|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Tematy różnorodne » Na wesoło
ON istnieje Autor tekstu: Wojciech Terlecki
Mimo, że codziennie doświadczamy skutków jego działania,
mimo że to ON nas stworzył i wszystko, co widzimy wokół siebie, uparcie
zaprzeczamy jego istnieniu. To znaczy większość z nas. Ja jestem jego wielkim
fanem. Z przyjemnością obserwuję przejawy jego wielkiej mocy sprawczej,
pomimo że wydaje się być prosty i nieskomplikowany. Ludzie go nie lubią. Starają się go zignorować, mimo że w codziennym życiu bez przerwy doświadczają jego działania. I co bardzo
niesprawiedliwe, zaprzeczają jego istnieniu przy każdej nadarzającej się
okazji. Najczęściej ma to miejsce pod koniec spotkań towarzyskich, kiedy
współbiesiadnicy snują z życia wzięte opowieści o dobrych lub złych doświadczeniach,
jakie były ich udziałem. W przypadku braku oryginalnych historii dobrze
sprawdza się również fragment scenariusza znanego serialu. Wtedy po krótkim
milczeniu przeznaczonym na refleksję nad meandrami losu, zawsze ktoś zrobi mądrą
minę i powie to zdanie „Tak, nie ma przypadku.". To jakiś perwersyjny
rytuał. Zaprzeczyć, czemuś oczywistemu i prostemu, a w zamian wierzyć w niezrozumiałą, pokręconą i szkaradną konstrukcję opatrzności, która nad
kimś czuwa, a kogoś innego opuściła.
Przypadek stworzył wszechświat, w którym żyjemy i stworzył nas samych. Gdyby nie on to cząstki materii po Wielkim Wybuchu oddziaływujące
ze sobą zrównoważoną siłą grawitacji ustawiłyby się w równych odległościach i zastygły w bezruchu na wieki. To on sprawił, że jedna z drugą znalazły się
trochę bliżej siebie i pociągnęły trzecią rozpoczynając kosmiczne
zamieszanie, dzięki któremu możemy chodzić po naszej planecie i oglądać
odległe gwiazdy. Losowe podziały mejotyczne stworzyły gamety, które łącząc
się po Wielkim Wyścigu w ciele matki dały początek nam samym. Więc skąd w nas taka pogarda dla naszego stwórcy? Bo nie ma siwej brody i nie ma wobec nas
żadnych planów? Bo jest za prosty? Ja się tym zagadnieniem nie zajmowałem,
wyłysiałem z powodu niefartownego losowania w loterii podziałów mejotycznych,
ale znam osoby, które próbowały zgłębić rachunek prawdopodobieństwa i wyglądają jak ja. Więc nie ma tu miejsca na prostotę w opisie działania
przypadku. Możliwość liczenia zdarzeń losowych powoduje też, że nie jest
tak nieprzewidywalny jak się niektórym wydaje.
Zauważyliście, że ostatnio bóg nie lubi niskich
wygranych w lotto? Jakoś nie padają gwarantowane dwa miliony. Bez przerwy te
kumulacje, wkręcające graczy w coraz większe wydatki.
— Panie Boże pozwól mi wygrać, chociaż milion....
— Nie ma mowy musisz poczekać do kumulacji! I to takiej
powyżej 6 milionów niższe wygrane uwłaczają mojej wszechmocy!
A może to robota tych łysych, co liczą, bo umieją i wychodzi im, że więcej osób zagra o duże kwoty przy dużych kosztach
pojedynczego zakładu, niż niskich zakładach przy częstszych wygranych.
Pewnie również malują specjalnymi farbami kulki i pod odpowiednim kątem
dmuchają na nie w maszynie losującej, by zwiększyć przychody monopolu i zmniejszyć dług publiczny.
Nawet w dziedzinie gdzie powinien niezaprzeczalnie królować
przypadek, w grach liczbowych i losowych, wynik przypisujemy, nie splotowi
okoliczności, a szczęściu lub pechowi spowodowanymi przez nadprzyrodzoną
inteligentną interwencję z zewnątrz. No, bo jak można wygrać w lotto? Są
na to cztery metody:
— Religijna — wymodlić wygraną i/lub przekupić bóstwo
ofiarą z góry lub post factum. Druga opcja podobno słabiej działa.
— Magiczna — wykonać
serię mniej lub bardziej
skomplikowanych rytuałów pozwalającą zapanować nad siłami, które spowodują,
że wygramy. Niestety w tej kwestii konkurencja jest bardzo duża i ciężko się
przebić.
