Kościół i Katolicyzm » Kościół i seksualizm
Ksiądz czatuje na seks
Cześć! mam
26 lat, jestem księdzem i mam ochotę na seksspotkanie z Tobą — zaproszenie
takiej treści wystosował do jednej z kieleckich internautek, bywalczyni tzw.
czatu erotycznego, tajemniczy pan.
Osoba, z którą
rozmawiała nasza bohaterka, posługiwał się pseudonimem „ksiądz sex Kielce".
Od razu przeszła do rzeczy, nie bawiąc się w sentymenty, jak np. pytanie o imię.
„Ksiądz" bez żadnych obaw podał numer telefonu, który miał być numerem
jednej z kieleckich plebanii. Internautka rozbawiona taką sytuacją — czat
ma to do siebie, że można zmienić na nim dosłownie wszystko — wiek, płeć, i podać się za osobę, którą się nie jest, postanowiła jednak zadzwonić pod wskazany
numer. Wcześniej sprawdziła go w informacji telefonicznej — rzeczywiście
był to numer parafii.
Nie tracąc czasuNa kolejnych
czatach rozmówca niecierpliwie ponawiał prośby o spotkanie. Zaczynał puszczać
wodze fantazji, opowiadając, w jaki sposób lubi uprawiać seks. „Lubię
oralnie i tradycyjnie", „Chciałbym cię pieścić" — dowiadywała
się rozmówczyni „księdza. Ponieważ coraz bardziej ją to intrygowało, obiecała,
że zadzwoni, ale pod pewnym warunkiem. — Powiedziałam mu, że jak podniesie
słuchawkę, niech o mnie zapyta. Hasłem miał być mój internetowy nick, czyli
pseudonim. Jakie było jej zdziwienie, kiedy telefon w parafii odebrał… "ksiądz"!-
halo! Czy to Dana Scully? — usłyszałam głos, który wydał mi się obleśny.
Zatkało mnie do tego stopnia, że rzuciłam słuchawkę — opowiada dziewczyna.
Seks przez telefon
Po dwóch dniach
znowu się pojawił! — wszedł na tzw. priv, czyli do internetowego „pokoju", w którym rozmawia się tylko z jedną osobą. Tym razem ciekawość zwyciężyła —
ona zadzwoniła na plebanię i słuchawkę odebrał „ksiądz". Rozmawiali
przez 10 minut, a temat był jednoznaczny.
— Bez żadnego skrępowania
opowiadał, że właśnie ma erekcję i chciałby się kochać. Po raz kolejny ponowił
propozycję spotkania na plebanii. Kusił swoim mieszkaniem, do którego nie ma
prawa wejść nawet proboszcz. Proponował, że przyjedzie po mnie samochodem i
nie założy nic pod sutannę. Miał bardzo rozmarzony głos i strasznie naciskał
na spotkanie — mówi internautka. — Umówiliśmy się w okolicy WDK.
Wirtualne świntuszenie
Zanim doszło
do spotkania, jeszcze godzinę rozmawiali w sieci. On opowiadał jak chciałby
uprawiać seks, przyznał się też do masturbacji podczas rozmowy przez telefon.
Prosił o przesłanie e-mailem zdjęcia. Fantazjował coraz bardziej — śnił
wizje seksu w samochodzie, precyzując swoje wymagania i oczekiwania. —
„Chciałbym całować twoje ciało" — wystukiwał na klawiaturze.
Trwało to około godziny.
W cztery oczy pod Czwórką
Dziewczyna obawiała się spotkania. Znajomi
odradzali, strasząc, że może się to źle skończyć. — Mnie jednak to zafrapowało.
Wiedziałam, że muszę się z nim spotkać — opowiada. — Zdawałam sobie
sprawę, że trochę ryzykuję, toteż z miejsca odrzuciłam spotkanie na plebanii.
Ale i tak na tą całą „randkę" szłam jak na ścięcie. W pewnym momencie
byłam bliska ucieczki.
Ksiądz i Dana umówili się koło pomnika Czwórki
Legionowej. na miejscu już czekał biały samochód. Ona wsiadła, w każdej chwili
gotowa uciekać. Za kierownicą siedział mężczyzna około 30 lat, o ciemnych, nieco
przyprószonych siwizną włosach, ubrany zgodnie z obietnicą w sutannę. Chyba
ubierał się w pośpiechu, koloratka nie była dopięta. Mimo, że na czacie przyznał
się do 26 lat, wyglądał na więcej. — Mam 28 — kokietował.
