rodów arystokratycznych — została skierowana „do handlu, do przemysłu, do roli i do przedsiębiorstw kolonialnych". Przestroga przed nadmiarem kształcenia ogólnego objęła przy tym także osoby, które nazywamy dzisiaj inteligencja techniczną: również „inżynier uczy się więcej w fabryce aniżeli w szkole". [ 19 ]

Konkluzja o potrzebie gruntownej reformy oświaty brzmi energicznie, patriotycznie i wzniośle: dotychczasowe kształcenie „musi zostać usunięte na rzecz wyżej opisanego", wówczas „przedsiębiorczość i samodzielność narodu" będą zdolne „podbić cały świat" [ 20 ]. O podcięciu korzeni demokratycznym zapędom tłumu już tutaj nie wspomniano. W innych miejscach rozprawki o tłumie była o tym mowa wystarczająco często.

Antydemokratyczny kontekst ideowy pojęcia tłumu przytoczona koncepcja oświaty tworzy w nie mniej istotnej mierze niż odrzucenie powszechnego prawa wyborczego z kwestionowaniem sensu istnienia parlamentów. Nie mniej zasadniczo tworzą ten kontekst gwałtowne ataki na sensowność takich instytucji politycznych, jak konstytucje i prawodawstwo tworzone z troską o wewnętrzną spójność. Zdaniem Le Bona „fabrykowanie [...] wszelkiego rodzaju konstytucji należy uważać za dziecinadę, za wystawianie się na pośmiewisko". „Ustawy uchodzące ze stanowiska czystego rozumu za błahostki lub zbieraninę sprzeczności i absurdów" potrafią przynosić mimo to wiele dobrego. Dlatego też, jeśli taka ustawa wyrosła z potrzeb rasy, nie można jej zastępować żadną inną. Los narodu zależy bowiem od jego charakteru, „nie zaś od formy rządu" [ 21 ]. Z tego względu wszelkie „instytucje niebędące wytworem tegoż charakteru są tylko przejściową maskaradą" i nie zasługują na szacunek. Nie zmieniają też „duszy tłumu" na lepszą. [ 22 ]

Oto mniej więcej całość tego, co zostało wyżej nazwane ideowym kontekstem lebonowskiego pojęcia tłumu. Jak widać, jest to kontekst wyrastający przede wszystkim z modelu społeczeństwa rządzonego oligarchicznie, według wartości narodowych — niejako na podobieństwo późniejszych nacjonalistycznych dyktatur. Budzenie wstrętu i niechęci do socjalizmu, demokracji oraz wszelkich rządów ograniczanych barierami prawa i ustaw zasadniczych tworzy tu koherentną całość z obrzydzaniem wszelkich zbiorowości potencjalnie nieposłusznych oligarchom. To znaczy z deprecjacją wszelkich zbiorowości heterogenicznych, czyli wewnętrznie zróżnicowanych, jeśli aspirują do samodzielności, a tym bardziej gdy biorą się do rządzenia lub współudziału w sprawowaniu władzy. Ich przedstawianie w jak najgorszym świetle jest głównym, jeśli nie jedynym politycznym zastosowaniem, dla którego omówione pojęcie tłumu zostało ukute i dla którego po dziś dzień znajduje zwolenników.

Streszczając, można powiedzieć, że sprawa ma się tutaj tak samo prosto, jak w wypadku pojęcia motłochu i kilku innych deprecjonujących pojęć o podobnym zakresie: tłum Le Bona, podobnie jak motłoch w potocznym rozumieniu, odnosi się po części do pobudzonych tłumów ulicznych, i tak samo jak motłoch z jego odpowiednikami bywa odnoszony do szerokich mas ludzkich, szczególnie do tak zwanych ludzi prostych; różni się natomiast od tych użyć pojęcia motłochu tym, że, jak pokazano, autor utożsamiał go niekiedy z całą ludnością kraju z wyjątkiem jej socjalnych i intelektualnych elit. Poszczególne rodzaje tłumów w klasyfikacji Le Bona — to niejako wypełnione odstręczającymi przykładami nierozumności, niegodziwości i głupoty pojemniki bojowe do obrzucania niemiłych części społeczeństwa.

Same owe przykłady i opisy zachowań ludzkich, włącznie z charakterystykami demagogów, nie muszą być przy tym nieprawdziwe. Uwolnione od przesady, zafałszowań i pochopnych uogólnień, które wynikły z ich służebności ideologicznej, mogą jeszcze dziś pobudzać do sensownej refleksji nad społeczeństwem. Że najczęściej — poza kręgami ich badaczy — wzmacniają raczej myślenie prymitywne i szablonowe, to już zupełnie inna sprawa.


1 2 

 Zobacz także te strony:
Charakter narodowy według Gustawa Le Bona
 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Dlaczego Jezus Chrystus nie może zostać królem Polski?
Konstytucyjni ateiści

 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (1)..   


 Przypisy:
[ 10 ] tamże, s.76-78.
[ 11 ] tamże, s.94.
[ 12 ] tamże, s.86.
[ 13 ] tamże, s. 72.
[ 14 ] tamże, s.46
[ 15 ] tamże, s.47.
[ 16 ] tamże, s.47.
[ 17 ] tamże, s.48.
[ 18 ] tamże, s.50
[ 19 ] tamże, s.48.
[ 20 ] tamże, s.48.
[ 21 ] tamże, s.45.
[ 22 ] tamże, s.46.

« Filozofia społeczna   (Publikacja: 11-03-2011 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Agata Sochaczewska
Absolwentka Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego zamieszkała w Jedlni Letnisku. Interesuje się problematyką motłochu, lumpenproletariatu i ludu suwerennego w utopiach XIX wieku. Stała uczestniczka „Seminarium w stodole” prowadzonego w Jedlni Letnisku przez Jerzego Drewnowskiego.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 1097 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365