— Naukowa — ćwiczyć umysł w obliczaniu, jakie w następnym
losowaniu padną liczby lub wymyślić program, który za nas to zrobi. Można również
opracować niezawodny system. Do tego trzeba posiadać pewną wiedzę naukową.
Dla mniej wymagających wystarczy napisać poradnik jak wygrać, w którym należy
zabełkotać jak Tombak o fizjologii. Pewnie nie będzie z tego okrągłej bańki,
ale da się wyjść na swoje.
— Zwykła -
wypełnić kupon i liczyć, że uda się ku naszemu niezwykłemu zdumieniu i najwyższej radości trafić trójkę.
Grzechem przypadku, którego nie jesteśmy w stanie mu
wybaczyć jest brak celowości w działaniu. Dlatego wymyka się nam i psuje
plany.
Dobre rzeczy przypisujemy, zależnie od poziomu
wszczepionej nam pokory, naszemu celowemu działaniu lub potworkowi opatrzności.
Dobrego męża, żonę, pracę znajdujemy po długich poszukiwaniach lub
interwencji boskiej. Niektórzy nadal twierdzą, że dziecko to dar boski, a nie
wynik określonej aktywności dwojga ludzi płci przeciwnej. Zło które nas
spotyka, o ile nie mamy oczywistego winnego przypisujemy przypadkowi.
Przypadkowo byliśmy w złym miejscu i złym czasie i wtedy ta cegła....
Nie jesteśmy też w stanie dokładnie przewidzieć skutków
jego działania i sposobu w jaki zadziała. Dlatego tak nietrafnie prognozujemy
przyszłość. Zawsze nam skubany zamiesza.
Oto rozrywkowa natura działania przypadku — zbieg
okoliczności.. Dostarcza nam on niezapomnianych, wrażeń i tematów do opowieści
przekazywanych z pokolenia na pokolenie, które udowadniają nam niezbicie, że.......nie
ma przypadku.
Case Study
Nastąpiło nieoczekiwane spóźnienie pociągu. To trochę
naciągane, gdyż opóźnienie zazwyczaj jest normą, ale dla dodania dramatyzmu
historii przyjmijmy, że było tak niespodziewane jak wizyta hiszpańskiej
inkwizycji. W związku z tym wagon zatrzymał się na podrzędnej stacji na dłużej,
oczekując na mijance na inny niespóźniony skład. Stoi dosyć długo by
obserwator z wewnątrz mógł skoncentrować się na pewnym graffiti. W tym
czasie prezenter radiowy opowiada o tym, jak to musiał zawrócić do
samochodu po płytę, której jej zapomniał. Ale oto jest i puści z niej utwór,
bo go bardzo lubi. Historia na tyle intrygująca, że trudno na nią nie zwrócić
uwagi. W eter leci piosenka znanego zespołu rokowego. Bez zapowiedzi słychać,
że gra Nirvana. Na filarze peronu widnieje identyczny napis. Tak wiele
okoliczności nie mogło się spleść w tak wyrafinowany sposób, by był to
zwykły przypadek. No, bo przecież gdyby, gdyby, gdyby, gdyby no i oczywiście
gdyby i gdyby. Ale jakie ma to przesłanie dla mnie? Cóż to oznacza? Że mam
zostać buddystą? Założyć kapelę rokową? Strzelić samobója? Poproszę o dodatkowe wskazówki.
Po pół roku od rzucenia palenia, podmiot liryczny idąc
ulicą dostrzega porzuconą paczkę papierosów. Włącza mu się wewnątrz
pewne znane i nieprzyjemne uczucie, którego ukojenie leży w zasięgu ręki.
Ale nie skorzysta. Już prawie jest u celu swojej podróży, gdy widzi
pozostawioną kolejną paczkę tym razem przed wejściem do przejścia
podziemnego. Szok — jakby napisali redaktorzy Wirtualnej Polski. Nie wiadomo bać
się czy złościć.
W naszym środowisku pędzi cała masa, wygenerowanych
celowo lub przypadkiem, impulsów elektromagnetycznych. Część z nich może
wzbudzić nasz telewizor lub wyłączyć komputer. Cała masa elektroniki szumi i błyska niewidocznymi dla nas falami, które mogą zakłócić działania urządzeń, z których korzystamy. Czy to znaczy, że ktoś chce nam coś przekazać? A nie
można po polsku lub nawet po chińsku, jakoś sobie poradzimy z tłumaczeniem? O wielka istoto skoro potrafisz zmienić mi kanał w kablówce na religia TV by
mi coś przekazać, to zacznij stukać, byle duch to potrafi, najlepiej
alfabetem Morsa.