— Zapytałam, dlaczego
nie kryje się, a wręcz przeciwnie — w Internecie od razu przedstawia się z nazwiska i funkcji. Czy nie boi się aż takiego otwarcia przed ludźmi. Z rozbrajającą
szczerością wyznał, że go to podnieca.
Nie chciał opowiadać o
sobie ani o możliwości wystąpienia ze stanu duchownego. Twierdził, że to nie
jest takie proste. Wspominał o łóżkowej przygodzie podczas wyjazdu na stypendium
do Irlandii, kiedy był Seminarium Duchownego. Dał do zrozumienia, że nie nosi
nic pod sutanną. — Nie miałam ochoty tego sprawdzić, ale wierzę mu —
mówi czaterka. — Ciągle miał nadzieję, że spotkamy się na plebani. W jego
mniemaniu byłam gotowa i chętna na figle.
Znów w sieci
Następnego dnia
znowu zaczepił ją na czacie. Znów niecierpliwie i bez żadnych ogródek wyraził
chęć kochania się. Po raz kolejny opowiadał o swoich fantazjach. — Nie
miałam chęci na kolejne spotkania, a on stawał się coraz bardziej natarczywy.
Żeby mieć święty spokój, powiedziałam mu, że mam inwentaryzację w firmie i że
skontaktuję się z nim, jak tylko będę mogła.
Msza przed randką
— Mimo wszystko
nie mogłam uwierzyć, że to ksiądz. Po tygodniu zdecydowałam się pójść na mszę.
Chciałam się upewnić czy to na pewno duchowny — w końcu sutannę może założyć
każdy — mówi. Wystarczył telefon na plebanię i… spotkanie było umówione.
— Usiądź sobie w pierwszym
rzędzie, będę wtedy bliżej ciebie — proponował. Powiedział, że kupił prezerwatywy.
Zapytał czy lubię wino i czy rozbiorę się sama. Chciał, żebym przyszła przed
mszą albo została u niego po. Ona przyszła jednak w połowie mszy. Kościół wypełniali
skupieni na modlitwie ludzie. Mszę celebrował… „ksiądz sex kielce",
ten sam, z którym rozmawiała przez telefon. Tym razem ubrany był w złote, liturgiczne
szaty. — Wystarczyło mi pięć minut, które tam byłam. Z propozycji igraszek
na plebani nie skorzystałam.
Anna
Hajdaś
Ps. Następnego
dnia po mszy, na „ogólnym" czacie (rozmawiają tam z sobą wszyscy internauci, w odróżnieniu od prywatnych), można było znaleźć słowa: Ksiądz sex kielce:
Hej, czy jest ktoś z Kielc? Mam dla was pewną propozycję...
Fragment
rozmowy telefonicznej internautki z księdzem z 1 listopada
Zgłasza
się numer parafii: Tu numer (...). Jeśli znasz numer wewnętrzny, wybierz tonowo
lub czekaj na zgłoszenie operatora.
—
Halo.
—
Szczęść Boże. Czy to X?
—
Tak...
—
Cześć X. Przepraszam Cię, że wyszło tak, jak wyszło, ale ten kościół zrobił
na mnie takie wrażenie, że...
—
Nie widziałem cię (...)
—
Ponieważ ja się ani nie modliłam, ani nie klęczałam, ludzie patrzyli na mnie
dziwnie, jak weszłam. Takie warunki… Jak ty sobie wyobrażasz, że miałabym
wejść na tę plebanię?
—
Normalnie...
—
Jak normalnie?
—
Ja czekałem, chodziłem wokół kościoła, po prostu byśmy razem weszli… Nie ma
problemu. Czasem mamy jakichś gości, i to, że jest kobieta, to nie jest nic
dziwnego, to jest normalne (...)
—
Wiesz, jednak kościół, sutanny i te sprawy… Nie wiem, możemy spotkać się w
jakichś innych warunkach, okolicznościach?
— A co proponujesz? (...) — Ale wy tam na plebanii macie osobne wejścia?
—
Mamy prywatne mieszkania, które zawsze możemy zamknąć. Ja zawsze zamykam swoje
mieszkanie (...)
— A macie prysznice?
—
Jest wspólny prysznic.
—
O, to już byłby problem...
—
No, byłby problem...
—
No szkoda… Bo nie wiem, jak ty, ale ja bardzo lubię pod prysznicem (...)
Nazwisko,
adres, numer telefonu księdza są znane redakcji.
Angora,
nr 47 (26.XI.2000)
« Kościół i seksualizm (Publikacja: 14-07-2002 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1227 |