•••/-/---//--••/•-••/---/-/-•--/-•-•/••••//-•/•-//---/••-•/••/•-/•-•/•//•••/-•-/-•/•/•-•/---/!/
Sztuka
interpretacji
No dobra, ale jaki z tego wniosek? No, bo do diabła musi
być jakieś przesłanie tych niecodziennych zdarzeń. Ach te szarady opatrzności!
Zawiłości przekazu pozwoli lepiej zrozumieć gra dla mającej nadmiar wolnego
czasu młodzieży Oazowej. Nazywa się „Pomyśl pytanie i otwórz pismo święte
na dowolnej stronie". I tak też się w nią gra. Bóg na pewno tak pokieruje
twoją ręką, że znajdziesz wyczerpującą odpowiedź na swoje wątpliwości. A potem otwórz książkę telefoniczną nie znajdziesz tam odpowiedzi na swoje
pytanie — CUD! Otwórz „Hobbita" J.J.R. Tolkiena — jeżeli tam też będzie
odpowiedź, uważaj to dzieło szatana! Oto wstęp do sztuki odczytywania
intencji opatrzności. Wszystko da się zinterpretować, trzeba się tylko
postarać i stworzyć właściwą liczbę bytów działających z nami lub
przeciw nam. Mając takie wsparcie w superświatach możemy zrobić cokolwiek i da się to właściwie odczytać. Fachowo to się nazywa wróżeniem. Jest
prosta recepta by zostać popularnym przepowiadaczem przyszłości — zatrudniamy
przypadek. Oczywiście o tym nikomu nie wspominamy. Rzucamy kośćmi, lub
monetami na modłę I Ching, rozpruwamy kurę, w wersji dla zamożniejszych
amatorów mocnych wrażeń może to być cały wół. Zaparzamy kawę,
koniecznie po turecku w celu uzyskania fusów itd. W miejsce przypadku, którym
pogardzamy wprowadzamy antropomorficzne istoty, których podstawowym zadaniem
jest grzebanie się w tych wnętrznościach lub fusach celem ich odpowiedniego
ustawienia w trójwymiarowej przestrzeni, zgodnie z tajnym kodem, znanym tylko
nielicznym interpretatorom. Czytający z Kości, wiedzę jak to robić, również
nie uzyskał za pomocą dogłębnej naukowej analizy wielu przypadków i potwierdzeniu korelacji układu kosteczek z przyszłymi wydarzeniami. On się z tym urodził lub otrzymał Dar od wyżej wymienionych. No i proszę jak wygląda
przy tym prosta konstatacja, że te krwawe resztki ułożone w kształcie
serduszka przebitego strzałą, nie świadczą o przyszłej wielkiej miłości,
tyko są dziełem przypadku. To zdecydowanie psuje całą zabawę, a czasami źródło
dochodów.
Dużo nas
Mieszkając w mieście mamy wokół siebie pełno ludzi, których
nauczyliśmy się nie dostrzegać. Zaludnienie Polski to 123 osoby na kilometr
kwadratowy. W Warszawie można spotkać na jednym kilometrze 3300 osób. I ci
wszyscy ludzie coś robią. W zasięgu wzroku swoją codzienną aktywność
wykazuje kilka setek współobywateli. Wobec tego czy na powstanie zbiegów
okoliczności ma znaczący wpływ aktywność naszych sąsiadów? Nawet najwięksi
niedowiarkowie przyznają, że natura kieruje się przypadkiem, zwierzęta
instynktem, a człowiek intencją. Pozwala to nam wrócić do papierosów, które
wyglądały na wyprodukowane za wschodnią granicą, czyli wolne od narzutów
miejscowego Urzędu Skarbowego. Dzięki temu można przypuszczać, że pewnemu
szmuglerowi niedojdzie, kiedy uciekał przed strażnikiem miejskim, sypały się z otwartego kartonu, ukrytego w dziecięcym wózku w źle skonstruowanej
skrytce. Czemu nie? Biorąc pod uwagę gęstość zaludnienia, raczej nie
natrafimy na porzuconą ramkę ruskich fajek w centralnej Australii. Proszę się
nie smucić z tego powodu, jak poprosimy Aborygena na pewno znajdzie się coś
do palenia.
A graffiti „Nirvana" nie zniknęło i nadal zdobi filar
peronu. Jednocześnie chciałbym podziękować jego twórcy, bo bez jego talentu i zaangażowania nie powstałby ten tekst.
« Na wesoło (Publikacja: 01-04-2011 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1139 |
|